• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Podróż za jeden autostop

Malwina Talaśka
28 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 

Michał Miziarski opowiada o swoich podróżach autostopem. Po tym jak nie dostał się do szkoły filmowej w Łodzi, postanowił wybrać się autostopem do rodziców, którzy przebywali w Hiszpanii. To był początek jego podróży.


Co można zrobić, gdy okazuje się, że masz sporo wolnego czasu? Można np. spróbować przekonać mnichów, żeby uczyć ich języka angielskiego, przespać noc w lesie w Bieszczadach, bądź zaprzyjaźnić się z rodziną w Gruzji na tyle, by chcieli Ci znaleźć tam żonę. To wszystko przydarzyło się mieszkańcowi Gdyni, studiującemu w Gdańsku i Sopocie, który postanowił zwiedzić kawałek świata autostopem.



Czy wybrałeś/aś się kiedyś w podróż autostopem?

W 2013 r. Michał Miziarski, młody fotograf, nie dostał się na upragnione studia o kierunku fotograficznym do szkoły filmowej w Łodzi. Po tym zawodzie nie miał żadnego pomysłu na to, co powinien dalej zrobić. Miał do wyboru szukanie pracy w Trójmieście albo inne sposoby na spędzenie tego czasu, po którym ponownie spróbuje dostać się na swoje upragnione studia. Pretekst dała mu babcia, która namówiła go, by odwiedził rodziców przebywających na wakacjach w Hiszpanii. Tak rozpoczęła się jego podróż autostopem. Najpierw jednak wybrał się z kolegą w Bieszczady.

Głowa w namiocie, nogi w worku na śmieci

- Na przestrzeni 14 miesięcy podróżowałem. Na początku pojechałem autostopem w Bieszczady z kolegą. Później, gdy wróciłem z podroży, powiedziałem babci, że marzę o tym, aby pojechać do Indii na stopa. Zaś ona podsunęła pomysł, abym odwiedził rodziców w Hiszpanii. To był genialny pomysł. Miałem wtedy inne plany, ale wszystko postanowiłem anulować i ruszyłem. Nie miałem nawet porządnego plecaka. Kupiłem za 20 zł karimatę i miałem jeszcze taki zabawowy namiocik dla dzieci. Długi na ok. 120 cm, "wysoki" podobnie. Gdy się w nim kładłem, a mam powyżej 190 cm wzrostu, to wystawały mi nogi, które wkładałem do worka na śmieci. I jakoś tam się zgadzało - wspomina ze śmiechem Michał.
To była jego pierwsza samotna wyprawa autostopem. Jednak, gdy wrócił z Hiszpanii z rodzicami, cały czas czuł niedosyt wrażeń. Przez tę jedną wycieczkę zapragnął dalszych podróży. Chciał przecierać mniej popularne dla Europejczyków szlaki.

- Pojechałem więc do Rumunii, przez Bieszczady. Urok naszych gór doceniałem w środku nocy pośród lasu. Pierwsza noc była ciężka, ciągle słyszałem jakieś szmery. To był wrzesień i chyba jelenie się nawoływały. I tak przez całą noc. Do 3 rano nie zmrużyłem oka. Wtedy spałem w tzw. norce: to jest taki śpiwór, który opatula człowieka razem z bagażem, aż tu nagle coś zaszurało na mojej nodze. Podskoczyłem, a to była tylko gałązka z drzewa. Po tej nocy wprawiłem się tak, że każdą kolejną już mogłem przespać - dodaje.
Gruzini: zostań z nami, w wiosce znajdziemy ci żonę

W trzy dni dojechał do Rumunii, później zaś odwiedził na dłużej Krym, Gruzję i Iran. W Gruzji okazało się, że mieszkańcy, których poznał, szczerze go polubili.

- Miałem w Gruzji taką propozycję, że mogę zostać z jedną rodziną całą zimę i znajdą mi żonę w wiosce. Wtedy akurat miałem rozterkę, ale postanowiłem, że do Teheranu jednak chcę przed zimą dojechać - śmieje się Michał.
Przyjechał do Iranu po półtoramiesięcznej podróży. Jak wspomina, w Iranie było zupełnie inaczej, niż przestrzegali go znajomi. Po przekroczeniu granicy spotkał kilku robotników, którzy wybiegli mu na spotkanie i chcieli zrobić sobie z nim zdjęcie. Wspomina, że wszyscy byli do niego nastawieni pozytywnie oraz często chcieli mu pomóc.

  • Zdjęcie z robotnikami, chwilę po przejściu granicy w Iranie.
  • Michał był m.in. w Rumunii, Iranie, Chinach i Gruzji (na zdjęciu).
  • Miejsca,w których w podróży spał Michał: porzucony hangar w Bułgarii, grecka plaża, falochron w Turcji, pod drzewem blisko granicy Turcji z Iranem.
  • Wędrówka po nieuczęszczanych przez turystów górach Marmaroskich w Rumunii.
  • Wyspa w Grecji.
  • Wielbłąd na drodze. W niektórych krajach to norma.
  • Zdjęcie z podróży po Iranie.
  • Mężczyzna z chlebem w Zahedanie.
  • Redaktor kurdyjskiego czasopisma w Iraku, który ugościł Michała w swoim mieszkaniu.
  • Typowy strój Kurdów w Iraku.


Turyści w Iranie nie płacą
- Zdarzyło się na przykład, że idę uliczką i z baru wychyla się jakiś facet i łamaną angielszczyzną pyta skąd jestem. Potem zaś ciągnie mnie za rękaw na herbatę. Innym razem poszedłem do fryzjera i za mną szli chłopcy, z którymi chwilę wcześniej grałem. Dałem im ciasteczko, ale oni nie chcieli. Byli dobrze wychowani i zawsze się klepali w pierś, że nie chcą. Musiałem im kilka razy próbować wcisnąć ciasteczko, aby przyjęli i wtedy sobie poszli. A u fryzjera chciałem, żeby obciął mnie typowo po irańsku. Po wszystkim wyciągam portfel, a fryzjer patrzy mi w oczy i macha rękami, że nie chce ode mnie pieniędzy. To ja jeszcze raz wyciągam, a on nawet nie kieruje wzroku na portfel i pokazuje, że nie chce. Powtarzałem to 7-krotnie. Na sam koniec założyłem plecak i postanowiłem jeszcze raz spróbować zapłacić. Wtedy on poszedł do półki, przyniósł Koran, otworzył, pokazał palcem na napis w środku i powiedział: tourist, no money. Sugerował tym, że w Koranie jest zapisane: gość w dom, Bóg w dom. I on się tego trzyma.
Iran, w ciągu tych 14 miesięcy, nie był jedynym celem Michała. Wraz z koleżanką postanowił wybrać się do Chin. Zaś za główny cel przyjęli m.in. spędzić trochę czasu w świątyni buddyjskiej.

- Po tygodniu spędzonym w Chinach spotkaliśmy pierwszego obywatela Państwa Środka, który komunikował się płynnie po angielsku. Zaprosił nas do swojego domu na dwa dni. Wykorzystaliśmy tę okazje i poprosiliśmy, aby nam napisał po chińsku list, który będziemy mogli pokazać w świątyni buddyjskiej. Tam było napisane, że jesteśmy z Polski, chcieliśmy zamieszkać w świątyni buddyjskiej, a w zamian możemy pouczyć ich anielskiego, czy w czymś ewentualnie pomóc. Znaleźliśmy świątynie buddyjską, przechodzimy przez bramę i czekamy na środku placu, aż ktoś będzie przechodził. Wreszcie ktoś się pojawił, przeczytał list i zaczął zwoływać kolejne osoby. Wśród nich znalazł się jeden, który dobrze znał angielski i powiedział, że jeden, dwa tygodnie to nie problem, możemy tam zostać. I jeśli chcemy uczyć angielskiego, to w porządku, ale musielibyśmy na cały rok przylecieć, a dwa tygodnie to za krótko. Okazało się, że to także szkoła buddyjska. Mnich zaczął tłumaczyć zasady tam panujące. Zakończyło się tak, że tylko raz byłem im przydatny, gdy pomagałem czyścić toaletę, a poza tym po prostu wypoczywaliśmy i uczyliśmy się medytacji oraz byliśmy na mantrach buddyjskich.
  • Szkoła buddyjska w zachodnim Syczuanie
  • Pierwszy dzień w Hongkongu.
  • Podróż po Chinach.
  • Zwiedzanie klasztoru buddyjskiego.
  • Klasztor buddyjski w prowincji Guangdong.
  • Podczas podróży należy otworzyć się na egzotyczne jedzenie.
  • W czasie podróży Michał nosi ze sobą bagaż. Tutaj ma nałożony na siebie bagaż swój i koleżanki, a jego waga wynosi ok. 50 kg
  • Zdjęcie z podróży autostopem.
  • Uczniowie zbierają się przed mantrą na dziedzińcu szkoły buddyjskiej.

W podróży warto czasem zabłądzić

- To, co słyszymy w mediach, to głównie złe rzeczy. Dobre się nie sprzedają. Wyobraźmy sobie sytuację: główne wydanie wiadomości, łączymy się z naszym reporterem w Teheranie: "halo, czy nasz autostopowicz Michał już dojechał?" "Dojechał. Q czasie dwóch dni dostał dwa zaproszenia do domu ludzi i dodatkowo wypił pięć darmowych herbatek i ma pozytywne wrażenia i nic złego go nie spotkało". Czy coś takiego przeszłoby w wiadomościach? No, słabo. Trzeba trochę dramaturgii...
Podróże Michała charakteryzowały się tym, że były dosyć spontaniczne, a przygotowania nie trwały długo. Czy to dobra droga? Czy raczej powinien trochę bardziej przyłożyć się do planowania podróży?

- Mimo tych wszystkich przeszkód, udało się. Czy można sobie ułatwić życie? Można. Ale ja czasami lubię zrobić sobie pod górkę. OK, mogłem się do wszystkiego super przygotować: mieć GPSA, czy powerbanka, aby nigdy mi nie padał telefon. Mógłbym wszystko sobie ogarnąć, tylko, że to też nie jest łatwe, bo niektóre strony są zablokowane w różnych stronach świata. Za dużo czasu zajęłoby przygotowanie się przed podróżą. Jakbym się zamknął w planowaniu i postanowił, że idę tylko ze smartfonem, to pominąłbym wielu ludzi na ulicach, nie podszedłbym do nich, także nie zabłądził. A ja czasem lubię zabłądzić i znaleźć się w miejscu, do którego nie planowałem iść. Najważniejsi są ludzie, których się spotyka na drodze. To oni sprawiają, że podróże są takie pełne ognia.

Opinie (48) 4 zablokowane

  • Michał Miziarski (7)

    Dzień dobry, z tej strony Michał z w/w artykułu. Chętnie odpowiem na wszystkie kulturalne pytania. Dodaję, że załączony filmik zmontował mój kolega, Mateusz Dettlaff, a materiał nakręciłem w większości w Maroko, po którym też podróżowałem autostopem.

    • 34 5

    • Super, fajna historia

      • 10 1

    • jakie plany dalej? (2)

      • 6 2

      • USA (1)

        Za niecałe 2 tygodnie wylatuję do USA na miesiąc - ale bardziej turystycznie. O większej podróży będę mógł pomyśleć za rok, ponieważ wtedy jednocześnie skończę studia i szkołę policealną - może to będzie ostatnia szansa na coś równie lub bardziej szalonego, niż w artykule :).

        • 8 1

        • Fajnie mieć pasje. pozdrawiam

          • 12 1

    • Czemu skasowałeś mój komentarz? Bo napisałem ze relacja napisana nudno i na kolanie? Nie da sie tego czytać, przyjdź jak przepiszesz na czysto.

      • 1 6

    • Maroko (1)

      Dzień dobry/cześć. Czy chciałbyś conieco więcej poodpowiadać o Maroko?

      • 1 0

      • Podróż po Maroko trwała 16 dni.

        Przed wyjazdem nasłuchałem się, że na każdym kroku ludzie chcą wyłudzić od turystów pieniądze. To stwierdzenie jest słuszne, jeśli idzie o bogatych Japończyków na zorganizowanych wycieczkach. U mnie to nie miało miejsca. Może dlatego, że wyglądałem na człowieka, który nie skąpi groszem (miałem karimatę i kołdrę przytroczone do plecaka). Większość nocy w Maroko spędziłem u ludzi, którzy najpierw mnie podwieźli na stopa, a potem proponowali darmowe zakwaterowanie (statystykę zawyża jeden szalony Berberyjczyk, u którego zostałem na cały tydzień).

        Wszystkie większe przygody z Maroko opisałem na swoim blogu (Oko Ziemi) - trzeba przewinąć do końca grudnia 2013/stycznia 2014.

        • 1 0

  • (8)

    Autostop to szajs ,można stracić życie lub szmal albo zostać zgwałconym!

    • 10 30

    • (2)

      To prawda, pozdrawiam ciepło.

      • 11 1

      • (1)

        Dziękuję za pozdrowienia .

        • 2 8

        • O tym ostatnim Szpilek wie z autopsji

          • 3 2

    • Szpilek nie bój się

      jak można zgwałcić forum Radunię?

      • 5 2

    • gwałcić to trzeba mieć co!

      za chudą masz doopkę, Szpilek ;)

      • 5 2

    • Szpilek a pamiętasz podróż pod pryczą na kurkowej

      Jak ciagles kiszki po peronie

      • 2 2

    • Jak by mnie fajny młody facet zgwałcił, to bym się cieszył :)

      Ja zawsze gotowy do zabawy. Gorzej jak pobiją i okradną...

      • 0 3

    • Można również mieć wkłutą szpilkę w oko, psycholi nie brakuje...

      • 0 1

  • Dzisiaj podróżowanie jest bardzo (3)

    tanie. W Azji za nocleg w guesthouse zapłacimy 3-5 dolarów. Jedzenie za śmieszne pieniądze a w Europie zachodniej można za darmo spać na squotach.

    • 11 0

    • Np. nocleg w Chinach

      Najmniej za 2-osobowy pokój płaciliśmy na nasze 25 zł, czyli po 12,50 zł/os.

      • 6 0

    • (1)

      To sobie śpij w squotach! Za kogo ty nas masz? Za jakes bydło?

      • 7 5

      • Tak

        Jest niedaleko od prawdy...

        • 1 0

  • za wygodna jestem (2)

    na Stopa

    Widuję spieczonych słońcem jak desperacko próbują zatrzymać jakieś auto, nie wyglądają na szczęśliwych...

    Dorabianie ideologii do biedy, nic więcej.

    • 10 19

    • Kontrargument (1)

      Dzień dobry, ja odnalazłem szczęście poprzez wychodzenie poza swoją strefę komfortu. Czuję się szczęśliwy, że nie stać mnie było na typową podróż, poznałem przez to więcej prawdy o życiu nie poprzez pryzmat turystyki, ale ludzi, których spotkałem na drodze. Stanie na poboczu to tylko ułamek podróży.

      Michał Miziarski

      • 16 3

      • Czasami ułamek podróży a czasami wieczność...

        ładne panny są chętnie zabierane, gorzej z panami, problem polega na tym, że jak by nie patrzeć zdajesz się na czyjąś łaskę a tego nie lubię, ponadto pozostaje kwestia bezpieczeństwa, jakiś czas temu znajoma z Kiezmarka jechała stopem z Gdańska do domu a kierowca zaczął sie bawić ptaszkiem... Przeżyła horror życia...

        Przykładów jest więcej a czasami to pasażerowie stają się agresorami, tak było gdy kobieta za Gdańskiem zabrała 2 mężczyzn a ci wyjąwszy nóż nakazali jej jechać do lasu, na szczęście w okolicach Żukowa zjechała w rów pod jakimś domem i oni uciekli...

        Jest jeszcze jedna forma autostopu, znana w małych miejscowościach a nawet dzielnicach, jest to zabieranie osób np z Sobieszewa do Gdańska, albo innych oddalonych dzielnic, osad i wsi, w miejscowościach, gdzie większość ludzi się zna, albo mają wspólnych znajomych, np pod Olsztynem jest to jedna z podstawowych form transportu.

        • 4 7

  • super zakręcony chłopak :) (1)

    kocham takich ludzi, moja córka w tym roku też pierwszy raz popróbowała autostopu i była zachwycona. Ja już mniej :) ale lubię ludzi z pasją. Życzę wielu przygód tych z dobrym zakończeniem :)

    • 20 7

    • Dziękuję za miłe słowa.

      Moja mama codziennie dostawała ode mnie SMS-a, ale jak padł telefon, to już miała "cały film nakręcony", jak to mówi. Gratuluję więc otwartości i poświęcenia swoich nerwów na szczęście córki.

      • 11 4

  • Pytanie (1)

    Czy wspomniał Pan o wszystkich zagrożeniach samotnych osób, zwłaszcza tych na trasie w Iranie?

    • 10 1

    • Nie, nie wspominałem.

      Pani "Forum Radunia" obawiała się o gwałty, więc jeśli chodzi o sferę seksualną, to odsyłam do mojej odpowiedzi na jej komentarz. Najwspanialsi i najniebezpieczniejsi w podróży są inni ludzie. Gaz pieprzowy ze sobą zawsze zalecam zabrać (sztylet lub kastet może się nie spisać - będą problemy na granicy, a gdy ich użyjemy do samoobrony, możemy trwale kogoś skrzywdzić, a gaz pieprzowy obezwładni z dystansu 2-5 metrów).

      Na pewno np. w Iranie nie czułem obawy do żywiołu i zwierząt. Nie potrzeba tam żadnych szczepień, w okolicy godz. 12 na pustyni chowałem się pod most na drzemkę, aby przeczekać największe upały, wodę zawsze kupowałem na zapas i chowałem do plecaka. No i nigdy się praktycznie nie zawiodłem na ludziach. W Iranie szczególnie. Przejechałem stopem większość państw Europy, część bliskiego wschodu, Maroko i część Chin... I Iran wspominam właśnie najcieplej, jeśli chodzi o życzliwość ludzi. Może jestem naiwny, ale nawet rejony, przed którymi nawet Irańczycy mnie przestrzegali (blisko granicy z Afganistanem i Pakistanem) przypadły mi do gustu.

      Jeśli nasunie ci się jakieś precyzyjniejsze pytanie, to chętnie odpowiem. :)

      • 13 1

  • Zazdroszczę, to musiała być przygoda życia. Mi od dawna marzy się taka podróż, ale niestety wciąż brak odwagi..

    • 7 0

  • (1)

    z taką blondynką wiadomo, że nie może być problemu z noclegiem w Chinach ;)

    • 6 1

    • Były problemy.

      Chińczycy mają inną mentalność, niż nasza, także przez barierę światopoglądową i językową często trudno się było przebić. Raz zastała nas noc, gdy łapaliśmy stopa przy wjeździe na autostradę. Podszedł do nas taksówkarz i zaproponował przewiezienie do hotelu. Zapytany przez nas na migi o cenę hotelu, odpowiedział, że 40 zł/os. Utargowaliśmy 30 zł... I dotarliśmy do 4-gwiazdkowego hotelu, a tam najtańszy nocleg kosztował ponad 100 zł od osoby, czyli nocleg nie na nasz budżet. Przez recepcjonistkę udało nam się w końcu skomunikować z chińskim taksówkarzem, że zaszła pomyłka. Gdy nas odwoził na wjazd na autostradę, miał kamienną minę i nie chciał niczego w rekompensatę. Chyba czuł się upokorzony. Trudno takich nieporozumień uniknąć, nawet z blondynką u boku.

      • 6 0

  • "Co można zrobić, gdy okazuje się, że masz sporo wolnego czas?" Można się wziąć za naukę trudny język polski.

    • 3 5

  • (6)

    za kasę rodziny jest fajnie podróżować

    • 6 6

    • Na 40 dni w Chinach, razem z przelotem, wydałem (5)

      nie więcej, niż 2500 zł, które sam zarobiłem, zbierając truskawki w Norwegii.
      3-miesięczna podróż do Iranu i z powrotem kosztowała mnie 2000 zł + 500 zł na przygotowania. Wtedy miałem i własne oszczędności, i wsparcie rodziny.

      • 11 1

      • (4)

        właśnie wsparcie rodziny a przy tych truskawkach to żył Pan z przyzwyczajenia ????

        • 2 5

        • Do Norwegii pojechałem autostopem. (3)

          Wiozłem ze sobą przez Niemcy, Danię i Szwecję 50 kg bagażu, w tym 25 kg jedzenia z Polski - konserwy, kasze, słodycze. W Norwegii spałem na materacu z 6 osobami w pokoju na farmie, pracowałem nawet 17 godzin dziennie.

          Z przyzwyczajenia? Nie rozumiem.

          • 8 0

          • (2)

            Idź spać, przestań tu się jarać twoją "przygodą życia". Ludzie robią ciekawsze rzeczy i lepiej przygotowane niż spanie w worku na śmieci.

            • 1 10

            • Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru

              • 4 1

            • A gdzie mozg

              Człowieku jak robisz coś ciekawszego to po co wypisujesz swoje brednie pod artykułem?
              Zazdrościsz i tyle...
              A młody czlowiek przeżył piękna przygodę która się miło czyta...

              • 5 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane