- 1 Rezerwiści idą na ćwiczenia. Kto najpierw? (397 opinii)
- 2 Odliczanie sekund na skrzyżowaniach. Za czy przeciw? (230 opinii)
- 3 Nowe podziemne zbiorniki w Akwarium (70 opinii)
- 4 Po wyborach chcą zbudować ruch miejski (85 opinii)
- 5 Zabójca z Jagatowa przyznał się do winy (165 opinii)
- 6 Śmierć w stoczni: zabójstwo, a nie wypadek (296 opinii)
Trójmiasto zdobyło Aconcaguę
Zdobyć najwyższy szczyt Ameryki Południowej to marzenie niejednego miłośnika gór. Kilka tygodni temu z zamiarem zdobycia Aconcagui wyruszyły z Trójmiasta dwie niekomercyjne ekspedycje. Członkom jednej z nich udało się tego dokonać.
Blisko miesiąc temu opisywaliśmy przygotowania dwóch trójmiejskich ekspedycji, które niemal w tym samym czasie wyruszały na podbój Aconcagui. Mimo wiatru i groźnego wypadku, szczyt udało się zdobyć dwuosobowej ekipie, którą stanowili Wojciech Zwierzyński i Michał Włoch.
Na szczęście skończyło się jedynie na drobnych skaleczeniach i po zmianie autobusu ekipa ruszyła dalej - do Los Penitentes, gdzie po kilku wycieczkach aklimatyzacyjnych i sprawdzeniu u miejscowych pogody, śmiałkowie zaczęli przymierzać się do zdobycia szczytu.
- Niestety, od ekip, schodzących z góry, dochodziły nieciekawe informacje. Od dłuższego czasu pogoda była bardzo kapryśna i w styczniu mało komu udało się wejść na szczyt - mówi Michał Włoch.
Po kilku dniach zwłoki, 1 lutego wyruszyli z 15-kilogramowymi plecakami na trasę. - Reszta bagażu, blisko 60 kilogramów - głównie jedzenie i paliwo, a także ciężki sprzęt: buty wysokogórskie (tzw. skorupy), raki, namiot - została załadowana na muła. Po trzech dniach wędrówki w palącym słońcu i porywistym wietrze, dolinami Vacas i Relinchos dotarliśmy do bazy pod Aconcagua "Plaza Argentina", położonej na wysokości około 4,2 tys. m n.p.m. - wspomina.
Od tego momentu zdobywali górę. - Największą trudność podczas podejścia sprawiały nam Penitenty, czyli skupiska lodowych stożków, przez które trzeba się było przedzierać. To bardzo męczące - mówi Michał Włoch.
W końcu, 11 lutego o godz. 5 rano, przystąpili do wspinaczki na sam szczyt. Pierwsze dwie godziny zajęło im dotarcie do Rocas Blancas, miejsca, w którym łączy się szlak doliny Relinchos ze szlakiem z doliny Horcones.
- Początkowo mieliśmy pewne trudności z obraniem właściwego kierunku w związku z kompletnymi ciemnościami i brakiem ścieżki. Na szczęście około godz. 7 zaczęło świtać, zrobiło się trochę cieplej i szło się zdecydowanie łatwiej - mówi Wojciech Zwierzyński. - Podejście nie było bardzo trudne techniczne, cały szlak wiódł ścieżką po zmrożonym śniegu. Największym problemem była walka ze zmęczeniem, spowodowanym bardzo dużą wysokością. W tych warunkach każdy krok był ogromnym wysiłkiem, do którego trzeba się było motywować, bo nogi były jak z waty. Pod koniec udawało się zrobić maksymalnie kilka kroków bez przystanku.
Około godz. 16 stanęli wreszcie na wysokości 6962 m n.p.m., na szczycie Aconcagui. - Prognozy się sprawdziły: świeciło słońce i nie było wiatru, pogoda była idealna, ze szczytu rozpościerał się wspaniały widok na wszystkie strony świata - wspomina. Mimo wyczerpania, do obozu dotarli ok. godz. 20:30.
Ten wyczyn nie udał się ekspedycji, złożonej ze studentów i naukowców Uniwersytetu Gdańskiego, którzy wejściem na szczyt chcieli uczcić 40-lecie utworzenia uczelni. Nie mieli oni takiego szczęścia do pogody.
- Góra broniła się z uporem - mówi Czesław "Kuba" Jakubczyk, pracownik Studium Wychowania Fizycznego i Sportu UG, uczestnik uniwersyteckiej wyprawy. - Podczas naszego wejścia wiał silny wiatr, dochodzący w porywach do 130 km/h, do tego panował mróz. W górach to niemal śmiertelne połączenie. Części ekipy udało się wejść na 5,5 tys. m n.p.m. Potem musieliśmy jednak zejść.
Niepowodzenie nie pokrzyżowało jednak całkowicie planów ekspedycji. Jednym z celów wyprawy było bowiem zebranie materiałów na temat argentyńskiej Polonii. - Zebraliśmy mnóstwo danych, z czego się bardzo cieszymy. A już za miesiąc czeka nas kolejna wyprawa - tygodniowy rejs "Pogorią" po Morzu Śródziemnym - dodaje Czesław Jakubczyk.
Wydarzenia
Opinie (75) 8 zablokowanych
-
2010-03-02 06:04
Gratulacje (3)
Gratulacje dla zdobywców. Tak trzymać. Życzę dalszych sukcesów.
- 42 7
-
2010-03-02 09:25
też zdobyłem wczoraj szczyt: wypiłem litra ! :D to jest moj szczyt możliwości (1)
niech kazdy z was znajdzie swój i się na niego dostanie
- 5 8
-
2010-03-02 15:11
chlor
- 0 0
-
2010-03-02 15:18
a ja zdobywam szczyt Oruni Górnej.... CODZIENNIE!
i co Wy na to? Gdzie gratulacje?!
- 0 2
-
2010-03-02 06:40
Szacun !
- dzięki za foty !
- 23 5
-
2010-03-02 06:41
Niestety-to imprezy dla wybranych. (3)
A publika niech się cieszy i zapomina w tych chwilach o problemach z którymi boryka się na codzień.
- 14 32
-
2010-03-02 07:59
jesteś najnudniejszym człowiekiem świata
- 10 7
-
2010-03-02 09:40
Malkontent...
- 7 3
-
2010-03-02 09:42
Sprzedaj lodówkę
kup bilety na samolot Na resztę zarobisz na miejscu - patrz Wojciech Cejrowski
- 8 3
-
2010-03-02 06:47
niekomercyjne ekspedycje? (1)
Czy artykuły w mediach plus dofinansowanie z pieniędzy Pana, Pani, społeczeństwa pozwalają taką wyprawę nazwać niekomercyjną ekspedycją?
Nie, nie można.
Ekipie szczerze gratuluję. I zazdroszczę :). Za półtora roku też tam będę ale o tym się już nie dowiecie ;)- 11 7
-
2010-03-02 10:44
Można
Wystarczy dowiedzieć się co to znaczy wyprawa niekomercyjna - to jest wyprawa, gdzie sam o wszystko na miejscu zadbasz, gdzie nie płacisz ekipie załatwiaczy a Ty się nie martwisz tylko idziesz. W wyprawach komercyjnych uczestniczy np. Martyna Wojciechowska, i oczywiście jest gwiazdą tefauenu mimo że jej zadaniem jest tylko iść.. a to akurat jest najłatwiejsze w takich wyprawach.
- 5 0
-
2010-03-02 06:48
Ogładam te zdjęcia jak dobry film...
...oczekując na ostatnim zdjęciu foty ze zdobytego szczytu i niestety,nie ma takiego zdjęcia.Szkoda,ale rozumiem,że branie aparatu na sam szczyt może być po prostu zbędnym tylko balastem. :(
- 3 3
-
2010-03-02 07:00
oj, nierzetelności dziennikarska! (1)
tylko jedna z tych kilku wypraw dotarła na szczyt? Ta opisywana? Oj oj. A może dlatego, że reszta to prywatne ekspedycje i nie ma im co robić reklamy...?
- 8 6
-
2010-03-03 08:34
ZGADZA SIĘ! NIKT NIE WSPOMNIAŁ ZE KILKA LAT TEMU NA TYM SZCZYCIE ZGINĄŁ POLAK
a ekspedycja była z trojmiasta....
- 0 0
-
2010-03-02 07:02
Brawa dla zdobywcow,
gratulacje- trzeba miec niezla kondyche na taka wyprawe.
- 10 4
-
2010-03-02 07:29
GRATULUJE
Wspaniałe osiągnięcie, zasługuje na podziw, gratuluję!
Widoki piękne ;)- 10 3
-
2010-03-02 07:42
Zawsze trzeba mieć jakieś plany na 50 -lecie UG.
Na pewno pozostanie Aconcagua . Chyba jej nie odpuścicie .
- 2 1
-
2010-03-02 08:08
dzięki, dzięki...
trochę tam zmarźliśmy w stopy, dla odmiany słońce wysuszyło nam usta, ale ostatecznie daliśmy radę. Trójmiasto górą, Trójmiasto zdobywa wszystko, co do zdobycia!
- 6 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.