• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Akcyzowa kompromitacja władzy

Mirosław N.
23 maja 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
"Dziennik Bałtycki" (18 maja 2005) zamieszcza obszerny wywiad z J. Nenemanem z Ministerstwa Finansów.

"Dlaczego rząd chce wprowadzić podatek ekologiczny od samochodów?
Po pierwsze to walka z procederem zaniżania wartości aut sprowadzanych z zagranicy. Wszyscy wiemy, że umowy są fałszowane."


Ale mi państwo - urzędnik wysokiego szczebla informuje wszystkich, że wszyscy wiemy, że (wszyscy?) fałszują umowy kupna-sprzedaży. I wiedzą o tym policjanci, sędziowie i ministrowie oraz ich rodziny? I co - oni umowy spisują wzorowo? A może podobnie działają jak p. Zyta, która jest bardzo szlachetną i dostojną damą, że nikt by nie pomyślał, że może robić coś nieetycznego? A może są, jak policjanci opisani w "Fakcie" - po skasowaniu mandatów za przekroczenia prędkości, sami kilkakrotnie złamali przepisy ruchu drogowego (gazeta zamieszcza kilka dowodowych zdjęć)?

Dziwna argumentacja - aby walczyć z fałszowaniem danych, wprowadzamy podatek ekologiczny... To może, aby ograniczyć oszukiwanie na paliwach, wprowadźmy podatek optyczny - im lepiej komuś patrzy z oczu przy dystrybutorze, tym niższy.

A poważnie - dlaczego nie wprowadzimy podatku ekologicznego od palaczy papierosów (w knajpach, na ulicy, w wagonach), od kominów zasilanych piecami na paliwa dymiące, na motocykle bez tłumików hałasujące w dni co bardziej słoneczne?

"Drugim powodem jest większa dbałość o środowisko, a Unia popiera działania ekologiczne."

Nie czarujmy się - UE kwestionuje każdy podatek (niezależnie od nazwy - cło, akcyza itp.), który jest zbyt wygórowany przy rynkowej cenie auta. Ministerstwo Finansów złapało się akurat ekologii jak tonący brzytwy - może Unia poprze rząd, ponieważ ten odwołuje się do modnego hasła, czyli ekologii (a to spryciarze; ciekawe, co na to Unia - czy da się oczarować tematem?). A dlaczego nasz urzędnik nie wyjaśni, że Unia może nakazać zwrot wszystkich nielegalnie pobranych akcyz wraz z odsetkami?

"Dla nas ważne jest także bezpieczeństwo - im nowszy samochód, tym bardziej bezpieczny."

Również i tym modnym hasłem nasi urzędnicy chcą przechytrzyć Unię - taki ich zachodni kolega nabierze się na to bardzo humanitarne a nośne zawołanie, wszak na Zachodzie wartość człowieka jest parokrotnie wyższa niż w Polsce - wystarczy zapoznać się z wysokością odszkodowań (i składek ubezpieczeniowych). Jeśli administracja chciałaby istotnie zadbać o bezpieczeństwo, to budowałaby autostrady, zalewałaby uliczne dziury i kontrolowałaby solidniej jakość sprzedawanego paliwa oraz stan techniczny używanych przez nas samochodów. Jednak te problemy są zbyt trudne - władza nie potrafi sobie poradzić z branżą paliwową oraz ze stacjami diagnostycznymi, zatem najłatwiej wprowadzić podatek pod byle nazwą.

Czy rząd zauważa, że im więcej urzędników, ministrów i posłów, tym średnia ich inteligencji obniża się, zatem poziom bezpieczeństwa państwa jest również redukowany? Także - im więcej kierowców i samochodów, tym mniejsze bezpieczeństwo na drogach. Może zatem umożliwić dostęp do samochodów jedynie politykom i biznesmenom? Obie klasy jeżdżą samochodami o wartości nijak korespondującej z poziomem życia Polaków - pierwsi kupują auta za pieniądze z podatków, zaś drudzy kupują z zysku ze sprzedawanych nam towarów i usług, czyli i jedni i drudzy na czterokołowe luksusy mają od nas - podatników a konsumentów.

Troskę rządu można zacząć traktować poważnie, jeśli jednako będzie traktował wszystkie samochody poruszające się po naszych drogach - sprowadzone ostatnio oraz zasiedzone od dawna (i nieźle zajeżdżone). Z autami powinno być jak z dziećmi - wszystkie traktujmy jednako, niezależnie od łoża, czyli od miejsca (re)produkcji.

A przy okazji - dlaczego rząd miłujący bezpieczeństwo na naszych szosach nie uporał się z plagą kierowców ignorujących obowiązkowe ubezpieczenia (w tym cudzoziemców) oraz z wysypem pijanych kierowców? Nie można wprowadzić stanu wojennego dla tych mętów społecznych? Nie można powołać się na wytyczne przygotowane 13 grudnia 1981 i rozprawić się z chuliganami szos? Ilu mamy żołnierzy, których można przysposobić do masowej kontroli na drogach? Rokrocznie wyłapuje się setki tysięcy pijaczyn uzbrojonych w tonowe pojazdy zdolne do zabijania. Gdyby ktoś jeździł rowerem z bombą, to zaraz by wojsko go zgarnęło... A tu niemal miliony ton stalowych bolidów pod nadzorem potencjalnych morderców i co? A gdyby tak brać od nich od 1000 do 10000 zł, to ile budżecik miałby więcej? Ale najprościej kazać zapłacić akcyzę!

"Rząd może zlikwidować akcyzę i nie wprowadzać na jej miejsce innego podatku, ale musiałby na przykład podnieść akcyzę na paliwa."

Oszacujmy - o ile podrożałby litr paliwa? Obecnie sprowadzamy (zaokrąglam dane, aby uzyskać rząd wielkości) milion samochodów rocznie. Przyjmując średnio tysiąc złotych akcyzy (jeśli będzie większa, to sprowadzimy mniej aut) mamy miliard złotych wpływu. Corocznie sprzedajemy 10 milionów ton paliw, a to oznacza, że likwidując ową akcyzę, litr paliwa podrożałby 10 gr. Dużo? Może i dużo, ale paliwa (planują również podwyżkę ceny energii elektrycznej) drożeją co parę dni i doprawdy - jaka jest różnica z jakiego powodu? Czy ktoś pamięta, dlaczego w ostatnich latach cena została aż tak wywindowana i jakie ma to znaczenie?

Z drugiej strony - dlaczego budżetowe braki rząd musi wypełniać podatkiem w branży motoryzacyjnej? Uczepił się tych samochodów jak pijany płotu - niech zapomni o autach sprowadzanych z zagranicy. Można opodatkować tysiące innych rzeczy i tylko nieznacznie omawianą branżę - przecież na szkolnictwo nie łożą wyłącznie rodzice, wszak także czynią to bezdzietni.

Ponadto - kiedy wchodziliśmy do Unii, to rząd lepiej od narodu wiedział, że cła na samochody zostaną zlikwidowane. I wiedzieli wodze, że musimy podporządkować się unijnym wytycznym. Ale ci mądrale stosują chwyty, które im odpowiadają - jeśli unia każe podnieść ceny na banany albo na salonowe samochody w Polsce, to podnosimy, jeśli jednak każe obniżyć inne ceny, to rząd udaje mało rozgarniętego ulicznego grajka i wymyśla teorie harmonicznych podatków (ustalono w stolicy, że samochody należą do grupy wyrobów niezharmonizowanych i wymykają się unijnym przepisom - takie słowno-muzyczne kluczenie w mętnych wodach fiskalnej literatury; tacy mądrzy, ale dlaczego przed referendum nikt nie pisnął słowem o owej harmonii?). Każdy kolejny rząd obiecywał obniżenie kosztów swego funkcjonowania i nigdy nie dotrzymał obietnicy. A ile można zaoszczędzić na urzędnikach? Kto pomnoży tysiące zbędnych etatów przez roczną średnią krajową płacę i dorzuci koszty utrzymania urzędów (energii, sprzętu, remontów...)?

"Nowe samochody będą się sprzedawały kiepsko, a ludzie będą oszukiwali na fakturach. Nie może być tak, że państwo za pomocą prawa stymuluje obywateli do nieuczciwych zachowań."

Nowe auta kiepsko są sprzedawane w salonach z kilku powodów - bogacze (uczciwi oraz złodziejscy) obkupili się już w poprzednich latach, koszty utrzymania wzrosły (biedniejsi dłużej oglądają każdą złotówkę), kredyty udzielane są na lichwiarskich warunkach (sztucznie hamowana jest sprzedaż wszystkich nowych towarów, w tym samochodów), kredyty były zaciągane na podstawie lepszych rokowań (wielu nabywców samochodów straciło pracę albo mniej zarabia), paroletnie zadbane samochody są kilka razy tańsze niż nowe (zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć na remont mieszkania, podróże albo ich... po prostu nie ma).

Poziom motoryzacji i jej stan (technika, ekologia, bezpieczeństwo) jest wypadkową sytuacji gospodarczej, nastrojów społecznych, rokowań ekonomicznych kraju na tle świata. Średni wiek auta w Polsce oraz liczba zabitych na liczbę przejechanych kilometrów jest miarą naszego ucywilizowania. Metodami administracyjnymi sterowano przez pół wieku nasze zachowania, także w tej dziedzinie. Nawet po zmianie systemu, kolejne rządy podejmowały decyzje metodami zbliżonymi do poprzednich (mamy to chyba już we krwi!), a zapomniano, że wejście do Unii to nie tylko splendor dla polityków, którzy nas tam zapisali, ale również całkowita zmiana mentalności. Za nami stoją już unijni urzędnicy (to prawda, że ich też jakby zbyt wielu) oraz proobywatelskie przepisy, które jednak muszą być przestrzegane.

Obywateli naszych stymulowano przez wieki do takich zachowań - a to zaborcy, a to okupanci, a to władza ludowa. Jesteśmy zaprawieni w takich bojach. Jeśli demokratyczni prawodawcy wymyślają głupawe przepisy łamiące unijne ustalenia, to sami sobie są winni i sami sobie wystawiają ocenę - nie nadają się do współrządzenia! Obywatele z niekłamana rozkoszą wykorzystają luki prawne, ponieważ tysiące polskich cwaniaków okradło nas, dzięki takim lukom, na miliardy złotych. Przez nich i przez kiepskich urzędników mamy najniższy poziom życia wśród nowounijnych państw. I jeśli ktoś na tonącej tratwie może złowić dla siebie cichcem choć trochę rybiego drobiazgu - to jego!

Odwoływanie się do uczciwości, podczas gdy urzędnicy i funkcjonariusze Państwa pokazują niemal codziennie, w jaki sposób okrada się Naród, jest bezczelnością!
Mirosław N.

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (8)

  • :|

    Niestety w takim właśnie bajzlu żyjemy. Trzeba sobie z tym radzić. Każdemu kto już zapomniał przypomnę, że w demokracji większośc wybiera. U nas większośc jest ciemna jak tabaka w rogu. I takich też mamy pOsłów czy inne władze.

    • 0 0

  • No Brawo !

    Nareszcie troszkę prawdy wypłynęło na wierzch...

    • 0 0

  • Pewnie, racja, brawo i zgoda

    Tylko... my, obywatele, o tym wszystkim wiemy doskonale.
    I o wielu innych durnych przepisach i podatkach w wielu innych dziedzinach życia.

    Niestety, nas rząd nie pyta o pozwolenie na wprowadzenie takich, czy innych rozwiązań. Działanie władz polega głównie więc na mydleniu oczu mniej rozgarniętym obywatelom, którzy jeszcze gotowi są te działania popierać...

    Autor artukułu ma oczywiście rację, mnóstwo urzędowych rozwiązań w naszym kraju to działania mające stanowić dowód, że urzędnicy coś robią dla kraju, ale w rzeczywistości pozorowane, będące zaprzeczeniem sensownego i roztropnego postępowania. Byle przypadkowy przechodzień na ulicy byłby w stanie wymyślić lepsze rozwiązanie...

    Ale tak jest prościej, urzędnik ma podkładkę, że się stara i żadna kontrola go nie ruszy. A kto by się przejmował, że problem pzostaje nierozwiązany? A jak jeszcze do budżetu wpadnie jakaś kasa? Może nawet nagroda, np. 14-ta pensja będzie...

    • 0 0

  • Nie wierzę:)

    Normalnie brawa dla autora. Ktoś w tym kraju wreszcie publicznie pokazał na czym tak naprawdę polega problem. Proponuję ten tekst przesłać do wszystkich parlamentarzystów i ministrów, do premiera i prezydenta. Nie było by źle gdyby również przedstawiciele unii się z nim zapoznali. To jest kwintesencja problemu. Chcą, żebyśmy kupowali nowsze samochody ale nie potrafią pokazać za co. Więc dołożą podatek - będzie mniej samochodów i ludzie będą zastanawiali się nad maluchem (tani w zakupie i opłaty) a nie nad 10 letnim VW który w razie kolizji daje szansę na przeżycie czego o maluchu powiedzieć nie można. A co do ekologi to ja się nie znam ale pewnie wypadają podobnie bądż na korzyść VW. Kolejna sprawa dotyczy samochodów kupowanych na firmę. Czy jako właściciel firmy na przetargi i inne wyjazdy np. do banku czy ZUSu muszę jeździć ciężarówką? Czemu nie np. fiatem punto? Wykorzystuję go do celów służbowych, ale VATu nie mogę odliczyć... Jeszcze wiele jest takich tematów... Wiele razy politycy obiecywali coś z tym zrobić ale jeszcze nikt się nie odważył... Może kiedyś doczekamy się tego pięknego dnia...

    • 0 0

  • Wspaniały artykuł!!!

    Gratuluję autorowi takiegoż spojrzenia na tak absurdalne wymysły naszych ograniczonych rządzących!!!

    • 0 0

  • Dziennikarska kaczka i medialna bomba

    Kilka dni temu znalazłem ciekawą witrynę - Trojmiasto.pl. Okazało się, że tamże prowadzą rubrykę "Co mnie gryzie". Wysłałem mój artykuł do portalu o Międzynarodowym Dniu Obiektora. Następnego dnia (20 maja 2005) otrzymałem miły post od sympatycznej pani A. B. - manager (wg mnie - menadżer) ds. rozwoju portalu. Informuje w nim, że ukazał się mój artykuł oraz że czekają na mnie dwa bilety na wybrany film (do Kinoplexu, choć słowniki sugerują Kinopleksu, co również mnie gryzie). Ponieważ w Gdańsku bywam od wielkiego dzwonu, przeto poprosiłem syna o odbiór nagrody.
    Nie sądziłem, że za zamieszczenie artykułu, hojny portal daje takie cenne nagrody, ale ponieważ nigdy nie byłem w owym gdańskim kinie - a całą rodziną nie byliśmy w takim przybytku kultury od lat - pomyślałem: a może wyślę kolejny artykuł, dostanę dalsze dwa bilety i wybierzemy się całą rodzinką autkiem najpierw do supermarketu (nieopodal kina) a potem przed wielki ekran, zatem spędzimy miły wieczór, jak przystało na drobnych mieszczan w nowej inteligentnej Polsce.
    Po włączeniu kompa i odbiorze postów okazało się, że p. K. (inna miła postać dramatu) informuje (23 maja 2005) o zamieszczeniu drugiego artykułu (o akcyzowej kompromitacji naszej władzy) i prosi o odbiór dwóch kolejnych biletów. Moje szczęście sięga zenitu, bowiem szykuje się całorodzinny wyjazd do sąsiedniego miasta wojewódzkiego i to parę dni po Cannes (nieco światła tamtejszych ramp poraziły mi umysł). Euforia trochę opadła, bowiem okazało się, że syn odebrał bilety tylko za pierwszy artykuł ok. godz. 14, a post był nadany ok. 12, zatem myślę - szkoda, że mają w firmie bajzel (mogli włożyć dwie nagrody do jednej koperty), ale cóż - darowanym koniom nie zaglądamy i trzeba będzie w pokorze ponownie jechać po drugą nagrodę...
    25 maja 2005, przed wyjazdem syn przezornie zadzwonił, czy istotnie bilety są do odbioru i tu... bomba - bilety jednak się rozpłynęły! Po powrocie z pracy odbieram emajlową (tak powinniśmy pisać) pocztę od p. A. B. - *Witam; Przez nieuwagę kolega i ja równocześnie napisaliśmy do Pana w sprawie biletów. Wprawdzie bilety są za artykuł, ale nie umieszczamy tekstów tej samej osoby dwóch w ciągu tygodnia.*
    Końcówka tekstu wprawdzie niezbyt zrozumiała, ale pytam się (siebie i redakcję) - jaka nieuwaga, przecież oboje zamieścili dwa różne artykuły, za które przyznali nagrody, zatem nie ma tu żadnego przewału (w przeciwieństwie do bliskiego redakcji sądu). Z odpowiedzi dodatkowo wynika rzecz nieprawdopodobna w wolnym i nielimitowanym świecie - portal może zamieścić tygodniowo jeden artykuł jednego autora... Być może pomylili się, ale to ich sprawa, nie moja (napisali - nie umieszczamy, ale umieścili!). Gdyby w pierwszym liście, obok gratulacji, dołączyli regulamin, z którego wynikałby ów zakaz, to albo kolejny artykuł wysłałbym po tygodniu, albo pod innymi danymi i z innego kompa (Polak jednak potrafi!), albo bym wysłał z adnotacją o zrzeknięciu się nagrody (oni jednak piszą nie tyle o zakazie dwukrotnego nagradzania, ale o zakazie dwukrotnego zamieszczania tekstów w jednym tygodniu!).
    Nie zaszczycę słynnego kina w nowej dzielnicy starego grodu, nie wydam setek złociszy w sąsiednim markecie, nie zintegruję się z rodzinką dzięki "rozumnej a przyzwoitej" redakcji Trojmiasto.pl. Jeszcze wieczorem odesłałem do redakcji owe wygrane bilety. Niech dziadują beze mnie! Zaproponowałem przekazanie mieszkańcom domu dziecka - niech chociaż ktoś skorzysta na całej hecy. A regulamin trąca starą epoką - dziwaczny i niedostępny (skąd my to znamy). Może zaproponują olimpijczykom ćwiczącym przed Pekinem - jeden zawodnik może startować tylko w jednej dyscyplinie - albo w puszczaniu kaczek na wodzie, albo w podrzucaniu bomby kobaltowej.
    Weszliśmy do mądrej Europy, mamy internet i coraz więcej wykształconych ludzi. Ale kiedy mamy wykreować coś rozsądnego, to urzędniczą głupotą paprzemy wszystko - nie tylko na ministerialnych szczeblach.
    Portal po północy zamieścił motto - *Brudną sprawę ujawnia zwykle tylko czysty przypadek* (Stefan Pacek). No i masz ci babo placek - tylko przez przypadek straciłem bilety, a już witałem się z kaczką, znaczy gąską! Ludziska przez parę lat w cudowny sposób stają się miliarderami, a ja myślałem, że uda mi się zostać biletowym krezusem... Zapewne jednym sprzyjają regulaminy, a innym - nie.
    PS Przed owym skandalem wysłałem jeszcze trzeci artykuł. Oczywiście, ani nie podziękowano, ani nie zamieszczono, ani nie podano powodu niezamieszczenia, ale przynajmniej wiem - nie wszedł na portal z powodu regulaminu...

    • 0 0

  • A gdzie jest regulamin? Jaki problem wysłać go internetem?

    Totolotek kiedyś pomylił się i podał 6 zamiast 9. Płacili za dwa warianty.

    • 0 0

  • a co na to Federacja Konsumentów?

    albo Wydział Gier i Konkursów? Przecież to swobodne interpretowanie swoich regulaminów nieznanych gawiedzi.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane