• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trójmiasto zdobyło Aconcaguę

Marzena Klimowicz-Sikorska
2 marca 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Trójmiejska ekipa zdobyła najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Trójmiejska ekipa zdobyła najwyższy szczyt Ameryki Południowej.

Zdobyć najwyższy szczyt Ameryki Południowej to marzenie niejednego miłośnika gór. Kilka tygodni temu z zamiarem zdobycia Aconcagui wyruszyły z Trójmiasta dwie niekomercyjne ekspedycje. Członkom jednej z nich udało się tego dokonać.



Blisko miesiąc temu opisywaliśmy przygotowania dwóch trójmiejskich ekspedycji, które niemal w tym samym czasie wyruszały na podbój Aconcagui. Mimo wiatru i groźnego wypadku, szczyt udało się zdobyć dwuosobowej ekipie, którą stanowili Wojciech Zwierzyński i Michał Włoch.

Podczas wycieczki aklimatyzacyjnej na wysokości ok. 4700 m. Podczas wycieczki aklimatyzacyjnej na wysokości ok. 4700 m.
Namiot w obozie, a w tle Lodowiec Polaków. Namiot w obozie, a w tle Lodowiec Polaków.
- W Andy dotarliśmy bez większych przeszkód, choć przygód nie brakowało. Autobus, którym jechaliśmy z Buenos Aires, zderzył się z ciężarówką. I choć nikomu nic poważnego się nie stało, mogło to się dla nas źle skończyć - kawałki przedniej szyby posypały się wprost na nas - mówi Michał Włoch, który wraz z Wojciechem Zwierzyńskim wrócił już z wyprawy.

Na szczęście skończyło się jedynie na drobnych skaleczeniach i po zmianie autobusu ekipa ruszyła dalej - do Los Penitentes, gdzie po kilku wycieczkach aklimatyzacyjnych i sprawdzeniu u miejscowych pogody, śmiałkowie zaczęli przymierzać się do zdobycia szczytu.

- Niestety, od ekip, schodzących z góry, dochodziły nieciekawe informacje. Od dłuższego czasu pogoda była bardzo kapryśna i w styczniu mało komu udało się wejść na szczyt - mówi Michał Włoch.

Po kilku dniach zwłoki, 1 lutego wyruszyli z 15-kilogramowymi plecakami na trasę. - Reszta bagażu, blisko 60 kilogramów - głównie jedzenie i paliwo, a także ciężki sprzęt: buty wysokogórskie (tzw. skorupy), raki, namiot - została załadowana na muła. Po trzech dniach wędrówki w palącym słońcu i porywistym wietrze, dolinami Vacas i Relinchos dotarliśmy do bazy pod Aconcagua "Plaza Argentina", położonej na wysokości około 4,2 tys. m n.p.m. - wspomina.

Od tego momentu zdobywali górę. - Największą trudność podczas podejścia sprawiały nam Penitenty, czyli skupiska lodowych stożków, przez które trzeba się było przedzierać. To bardzo męczące - mówi Michał Włoch.

Czy warto wyznaczać sobie trudne do osiagnięcia cele?

Ani lodowce, ani groźna dla zdrowia, zmniejszająca się ilość tlenu w powietrzu, nie zniechęciły gdańszczan. - Jedyne, co nam dokuczało, to bóle głowy i brak apetytu. Zakładając nowe obozy, zmagaliśmy się ze zmienną pogodą - wiał porywisty wiatr, który chwilami zwalał z nóg, do tego padał śnieg. Wiedzieliśmy jednak, że prognozy są dobre, a pogoda ma się ustabilizować i w dniu ataku szczytowego powinno być ładnie- mówi uczestnik wyprawy.

W końcu, 11 lutego o godz. 5 rano, przystąpili do wspinaczki na sam szczyt. Pierwsze dwie godziny zajęło im dotarcie do Rocas Blancas, miejsca, w którym łączy się szlak doliny Relinchos ze szlakiem z doliny Horcones.

- Początkowo mieliśmy pewne trudności z obraniem właściwego kierunku w związku z kompletnymi ciemnościami i brakiem ścieżki. Na szczęście około godz. 7 zaczęło świtać, zrobiło się trochę cieplej i szło się zdecydowanie łatwiej - mówi Wojciech Zwierzyński. - Podejście nie było bardzo trudne techniczne, cały szlak wiódł ścieżką po zmrożonym śniegu. Największym problemem była walka ze zmęczeniem, spowodowanym bardzo dużą wysokością. W tych warunkach każdy krok był ogromnym wysiłkiem, do którego trzeba się było motywować, bo nogi były jak z waty. Pod koniec udawało się zrobić maksymalnie kilka kroków bez przystanku.

Około godz. 16 stanęli wreszcie na wysokości 6962 m n.p.m., na szczycie Aconcagui. - Prognozy się sprawdziły: świeciło słońce i nie było wiatru, pogoda była idealna, ze szczytu rozpościerał się wspaniały widok na wszystkie strony świata - wspomina. Mimo wyczerpania, do obozu dotarli ok. godz. 20:30.

Ten wyczyn nie udał się ekspedycji, złożonej ze studentów i naukowców Uniwersytetu Gdańskiego, którzy wejściem na szczyt chcieli uczcić 40-lecie utworzenia uczelni. Nie mieli oni takiego szczęścia do pogody.

- Góra broniła się z uporem - mówi Czesław "Kuba" Jakubczyk, pracownik Studium Wychowania Fizycznego i Sportu UG, uczestnik uniwersyteckiej wyprawy. - Podczas naszego wejścia wiał silny wiatr, dochodzący w porywach do 130 km/h, do tego panował mróz. W górach to niemal śmiertelne połączenie. Części ekipy udało się wejść na 5,5 tys. m n.p.m. Potem musieliśmy jednak zejść.

Niepowodzenie nie pokrzyżowało jednak całkowicie planów ekspedycji. Jednym z celów wyprawy było bowiem zebranie materiałów na temat argentyńskiej Polonii. - Zebraliśmy mnóstwo danych, z czego się bardzo cieszymy. A już za miesiąc czeka nas kolejna wyprawa - tygodniowy rejs "Pogorią" po Morzu Śródziemnym - dodaje Czesław Jakubczyk.

Wydarzenia

Opinie (75) 8 zablokowanych

  • Gratulacje (3)

    Gratulacje dla zdobywców. Tak trzymać. Życzę dalszych sukcesów.

    • 42 7

    • też zdobyłem wczoraj szczyt: wypiłem litra ! :D to jest moj szczyt możliwości (1)

      niech kazdy z was znajdzie swój i się na niego dostanie

      • 5 8

      • chlor

        • 0 0

    • a ja zdobywam szczyt Oruni Górnej.... CODZIENNIE!

      i co Wy na to? Gdzie gratulacje?!

      • 0 2

  • Szacun !

    - dzięki za foty !

    • 23 5

  • Niestety-to imprezy dla wybranych. (3)

    A publika niech się cieszy i zapomina w tych chwilach o problemach z którymi boryka się na codzień.

    • 14 32

    • jesteś najnudniejszym człowiekiem świata

      • 10 7

    • Malkontent...

      • 7 3

    • Sprzedaj lodówkę

      kup bilety na samolot Na resztę zarobisz na miejscu - patrz Wojciech Cejrowski

      • 8 3

  • niekomercyjne ekspedycje? (1)

    Czy artykuły w mediach plus dofinansowanie z pieniędzy Pana, Pani, społeczeństwa pozwalają taką wyprawę nazwać niekomercyjną ekspedycją?
    Nie, nie można.
    Ekipie szczerze gratuluję. I zazdroszczę :). Za półtora roku też tam będę ale o tym się już nie dowiecie ;)

    • 11 7

    • Można

      Wystarczy dowiedzieć się co to znaczy wyprawa niekomercyjna - to jest wyprawa, gdzie sam o wszystko na miejscu zadbasz, gdzie nie płacisz ekipie załatwiaczy a Ty się nie martwisz tylko idziesz. W wyprawach komercyjnych uczestniczy np. Martyna Wojciechowska, i oczywiście jest gwiazdą tefauenu mimo że jej zadaniem jest tylko iść.. a to akurat jest najłatwiejsze w takich wyprawach.

      • 5 0

  • Ogładam te zdjęcia jak dobry film...

    ...oczekując na ostatnim zdjęciu foty ze zdobytego szczytu i niestety,nie ma takiego zdjęcia.Szkoda,ale rozumiem,że branie aparatu na sam szczyt może być po prostu zbędnym tylko balastem. :(

    • 3 3

  • oj, nierzetelności dziennikarska! (1)

    tylko jedna z tych kilku wypraw dotarła na szczyt? Ta opisywana? Oj oj. A może dlatego, że reszta to prywatne ekspedycje i nie ma im co robić reklamy...?

    • 8 6

    • ZGADZA SIĘ! NIKT NIE WSPOMNIAŁ ZE KILKA LAT TEMU NA TYM SZCZYCIE ZGINĄŁ POLAK

      a ekspedycja była z trojmiasta....

      • 0 0

  • Brawa dla zdobywcow,

    gratulacje- trzeba miec niezla kondyche na taka wyprawe.

    • 10 4

  • GRATULUJE

    Wspaniałe osiągnięcie, zasługuje na podziw, gratuluję!
    Widoki piękne ;)

    • 10 3

  • Zawsze trzeba mieć jakieś plany na 50 -lecie UG.

    Na pewno pozostanie Aconcagua . Chyba jej nie odpuścicie .

    • 2 1

  • dzięki, dzięki...

    trochę tam zmarźliśmy w stopy, dla odmiany słońce wysuszyło nam usta, ale ostatecznie daliśmy radę. Trójmiasto górą, Trójmiasto zdobywa wszystko, co do zdobycia!

    • 6 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane