• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rejs musi mieć swój cel

Michał Stąporek
21 lipca 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
Rozmowa z kapitanem Andrzejem Drapellą, prezesem stowarzyszenia czarterującego jacht Pogoria i organizującego na nim m.in. rejsy szkoleniowe dla młodzieży.

Panie kapitanie, został pan zaproszony na spotkanie zapowiadające zbliżające się regaty Baltic Sail, ale zamiast okolicznościowych banałów powiedział pan parę gorzkich słów o kiepskim poziomie edukacji i kultury morskiej wśród polskiej młodzieży.

Sprawa nie jest prosta. Po wojnie mieliśmy do czynienia z bardzo szybkim rozwojem polskiej floty i dużym zapotrzebowaniem na marynarzy i oficerów. Każdy absolwent szkoły morskiej od razu zdobywał zatrudnienie w Polskich Liniach Oceanicznych. Dziś nasze szkoły kształcą dla innych armatorów. A i tak chętnych do pracy na morzu jest coraz mniej.

Dlaczego, jak Pan sądzi?

Świat przestał być tak nieosiągalny jak był kiedyś. Dziś zwykły wyjazd nie stanowi żadnego problemu, a poznanie świata nie musi się dziś odbywać poprzez pracę na statku.

Nie mówmy jednak o zawodowym pływaniu na jachtach czy statkach, ale o przybliżaniu młodym ludziom tajników żeglarstwa i o czymś co się nazywa wychowaniem morskim.

Wychowanie morskie - czy my właściwie mamy o czym mówić? Mamy, bo tu pod bokiem jest Bałtyk, a pod polską banderą pływa kilka pięknych żaglowców. W tej materii jesteśmy nawet zaliczanie do światowych potęg. Dar Młodzieży, Fryderyk Chopin, Pogoria, Iskra, Zawisza Czarny, Generał Zaruski, Kapitan Głowacki - sporo tego jest.

Pan się jednak zżyma, że choć mamy tyle żaglowców, to słabo je wykorzystujemy. A jeśli już pływają, to bardzo rzadko z młodzieżą.

Wydaje mi się, że młody człowiek, który chciałby przeżyć jakąś przygodę morską nie bardzo wie od czego zacząć, ani do kogo się udać. Przecież nie każdy musi pójść od razu na studia do szkoły morskiej, i nie każdy ma dużo pieniędzy, żeby sobie komercyjny rejs zafundować. Dowodem na kiepskie zarządzanie naszą flotą żaglowców jest to, że są okresy, w których stoją one bezczynnie w portach. W tej chwili w Gdańsku stoi Fryderyk Chopin, który czeka, aż za kilka tygodni popłynie do Norwegii. Ale przecież przez ten miesiąc postoju mógłby żeglować z chętnymi po portach Bałtyku. Brakuje nam forum, na którym można by dowiedzieć się o akcjach naszych największych jachtów i wolnych miejscach na poszczególne rejsy.

Jak wygląda morskie szkolenie młodzieży w innych krajach?

Na początku czerwca Gdynię odwiedził duński żaglowiec Georg Stage. To jeden z najlepiej prowadzonych szkolnych żaglowców jaki widziałem.

Co to znaczy?

Kilka spraw. Przede wszystkim, ze względu na to, że Dania jest bardzo demokratycznym krajem, atmosfera na statku jest równie demokratyczna.

To się sprawdza na morzu?

Tak. Z jednej strony oficerowie duńscy są dla załogantów kimś w rodzaju starszych braci. Pomiędzy oficerami a załogą nie ma dystansu, w związku z czym młodzi marynarze nie boją się zapytać i poprosić o radę, gdy czegoś nie wiedzą. Młodzi ludzie uczą się więc o wiele więcej.

Z drugiej strony oficerowie zawsze wiedzą lepiej od marynarzy, jak rozwiązać jakiś problem - i to nie tylko teoretyczny. Gdy coś się dzieje, oficer pierwszy idzie temu zaradzić. Ma z reguły brudne rękawice, umie obsłużyć dźwigi, otworzyć ładownię itd. Wśród załogi jest duża dyscyplina, ale taka świadoma, a nie wymuszona rozkazami czy krzykiem. Dam przykład: podczas pobytu Duńczyków w Gdyni zaoferowaliśmy im szereg atrakcji, wśród których była m.in. możliwość skorzystania z basenu Akademii Morskiej o siódmej rano, oraz wyjście do gdyńskiego klubu Pokład. Na pływalnię poszło 95 proc. załogi, do klubu 5 proc. myślę, że gdyby to był polski statek proporcje byłyby odwrotne.

A dlaczego do wychowania morskiego potrzebujemy największych żaglowców? Czy nie można się nauczyć szacunku do morza lub poznać polską tradycję morską na mniejszych jednostkach?

Każdy, kto wchodzi na duży statek, zostawia swoje nawyki lądowe na kei. Na dużym okręcie jest mnóstwo rzeczy do poznania i do opanowania. Chodzi o obsługę żaglowca, żagli, w trudnych warunkach, w nocy, przy ciężkiej pogodzie. Są to wyzwania, które młodzi ludzie chętnie podejmują. W im cięższych warunkach odbywa się rejs, tym załoganci są bardziej zadowoleni. Przekonałem się o tym choćby w czasie dziewięciomiesięcznej szkoły pod żaglami, w którą wypłynąłem z kapitanem Krzysztofem Baranowskim.

Ile załóg przewinęło się przez ten żaglowiec w tym czasie?

Jedna, ponieważ jak już wspomniałem to była szkoła, czyli oprócz pływania odbywały się normalne zajęcia lekcyjne. Rejs trwał od wrześnie do czerwca.

No dobrze, ale to oznacza, że w czasie tego rejsu ilość osób "wyedukowanych morsko", zarażonych bakcylem morza i żeglarstwa była znikoma. Była was choć setka?

Mniej. To był jednak eksperyment i sądzę, ze dobrze, że się odbył. Gorzej, że później Pogoria została wyczarterowana do Kanady na 10 lat, w czasie których z tego jachtu nie skorzystał nikt. Trochę podobnie działał Zawisza Czarny, który opłynął świat czy brał udział w Operacji Żagiel. Ale ja nie jestem fanem takich zlotów żaglowców, ponieważ to są już operacje merkantylne. Sądzę, ze załogi mają więcej radości, gdy samotnie wejdą do jakiegoś małego portu na Szetlandach, niż gdy w tłumie innych, bardziej rzucających się w oczy żaglowców znikną w największych portach świata.

Czy nie można by stworzyć programu np. tygodniowych rejsów po Bałtyku dla młodych ludzi? Dzięki temu można by całkiem sporej grupie pokazać morze i żeglarstwo. Może choć jeden uczeń z każdej klasy pomyślałby o związaniu swojego życia zawodowego z morzem?

Nie powinniśmy mierzyć skuteczności takich działań ilością, lecz jakością. Tydzień to za mało by młody człowiek poznał statek i stał się pełnowartościowym członkiem załogi. Natomiast rejsy co najmniej dwutygodniowe już mogłyby jakiś skutek przynieść. Druga sprawa: nie jestem zwolennikiem takiego ot - pływania sobie bez celu po Bałtyku. Każdy rejs musi mieć swój cel.

Opinie (6)

  • Ja tylko niesmiało napomknę, że warunki na małych jachtach są znacznie cięższe niż na hotelach typu "Pogoria".

    Żaglowce to fajna rzecz, można się dużo nauczyć i takie tam, ale smak morza to czuć dopiero np. na 9 metrowej łupince w sztormie na Biskajach - i takich przygód wszystkim młodym adeptom żeglarstwa życzę.

    • 0 0

  • żeglarzu

    niech mlodzi najpierw na Bałtyku popływaja, wystarczy 6,5 m

    • 0 0

  • A jak to się żeglarko ma do treści artykułu tudzież tego co ja napisałem?

    • 0 0

  • a ile

    procent z tych 95% a 5% poszło tu i tu? Nie podoba mi się takie podejście. zaliczam się do trochę starszej młodzieży ale nadal aktywnie uczestnicze w życiu klubowym co nie zmienia faktu, że uwielbiam żeglować, lub ogólnie mówiąc pływać:) Po to mamy tyle atrakcji w życiu, że każdy może znależć to co chce. No i jest jeszcze jeden plus, można je łączyć ze sobą:)

    • 0 0

  • zagle

    trzeba to robic 1miejsce baltyk z gorek west 1-8 10 06
    bez szczepana zawsze cie nielubilem

    do portu a musimy

    • 0 0

  • Serdeczne pozdrowienia dla Mastera

    Serdecznie pozdrawiam Mastera! Jesli ktos ma na Pana Kapitana kontakt, bylabym bardzo wdzieczna za jego przeslanie. Od lat staram sie go "wytropic"
    Jeszcze raz pozdawiam!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane