• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Porty i statki z lotu ptaka, czyli patrol turboleta na Bałtyku

Jakub Gilewicz
7 czerwca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Urząd Morski nie ma czym latać nad morzem

Załoga turboleta dokładnie sprawdza porty leżące nad Bałtykiem.


Dwusilnikowy samolot, trzyosobowa załoga i setki kilometrów Bałtyku do skontrolowania. Zapraszamy na telewizyjną relację z powietrznego patrolu turboleta, należącego do Urzędu Morskiego w Gdyni. Na trasie porty, statki, a nawet platforma wiertnicza.



Czy zdarzyło ci się ujrzeć w powietrzu patrolujący turbolet Urzędu Morskiego ?

W dole mignęła latarnia, statek białej żeglugi i niewielki okręt Marynarki Wojennej. Dalej pojedyncze maszty jachtów. Nawrotka. Pilot przechyla samolot na prawe skrzydło. Operator systemu nadzoru morskiego jeszcze raz dokładnie obserwuje kanał portowy w Kołobrzegu. Czysto.

- Sprawdzanie czystości wody w polskich portach nad Bałtykiem to tylko jedno z naszych zadań - wyjaśnia Sebastian Sitarz, który na pokładzie turboleta odpowiada za obsługę systemu nadzoru morskiego.

Funkcję elektronicznych oczu Sitarza pełni radar, za pomocą którego operator przeczesuje powierzchnię wody w poszukiwaniu zanieczyszczeń. Kiedy samolot po starcie w Rębiechowie zostawia za sobą Gdańsk oraz Sopot i wlatuje nad Zatokę Gdańską, Sitarz w skupieniu zaczyna obserwować monitor komputera. Radar o zasięgu 80 km monitoruje wszystko, co dzieje się na powierzchni morza.

- Kiedy radar pokazałby na monitorze ciemną plamę, mogłoby to oznaczać niebezpieczny wyciek. Zdarza się jednak i tak, że kiedy morze jest spokojne, radar widzi same ciemne kolory. To znacznie utrudnia obserwację - opowiada Sebastian Sitarz, który zawsze przygotowany jest na flautę. Pod ręką ma lornetkę i bardzo dobrej klasy cyfrową lustrzankę z teleobiektywem.

Wzdłuż linii brzegowej Zatoki Gdańskiej i Puckiej bez zanieczyszczeń. Zostawiamy za sobą Władysławowo. Piloci kierują turbolet w kierunku platformy wiertniczej Baltic Beta należącej do Lotos Petrobaltic. Samolot obniża pułap lotu i zatacza koło nad platformą, która na co dzień wydobywa ropę z głębokości prawie 1,5 km poniżej dna Bałtyku.

Samolot zmienia kurs. Operator odrywa się od monitora i przez jedno z okien zaczyna obserwować powierzchnię wody. Sprawdza, czy nikt nie nurkuje w pobliżu wraków niemieckich statków pasażerskich MS Goya, MS Wilhelm Gustloff i SS General von Steuben. Wszystkie trzy jednostki zatopione w 1945 r. mają bowiem status mogiły wojennej - nurkowanie w nich i w promieniu 500 metrów jest zakazane.

- Kilka lat temu podczas patrolu wykryliśmy szwedzką jednostkę. Nurkowie zeszli do wraku Steubena. Zajęła się nimi Straż Graniczna, którą powiadomiliśmy - wspomina Sitarz, a samolot leci dalej spokojnie nad wodą. Jak przyznają piloci, lot nad spokojnym morzem to najbardziej monotonna część patrolu.

Zobacz także patrol anakondy Straży Granicznej.

- Na szczęście jest nas dwóch, więc zmieniamy się co jakieś trzydzieści minut - przyznaje Zbigniew Urbański, jeden z dwóch pilotów. Na ich twarzach stoicki spokój. W dole tylko woda i woda. Czasami pojawia się jakiś statek. Operator sięga po cyfrową lustrzankę.

- Kiedy tylko inspektora Urzędu Morskiego interesuje jakiś obiekt, schodzimy trochę niżej, aby mógł na przykład odczytać nazwę i banderę statku oraz wykonać zdjęcia - tłumaczy pilot, który niedługo później kieruje samolot nad port w Kołobrzegu.

Rozpoczyna się najbardziej widowiskowy etap patrolu, czyli sprawdzanie polskich portów nad Bałtykiem. Z reguły turbolet nadlatuje od strony falochronów i przechylony na jedno ze skrzydeł leci nad portowymi kanałami, aby chwilę później wykonać nawrotkę. Jeśli w dole nie ma nic niepokojącego, turbolet leci dalej wzdłuż piaszczystego wybrzeża. Zdarza się, że plażowicze machają do biało-czerwono-czarnego samolotu. Choć nie wszyscy reagują w tak przyjazny sposób na widok maszyny należącej do Urzędu Morskiego w Gdyni.

- Niektórzy, kiedy widzą, że na kadłubie samolotu znajduje się logo Urzędu Morskiego, uciekają z wody. Całkiem niepotrzebnie. Nas interesują zanieczyszczenia, a nie osoby, które się kąpią - uśmiecha się Henryk Łomańczyk, pilot i zarazem dowódca turboleta.

Po trzy i pół godzinnym locie samolot powraca do bazy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Rębiechowie, gdzie na co dzień stacjonuje. Podczas lotu nie wykryto żadnych zanieczyszczeń, co cieszy operatora systemu nadzoru morskiego.

- Bałtyk to akwen dokładnie kontrolowany przez państwa nadbałtyckie. Do tego działa nadzór satelitarny, który pomaga znajdować miejsca wycieków, weryfikowane potem podczas patrolów lotniczych. Lepiej jest także ze świadomością marynarzy - wylicza zadowolony Sebastian Sitarz i dodaje: Dlatego jeśli zdarzają się wycieki, to są one przeważnie małe: w granicach do jednego metra sześciennego, czyli do tysiąca litrów.

Turbolet L-410

Turbolet Urzędu Morskiego w Gdyni. Turbolet Urzędu Morskiego w Gdyni.
Dwusilnikowy samolot turbośmigłowy produkowany seryjnie od lat 70. ub. wieku najpierw w Czechosłowacji, a później w Czechach. Początkowo przeznaczony do transportu osób i towarów turbolet L-410 znalazł również zastosowanie jako samolot sanitarny oraz w lotnictwie wojskowym, jako lekki samolot transportowo-desantowy. Egzemplarz turboleta, który należy do Urzędu Morskiego w Gdyni wykorzystywany jest z kolei do patrolowania polskich obszarów morskich.

Samolot ma długość 14,5 metra, jego masa własna to 3,8 tony, a rozpiętość skrzydeł to prawie 20 metrów. Turbolet jest maszyną krótkiego startu i lądowania, która posiada chowane podwozie. Załogę samolotu stanowi dwóch pilotów oraz operator systemu nadzoru morskiego. Lecąc z prędkością nieco powyżej 300 km/h maszyna ma zasięg ponad 1000 kilometrów. Jak przekonuje pilot Henryk Łomańczyk, który turboletem lata od wielu lat, jest to "dobry wołek roboczy".

Miejsca

Opinie (55) 9 zablokowanych

  • Dwaj siwi i wyluzowani piloci (1)

    Też chciałbym śmigać samolotem w takim wieku :)

    • 1 0

    • To kup se bilet. Ktoś ci broni?

      • 0 0

  • Dwaj siwi i wyluzowani piloci (7)

    Też chciałbym latać w waszym wieku :)

    • 77 1

    • tak (6)

      Kasa leci i to niemała, a robota lekka i bez obciążeń... Chyba trzeba mieć niezłe "rekomendacje"?

      • 3 29

      • jak się lata to robota "lekka"? Bo w powietrzu? (4)

        Spróbuj się choćby wyszkolić na samolocie, zrób tylko prywatną licencję, potem się możesz wypowiadać na temat "lekkości" tej pracy. Durniejszego komentarza trudno się doszukać.

        • 17 2

        • Chciałam to samo napisać, ale mnie ubiegłaś. (3)

          • 8 0

          • szkolę się i jest to tak zwany pan pikuś (2)

            tylko kosztuje w kij siana

            • 0 1

            • "siano" to nie wszystko...

              a efektem takiego myslenia, że w lotnictwie wystarczy mieć kasę i już się zostaje wielkim pilotem widzimy w ostatnich dość licznych wypadkach małych samolotów. Nie upraszczam, bo nie wszystkie katastrofy są z tej przyczyny, ale większość. Potrzebne są jeszcze dość rzadkie predyspozycje osobiste, duuużo nauki i szacunek dla sił przyrody.

              • 1 1

            • Powiedziałabym, że jesteś dopiero na początku długiej drogi. Prawdziwa nauka zaczyna się po szkoleniu, a prawa fizyki są brutalne: brak pokory kończy się w piórniku.

              • 1 0

      • O ja pie....olę, co za zupak pisał posta, musi być cywil pracujący na "papierkach"

        zapewne w administaracji lub banku.
        Lekka praca, ciekawe czy wie że loty odbywają się też przy złych warunkach pogodowych, że maszyną trzęsie jak nie powiem co a w przypadku awarii musisz lądować na morzu. MORZU Bałtyckim, zimnym.
        Czy iwesz jak wygląda lądowanie na morzu? Samolot się rozpada na kawałki

        • 11 3

  • Coś tu jest nie tak (1)

    Nic dziwnego, że w tym kraju są tak wysokie podatki i na nic nie ma kasy, jeśli morze patrolują 3 osoby w samolocie z lat 70-tych, a zdjęcia robi się ręcznie, trzymając w ręku aparat. Gdyby ktoś pomyślał, to był kupił jeden albo i dwa samoloty bezzałogowe, naszpikował je elektroniką i ...w ten sposób znacząco obniżył koszta tego typu patroli. Samoloty bezzałogowe może i nie są tanie, ale ich koszt eksploatacji jest znacznie niższy i tego typu inwestycja stosunkowo szybko by się zwróciła. Gdyby takie patrole robiła firma prywatna, to bym się nie czepiał - bo to by nie była moja sprawa. Niemniej jednak denerwuje człowieka to, że tego typu loty wykonuje się z państwowych pieniędzy.

    • 1 6

    • głupiś jak but!

      najlepiej wszędzie wyślij roboty zamiast ludzi

      • 1 0

  • Pytanie (10)

    Dlaczego plaży nie mogą patrolować samoloty bezzałogowe ? Byłoby znacznie taniej i pieniądze podatnika nie byłyby marnotrawione. Lot takiego samolotu, to pensje dla 3-osobowej załogi + wyższe zużycie paliwa.

    • 17 62

    • bo samoloty bezzałogowe a jak sądze chodzi Ci o samoloty FPV mogą latać tylko w określonych warunkach pogodowych !!! (5)

      a na amerykańskie predatory nas nie stać...

      • 8 3

      • No właśnie... (3)

        Zastanawiam się, czemu takie samoloty nie powstają w Polsce ? takie o zasięgu 200-300 km, które nie musiałyby przecież szybko latać, robić jakichś ewolucji w powietrzu, a ich jedynym celem byłoby patrolowanie. Amerykanie jakby nie patrzeć szukają oszczędności, rozwijając przy tym swoją technologię. Samoloty bezzałogowe wprowadzili wprowadzili po to, aby ograniczyć koszty patroli, zwiększyć ich ilość a przy tym nie narażać pilotów. W Polsce natomiast korzysta się z tego "co sprawdzone" tak długo jak tylko się da. Podobnie Amerykanie zrobili z wahadłowcami - w pewnym momencie zarzucili ich rozwój, bo koszta były zbyt wysokie. Owszem, są teraz uzależnieni od Rosjan, ale w tym czasie tamtejsze firmy prywatne szukają tańszej metody by dostać się na orbitę... Tutaj z kolei patroluje się plaże i morze, tak jak miało to miejsce 20 - 40 lat temu i nikt nawet nie myśli o zmianach. Kiedyś, jak nie było takiej techniki jak dziś - było to jedyne rozwiązanie. Dziś, można szukać innych, tańszych i skuteczniejszych metod patrolowania wybrzeża. Jeśli nie będzie zapotrzebowanie na nowsze rozwiązania, to w Polsce nie będzie żadnych firm, które cokolwiek będą projektować.

        • 4 2

        • Kolejny ekspert od wszystkiego

          • 9 1

        • no właśnie... (1)

          ...jak uważasz że jest zapotrzebowanie na rynku na takie maszyny to złóżwnisek o dofinansowanie do uni na firmę, zacznij produkować i zapełnij niszę rynkową

          • 4 1

          • I tu jest problem...

            Aby rozpocząć tego typu biznes trzeba mieć albo kasę na prawnika, albo samemu bardzo dobrze orientować się w prawie. Jesli sie juz ma prawnika, to mozna zaczynac. UE niby stawia na innowacyjność, na nowe technologie... ale aby dany produkt (prototyp) wszedł do produkcji, to musi mieć atesty. Za atesty płaci przedsiębiorca i to nie mało. Urzędy czy firmy państwowe nie mają prawa kupić produktu niesprawdzonego, który nie posiada atestów. Nie wiem jak jest w przypadku samolotów, ale wiele projektów - nawet całkiem obiecujących ląduje w szufladach i czeka... Czeka, aż zarząd firmy znajdzie środki aby je przebadać i wiele miesięcy testować. Cóż, duże firmy na to stać (też nie wdrażają wszystkiego, co wynajdą, ale jakąś tam cześć). Mniejsze firmy mogą co najwyżej produkować coś na licencji. Jakby nie patrzeć z jednej strony to dobrze, bo konsument dostaje produkt bezpieczny i przetestowany. Z drugiej jednak strony małe firmy nie mają szans aby sprzedawać zaprojektowany przez siebie wyrób.

            • 1 0

      • odpowiedź

        Bo kolesie by nie zarobili!

        • 2 4

    • Bezzaogowy (2)

      nie znaczy, że nie ma "załogi" - jest cocby operator, który siedzi w centrum sterowania.

      • 7 1

      • Tyle, że operator nie musi być pilotem. (1)

        Zatem łatwiej jest znaleźć pracownika, a co za tym idzie można tej osobie mniej zapłacić niż pilotowi.

        • 2 0

        • Tyle, że operator nie musi być pilotem.

          Niestety, pensje w Urzędzie Morskim nie są zbyt wysokie i to nie one decydują o kosztach.

          • 3 1

    • A dron to lata bez obsługi?

      Kochany Kolego, dron wymaga tak samo pilota jak każdy inny samolot. Różnica taka, że pilot siedzi na ziemi. Oczywiście można zrobić program, który zastąpi i takiego naziemnego pilota, ale czy taki program sam rozpozna rodzaj zagrożenia, powiadomi o tym odpowiednie osoby...
      Jestem fanem komputeryzacji, ale do pewnego momentu! Jakby miał mnie leczyć komputer, albo decydowac o moim życiu, wolałbyum człowieka.

      • 0 0

  • Świetny materiał.

    Dziękuję!

    • 41 1

  • Samolocik trzyma się nieźle

    Jak na maszynę wyprodukowaną ze dwadzieścia lat temu, turbolet śmiga aż miło popatrzeć!

    • 25 1

  • Świetną robotę macie panowie. Zazdroszczę widoków i wrażeń.

    pzdr

    • 39 1

  • Samoloty czasami spadają (6)

    dlatego ze względów bezpieczeństwa proponuję takie patrole robić samochodem

    • 6 36

    • Asia czasem się wyloguj na godzinkę z nk co?

      • 13 4

    • Ale samchody też czasami się rozbijają Asiu, (1)

      to może ze względów bezpieczeństwa niech panowie zasuwają piechotą?

      • 8 2

      • To też niebezpieczne

        można trafić na mocniejszego przeciwnika (kibice, bandyci) i dostać w twarz.

        • 12 0

    • wrzuć fotkę

      to może na tylną kanapę wskoczysz w tym patrolu?

      • 5 1

    • Popieram!!!

      No bo przecież do platformy wiertniczej znajdującej się 40 mil morskich od brzegu można dojechać samochodem...

      • 8 0

    • Samoloty czasami spadają (5

      140 kilometrów od brzegu,to samochodem byłoby trudno. Chyba, że to amfibia. Wtedy patrol, na tej trasie, trwałby kilka dni i pod warunkiem , ze morze byłoby spokojne.

      • 3 1

  • kiedys statków było (6)

    więcej, w gdańsku i gdyni cała reda była zatłoczona, no ale teraz mamy cud gospodarczy i drugie japonie i irlandie do kupy wziete ...

    • 12 15

    • tak,Panie, (3)

      a szynka,jak się jadło szyneczkę to czuć było,że to szyneczka,nie to to co dzis,Panie...

      • 6 1

      • Bo to była szynka...i była stosunkowo 3 razy droższa od tej obecnie produkowanej (2)

        Dobra szynka kosztuje a jak sie kupuje szynkę 20zł/kg to co sie dziwisz że tam mało szynki w szynce jest

        • 4 0

        • ale za to

          jest posolona solą drogową z mikroelementami! A ryż to teraz wzbogacamy ołowiem i to po sąsiedzku, bo w Rol- Ryżu w Gdyni! Możemy być dumni!

          • 4 1

        • Nie rozumiem. Kupuję szynkę za 60 zł/kg albo i więcej, i jakośc jest taka sama jak 30 lat wcześniej

          jak kupujecie byle co, to co się dziwić. Aha, i polecam znaleźć znajomego rzeźnika, zwykle i taniej, i lepsza jakość niż ta masówka co jest w sklepach.

          • 2 0

    • przestań jęczeć, bo

      teraz mamy WOLNOŚĆ i jak Ci coś nie pasuje to możesz iść pod most.

      • 3 1

    • Trzeba było autostrady budować dawno,

      a nie teraz, kiedy ładunki transoceaniczne z Austrii, Ukrainy, Czech, Litwy, o innych nie wspomnę, poszły się bujać do Hamburga, Bremy i Amsterdamu. A my mieliśmy durnych pseudoekologów podpuszczonych i opłaconych przez Niemców którzy blokowali co się da a tamci zacierali rączki. Ja też pamiętam czasy, kiedy statki w Gdyni na tzw trzy "ganki" były ładowane, bo na redzie kolejka stała.

      • 1 0

  • a latamy sobie z kolegą... (1)

    • 19 0

    • po odlotach :)

      • 3 0

  • wow

    no Panie Gilewicz -naprawde dobry artykul. Filmik swietny ;) nawet ten Pana komentarz juz przestal mnie draznic. Oby tak dalej. Premia od szefa ;P pozdrowienia

    • 17 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane