Navigatoria Adventure Racing Team to zespół ludzi, którzy organizują kilka razy do roku alternatywne rajdy na orientację. Nie są to zwykłe imprezy, jakich wiele w naszej okolicy, lecz przygody przygotowane w najdrobniejszych szczegółach, okraszone dodatkowymi zadaniami. Mistrzowie nawigacji i wytrwali biegacze nie zawsze wygrywają. Tutaj trzeba myśleć i kombinować, by ugryźć jak najwięcej punktów, a pośpiech nie zawsze bywa najlepszym doradcą.
Hanza AnO Łoś, bo pod taką nazwą odbywały się zawody w Sopocie, były już ostatnią imprezą z całego cyklu alternatywnych imprez na orientację organizowaną przez Navigatorię. Wcześniej można było próbować swoich sił w mniej lub bardziej alternatywnych spotkaniach z mapą, takich jak:
1) Hanza AnO pt. "Skrzat"
2) Hanza AnO pt. "Dzik" 3) Hanza AnO pt. "Sarna" 4) Hanza AnO pt. "Mewa"oraz edycja pt. Race odbywająca się podczas
Navigatoria Adventure Race .
Baza edycji finałowej była umiejscowiona na jednym z parkingów niedaleko leśniczówki Gołębiewo. Piękne lasy z mnóstwem ścieżek w tej okolicy oraz specjalnie przygotowane parkingi z miejscami na ognisko zapraszają zawsze i o każdej porze dnia i roku.
Dostępne były trzy trasy: piesza, pieszo-rowerowa dla starych wyjadaczy i rodzinna - znacznie uproszczona ale również pełna przygód, przeznaczona dla rodzin z dziećmi, które chciały aktywnie i przyjemnie spędzić czas w sobotnie popołudnie. Tym razem, choć kusił mnie rower, wybrałem trasę pieszą.
W pierwszej kolejności "poszły konie po betonie", czyli rowerzyści, którzy po krótkiej odprawie złapali swoje rumaki na kołach i ruszyli w las. My, to znaczy piechurzy, mapkę z zadaniami dostaliśmy pół godziny po nich, tuż przed 16:00. Limit czasu na zaliczenie wszystkich punktów i wykonanie zadań specjalnych wynosił tylko 165 min. To naprawdę niewiele, więc postanowiłem skupić się na zadaniu specjalnym, a podążając w jego kierunku łapać kolejne punkty, tak samo, jak i wracając z tegoż zadania. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem i gdy wybiła godzina startu, to ruszyłem w kierunku pierwszego PK oznaczonego jako A. Ten odnalazłem bez trudu. Drugi O również. Kolejny, to K który okazał się nieco przesunięty względem swojego położenia na mapie. Pewnie niektóre ekipy oznaczyły go jako BPK, czyli brak punktu kontrolnego. Zmierzch zaczął już zapadać i coraz bardziej trzeba było wytężać nie tylko wzrok ale i inne zmysły, by sprawnie poruszać się po ciemnym lesie. Punktu G, to nawet nie pamiętam ale już A2 jak najbardziej. Był na wzgórzu na prawo od drogi. Tutaj zgodnie z zadaniem "Jaskinia Łosia" należało podążać za odblaskami. Na końcu odblaskowego szlaku znalazłem dziwną mapę. Na niej, oprócz różnych tajemniczych obrazków i symboli, był napis zrobiony niebieskim długopisem i dokładnie to było ważne, a nie te wszystkie czary mary, które były tam tylko dla zmyłki. Napis mówił dokładnie "wyznacz środek trójkąta o wierzchołkach W N S". Tylko skąd wziąć te punkty? Ano były one na mapie, ale super zmyłka i to na całego. Chyba każdy chciał na początku analizować te wszystkie galimatiasy na mapie. No dobrze, punkty na mapie są, trójkąt narysowany i środek wyznaczony. Poszedłem jeszcze do najwyżej punktowanego E3 i wróciłem namierzając po drodze S. Punkt był oczywisty, bo tuż przy słabo widocznej ścieżce i nisko przy ziemi. Jakieś 10m dalej na niewielkim wzniesieniu był PK z zawodów organizowanych przez kogoś innego i przy nim też widziałem wiele latarek ludzi, którzy go spisywali. Po tym, niewiele dalej, dróżka w prawo i namierzam się na "środek trójkąta", czyli wejście do "Czarnej Chaty" warte 30 pkt. W celu był tylko biało-pomarańczowy lampion przyczepiony do drzewa. Zwierciadła tam już nie było, gdyż inni byli szybsi ode mnie. Stąd namierzałem się na N ale to nie był chyba mój dobry dzień, bo się zgubiłem. Ciemno, cicho, nikogo w pobliżu, gdzieś w lesie, a ja w czarnej... chacie. Kurcze, no trzeba było znów sięgnąć po kompas. A przydałby się jakiś GPS. No nic, kompas wystarczył, by wrócić na trasę. Skierowałem się na południe, bo tam przecież musi być jakaś cywilizacja i wylądowałem pomiędzy punktami S i Ż. Teraz szybciutko namierzyłem punkt W i poszedłem po E2, który schował się tak dobrze, że go nie znalazłem. Czasu pozostało już bardzo mało, postanowiłem więc jeszcze namierzyć te, które były przy drodze, czyli G', Y, O2 i Ż. Po spisaniu tego ostatniego zostało mi kilkanaście minut do końca czasu, więc zgasiłem latarkę i mając za plecami wschodzący księżyc żwawym krokiem poszedłem asfaltową dróżką do leśniczówki, a później w lewo do bazy. Kartę startową oddałem na 8 min przed czasem.
GALERIA ZDJĘĆW nagrodę za trudy zawodników organizatorzy przygotowali dobre ciastka, herbatę, kawę, ognisko z kiełbaskami, jakże potrzebne, gdyż zrobiło się już naprawdę chłodno. Po tym wszystkim odbyło się losowanie cennych nagród rzeczowych i krótkie podsumowanie całego cyklu, w którym zwyciężył zespół o wdzięcznej nazwie "
Albatros". Dokładne wyniki wszystkich zawodów ogłoszone zostaną na następnym spotkaniu, jakim jest "Skrzat", który odbędzie się w
sobotę, 20 grudnia 2014. Jak zawsze w imprezach przygotowanych przez kolegów z Navigatoria Adventure Racing Team było bardzo ciekawie, zadania niezwykłe i z poczuciem humoru, dopracowane w najmniejszych szczegółach, a towarzystwo wyśmienite. Teraz jest czas na odpoczynek przed kolejną imprezą, czyli AnO Skrzat, na której obecność powinna być obowiązkowa!
Organizatorzy cyklu Hanza AnO:WWW:
Navigatoria Adventure Racing Team WWW:
FunPage Mail: ano@navigatoriaAR.pl