• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dramat studentów-żeglarzy na Zatoce Gdańskiej

Michał Lipka
14 kwietnia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Tragedia jachtu na Cieplicówce pod Elblągiem (czytaj więcej) wstrząsnęła w weekend Polską. Choć żeglarstwo jest bezpiecznym sportem, niesie za sobą także pewne ryzyko. Przekonała się o tym załoga jachtu "Poświst", który zatonął w sierpniu 1948 roku.



Pasje żeglarskie wśród gdańskich studentów mają swoją wieloletnią historię. Jedni ich początków będą dopatrywać się w roku 1924, kiedy to Witold Wańkowicz podarował Pierwszemu Polskiemu Klubowi Jachtowemu w Gdańsku jacht s/y "Witold". Inni będą przekonywać, że prawdziwy początek miał miejsce w maju 1931 roku, kiedy to Rada Naczelna Związku Młodzieży Demokratycznej Szkół Wyższych RP zdecydowała się wydać zgodę na realizację "Koncepcji Akademickiego Związku Morskiego" (warto tu zaznaczyć, że pierwszą dalekomorską jednostką był zakupiony w 1936 roku, przy wydatnej pomocy Ligi Morskiej i Kolonialnej, jacht s/y "Jurand").

Niezaprzeczalnym faktem jest jednak, że dzięki tym działaniom przez kolejne lata wykładowcy, studenci i pasjonaci żaglowania z całej Polski odbywali liczne rejsy, które zostały przerwane dopiero wybuchem wojny.

Akademicki Związek Morski w Gdańsku reaktywowany został w listopadzie 1945 r., głównie dzięki staraniom studentów z Politechniki Gdańskiej. Ich determinacja była niezwykła, gdyż już w sierpniu 1946 roku w Jastarni zorganizowali pierwszy powojenny obóz żeglarski. Palącym problemem był jednak brak odpowiedniej przystani. Rozwiązaniem tego problemu miała być budowa przystani jachtowej w fosie twierdzy Wisłoujście zobacz na mapie Gdańska.

Jednym z cumujących w niej jachtów był s/y "Poświst".

Był to niewielki, drewniany slup o stalowym poszyciu, z żaglami o powierzchni żagli 37 m kw. Jednostkę w 1914 zwodowano w niemieckiej stoczni i ...to niemal wszystko, co o niej wiemy na pewno. Dziś nie sposób już ustalić, w jakich okolicznościach i kiedy podniesiono na nim polską banderę.

W lecie 1948 roku trwał kolejny obóz żeglarski, wymiana uczestników miała odbyć się na przełomie lipca i sierpnia. Część żeglarzy już wyjechała, do przystani docierali na ich miejsca nowi. Jeden z ostatnich rejsów pierwszego turnusu zaplanowano na jachcie "Poświst" na 3 sierpnia. W skład załogi weszli: Jerzy Kawałkowki, Anna Potulicka, Magdalena Zakrzewska, Wanda Biernacka i Jan Jabłoński. Ten ostatni w przeddzień rejsu dowiedział się, że jeśli wypłynie, nie zdąży na zaplanowane wcześniej praktyki zawodowe, wobec czego musiał zrezygnować z wyprawy. Zastąpił go Bolesław Trochimowicz. Wszyscy byli studentami: Kawałkowski - Politechniki Gdańskiej, Zakrzewska, Biernacka oraz Potulicka - Uniwersytetu Warszawskiego, natomiast Trochimowicz - Wyższej Szkoły Handlu Morskiego ze Szczecina.

Feralnego dnia "Poświst" żeglował po spokojnych wodach Zatoki Gdańskiej. Pogoda sprzyjała - świeciło słońce, wiał delikatny wiatr. Około godziny 20 żeglarze postanowili wrócić do portu. Po wykonanym zwrocie zauważono, że jacht zaczyna kłaść się na burtę. Na reakcję i działanie było już za późno - "Poświst" położył się na burcie, a wszyscy znajdujący się na pokładzie znaleźli się w wodzie. Pośpieszne oględziny wykazały, iż urwał się falszkil (stosowane w niektórych typach jachtów połączenie miecza i balastu - zwiększa jego stateczność oraz sterowność). Przyczyn tego nie udało się wyjaśnić po dziś dzień - niektórzy jako potencjalną przyczynę podają wiek jednostki.

Na szczęście podczas wywrotki, żaden z żeglarzy nie ucierpiał i dość szybko wszyscy odnaleźli się przy wywróconej jednostce. Niedługo potem studenci podjęli najgorszą z możliwych decyzji - postanowili bowiem wpław udać się do widocznego, oddalonego o ok. 9 mil lądu. Złamana została tu jedna z podstawowych zasad żeglarskich, która mówi, iż jeśli jednostce nie grozi zatonięcie to bezwzględnie należy przy niej pozostać (zapewnia ona bowiem wbrew pozorom sporo bezpieczeństwa) i z niej wzywać pomocy. Młodzi studenci przecenili swoje umiejętności i niestety miało to swe tragiczne konsekwencje. Zbudowali prowizoryczną tratwę (którą niebawem i tak porzucili, płynąc dalej w samych kamizelkach ratunkowych) i udali się w stronę lądu.

Mimo sierpnia morze było chłodne. W wyziębionych organizmach szybko zabrakło sił, żeby kontynuować przeprawę. Jako pierwsza zmarła Magdalena Zakrzewska. Krótko po niej ten sam los spotkał Annę Potulicką i Jerzego Kawałkowskiego.

Nad ranem ludzie śpieszący do pracy zobaczyli, jak z morza na brzeg wychodzi wycieńczony człowiek - był to Bolesław Trochimowicz, który w wodzie spędził przeszło 15 godzin. Na brzeg udaje się również niebawem wyciągnąć Wandę Biernacką, ale zmarła ona w drodze do szpitala. Trafił do niego także Trochimowicz, ale jemu udało się przeżyć. Przeżył jako jedyny z pięcioosobowej załogi, jego czterech towarzyszy zginęło.

Sam jacht dryfował, aż ostatecznie morze wyrzuciło go na brzeg na Mierzei Wiślanej, po stronie ówczesnego Związku Radzieckiego.

Ofiary tej tragedii upamiętniono pomnikiem, który znajduje się przed Fortem Carré Twierdzy Wisłoujście zobacz na mapie Gdańska

Miejsca

Opinie (11) 2 zablokowane

  • Smutna to historia...

    Żeglarstwo wbrew pozorom jest bezpieczne, w tym wypadku należało zaufać jednostce, a wszystko skończyłoby się dobrze.
    Żeglarz powinien mieć wiedzę nie tylko na temat samego żeglowania, ale także wiedze dlaczego jachty pływają, dlaczego tak a nie inaczej są skonstruowane, wtedy podczas problemów łatwiej zachować zimną krew.

    • 23 1

  • Historia dokonczona... (6)

    Trochimowicz po kilku dniach pobytu w szpitalu wrocil do zdrowia. Do konca, do brzegu holowal jedna z nieprzytomnych juz w wyniku hipotermii studentek... Zmarla niestety juz na brzegu w oczekiwaniu na pomoc lekarska. Trochimowicz odwiedzil ostatnio pomnik pod twierdza upamietniajacy tragedie zeglarska swojej zalogi w jej 50 rocznice... wywrotki ale nie zatoniecia Poswista...czy jeszcze zyje ostatni
    i jedyny swiadek najwiekszej powojennej tragedii zeglarskiej, obecnie niewiadomo...

    Jacht nie zatonal i po kilku dniach morze wyrzucilo debowy kadlub na brzeg na rosyjskiej czesci Mierzei Wislanej. Towarzysze radziedzcy pomogli uszczelnic i zwodowac z plazy oraz przeholowac jacht woda do gdanskiego klubu przy twierdzy. Jacht przez lata stal w rogu hangaru oczekujac na remont (uzupelnienie falszkilowego balastu, co nie bylo takie proste i tanie (konstrukcja jachtu z 1919 roku,
    sprowadzonego ze Skandynawi w latach 30-tych XX w przez AZM.). W latach 70 i 80 tych w epoce tanszych i prostszych w konserwacji jachtow z laminatu, remont Poswista przestal byc oplacalny. Jacht ktory zajmowal miejsce w hangarze po ,,skasowaniu,, ze stanu klubu wystawiono poza teren przystani w krzaki...

    Mijaly lata. Pozbawiony dawno temu okuc kadlub zaczal na poczatku lat 90-tych XX w. znikac w oczach rozbierany na opal w klubowych ogniskach i kominkach na twierdzy... Pewnej jesieni w polowie lat 90-tych, pozostal juz w krzakach tylko kilkumetrowy fragment prawej burty... Dwoch pasjonatow marynistow, kiedy zorientowali sie przypadkowo co to za kawal debiny spoczywa w krzakach na Szancu Wschodnim Twierdzy Wisloujscie, postanowilo te resztki wrecz relikty historii zachowac. Obecnie zakonserwowane i wyeksponowane wraz z miniaturka sylwetki jachtu s/y Poswist
    , zdobia sciany w dwoch zeglarskich domach pasjonatow historii zeglarstwa...

    Po tym wypadku w PZZ uruchomiono Komisje Nadzoru Technicznego badajaca i atestujaca klubowe jednostki. Ogledziny kadluba wykazaly, ze szpilki stalowe trzymajace balast byly mocno skorodowane i przeciazone zerwaly sie pechowo w tragicznym rejsie...

    (przepraszam za brak polskich znakow)

    • 63 0

    • Dębowy czy stalowy (1)

      W artykule "Poswist" jest stalowy, w komentazu dębowy.

      • 4 2

      • Debowy szkielet, metalowe poszycie. Taka hybryda, kumasz ;)

        • 0 0

    • i o to właśnie chodzi (1)

      Właśnie dlatego takie artykuły powinni pisać pasjonaci danej dziedziny, a nie dziennikarze z łapanki.

      • 4 0

      • mimo wszystko, gdyby nie napisał ten dziennikarz-historyk, to nikomu z Was d... nie chciałoby się ruszyć, aby taką historię opisać. Zatem podziękowania dla p. Michała, chcący pogrzebią i doczytają.

        • 1 0

    • historia dokończona

      O ile mi wiadomo, to były dwa "Poświsty"; jeden przedwojenny, zakupiony w Finlandii i drugi ten właśnie którego wypadek opisano i który to jacht był przejętym w ramach rewindykacji wojennych przez Polską i przekazanym do gdańskiego AZM-u. Bolesław Trochimowicz, był studentem Akademii Handlowej w Szczecinie (nie: Wyższa Szkoła Handlu Morskiego) i członkiem szczecińskiego oddziału AZM. Tragedię "Pośwista" opisał w kronice klubowej szczecińskiego AZM-u ( 9.XI.1948r). Była drukowana w "Zeszytach Żeglarskich" nr3 (listopad 2002), str 13-15

      • 2 0

    • Jak się można z Panem skontaktować celem rozwinięcia tego epilogu?

      • 0 0

  • metalowy czy drewniany? ... balastowy czy mieczowy? (1)

    "Był to niewielki, metalowy slup o powierzchni żagli 37 metrów kwadratowych"...
    "Pośpieszne oględziny wykazały, iż urwał się falszkil (stosowane w niektórych typach jachtów połączenie miecza i balastu - zwiększa jego stateczność oraz sterowność)"...
    "kiedy zorientowali się przypadkowo co to za kawal dębiny spoczywa
    w krzakach na Szańcu Wschodnim"...

    Więcej staranności, Panie Redaktorze w pracy nad tekstem. Pozdrawiam,
    LWN

    Czytaj więcej na:


    Czytaj więcej na:

    • 6 6

    • S/Y POSWIST

      Byl jachtem drewnianym (debowym), o konstrukcji poszycia typu karawelowego. Balast olowiany typu falszkilowego zintegrowany z drewnianym kadlubem. Niewiem z jakich zrodel wiedzy korzystal autor artykulu. Ja widzialem dokumenty z pzz i mialem okazje rozmawiac z zeglarzem na nim plywajacym...

      • 3 1

  • jedyna prawda

    Stan techniczny jednostki pływającej, to podstawa bezpieczeństwa. Więcej inspekcji, bo nie wszyscy żeglarze są biegli w szkutnictwie.

    • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane