• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niemiecka wizyta zbyt owocna

(TG)
8 marca 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Wicemarszałek Jacek Głowacz, radny Sejmiku Andrzej Śnieg oraz Pomorski Klub Dobrej Marki byli na ekologicznych Targach Żywności w Norymberdze i prezentacji regionalnych wyrobów dla berlińskiej śmietanki towarzyskiej.

- Oficjalna podróż była bardzo owocna - pochwalił się po powrocie wicemarszałek Jacek Głowacz. Istotnie, bo m.in. przywiózł ofertę natychmiastowego zatrudnienia w środkowej
Frankonii przynajmniej 150 pielęgniarek i opiekunów społecznych.

- Norymberskie władze mają bowiem poważny kłopot z coraz większą liczbą ludzi starych. To według nich szansa dla naszej kadry medycznej - relacjonował rozmowy na ten temat Jacek Głowacz. Jego zdaniem dwanaście szkół pielęgniarek na bieżąco wypuszcza dobrze przygotowanych do tego absolwentów, którzy sobie z pracą za granicą świetnie poradzą.

Ale to nie jest takie oczywiste dla Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Jego wiceszef Tadeusz Adamejtis tłumaczy dziennikarzom, że młodzież jest niedouczona, a niemieckie przepisy uniemożliwiają szybkie przerzucenie naszych za zachodnią granicę.

- Musielibyśmy ich szkolić, wysłać na kurs językowy, a wewnętrzne przepisy ośrodków, gdzie mieliby pracować, też są dla nas trudne do przeskoczenia - w tym małooptymistycznym duchu wyjaśnia Adamejtis.

Stanowisko WUP już stało sie przedmiotem krytyki m.in. wiceprzewodniczącej Pomorskiego Sejmiku Danuty Kledzik.

- Pan Adamejtis, jeśli tak twierdzi, będzie się musiał nam wytłumaczyć. Bezrobocie jest zbyt duże, aby taką ofertę z góry przesądzać - stwierdza Danuta Kledzik. Wreszcie sam marszałek Jan Kozłowski oczekuje na raport w tej sprawie.

Jego zastępca Jacek Głowacz, podczas niemieckiej wizyty podglądał też jak zachodni sąsiedzi radzą sobie ze scalaniem gruntów. - To forma nowoczesnej produkcji rolnej, która w prostej linii prowadzi do wysokowydajnych grup producenckich. A na takie u nas czeka na przykład Hurt Rolno-Spożywczy "Rënk" w Barniewicach - wyjaśnia zaintersowanie tematem wicemarszałek. Tymczasem prezes "Rënku" - Stanisław Gierszewski z przykrością stwierdza, że dobry czas na takie działania jeszcze nie nadszedł.

- Bardzo mnie cieszy każdy sygnał o takich planach, bo łatwiej wtedy handlować dużą ilością towaru, a nawet eksportować. Ale rolnicy sygnalizują, że przy obecnych przepisach podatkowych tworzenie grup producenckich jest dla nich nieopłacalne.
Unijna rzeczywistość okazała się smutna także podczas Ekologicznych Targów Żywności w Norymberdze. Jego organizatorzy uświadomili nam, że polskie certyfikaty na te produkty nic tam nie znaczą
- mówi Zbigniew Nowak, szef Pomorskiego Klubu Dobrej Marki, który skupia 8 czolowych producentów żywności regionu.

- Niemcy tłumaczyli nam, że ich konsumentom nasz znak gwarancji jakości nic tam nie mówi, bo go po prostu nie znają. A ostra konkurencja istnieje również w tym światku i certyfikat Lloyda czy TUV, to dla odbiorcy zza Łaby symbol rzetelności w każdym calu - dodaje Nowak. - A dokument jednej z sześciu polskich firm certyfikujących ma moc raczej słabą.

Jednym słowem krajowy producent ekologicznej żywności zbyt ma pewniejszy i gotówkę nie w błocie, gdy zainwestuje w "papierek" kraju, gdzie chce swój towar wysyłać. Taki pogląd prezentuje też wiceambasador w Berlinie Wojciech Więckowski. - Trzeba pamiętać o przepisach lokalnych, bo można się srodze rozczarować - podkreśla nasz dyplomata.

Ale niemieckie certyfikaty na polskich wyrobach oprotestowała natychmiast Samoobrona. Jeden z jej liderów na Wybrzeżu Tadeusz Kolor mówi wręcz o zamachu na ojczystą rację stanu.

- Niech nam mówią, jak mamy to robić, ale jakości nie będzie nam sprawdzał ktoś, kto z góry chce szkalować polską żywność - grzmi ten pomorski samorządowiec. Natomiast wspomniany już Zbigniew Nowak uważa, że sprawę można by rozwiązać, gdyby polskie i niemieckie instytucje certyfikujące weszły we współpracę. - Na przykład obca firma daje znaczek, my na ich zlecenie robimy kontrole. Tym bardziej, że na razie jesteśmy w Unii za słabi, by działać w tej materii samodzielnie.

Na szczęście cała Europa wie, że polskie wyroby spożywcze i bez certyfikatów nie śmierdzą chemią.

- Kiełbasy, piwo, mineralne wody i nabiał, który przywiózł do Berlina Pomorski Klub Dobrej Marki przypomniały nam smak tego co smaczne i naturalne - mówił o wyrobach Nowaka, Maćków, Naty i Ambera kuchmistrz Mark Romanowitz. Wielka degustacja dla stołecznych polityków, dziennikarzy i ludzi sztuki w jednej z popularnych stołecznych restauracji była po prostu sukcesem. Była też skromną odpowiedzią pomorskich producentów żywności na ataki niemieckiej prasy, która coraz częściej zarzuca nam niezdrową konkurencję. Ale tam era hipermarketów już dawno wygasła.

Głos Wybrzeża(TG)

Opinie (10)

  • hahaha i tak pracuja babeczki,
    chca Niemcy czy nie chca:)))))
    i lepiej byloby gdyby przepisy troche rozluzniono.

    • 0 0

  • Ludzie! Spać Wam się nie chce?!

    • 0 0

  • Ha, ha, ha, szczegónie produkty NATY.

    Należą do tych ekologicznych. Butelka PET + woda z kranu + koncentrat z plastikowego baniaka.

    • 0 0

  • Pomorski Klub Dobrej Marki byli na ekologicznych Targach Żywności w Norymberdze

    Słowo ekologicznych wystąpiło w tym artykule tylko ze względów marketingowych. Fakt że #ekologicznych# napisano z małej litery dowodzi, że to wcale nie jest mowa o produktach ekologicznych. Konsument niemiecki chcący zakupić produkt ekologiczny nie musi wcale kierować się certyfikatem (TUV?), bo kupuje produkty w tzw. sklepach z żywnością organiczną. Gdyby chodziło o produkty naprawdę ekologiczne to żaden polityk by na takie targi nie pojechał, bo w PL rynek żywności eko prawie nie istnieje.
    Przykład? Spróbuj kupić ziemniaki ekologiczne. Jak masz znajomego rolnika eko, lub jak mieszkasz w dużym mieście to jeszcze pół biedy-zapewne znajdziej takie ekologiczne ziemniaki np.atestowane przez np.Ekoland lub Agrobiotest.Jednak porównanie niemieckiego świadomego konsumenta, do Polaka z hipermarketu to jak przyrównanie... (sorry tego nie da się porównać)

    • 0 0

  • EKO

    sprzedawac sprzedawac sprzedawac!
    pieczatka, bums, GEPRÜFT i jeszcze wiecej sprzedawac.
    prawdziwa mencizna je po polski.
    moje ulubione polskie produkty to:
    Chleb,
    Krakowska i Co.
    Majonez, Musztarda i Co.
    Pomidory, Ogorki i Co.
    Jablka, Gruszki i Co.
    Czekolady Wawla, choc trzeba je lubic.
    Rybki
    pozatym
    Jachty (Polska jest 6tym najwiekszym exporterem jachtow na swiecie)
    Polska Prasa, sczeg. Gazeta.
    Trojmiasto.pl
    nie mowiac o niesamowitej jasnosci opinii ;)

    • 0 0

  • nu total konkret Scacha..

    Scacha, dicker ale teraz zdolowales. brrr.
    na swiecie ISTNIEJE obok francuskiej chinskiej a nawet amerykaskiej KUCHNIA POLSKA i POLSKIE PRODUKTY AGR
    nie ma natomiast czegos takiego jak kuchnia niemiecka ani ich produktow agr bo wszystko jest tak bez smaku jak ...brak mi porownania.
    voll krass digger, watt?!

    • 0 0

  • BIEDA

    TG I LOVE Z.N.I WSZYSTKO JASNE ?

    • 0 0

  • certyfikaty

    nie ma co marudzić tylko trzeba zrobic te certyfikaty, wprowdzić ścisłą kontrolę jakości już na produkcji czyli zatrudnić własnych techników żywności aby nad tą jakością bezwzględnie czuwali. Tego się nie przeskoczy a gra jest warta świeczki. Kto tego nie rozumie ten kiep.
    Tymczasem technicy od kontroli i analizy żywności nie mają pracy w zawodzie gdyż brak zapotrzebowania. Znam taką młodą osobę, która pracuje w sklepie odzieżowym.
    U Lloyda, w PIHu, SANEPIDzie, czy byłym POLCARGO pracy nie znajdziesz, oni są samowystarczalni, im się nie śpieszy, herbatka, ciasteczka - jak za PRLu.
    Poza tym intesyfikacja produkcji i stawianie na wydajność jest nonsensem. I tak zachodnich farmerów nie prześcigniemy a i nie ma potrzeby, bo towaru jest aż za dużo, liczy się obecnie głównie jakość. A jeszcze bardziej dobra jakość po niskich cenach. Także ekologiczna żywność czyli minimum chemii, naturalne nawozy itp. Tylko trzeba być wiarygodnym czyli udowaodnić, że samemu jest się w stanie utrzymać na stałym wysokim poziomie tę jakość a następnie zdobyć odpowiednie certyfikaty i kasa płynie szerokim strumieniem. Kombinowanie i np. załatwianie kwitów "po znajomości" ma bardzo krótkie nóżki, jeszcze się sprawdza w naszej krajowej rzeczywistości ale jak ktoś chce zdobyć rynki zachodnie z taką mentalnością to niech sobie odpuści. Ale jak zagra w uczciwe karty to się od zamówień nie opędzi, bo konsumenci tam na Zachodzie żygają już tymi swoimi produktami o pięknym zapachu i kolorkach co smakują wszystkie tak samo.
    Na koniec apel: weśta sie chłopy do roboty i nie czakajta aż Wam to jakiś marszałek, starosta czy inny urzędzas załatwi, łone to Wam mogo co najwyżej jakie ulgi podatkowe czy tani kredyt zabezpieczyć a nie jeździć po Eworopie za państwowe pinądze i nasze serdelowe kosztowć.

    • 0 0

  • adas- ja w gdzies kuchnie polska!!!

    Żywość ekologiczna to nie ma nic wspolnego z polska kuchnią(staropolską może prędzej, ale też rzadko).Szkoda że tak mało ludzi kuma o czym pisze.

    • 0 0

  • scacha

    ..
    chyba nie bywasz w niemieckim realu i aldi.
    a produkty bio na skazonej ziemi w jednym z najwiekszym producentem dioxyn na swiecie.
    gdzie w sloiczkach dla babies carzinogeny.
    stara swiadomosc ?
    czujesz sie niezrozumiany...nie licz na empatie.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane