• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pomaganie z szerokim uśmiechem. Wolontariusze wrócili z Nepalu

Aleksandra Wrona
25 marca 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Wolontariusze przeprowadzili warsztaty plastyczne dla dzieci z Haku. Wolontariusze przeprowadzili warsztaty plastyczne dla dzieci z Haku.
Olga, Krystian i Grzegorz to trójka wolontariuszy, którzy niedawno wrócili z Haku, miejscowości położonej w północnym Nepalu. Spędzili tam miesiąc, podczas którego pracowali nad uatrakcyjnieniem wizerunku szkoły, prowadzili warsztaty z dziećmi oraz nawiązali niezwykłe relacje.

Olga SosnowskaKrystian Grzywacz są studentami Intermediów na ASP, Grzegorz Kowalczuk studiuje Architekturę na Politechnice Gdańskiej. Wszyscy troje wzięli urlop dziekański po to, żeby wspólnie wyruszyć do Haku. Kilka miesięcy wcześniej, Olga podczas swojej podróży dotarła do Langtang, rejonu w którym położone jest Haku i który ucierpiał podczas trzęsienia ziemi w kwietniu 2015 roku. Wróciła do Polski z silnym postanowieniem, żeby udać się tam ponownie - tym razem na wolontariat. Do tego pomysłu przekonała Krystiana i Grzesia.

Olga: Wybraliśmy się na spotkanie, które zorganizowała w Gdańsku Edyta Stępczak, współzałożycielka fundacji Healing Haku. Opowiadała ona o trzęsieniu ziemi w Nepalu i o jego skutkach. Zaraz po spotkaniu powiedzieliśmy Edycie, że chcemy się tam wybrać. Po krótkiej wymianie pomysłów rozpoczęła się owocna współpraca. Fundację Healing Haku założyła wraz ze swoim przyjacielem Dineshem Tamangiem, który jest rodowitym Nepalczykiem pochodzącym z Haku.

Krystian: To bardzo ważne, że Dinesh pochodzi właśnie z tej wioski, ma tam przyjaciół i rodzinę. Dzięki temu doskonale zna problemy i potrzeby mieszkańców tego regionu.

Haku

Haku leży w rejonie Langtang, najbliższą większą miejscowością z którą sąsiaduje jest Dhunche. Znajduje się ono po drugiej stronie stromego wzniesienia, także każda podróż do "miasta" oznacza co najmniej czterogodzinną wędrówkę.

Olga: Do Nepalu przyjechaliśmy dwa tygodnie wcześniej. W Katmandu spotkaliśmy się z Dineshem, który pomógł nam zrobić zakupy potrzebne do wyposażenia szkoły w Haku. Kupiliśmy też szczoteczki do zębów, ręczniki i inne przybory higieniczne. Z Katmandu do Dhunche można dojechać autobusem, jednak zdecydowaliśmy się pójść tam pieszo. Dinesh zorganizował transport materiałów, a my rozpoczęliśmy dwunastodniową wędrówkę.

Zobacz także: Rzuciła wszystko i pojechała do Nepalu budować szkołę

Grzegorz: Himalaje to najpiękniejsze fałdy naszej planety. Każdego dnia zatrzymywaliśmy się w innej wiosce i odkrywaliśmy historię tego regionu i jego tragedii. Widoki zapierają dech w piersiach, a ludzie są niezwykle ciepli. Nie wiedzieliśmy co czeka nas na miejscu, jadąc na wolontariat bierzesz pod uwagę wszystkie opcje, także tę, że będzie bardzo ciężko. Tymczasem okazało się, że pomimo dotkliwej tragedii otaczający nas ludzie dzielą się niezwykłą pogodą ducha i pełną życzliwością.

Olga: W rejonie Langtang jest mnóstwo pięknych tras trekkingowych. Ludzie, którzy przy nich mieszkają czekają na turystów. Mają dla nich pokoje gościnne, są gotowi ich nakarmić. Turyści to bardzo ważne źródło dochodu dla mieszkańców tego rejonu, moim marzeniem jest, żeby tym artykułem i moimi zdjęciami zachęcić chociaż jedną osobę do wyjazdu na trekking do Langtangu. Nie ma czego się bać, pomimo stygmatyzujących wydarzeń, przestrzeń ponownie przygotowana jest do budowy niezapomnianych wspomnień. Dla wyrażających potrzebę intensywniejszej pomocy możliwości jest więcej.

  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
  • Trekking po Himalajach to niezwykłe przeżycie.
Pomoc

Pomoc Olgi, Grzegorza i Krystiana podzielić można na trzy główne działania: zebranie środków finansowych w Polsce i ich dystrybucję w Nepalu, przeprowadzenie serii edukacyjnych warsztatów plastycznych oraz uatrakcyjnienie szkoły. Poza tym, wolontariusze spędzili godziny bawiąc się z dziećmi i spędzając czas z lokalną ludnością.

Olga: Nasza praca wolontaryjna zaczęła się od zbiórki pieniędzy, którą zorganizowaliśmy w czterech trójmiejskich lokalach: Dwóch Zmianach, Projektowej, Lesie i Kurhausie. Z zebranymi środkami wybraliśmy się do Nepalu, gdzie kupiliśmy potrzebne rzeczy. Czuwali nad tym Edyta i Dinesh, którzy będąc na miejscu doskonale znali potrzeby mieszkańców. Zakupione zostały przedmioty pierwszej potrzeby oraz akcesoria niezbędne do dalszej edukacji. Najpierw przez dwa dni sprzątaliśmy, bo 4 metry od szkoły mieściło się wysypisko śmieci. Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy obok szkoły to budowa huśtawki. Okazało się, że to świetna kolejność, bo dzięki temu zaczęły przychodzić tam dzieci. Czasem przychodziły nawet nocą, z latarkami, bo cały dzień pomagały rodzicom i nie miały czasu żeby się huśtać. To był dla nas ważny moment, zobaczyliśmy, że to co robimy ma realne odbicie w rzeczywistości.

Grzegorz: To był nasz główny cel. Stworzyć przestrzeń na tyle atrakcyjną, żeby dzieci chciały spędzać czas w szkole. I to się udało! Pod koniec naszego pobytu, mieszkańcy z własnej inicjatywy zrobili w pobliżu boisko do siatkówki.

Olga: Powiesiliśmy też buddyjskie flagi modlitewne, pomalowaliśmy skałki i kamyki, powiesiliśmy hamak i postawiliśmy wielki maszt na którym zawisła flaga z uśmieszkiem. Zrobiło się tam bardzo przyjemnie i kolorowo. Dzieci pytały, czy jest to flaga Polski...

Grzegorz: Można zrzucić to na słabą edukację, bo kiedy znasz flagi, wiesz że wyglądają one bardziej poważnie, jednak fajniej jest żyć, wierząc że flaga kraju mogłaby być uśmiechem. Pytaliśmy dzieci, czy podoba im się to co robimy. "Ramro" oznacza, że coś jest dobre i piękne. Pytałem: "Ramro?", a chór dziecięcych głosów odpowiadał: "Ramro!".

Olga: W Haku istnieje jeszcze jedna szkoła, która przetrwała trzęsienie ziemi. To dwa małe pomieszczenia, bez podłogi. Przeprowadziliśmy tam warsztaty plastyczne. Każde dziecko mogło ozdobić okładkę własnego zeszytu. To było dla nich czymś niesamowitym, szczególnie fakt, że mogą ten zeszyt zabrać później ze sobą. Wyklejaliśmy też z nimi rysunek domu, rysowaliśmy rodzinę, odrysowywaliśmy ręce na kartkach i tworzyliśmy kolorowe maski ucząc się przy okazji angielskiego.


  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
  • Warsztaty plastyczne dla dzieci.
Grzegorz: Te dzieci nigdy nie miały warsztatów plastycznych, nikt nie pobudzał ich kreatywności. Nie można dać im kartki i powiedzieć: "Zatańcz z kredkami". Chwilę po podaniu im odpowiednio przygotowanych elementów składowych zaczynały nieśmiało budować własne narracje. Urocze było to, jak inspirowały siebie nawzajem. Po tym jak jeden z chłopców narysował ziemniaka w swoim domu, wszyscy umieścili to warzywo jako część swojego domostwa.

Olga: Jak wspominałam, oprócz artykułów szkolnych, mieliśmy też takie rzeczy jak szczoteczki, pasty do zębów, ręczniki. Z Polski dotarła również siatka zabawek i ubrań. Cały dzień poświęciliśmy na to, żeby to rozdać. Dzieci najbardziej cieszyły się z zabawek, bo niestety była to dla wielu nowość. Pomimo, że wcielanie się w rolę św. Mikołaja, hojnego obdarowiciela, jest bardzo przyjemne, ciągle towarzyszyło nam uczucie, że nie jest to doskonała forma pomocy. Dawanie wędki zamiast ryby jest zdrowszym podejściem. Wierzymy, że powiązanie szkoły z przyjemnością jest właśnie dla dzieci wędką albo chociaż jej stelażem.

  • Przestrzeń wokół szkoły, którą zaaranżowali wolontariusze.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
Radość życia

Haku zostało zniszczone w 95%. Wiele osób zgięło, a wielu obecnych mieszkańców straciło swoich bliskich, domy, dobytek. Wielodzietne rodziny mieszkają w niewielkich, prowizorycznych domach zbudowanych z kawałków drewna, blachy i materiału. Mimo tego, mieszkańcy Haku zarażają pogodą ducha.

Olga: Ludzie, którzy tam mieszkają są niesamowici, bardzo przyjaźnie nastawieni do innych. Mimo tego, że jest im w życiu bardzo ciężko, są szczęśliwi. Większość z nich jest buddystami, może dlatego łatwiej przyszło im pogodzenie się z losem. Wydaje się, że cieszą się każdym dniem.

Grzegorz: Pomijając ból związany z kataklizmem, ciężar ich życia jest względny. Nam, rozpuszczonym w miodzie Europejczykom, tak surowe życie w agresywnych górach może wydawać się wyzwaniem, oni spacerują po nich w klapkach.

Olga: Czuliśmy się tak samo, jako oni. Bardzo się tam zadomowiliśmy, przygotowywanie posiłków, odwiedzimy u sąsiadów... to była frajda. Pierwszy raz w moim życiu, podczas podróży, poczułam się jak w domu.

Krystian: Kontakt z tymi ludźmi przychodził nam bardzo łatwo. Kilka osób znało jakieś słowa po angielsku, były to punkty wyjścia, które suplementowaliśmy mową ciała. Często bywało tak, że orientowaliśmy się po czasie, że używając zaledwie garstki angielskich i nepalskich słów, dopełnianych soczystą gestykulacją, wchodziliśmy podczas rozmowy na niezwykle skomplikowane tory.

Grzegorz: To był bardzo intymny wolontariat, byliśmy tam tylko we trójkę, co pozwoliło nam szybko wtopić się w tłum i nawiązać bliskie relacje.

  • Olga Sosnowska
  • Grzegorz Kowalczuk
  • Krystian Grzywacz
  • Przestrzeń wokół szkoły zaaranżowana przez wolontariuszy.
  • Mieszkańcy Haku sami zbudowali boisko do siatkówki.
  • Wolontariusze zrobili też hamak i huśtawkę obok szkoły.
  • Wolontariusze zrobili też hamak i huśtawkę obok szkoły.
Doświadczenia

Zapytałam się Olgi, Krystiana i Grześka, czego nauczył ich ten miesiąc.

Grzegorz: Poczułem, że moje życie to idylla: kochająca rodzina, zdrowie, bezpieczeństwo finansowe. Doszedłem do tego momentu, w którym trzeba się zastanowić nad tym co chce się zrobić z tym dalej, co jest wartościowe, jaką ścieżkę wybrać. Każdy musi sam znaleźć odpowiedzi na te pytania, ja zrozumiałem, że mając taki komfort życia nie ma dla mnie innej drogi niż pomaganie innym.

Krystian: Nauczyłem się nieograniczania ciekawości, szczególnie w relacjach międzyludzkich. Bardzo otwierające dla mnie było doświadczenie życia w zbiorowości uprzejmie ciekawskiej i, w porównaniu do przyzwyczajeń europejskich, nad wyraz interaktywnej. Dla przykładu - w kulturze zachodniej w chwili spotkania się spojrzeń nieznajomych w przestrzeni publicznej zazwyczaj szybko odbija się ich kierunek w obawie przed niechcianą konfrontacją, a z długiej wymiany zrobić można wielkie wydarzenie performatywne w największych galeriach świata. Tam te długie połączenie oczu to chleb powszedni, szczególnie jeśli jest się bohaterem tak egzotycznym jak Polak.

Olga: Do Haku wrócę jeszcze nie raz, bardzo się tam zadomowiłam. Dzięki bliskiej relacji, którą udało nam się nawiązać z mieszkańcami uświadomiłam sobie, co jest dla mnie istotą podróżowania. Powierzchowne zwiedzanie świata nie daje takiej możliwości wyjścia poza konkretne schematy zachowania i zakodowane sposoby myślenia. To otwartość wobec drugiego człowieka i autentyczne tworzenie więzi międzyludzkich obala takie zjawiska jak np. "bariera kulturowa".

Krystian: Nauczyłem się też, że zakładając szeroki uśmiech można dogadać się z każdym na planecie ziemia.

Więcej zdjęć z wyprawy dostępnych jest na blogu Olgi Sosnowskiej. Relacje z podróży będą pojawiały się też na Facebookowej stronie Healing Haku Nepal. Tam też można dowiedzieć się o możliwościach udzielenia pomocy Haku. Warto wybrać się też na niedzielne spotkanie z wolontariuszami w Dwóch Zmianach.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (91) 1 zablokowana

  • Proponuję aby ci wolontariusze (4)

    Wpadli w sierpniu do garażu mojego dziadka z blachy i tam pomalowali kredkami.

    • 6 2

    • dziadek z blachy? do orzechow?

      • 0 0

    • cienki twój komentarz

      • 0 1

    • Grzegorz kowalczuk wolontariusz (1)

      Z wielką chęcią!

      • 2 0

      • tiaa

        Obiecanki cacanki a dziadkowi stoi.

        • 1 0

  • coś tu większości z waszych komentarzy pie*rzy się w głowie (2)

    ,skrytykujcie lepiej księży katolickich ,którzy w tych biednych krajach wciskają tym ludziom swoją religię manipulując nimi, zabraniają stosować prezerwatywy nie z powodu zabijania życia tylko ciągle brak im klientów na dawanie forsy ,a jak nie prezerwatywie to choroby się szerzą jak cholera.Książulki na misjach są czują się bogami i na okrągło zaliczają młode dziewczyny ,bo jak BOg to trza spełniać jego zachciewanki. Księża w tych krajach mają jak pączki w maśle ,a przy tym g*wno robią tylko manipulują biednymi ,prymitywnymi ludzkimi mózgami dla własnych wygód. Jak słyszę nieraz od księży tu na miejscu ,że księża na misjach tak się poświęcają to można haftnąć. Mój szwagier ponad 3O wyjeżdzał zawodowo w takie miejsca i powiedział ,że gdyby dano mu drugie życie chciałby być księdzem katolickim na misjach. Ci co krytykują wolontariat tych młodych ludzi to egoiści ,bo nigdy nic dla nikogo nie zrobili ani za granicą ani tu w Polsce, tylko się mądrzą

    • 12 11

    • Mozna byc krtycznym wobec kazdej z tych grup

      • 0 0

    • Jedni i drudzy to jeden ...

      • 3 2

  • (3)

    Brawo, brawo, brawo. Uwielbiam takich ludzi. Chętnie bym Was poznała osobiście. Pozdrawiam serdecznie

    • 28 24

    • co stoi na przeszkdozie, byś wyszła z inicjatywą i ich poznała? (1)

      • 1 2

      • Narazie zajmuję się wychowaniem dziecka. Z czasem sama będę chciała zorganizować takie przedsięwzięcie więc możesz być pewien/pewna, że będę próbowała się z nimi skontaktować. Co wnosi twój komentarz? Jesteś zwykłym hejterem/hejterką i wywalasz swoje frustracje w internecie?

        • 0 1

    • Super !! Bardzo fajny wpis :)

      • 1 4

  • Piękna inicjatywa (9)

    Ale i u nas jest komu pomagać.

    • 32 30

    • "Powiesiliśmy też buddyjskie flagi modlitewne"

      W tym momencie mój miernik absurdu przekroczył skalę. Pomagać dzieciom zrobić szkołę - ok. Zajęcia plastyczne - rewelacja. Malować kamienie farbą - OK. Wędrować sobie na wolontariacie dwa tygodnie po górach - dziwne ale nie moja sprawa. Ale fundować dzieciom sekciarskie herezje to już przegięcie. Czy tęczowa flaga też się pojawiła, wraz ze stosowną homopropagandą?

      • 1 0

    • (1)

      to pomóż :)

      • 3 2

      • A po co!

        Wyalienowałem się z rozentuzjazmowanego tłumu baranów.

        • 2 0

    • najczęściej takie teksty jak twoje należą do osób ,które nikomu nie pomagają (1)

      więc micz

      • 7 8

      • Więc miczę

        i micza mi miczy

        • 2 6

    • Co za różnica gdzie?

      Tu chodzi o łapanie doświadczeń, żeby nie być zamkniętym i zgorzkniałym na świat.

      Pozdrawiam pozytywnie.

      • 7 6

    • ... (1)

      To "u nas" pomóż ty i wszyscy będą szczęśliwi.

      • 18 9

      • Pomagam

        Codziennie pomagam wielu chorym dzieciom. Za darmo.

        • 12 5

    • Czy zawsze musi być jakieś "ale" ?

      • 18 12

  • Wiele osób pisze w komentarzach, że ten wyjazd to nic innego jak wakacje. Nie wiem kto z Was jeździ na wakacje, żeby prowadzić zajęcia artystyczne z dziećmi, odbudowywać szkołę, czy zawieźć niezbędne produkty dla potrzebujących. Wiadomo, że wolontariusze zobaczyli piękne nowe miejsca, poznali ludzi i ich kulturę, ale na pewno nie leżeli pod 'palmą', więc dlaczego nie łączyć przyjemnego z pożytecznym??? Ogromny szacun za pomysł i zazdroszczę takiego doświadczenia :)

    • 5 3

  • podziwiam wolontariuszy, to ludzie z dobrym sercem. (3)

    Zastanawiam się tylko, że jak przeznaczam pieniądze na wolontariat to na co one idą. Przecież wszyscy robią wszystko za darmo...

    • 23 17

    • ale z tekstu wynika, że mieli zabawki, szczoteczki do zebow i inne rzeczy które są tam niedostępne i za coś te artykuły musieli kupic

      • 0 0

    • jezeli przenaczasz jakies pieniadze na dzialalnosc charytatywna to calkiem pewne jest to ze pojda one na koszty prowadzenia takiej dzialalnosci(paliwo,wynajecie lokalu itd.) natomiast do ludzi stricte docieraja zawsze materialy (zywnosc,przybory szkolne,ubrania itd.)ktore tez zazwyczaj nie sa kupowane z tych pieniedzy ale dostarczane przez ludzi/organizacje/szkoly w wyniku roznych zbiorek.

      • 1 3

    • to zalezy co robią pewnie ida na materiały

      • 3 5

  • (3)

    No właśnie a teraz po powrocie do Kraju jak wygląda kontakt z tymi ludźmi. Na pewno za wami tęsknią i to jest takie smutne a odległość to drugi koniec świata.Misjonrarze to jadą w dalekie strony świata i ewangelizuja, sa na dobre i złe z tubylcami, a dla Was to jest atrakcja turystyczna i potem chwalićie się zdjęciami na około.

    • 19 3

    • misjonarze (2)

      Tacy sami a raczej gorsi bo bardziej ogłupiają tubylców, obiecując gruszki na wierzbie jak np. życie wieczne. Ci ludzie żyli sobie szczęśliwie w swojej społeczności a ta czarna zaraza rujnuje ich tradycje i społeczność.

      • 8 6

      • No ale co takiego złego jest w życiu wiecznym? (1)

        W radości ludzkiej duszy? Co w tym złego??
        Oni nie obiecują im rzeczy za życia, tylko to, co moze stać sie z nimi po śmierci. Zreszta, ja wierzę ze Bóg jest, i jest jeden i daje życie wieczne nawet ludziom, którzy nie słyszeli o nim w takiej formie, ale są dobrzy i przestrzegają zasad życia i nie czynią innym zła.

        • 2 4

        • Radość to jest w domu Gucia, jak Gucio ma gumę do żucia.

          • 2 0

  • (1)

    Brawo brawo brawo gratuluję :-)

    • 14 10

    • Czego? też chciałbyś pojeździć po świecie za friko, załóż fundację.

      • 1 0

  • Większość rządów państw tzw 3 świata jest niechętna wolontariuszom. (16)

    Pojawiają się na chwilę dają nadzieje na coś pozornie dobrego i znikają. Skutkuje to niszczeniem lokalnych więzi, kultury oraz szerzeniem obcych i przez to groźnych obyczajów które często prowadzą lokalsów do chorób i śmierci.

    Ale sam wolontariusz jest zadowolony z siebie i myśli że pomaga.

    Nie oszukujmy się bo wolontariat podróżniczy to nic innego jak forma egzotycznych wakacji dla "wolontariuszy".
    Należy to zwalczać z całą stanowczością bo ci ludzie nikomu nie pomagają.

    Realnie są to wakacje na koszt fundacji pomocowej.

    • 56 15

    • Ahmed (3)

      To samo jest z czarną zarazą, pchają się tam gdzie ich nikt nie chce i ogłupiają tubylców wciskając im kit o życiu wiecznym.

      • 7 5

      • najgorsi sa jednak ci siejący pogardę i nienawiść (1)

        do tych, którzy coś w życiu robią. Może kiedyś się dowiemy, po co tacy jak ty chodzą po tym świecie

        • 4 3

        • najgorsi są jednak ........do tych ,którzy coś w życiu robią..

          Menel też coś w życiu robi- obala flachę- tylko z jego "robienia" jak i tych błaznów oraz pewnie ciebie nic nie wynika i nic nie zostanie.Nie znasz mnie, ale napiszę tylko to- gdybyś osiągnął cząstkę tego co ja w dość długim moim życiu, to byś zostawił ślad po sobie.Niestety mocno w to wątpię, natomiast po mnie zostaną moje dokonania w postaci publikacji i książek, może w przyszłości już nie czytanych ale istniejących w zestawie publikacji w pewnych dziedzinach.

          • 1 1

      • A skąd wiesz ze to kit?

        Ja mysle ze gorsi niestety nami rządzą

        • 1 3

    • Żal mi takich ludzi jak ty. Co to jest w ogóle za brednia.

      • 3 3

    • Zastanów się zanim oczernisz.

      Po pierwsze nie na koszt fundacji - Olga z chłopakami ciężko pracowali by zarobić na tę wyprawę. Po drugie starali się żyć, przez ten okres, tak jak żyją mieszkańcy Haku. Pomagali dzieciom stworzyć przestrzeń do zabawy, a organizując zabawy grupowe raczej zacieśniali więzi między mieszkańcami, a nie odwrotnie. Szkoda, że żyjemy w kraju w którym broni się dobrym robić dobro a jak już się komuś uda zorganizować coś w szczytny celu, to za wszelką cenę chcemy obrócić ich działania przeciwko nim samym. Smutne i szczerze współczuję.

      • 8 3

    • Czy cokolwiek w tym artykule wskazało na to, że te wakacje są fundowane przez fundację pomocową? Bo ja tu żadnej wzmianki nie widzę :).

      Ale krytyk faktów się nie doszukuje prawda? :)

      • 2 2

    • To jak pomaganie ciężarnym kotkom w schronisku (5)

      I chodzenie na czarne marsze wspierające aborcję ludzi.
      Kto widział takich wolontariuszy w akcji ten wie o co chodzi.
      A co się stanie jak wyjadą i skończą się kredki?

      • 26 4

      • (1)

        Ogólnie się zgadzam ale uważam również że mniej pieniędzy prze*ieprzą, niż taki caritas.

        • 8 10

        • z caritasem to akurat prawda

          • 4 3

      • Każde napisane przez Ciebie zdanie jest głupie ,począwszy od pierwszego (1)

        ,bo w schronisku nie ma ciężarnych kotek ,a dalej pisząc to właściwie szkoda na ciebie czasu.

        • 1 8

        • Są ciężarne kotki w schronisku nawet teraz!

          • 2 0

      • Gdyby głupota mogła fruwać miałbyś odlot,

        • 1 6

    • Kurcze (2)

      Nie jestem malkontentem, ale to samo nasunęło mi się podczas czytania tego artykułu.

      • 17 1

      • Bilet lotniczy na osobę to okołło 4-5 tysięcy w obydwie z PL do Nepalu (1)

        Mogli przelać 15 koła a oni wzieli kredki i ręczniki za parę złotych. Ręce. Moda na lans schowana za hasłem: Wolontariat.

        • 27 2

        • noo, kredki sa teraz na topie w Europie Zachodniej

          • 16 1

  • "To otwartość wobec drugiego człowieka i autentyczne tworzenie więzi międzyludzkich obala takie zjawiska jak np. "bariera

    czy potrafisz tak się zachować tylko tam,
    czy także tu w Europie - w Niemczech, Czechach, Bułgarii i Polsce, gdzie bariery między sąsiadami ogromne- większe niż między odmiennymi kulturami ?
    tu też warto dostrzec drugiego człowieka, anie tylko tam gdzie jest egzotycznie.

    Autentycznie tworzyć więzi można wszędzie.

    • 6 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane