- 1 Rolnicy znowu zablokują Gdańsk (541 opinii)
- 2 Ta droga mogłaby odciążyć ważną arterię (42 opinie)
- 3 Grzyb w nowych mieszkaniach komunalnych (58 opinii)
- 4 Więcej kierowniczych posad w wodociągach (68 opinii)
- 5 Ewa szuka córki. Nie widziała jej 18 lat (317 opinii)
- 6 Przejście wzdłuż Motławy znów możliwe (73 opinie)
Irlandczyk uszczęśliwił małą gdańszczankę
Dziewczynka od lat choruje na syndrom Gorhama - chorobę, która powoduje nieodwracalną utratę masy kostnej. Większość czasu spędza przykuta do łóżka.
- Patrycja jest bardzo zaskoczona - tłumaczy rumieńce na twarzy córki mama. - Miała mieć lekcje przyrody i czekała na nauczycielkę. A tu taka niespodzianka! Uwielbia oglądać w TVP 3 program prowadzony przez sympatycznego Irlandczyka i zawsze chciała go poznać. To było jej wielkie marzenie. Ale nie spodziewała się, że może do tego dojść!
Dla właściwego efektu sprawa do ostatniej chwili była okryta tajemnicą. Wizytę Franka Clarka - który z ekranów telewizorów tłumaczy milionom widzów, co robić, by dobrze malować - zorganizowała fundacja Trzeba Marzyć. Spotkanie Patrycji z Clarkiem to ósme marzenie spełnione przez działającą od trzech miesięcy instytucję, która stara się dać radość ciężko chorym maluchom.
- Siła marzeń jest wielka - mówi Mariola Hupert z fundacji. - Dzieci odzyskują siły, nabierają chęci do życia. Bardzo cieszymy się, że udało nam się uszczęśliwić Patrycję. Wszystko dzięki ludziom dobrej woli i złotemu sercu pana Clarka.
Irlandzki malarz - jak przystało na telewizyjnego showmana - dał z siebie wszystko: wystarczyła chwila, a małe mieszkanko przy ul. Bajkowej zamienił w artystyczną pracownię.
- Lubię malować, bo dzięki pana programom to jest proste - mówiła Patrycja.
- Tylko nie zdradzaj tej tajemnicy za często, bo wszyscy zaczną świetnie malować i stracę pracę - żartował Irlandczyk.
W ciągu niespełna pół godziny Patrycja namalowała pastelami morski pejzaż. Chwilę później malarska para wzięła na warsztat marchewkę.
- Patrycja jest naprawdę bardzo uzdolniona - uważa Clark. - Gdy dotarła do mnie informacja, że marzeniem małej dziewczynki z Polski jest, abym osobiście udzielił jej lekcji rysunku i razem z nią coś namalował, nie mogłem odmówić. W życiu liczy się to, co robimy dla bliźnich.
Opinie (21) 2 zablokowane
-
2006-11-02 23:57
:)))
Więcej takich ludzi!!!!!!! Dlaczego nikt nie kuma, że najważniejsze są relacje i gesty, i to nie tylko te z aż takim rozmachem??? Po cholere komu poniedziądze jak nie ma sie z kim dzielić tym, co one pomagają zdobyć/dać/przeżyć.... Dzisiejszy świat to prawie masakra. (Tak się szarpnęłam w afekcie na to 'prawie' po tym artykule...)
- 1 0
-
2006-11-03 09:11
brawo!!!
- 1 0
-
2006-11-03 09:21
Brawo Pani Mariolu !
Dzięki takim ludziom jak Pani, człowiek siłą rzeczy staje się trochę lepszy w ogólnym maraźmie.
- 1 0
-
2006-11-03 09:36
Brawo!:-)
Wszystkiego dobrego dla obdarowanej, obdarowującego i pani Marioli!
Byłoby super gdyby utrzymywali kontakt listowy lub mailowy, może ktoś by nadal chętnie był tłumaczem dla dziewczynki, z czasem pewnie sama się nauczy!
Od razu jaśnieje sie robi, gdy czyta się o ludziach DOBREJ WOLI, którym SIę CHCE.
Oby i nam się chciało!- 1 0
-
2006-11-03 09:37
Wreszcie cos pozytywnego i w dodatku
nie jest zwiazane z polityka. Wiadomosci o politykach powinny być tu zminimalizowane .
- 1 0
-
2006-11-03 09:53
Monika
,,Prawie robi wielka różnice..." :) niestety nie wszyscy ludzie potrafią w drugim dostrzec człowieka...
hmm,a tak niewiele potrzeba,doskonałym przykładem są wolontariusze ,,Fundacji Trzeba Marzyć"i ich dzieło- 0 0
-
2006-11-03 10:12
piekny gest
bezinteresowna pomoc innym.
kochani malkorodacy, bierzcie przykład z pana Clarka!!!- 0 0
-
2006-11-03 10:32
W życiu liczy się to, co robimy dla bliźnich- uważa Clark
Dzieci, które przeżyły sztuczne poronienie, były zawijane w serwetę i odkładane na szafę, gdzie przez jakiś czas się ruszały, a czasem kwiliły. Nikt ich nie badał i tylko czekaliśmy, aż umrą - takie wstrząsające zeznania złożyła w warszawskiej prokuraturze pielęgniarka, która - jak twierdzi - w 1997 r. była świadkiem tych wydarzeń - pisze "Życie Warszawy".
- 0 0
-
2006-11-03 10:57
kiedy dorosniemy do...
W życiu liczy się to, co robimy dla bliźnich- uważa Clark człowiek ktory przyjechal do polski aby sprawic radośc 12 letniej chorej dziewczynce -artykul na portalu
pryznaje ze oniemiałem po przeczytaniu -------------------
Dzieci, które przeżyły sztuczne poronienie, były zawijane w serwetę i odkładane na szafę, gdzie przez jakiś czas się ruszały, a czasem kwiliły. Nikt ich nie badał i tylko czekaliśmy, aż umrą - takie wstrząsające zeznania złożyła w warszawskiej prokuraturze pielęgniarka, która - jak twierdzi - w 1997 r. była świadkiem tych wydarzeń - pisze "Życie Warszawy".- 0 1
-
2006-11-03 13:17
od 2 lat wpłacam 1% podatku na fundację 'mam marzenie' a tu jest napisane, że nazywa się 'trzeba marzyć'. zmienili nazwę czy to inna fundacja ?
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.