• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Opieka nad pacjentkami po poronieniu w szpitalach trójmiejskich

Katarzyna Mikołajczyk
20 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Kobieta, która straciła dziecko nie powinna przebywać w sali razem z innymi ciężarnymi lub kobietami, które urodziły zdrowe dzieci - to jeden z zapisów standardów opieki okołoporodowej MZ. Zdaniem lekarzy z trójmiejskich szpitali zasada ta funkcjonuje w placówkach z powodzeniem od lat. Kobieta, która straciła dziecko nie powinna przebywać w sali razem z innymi ciężarnymi lub kobietami, które urodziły zdrowe dzieci - to jeden z zapisów standardów opieki okołoporodowej MZ. Zdaniem lekarzy z trójmiejskich szpitali zasada ta funkcjonuje w placówkach z powodzeniem od lat.

Niekwestionowana tragedia, jaką jest utrata dziecka przed jego narodzinami skłoniła Ministerstwo Zdrowia do doprecyzowania standardów, jakich powinny przestrzegać szpitale podczas opieki nad kobietami po tzw. niepowodzeniach położniczych. Czy ich wprowadzenie w życie dużo zmieni w codzienności trójmiejskich szpitali?



Czy rozporządzenie MZ w sprawie opieki okołoporodowej jest potrzebne?

Standardy określające zarówno warunki, jakie powinno się pacjentce zapewnić, jak i sposób, w jaki powinna być traktowana przez personel placówki, nie są niczym nowym. Jak twierdzą sami lekarze, ich dobrą wolę ograniczają realia, z jakimi się zmagają, ale szpitale w Trójmieście już teraz starają się ze szczególną empatią traktować pacjentki, których ciąża zakończyła się nieszczęśliwie.

Osobny poród, osobny pokój

Z informacji, jakie otrzymaliśmy od ordynatorów trójmiejskich oddziałów położniczo-ginekologicznych wynika, że większość szpitali w Trójmieście oferuje rodzącym osobne sale, niezależnie od spodziewanego przebiegu porodu. Wszystkie zapewniają też rodzącym kobietom intymność - dzieci przychodzą na świat w indywidualnych salach.

W Szpitalu Morskim im. PCK w Gdyni są dwie takie sale, które - o ile nie są akurat zajęte przez inne rodzące - są do dyspozycji kobiet w tej trudnej sytuacji. W szpitalu trwa obecnie remont oddziału położniczego, którego zakończenie planowane jest na koniec bieżącego roku.

- Już teraz, niezależnie od warunków na oddziale, staramy się takim pacjentkom w miarę możliwości zapewnić intymność. Gdy kobieta spodziewa się narodzin martwego dziecka, umieszcza się ją w osobnej sali, jeżeli ta tylko jest wolna - deklaruje Dariusz Nałęcz, dyrektor ds. medycznych szpitali gdyńskich.
Intymność w żałobie

Poronienie jest niezwykle trudnym przeżyciem, a każdy na swój sposób radzi sobie z żałobą. Po dramacie takich narodzin pacjentka nie powinna dzielić sali z ciężarnymi, których ciąża z założenia zakończy się szczęśliwie lub z kobietami w połogu, które urodziły zdrowe dzieci. Ministerstwo oczekuje, iż taka pacjentka nie będzie miała stałego kontaktu ze szczęśliwymi mamami zdrowych maluchów. W tym aspekcie również trójmiejskie szpitale od dawna starają się przestrzegać tych zasad.

- Nie ma takiej możliwości, by pacjentka po poronieniu dzieliła salę z matkami zdrowych dzieci - mówi lek. med. Piotr Zygmuntowicz, kierownik Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. - Staramy się, by trudne chwile mogła dzielić z bliskimi, więc jeżeli jest taka możliwość, dostaje osobną salę.
Podobnie jest w innych szpitalach.

- Takie pacjentki umieszczane są na oddziale ginekologicznym. W miarę możliwości staramy się zapewnić im osobny pokój, w innym przypadku, gdy danego dnia takich kobiet jest więcej, są w pokoju z kobietami w podobnej sytuacji - mówi dr Jerzy Zabul, specjalista położnictwa i ginekologii, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego Szpitala Świętego Wojciecha na Zaspie. - W najgorszym przypadku przebywają w sali z pacjentkami oddziału ginekologii, skierowanymi do szpitala z innych przyczyn niż ciąża.
- Od lat nasze pacjentki rodzą w osobnych salach, a te, których poród zakończył się nieszczęśliwie nie trafiają na oddział izolacyjny - mówi prof. dr hab. n. med. Krzysztof Preis, kierownik Kliniki Położnictwa Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, czyli szpitala przy ul. Klinicznej w Gdańsku.
Nawet tam, gdzie warunki lokalowe uniemożliwiają izolację pacjentek po poronieniach, czyni się starania, by nie pogłębiać ich stresu. Tak jeszcze do końca roku będzie w Gdyni.

- Ograniczenia związane zarówno z liczbą miejsc na oddziale, jak i samym remontem sprawiają, że nie zawsze możemy zapewnić kobietom po poronieniach taką opiekę, jak byśmy chcieli - mówi Dariusz Nałęcz. - Staramy się jednak w miarę możliwości nie umieszczać ich w jednym pokoju z pacjentkami bez powikłań.
Po remoncie oddział będzie spełniał standardy wyznaczone w rozporządzeniu ministra zdrowia.

Opieka psychologa

Kolejnym zaleceniem ministerstwa jest zapewnienie pacjentkom, które poroniły lub dowiedziały się, że ich ciąża nie skończy się szczęśliwie opieki psychologa, a także umożliwienie korzystania ze wsparcia bliskich.

Od dwóch lat psycholog wspiera takie kobiety w szpitalu na Zaspie. Również pacjentki z Klinicznej od dawna mogą korzystać ze wsparcia psychologicznego. Rozmowy z pacjentkami przeprowadza także psycholog w Szpitalu im. Kopernika. Wsparcie ze strony psychologa jest też jednym z założeń kompleksowego podnoszenia standardów opieki nad pacjentkami w Szpitalu Morskim w Gdyni.

Nieuniknione spotkania

We wszystkich szpitalach w Trójmieście pacjentki z powikłaniami spotykają się w izbie przyjęć z tymi zdrowymi. Do części wspólnych zazwyczaj należą też korytarze i łazienki. To na razie nie do uniknięcia - tym ważniejsze jest, by w tym trudnym momencie na wysokości zadania stanął personel szpitala.

Przeszkolony personel

Odpowiednio przygotowany personel może być niezastąpionym wsparciem podczas przeżywania tragedii. Ważne jest nie tylko udzielenie pacjentce i jej bliskim wyczerpujących informacji zarówno na temat samego niepowodzenia położniczego i jego przyczyn, jak i tych potrzebnych przy podejmowaniu decyzji na temat dalszego postępowania, np. w kwestii wydania aktu zgonu dziecka, pochówku, uzyskania dalszej pomocy psychologicznej itp.

Z tym również w trójmiejskich szpitalach bywa różnie. MZ umieściło więc w rozporządzeniu zapis, że personel odpowiednich oddziałów powinien być przeszkolony w zakresie pracy z rodzicami doświadczającymi śmierci noworodka i innych dramatów związanych z powikłaniami w ciąży. Pozwoli to uniknąć sytuacji, na które skarżą się niektóre pacjentki: że bywają traktowane bez cienia empatii, strofowane, że ich dramat, zwłaszcza gdy poroniły we wczesnej fazie ciąży, jest bagatelizowany.

Rozporządzenie MZ, choć nie wywoła spektakularnych zmian na trójmiejskich oddziałach, usystematyzuje pewne założenia, dzięki czemu łatwiej będzie wskazać priorytety w opiece nad pacjentkami w tej szczególnej sytuacji.

Miejsca

Opinie (129) 1 zablokowana

  • Aga (7)

    Co za bzdura !!! Na Klinicznej dziewczyna z martwą ciąża leżała na patologii z kobietami przygotowywanych do porodu . Pomocy żadnej nie miała !!! A psychologa u niej nie widziałam! !!

    • 131 2

    • Wierzę (3)

      Mi na klinicznej młoda pani doktor na ogólnodostępnym korytarzu powiedziała że moje dziecko najprawdopodobniej urodzi się z wadą letalna i najlepiej przyspieszyć poród bo po co mam się męczyć jeszcze 2 MC skoro i tak dziecko umrze !!!

      • 42 2

      • ja (2)

        Mialam taka sama sytuacje tylko powiedzial mi to sam wielebny Preis.psychologa rowniez nie dostalam.4lata a ja do dzis sie nie otrzasnelam...

        • 36 0

        • (1)

          Aha,lezalam na dali z dziewczyna spodziewajaca sie blizniat u ktorej wszystko bylo ok...

          • 23 0

          • Jedynym ludzkim odruchem jaki wtedy otrzymalam od personelu med. było pytanie pielęgniarki czy chce środek na uspokojenie .

            • 30 0

    • a mojej żonie, kazano iść do domu (1)

      mówiąc ze poronienie nastąpi samoczynnie w ciagu dwóch tygodni

      • 14 0

      • ...

        Niestety i mi kazano iść do domu, psychologa nie widziałam, a szpital twierdzi, że nie był mi potrzebny... to już ponad pół roku i nadal jest źle - skierowanie do psychologa dał mi sam ginekolog który prowadził ciążę! Zdziwiony był, że nie zrobił tego szpital. Kliniczna - nigdy!!! Odradzam!!!

        • 6 0

    • Szpital na klinicznej

      Poronilam przyjęto mnie na kliniczna byłam zrozpaczona cały czas płakałam nie mogłam w to uwierzyć sale dzieliłam z dziewczyna ktora tez miała mieć zabieg łyżeczkowania czułam ze nie jestem tam sama pielęgniarki co chwile pytały czy czegoś potrzebuje rozmawiały tłumaczyły zaglądały wszystkie ze spokojem i z sercem na ręku choć to były najgorsze chwile mojego życia to otaczały mnie anioły zostałam poinformowana o psychologi ale nie chciałam z nikim rozmawiać no i ksiądz przyszedł na rozmowę i udzielić otuchy choć nie chciałam z nikim rozmawiać czułam ze w każdej chwili bede miała taka szanse i każdy tam mnie wysłucha . Jak wychodziłam z wypisem pielęgniarka powiedziała ze tym razem spotkamy sie tam gdzie trzeba na porodówce i ze tym razem wszystko bedzie dobrze a po zabiegu szybko zajdę drugi raz . Naprawdę bardzo dziękuje za opiekę lekarzom którzy wszystko tłumaczyli i pielęgniarka które sie bardzo troszczyły oraz księdzu który był i pytał za każdym razem czy chce porozmawiać . Z tego co czytałam w waszych opiniach jestem w szoku czuje ze trafiłam do dobrego szpitala tym bardziej ze jest to jedyny szpital który podaje tabletki na wywołanie w Gdańsku to trzeba zmienić każdy szpital powinien je mieć jest to mniej inwazyjne tym bardziej przy pierwszej ciazy . Jeszcze raz dziękuje za opiekę

      • 6 5

  • bzdura (3)

    Kilka lat temu urodzilam dziecko na klinicznej w 27 tyg ciazy . Dziecko po kilku dniach zmarlo. Milam problemy z nerkami wiec trafilam od razu na urologie piętro wyżej. Nikt z personelu nawet nie wiedział ze dziecko nie żyje. Ciągle pytali jak maluszek. Żadnego psychologa, żadnej pielęgniarki ani lekarza który zapytal by czy potrzebuje wsparcia lub jakiś leków. Nic. A leżałam 3 tygodnie

    • 100 1

    • :(

      Przykro sluchac o takich sprawach.pozdrawiam serdecznie

      • 44 0

    • (1)

      Przeszłam coś podobnego na Zaspie. Dzień po poronieniu przyszła do mnie laktacyjna opi**** mnie że nie chce karmić piersią, gdy jej powiedziałam że moje dziecko nie żyje to odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa.

      • 32 0

      • No bywa

        • 2 19

  • zaspa kłamie.. (8)

    rok temu po stracie leżałam na ginekologii z kobietą w ciąży, która miała komplikacje, ale jednak w ciąży była (mam nadzieje szczęśliwie zakończonej). robili jej tuż koło mnie KTG, słuchałysmy bicia serca dziecka. dodatkowo sposób traktowania kobiet po stracie, ktore czekały na zabieg bardzo chłodny i bez krzty empatii

    • 99 0

    • (1)

      serdecznie współczuję, rok temu był remont sal operacyjnych na trakcie porodowym (dokładnie 7.11 - rodziłam wtedy), patologię przeniesiono na położnictwo a porodówkę na patologie może to zmieszanie było przyczyną niefortunnego umieszczenia pań razem na sali - oczywiście to nikogo nie usprawiedliwia

      • 5 5

      • patologia na ginekologie

        • 3 0

    • Ja miałam tą nieprzyjemność w 2011 roku

      i leżałam na ginekologii z inną dziewczyna w tej samej sytuacji, więc Zaspa nie kłamie.

      • 5 3

    • zaspa kłamie...

      Podobną sytuację miałam na zaspie. Kobieta po poronieniu, druga w ciąży i dwie z problemami ginekologicznymi na jednej sali na ginekologii. Dr Jerzy Zabul "troszkę " kłamie. Rok 2012

      • 16 0

    • ......,

      Ja w roku 2007 tez poronilam trafilam do szpitala na zaspie i leżałam po zabiegu z kobietami w tej samej sytuacji

      • 3 1

    • prawda (2)

      rok temu straciłam dziecko. byliśmy z mężem w nocy. dla nas była to straszna tragedia. personel wredny. lekarz kazał mi krwawiącą czekać. w d*p** nas mieli. dopiero jak mąż wszczął awanturę to się mną zajeli a na drugi dzień go lekarka z****** że się źle zachował. człowiek nie jest przygotowany na strate dziecka, nie miałam ze soba kubka i sztućców. jak poprosiłam wode po zabiegu to powiedzili nam że stacja jest w pobliżu....wstyd...nawet psychologa nam nie zagwarantowano...nie wiedzieli nic.....o prawach swoich z internetu się dowiedziałam bo nikt nam nie chciał udzielić informacji. ZASPA to jedno wielkie dno. pracują tam osoby bez serca.bez wiedzy!!!!!!!!!!!!! tak nas traktuja....!!!!!! tragedia

      • 7 0

      • .... (1)

        Miałam podobnie. Czekałam na korytarzu pare godzin. Caly czas krwawilam , miałam silne bole brzucha. Nie wiedziałam czy leżeć czy siedzieć. Kiedy w końcu nas przyjęli dowiedziałam sie ze jest martwy plod. Byl to 3 miesiąc. Miałam przyjść na drugi dzień na łyżeczkowanie. Czy ktos pomyślał jak się czuje . Wysłali mnie na noc do domu z martwym dzieckiem. Kiedy juz doszlo do zabiegu Pani pielegniarka powiedziała do drugiej :" Daj jakiś worek na te resztki ". ...

        • 4 0

        • szok

          współczuję Pani

          • 0 0

  • W koncu (3)

    Mam nadzieję że nie będzie to martwy przepis. Proponuje wysyłać również personel medyczny na obowiazkowe szkolenia z empatii

    • 74 4

    • Skonczcie (2)

      Ta nagonke na lekarzy.
      Ja mialam na Zaspie osobna sale (na parterze na ginekologii) a pani psycholog przyszla tego samego dnia.

      • 3 34

      • To nie nagonka (1)

        To nie nagonka, tylko zle doswiadczenie

        • 33 1

        • To nie wina lekarzy

          • 0 13

  • Perfidne kłamstwa.

    Jeszcze miesiąc temu moja żona była na klinicznej ( komplikacje ciążowe, na szczęście ustąpiły) i leżała z kobietami które straciły dziecko. Mówiła o tragedii tych dziewczyn i tym jak jej było glupio. Cieszę się że w końcu zostanie to unormowane.

    • 82 1

  • Moja mama poroniła w 1993 roku. Lekarze ze Szpitala Miejskiego w Gdyni zajęli się nią sprawnie i szybko. Może to dlatego,że pracowała na tym samym oddziale co oni (tj. położnictwo-ginekologia) ? Po zabiegu pozostała na oddziale jako pacjentka przez 3 dni i zawsze mogła liczyć na wsparcie kolegów po fachu.

    A miałam mieć siostrę... Los bywa przewrotny.

    • 4 26

  • Re: Opieka nad pacjentkami po poronieniu w szpitalach trójmiejskich (3)

    W Wojewódzkim spotkałam się z podejściem jakiego oczekiwałam.
    Przy wypełnianiu papierów był lekarz, który mnie badał i później przeprowadzał zabieg. Rozmawiał ze mną z szacunkiem i zrozumieniem.
    Przed zabiegiem leżałam z bardzo dojrzałą kobietą, która czekała na zabieg usunięcia macicy. Nocą, w spokoju czekałam na odzew organizmu po podanych środkach i nad ranem, już po zabiegu, leżałam z dwiema dziewczynami, z którymi mogłyśmy porozmawiać o tym co nas spotkało. To było ważne. W południe Mąż i starsze Dziecko zabrali mnie do Domu.
    Pielęgniarka przytuliła mnie i uścisnęła. Nigdy nie zapomnę jej słów "Jeszcze się spotkamy na górze (sale położnicze)". I tak się stało kiedy rok później urodził się Syn.
    Nie wszystko jest idealne ale tamten, krótki pobyt oceniam bardzo dobrze.
    Nikt mi się nie narzucał ze swymi pocieszeniami. Potrzebowałam ciszy, spokoju i samotnej refleksji, modlitwy i pożegnania się w spokoju z częścią siebie.
    Dzięki pełnej informacji lekarza i własnych studiów nad naszym przypadkiem, dziś rozumiem i potrafię być wdzięczna Bogu za to co i jak się wydarzyło.
    Mąż był dla mnie największym wsparciem a Dziecko motywacją.

    Każda z nas jest inna i oczekuje innej pomocy. Uczmy się mówić wprost o naszych potrzebach. Nie jesteśmy same.

    • 74 5

    • Potwierdzam, Wojewódzki jest ok!

      Poroniłam 2 razy w pierwszym trymestrze. Baaardzo przyjazna atmosfera, szacunek, zrozumienie, uścisk, pogłaskanie po głowie, miłe słowa, dające nadzieję na spotkanie w lepszych okolicznościach... Za pierwszym razem byłam sama w sali, za drugim leżałam z paniami z problemami ginekologicznymi - żadna nie była w ciąży. Personel naprawdę wspaniały, byłam i jestem bardzo bardzo wdzięczna.

      • 4 3

    • zgadzam się z opinią o PCT WSS

      Także leżałam z tym samym problemem w szpitalu wojewódzkim. Zarówno lekarze i Pielęgniarki są doskonale przygotowani do zajmowania się pacjentkami w takich trudnych sytuacjach. Ciepłe, ludzkie podejście pełne szacunku i zrozumienia. Oby w innych szpitalach też tak było.

      • 2 0

    • W wojewódzkim potraktowano mnie godnie

      Mnie również dobrze potraktowano w szpitalu wojewódzkim - no poza izbą przyjęć. Personel przeszkolony w opiece nad pacjentkami w tak trudnej sytuacji. I co najważniejsze, stosują to w życiu. Pełen profesjonalizm. Zaraz po zabiegu wpadłam w histerię, której sama później wytłumaczyć nie mogłam. I nikt nie potraktował mnie przez to gorzej. Ważne, że nie gaszą nadziei na dobre zakończenie i przede wszystkim za to im dziękuję.

      • 0 0

  • kłamstwa!

    W tym roku zostałam (nie bez trudności i upokorzeń) przyjęta na Zaspę z zatrzymanym poronieniem, do chirurgicznego usunięcia była ciąża bliźniacza. Potraktowano mnie jak rzeźne zwierzę, bez żadnej rozmowy z lekarzem, niezwykle ordynarnie byłam traktowana przez cały personel. Co najgorsze, uniemożliwiono mi zagwarantowaną prawem obecność męża na sali operacyjnej do podania narkozy. Nie wspomnę o jakiejkolwiek informacji czy choćby najmniejszej rozmowie z personelem po zabiegu. Sekretariat pogrążył mnie ostatecznie w rozpaczy informując, że gdyby coś się nie powiodło w trakcie zabiegu (mówimy o usunięciu martwej ciąży!), ktoś by ze mną porozmawiał, a skoro nie to czas do domu

    • 50 1

  • Ni jak ma się to z rzeczywistością.

    Poroniłam bliźniaki w sierpniu 2011. Trafiłam do szpitala w Redłowie, bo było najbliżej. Po dojechaniu do szpitala samochodoem, cały czas krwawiąca, czekałam godzinę w poczekalni zanim ktokolwiek się mną zajął. Potem zgoda na łyżeczkowanie, zabieg i na sale. Owszem na sali leżałam sama, ale zainteresowanie personelu polegało tylko na podłączeniu bądź odłączeniu kroplówki bądź podaniu leków. Żadnego psychologa - nikt nawet nie zapytał czy potrzebuję. Gdyby nie wsparcie znajomych zostałabym z tym problemem sama. Po kilku dniach wypis. Najlepsze jednak było, jak zgłosiłam się po zaświadczenie o stracie dzieci. Jeden z szefów oddziału jak się okazało był moim lekarzem prowadzącym moją ciąże. Oświadczenie brzmiało, że nie znaleźli płodu (wypadł najprawdopodobniej w poczekalni, więc poszło wszystko do kosza) więc nie było ciąży. To dobiło mnie całkowicie...

    • 55 2

  • (6)

    Chyba najgorsze w tym wszystkim jest to że kobiety z obumarła ciążą ( w moim wypadku 21 tydzień ciązy) zostają odsyłane ze szpitali i każe im się szukać innych miejsc na poród. Takie coś spotkało mnie na Klinicznej Panie z izby przyjęć stwierdziy, że nie ma dla mnie miejsca i żebym czegoś poszukała....Czy naprawdę to musi tak wygladać?????!!!!!!! Kobieta w takim momencie gdy jest na samym dnie i wierzcie mi nie jest w stanie racjonalnie myśleć musi jeździć od szpitala do szpitala i czekać w kolejkach.
    Dopiero w szpitalu w Wejherowie znalazłam profesjonalną opiekę i zostałam przyjęta od razu. Za co całemu personelowi dziękuję. Choć nie dostałam osobnego pokoju to Panie ulokowały mnie z kobietami czekającymi na drobne zabiegi nie związane z ciążą więc nie stanowiło to dla mnie problemu.
    Opieka psychologiczna hmm o tym nie słyszałam na drugi dzień po porodzie z
    rana jeszcze pytanie gdzie chce dziecko pochować........najstrasznejsze pytanie jakie kiedykolwiek w swoim życiu usłyszałam i dopiero wtedy dotarło do mnie co tak naprawdę się wydarzyło...

    • 52 0

    • (1)

      Jest mi bardzo przykro

      • 16 0

      • mi kazano iść do domu

        Z powodu braku miejsc na Klinicznej odesłano mnie do domu z informacją, że nie dadzą mi zwolnienia, bo nie mają takich uprawnień i mam iść do swojego lekarza... niespełna 10 godzin po tym poroniłam w domu i łóżko się znalazło... przenieśli ciężarną i zostałam z dziewczyną, która też nosiła martwe dzieciątko pod sercem... Zero psychologa

        • 3 0

    • o szpitalu w wejherowie tez slyszalem sporo dobrego (1)

      i podobnie dobry szpital jest w koscierzynie. Ale to kaszubskie szpitale, a Kaszubi to bardzo zyczliwi ludzie.

      • 14 3

      • Kościerzyna

        To prawda,z całego serca polecam szpital w Kościerzynie. Leżałam kilka lat temu na patologii ciąży i opieka i jedzenie (kakao ;-) ) telewizor na ścianie jak w hotelu. Niestety poród przeżyłam na Zaspie.

        • 11 0

    • hmmm

      a gdzie mialas urodzic?gdzie mialas lezec?-na podlodze? skoro nie ma miejsc to chyba panie na izbie ci ich nie wyczaruja...jak nie ma miejsca w danym oddziale to nawet karetki sie blokuje zeby nie przywozily ludzi i nie tracily czasu skoro i tak przyjecie nie bedzie mozliwe...

      • 0 1

    • pozytywne zaskoczenie - ginekologia w Kartuzach

      Izba przyjęć na klinicznej i lekarze tam pracujący to dno. Słowa które padły gdy przyszłam z obumarłą ciążą dyskwalifikują tych ludzi z pracy w zawodzie. Nie chce mi się nawet tego cytować. Jednoznacznie stwierdzam, że lekarze których tam spotkałam mają duże problemy z własnym zdrowiem psychicznym. Takie dno... Zmyłam się stamtąd. Potem była Zaspa. Młody lekarz przyjmujący sam odradził mi ten oddział. Wybawieniem okazał się szpital w Kartuzach. I tu wielkie zaskoczenie. Standard opieki. Osobny pokój z łazienką.Podejście lekarzy, pielęgniarek. Atmosfera na oddziale. Zrozumienie dla moich potrzeb. Informacje. Lekarze którzy mają czas na zwykłą ludzką rozmowę chociaż nie byłam niczyją prywatną pacjentką. Oddział doktora Piskulaka w Kartuzach zasługuje na wysoką ocenę.

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane