• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na swoim. Etykieta i relacje w biznesie według Dagmary Łuczki

Wioletta Kakowska-Mehring
9 czerwca 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Trzeba być cierpliwym. Począwszy od momentu zakiełkowania myśli o własnym biznesie, po jej realizację. Uważam, że warto dać sobie czas, by wszystko dobrze przemyśleć, zaplanować - mówi Dagmara Łuczka. Trzeba być cierpliwym. Począwszy od momentu zakiełkowania myśli o własnym biznesie, po jej realizację. Uważam, że warto dać sobie czas, by wszystko dobrze przemyśleć, zaplanować - mówi Dagmara Łuczka.

O tym, że etykieta biznesu to nie to samo co etykieta towarzyska, że znajomość kultury swojego zagranicznego kontrahenta pomaga w relacjach, a także o tym, że nie każdą delegację można zaprosić... na wódkę rozmawiamy z Dagmarą Łuczką, właścicielką Projektowni Wizerunku - firmy PR i szkoleniowej z zakresu etykiety biznesu. W poprzednim odcinku "Jak to jest na swoim" rozmawialiśmy z Wiolettą Kasprzyk, właścicielką Krusel Office Solutions, a już za dwa tygodnie rozmowa z Łukaszem Wingertem, właścicielem sieci Surfburger.



Przez wiele lat była pani związana z branżą, w której prym wiodą mężczyźni. Jak się pani odnalazła w tym męskim gronie?

Dagmara Łuczka: - Na Bałtyckim Terminalu Kontenerowym pracowałam w sumie 8 lat. Na początku - przez dwa lata - jako asystentka zarządu. Poznawałam wtedy firmę, uczyłam się branży. W międzyczasie skończyłam podyplomowe studia z public relations. Wtedy pomyślałam, że pójdę troszkę inną drogą.
Pracując w dużej firmie, mając kontakt z bardzo różnymi środowiskami zauważyłam jak istotna jest wiedza z zakresu umiejętnego budowania relacji, etykiety biznesu, protokołu dyplomatycznego(...)
Chciałam popracować w agencji PR i odeszłam, ale tylko na pół roku. Potem pojawiła się możliwość pracy w obszarze PR na terminalu, więc wróciłam. Z czasem zostałam rzecznikiem prasowym spółki. Miałam okazję zajmować się tym, co lubię w firmie, którą już znałam i szanowałam. To, że pracowałam w branży zdominowanej przez mężczyzn nigdy mi nie przeszkadzało. Lubię pracować z mężczyznami, bo są konkretni. Jednak sama branża morska jest bardzo wymagająca i od początku wiedziałam, że muszę znać się na tym, co robię i dobrze poznać specyfikę rynku. Wiedziałam też, że jak będę merytoryczna, to to, że jestem kobietą, nie będzie miało żadnego znaczenia. Wiedza merytoryczna to jedno, druga sprawa to umiejętność nawiązywania relacji, które w tej pracy są kluczowe. Praca w międzynarodowej firmie, z ludźmi z różnych środowisk była dla mnie nieocenioną lekcją, dzięki której dowiedziałam się, co chcę w życiu robić, co mi odpowiada, co mi daje największą satysfakcję. Pracując w BCT ukształtowałam się zawodowo. To był też prywatnie ważny dla mnie czas, ponieważ zostałam mamą dwójki dzieci. Musiałam nauczyć się godzić pracę zawodową z życiem prywatnym, ale miałam stworzone bardzo dobre warunki, które umożliwiały mi godzenie tych ról.

Bycie matką, rodzicem zmienia wszystko?

- Tak. Zaczęłam patrzeć na pracę i na życie troszkę inaczej. Dla mnie bardzo istotna w życiu jest równowaga. Lubię mieć poczucie, że mam pod kontrolą to, co się dzieje w domu. Muszę mieć odpowiednią ilość czasu dla dzieci, ale ważne są też dla mnie moje ambicje, pasje, moje życie zawodowe. Kiedy pojawiają się dzieci, mamy mniej czasu dla siebie, a ten, który udaje nam się wygospodarować dla siebie staje się bardzo cenny. 4 lata temu podjęłam decyzję, że chcę ten czas wykorzystać na rozwój w konkretnym kierunku, trochę odmiennym niż ten, z którym związane były moje dotychczasowe obowiązki. Odkryłam w sobie chęć pracy niezależnej, na własny rachunek. Pracując w dużej firmie, mając kontakt z bardzo różnymi środowiskami zauważyłam, jak istotna jest wiedza z zakresu umiejętnego budowania relacji, etykiety biznesu, protokołu dyplomatycznego i dlatego postanowiłam wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie.
Z czasem pojawiły się firmy. Dziś głównie szkolę biznes, ale też sektorem edukacji. Okazuje się, że doradcy metodyczni czy dyrektorzy szkół również zgłaszają chęć zdobywania wiedzy z tego zakresu.

Pracowała pani w dużej zagranicznej firmie mającej kontrahentów z wielu zakątków świata, czy to pomogło?

- Tak. Spotkania, jubileusze, wizyty na wysokim szczeblu, goście zagraniczni. Nie w każde działanie byłam osobiście zaangażowana, ale obserwowałam to, co się dzieje i wiele się uczyłam. Dużo też czytałam o etykiecie i protokole dyplomatycznym, a z każdą przeczytaną książką utwierdzałam się w przekonaniu, że ta wiedza jest bardzo potrzebna, by świadomie budować relacje biznesowe, umieć lepiej zrozumieć kontrahenta, odpowiednio go docenić. Potem pojawiły się pierwsze szkolenia w Europejskiej Akademii Dyplomacji i innych szkołach. Swoje pierwsze szkolenie przeprowadziłam pracując jeszcze w terminalu. To było 5 lat temu. Potem pojawiły się propozycje z uczelni wyższych, by poprowadzić przedmioty z etykiety biznesu i tak się wszystko zaczęło.

Uczelnie?

- Tak. Bo na początku to właśnie uczelnie były bardziej zainteresowane etykietą biznesu niż sam biznes. Prowadziłam zajęcia na studiach podyplomowych na Uniwersytecie Gdańskim, w Wyższej Szkole Finansów i Administracji i na Akademii Morskiej w Gdyni. Z czasem pojawiły się firmy. Dziś głównie szkolę biznes, ale też sektor edukacji. Okazuje się, że doradcy metodyczni czy dyrektorzy szkół również zgłaszają chęć zdobywania wiedzy z tego zakresu.
Czasami właśnie wypicie tej wódki jest wskazane, bo w sposób naturalny pomaga przełamać sztywne konwenanse. Jednak są kraje, w których nawet nie wypada tego zaproponować - mówi Dagmara Łuczka. Czasami właśnie wypicie tej wódki jest wskazane, bo w sposób naturalny pomaga przełamać sztywne konwenanse. Jednak są kraje, w których nawet nie wypada tego zaproponować - mówi Dagmara Łuczka.

Kto do pani trafia?
Niebawem uruchomię specjalny program skierowany tylko i wyłącznie do osób, które chcą pracować w trybie "jeden na jeden".

- Obecnie są to głównie firmy z najróżniejszych sektorów, również transportowego, i tu pomaga mi znajomość specyfiki tej branży. Są to głównie firmy, które chcą nauczyć swoich pracowników świadomego budowania relacji. Szkolę bardzo różne osoby: począwszy od dyrektorów firm, szkół, poprzez pracowników biur obsługi klienta, handlowców, a na studentach kończąc. Chociaż mam nadzieję, że możemy rozpoczynać edukację z zakresu etykiety biznesu znacznie wcześniej i uczyć tego już licealistów. Obecnie jestem w trakcie rozmów z jednym z gdyńskich liceów, który chce wprowadzić w przyszłym roku pilotażowy program edukacji w tym zakresie. Trafiają do mnie również młode osoby, które wchodzą na rynek pracy i chcą się do tego dobrze przygotować.

Czyli osoby, które inwestują w swój rozwój?

- Tak, same lub deleguje je firma. Są to osoby, które w swojej pracy mają kontakt z klientami, reprezentują swoją firmę na spotkaniach, które odpowiadają za organizację wydarzeń specjalnych. To są również osoby, które zaczynają działać na większą skalę, spotykają się z przedstawicielami różnych środowisk, obcokrajowcami i chcą pewnie czuć się w każdej sytuacji. To jest moja grupa docelowa. Niebawem uruchomię specjalny program skierowany tylko i wyłącznie do osób, które chcą pracować w trybie "jeden na jeden". Ten program będzie dostosowany do indywidualnych potrzeb klienta, a do współpracy zaproszę specjalistów od różnic kulturowych i protokołu dyplomatycznego. Po to, by kompleksowo móc dostarczyć potrzebną klientowi wiedzę i kompetencje.
Bardzo istotne jest zrozumienie różnic pomiędzy etykietą towarzyską a biznesową, a z moich obserwacji wynika, że bardzo często sądzimy, że to jedno i to samo.

Dziś tak, ale na początku jakoś musiała pani zdobyć zaufanie na rynku.

- Oczywiście i wcale nie było to łatwe. Nie czekałam na klientów, starałam się sama inicjować pewne działania. Występowałam i ciągle występuję jako prelegent na różnego rodzaju wydarzeniach, konferencjach, od 2 lat piszę też artykuły eksperckie - np. do magazynu "Transport Manager", w których opisuję jak ważne w biznesie są aspekty związane z etykietą. Staram się pokazywać potrzebę rozwijania się w tym zakresie i to chyba działa.

Niestety, biznes wciąż kojarzy nam się z facetem w białych skarpetach. Dziś ten facet często ma już na sobie dobry garnitur, ale... czy wie, co to jest etykieta w biznesie?

- Bardzo istotne jest zrozumienie różnic pomiędzy etykietą towarzyską a biznesową, a z moich obserwacji wynika, że bardzo często sądzimy, że to jedno i to samo. W praktyce są dwie różne bajki. Mam jednak nadzieję, że coraz więcej osób widzi, że etykieta to nie tylko sztywna wiedza, która pozwala nam dobrze zachować się przy stole. To jest wiedza, która pozwala nam rozwinąć firmę dzięki właściwym relacjom z otoczeniem, z klientami, z kontrahentami. Dzięki niej wiemy, jak zachować się na oficjalnych spotkaniach, jakie zasady obowiązują nas w relacji klient - firma, przełożony - pracownik, umiemy zastosować zasadę precedencji czyli pierwszeństwa wynikającego z rangi. Wkładam wiele wysiłku w to, aby uświadomić moim klientów, jak ta wiedza jest potrzebna i jak może pomóc w ich działalności, zwłaszcza gdy w grę wchodzą różnice kulturowe.
To, że ktoś się spóźnia, w niektórych kulturach jest tak naturalne, jak dla nas to, że nie wypada się spóźniać na spotkanie.

Tu faktycznie trzeba uważać. Czasem podanie ręki na przywitanie z pominięciem przyjętej kolejności czy niewłaściwe potraktowanie wręczonej nam wizytówki może wywołać spięcie.

Różnimy się kulturowo i te różnice wychodzą w najróżniejszych aspektach naszej działalności, począwszy od sposobu komunikowania, poprzez formy budowania relacji a na podejściu do punktualności kończąc. To, że ktoś się spóźnia, w niektórych kulturach jest tak naturalne, jak dla nas to, że nie wypada się spóźniać na spotkanie. Nie powinniśmy się np. dziwić, jeśli Chińczyk zapyta nas otwarcie o zarobki, czy inne aspekty życia, które my uważamy za prywatne i poufne. Zrozumienie tych różnic i tego, z czego one wynikają powoduje, że nie odbieramy tych zachowań jako niewłaściwych, nietaktownych. Mamy dużo większą świadomość i tolerancję, co pomaga nam lepiej zrozumieć naszych partnerów biznesowych.

I nie zawsze wystarczy i wypada zaprosić oficjalną delegację na... polską wódkę.

- Czasami właśnie wypicie tej wódki jest wskazane, bo w sposób naturalny pomaga przełamać sztywne konwenanse. Jednak są kraje, w których nawet nie wypada tego zaproponować. Żeby lepiej zrozumieć mechanizm budowania relacji najpierw proponuję poznanie naszej własnej kultury narodowej i  zasad w niej obowiązujących. Od tego należy zacząć i tego uczę moich klientów. Dobrze jest wiedzieć, jaką kulturę my reprezentujemy, jakie zasady etykiety obowiązują w naszym kraju, jaki mamy stosunek do relacji.
To kim my jesteśmy, jak się zachowujemy, czy ktoś dobrze się czuje w naszym towarzystwie, czy umiemy się odnaleźć w różnych sytuacjach, odpowiednio okazać szacunek może się dziś okazać kluczowe.

Czy przedsiębiorcy skłonni są wydać pieniądze na takie szkolenia?

Coraz częściej tak. Teraz, mam nadzieję, będzie im jeszcze łatwiej, bo w tym tygodniu Projektowania Wizerunku została wpisana do Bazy Usług Rozwojowych i będzie można realizować moje szkolenia z dużym dofinansowaniem ze środków unijnych. Funkcjonujemy na rynku, na którym ciężko czymś konkurować. Ceną? Można, ale coraz trudniej to robić. Jakością produktu? Oczywiście możemy, ale każdy może powiedzieć, że ma najlepszy produkt. To, kim my jesteśmy, jak się zachowujemy, czy ktoś dobrze się czuje w naszym towarzystwie, czy umiemy się odnaleźć w różnych sytuacjach, odpowiednio okazać szacunek może się dziś okazać kluczowe. To jest wyższy poziom biznesu, to jest świadomy biznes.

Czyli przed pani firmą rysuje się dobra przyszłość?

- Gdybym nie wierzyła, że tak będzie, nie wkładałabym tak wiele wysiłku w to, co dzisiaj robię. Mam jednak świadomość, że nie są to szkolenia pierwszej potrzeby, a byt takich szkoleń zależy w dużym stopniu od sytuacji rynkowej, kondycji firm. Czasem też spotykam się z opinią, że etykieta będzie zbędna, ponieważ dochodzi do rozluźnienia zasad w relacjach międzyludzkich, że dziś np. bardzo szybko przechodzimy na "ty", pozbywamy się konwenansów. Uważam jednak, że z racji uwarunkowań kulturowych, ta wiedza jest ponadczasowa, poza tym nigdy nie wiemy, z kim przyjdzie nam współpracować.

Zwykle przedsiębiorcy narzekają, że dwa pierwsze lata "na swoim" są najtrudniejsze. Czy to prawda?

- Zgadzam się z tą opinią. Początki są trudne, trzeba zadbać o klientów, sprzedaż, finanse i własną promocję. Dla mnie najtrudniejsza okazało się jednak... odosobnienie. Zanim założyłam firmę, na co dzień pracowałam z ludźmi i wśród ludzi. Przez pierwsze lata po odejściu z firmy pracowałam głównie w domu, jeżdżąc jedynie okazjonalnie do klientów. Choć umiem się sama motywować i napędzać do działania, to czasem brakowało mi codziennego gwaru, wymiany pomysłów, rozmów. Czasami też potrzebowałam wsparcia i utwierdzenia w przekonaniu, że idę we właściwym kierunku.
Dywersyfikacja działań daje większą stabilizację. Rynek szkoleniowy jest chimeryczny. Dlatego nie opieram swojego biznesu tylko na nim.
Dla mnie taką osobą, która bardzo mi pomogła jest mój mąż, który wspiera mnie od samego początku i zawsze wierzył, że dam radę. Nieocenione też było wsparcie moich mentorów: Hani Sołtysiak, Doroty Markiewicz-Kubik i Ryszarda Kajkowskiego. To osoby znacznie bardziej doświadczone, które poświęciły mi masę czasu, żebym lepiej zrozumiała biznes i nauczyła się w nim poruszać. Na początku musiałam też włożyć dużo pracy w to, aby zdobyć zaufanie klientów, a to się nie dzieje od razu. Dlatego od początku starałam się rozwijać w różnych dziedzinach, bo oprócz relacji i etykiety w biznesie zajmuję się też public relations. Dywersyfikacja działań daje większą stabilizację. Rynek szkoleniowy jest chimeryczny. Dlatego nie opieram swojego biznesu tylko na nim. Dzięki temu mogłam odkładać środki na inwestycje. I teraz jest ten czas, kiedy inwestuję w moją firmę. Wynajęłam biuro, zatrudniłam pracownika. Na początku lipca jadę do Londynu zrobić międzynarodową certyfikację International Business Etiquette and Cross-Cultural Specialist w International Etiqiette & Protocol Academy of London. Dla mnie jest to bardzo ważny czas, na który cierpliwie czekałam.

A ma pani jakąś radę dla tych, którzy dopiero myślą o byciu na swoim?

- Trzeba być cierpliwym. Począwszy od momentu zakiełkowania myśli o własnym biznesie, po jej realizację. Uważam, że warto dać sobie czas, by wszystko dobrze przemyśleć, zaplanować. Nie oczekiwać, że efekty będą od razu. Czasem trzeba dużo się napracować, żeby je zobaczyć. Warto poszukać też projektów, które wspierają młodych przedsiębiorców, takich jak np. Mentors4Biznes, w którym rok temu ja uczestniczyłam, a dzięki któremu otrzymałam wsparcie mentorów, osób doświadczonych biznesowo. Kluczowa jednak jest determinacja i wiara w to, że to, co robimy ma sens. Jeśli jeszcze uśmiechnie się do nas choć trochę szczęście, to chyba wszystko powinno być dobrze.

Podobno najlepiej uczyć się na cudzych błędach. Zdecydowanie lepiej słuchać mądrych rad. Własny biznes to często trudny kawałek chleba, ale - jak postaramy się pokazać - warto spróbować. Dla tych, którzy wolą rady mamy nasz cykl rozmów z doświadczonymi przedsiębiorcami - "Jak to jest na swoim", czyli garść wiedzy od praktyków w biznesie.

Miejsca

Opinie (46) 4 zablokowane

  • Etyka w biznesie??? (5)

    Napewno w polskim Januszowym pseudo- kapitaliźmie :)

    • 39 5

    • (3)

      W Polsce mamy wersję neoliberalną czyli turbokapitalizm, więc jakie pseudo?

      • 2 6

      • (2)

        W tym kraju wszystko jest pseudo. Imitacja zachodniego stylu życia.

        • 5 1

        • to dobrze, że imitacja (1)

          masowo jeszcze nie strzelają do nas na ulicy

          • 5 2

          • już niedługo janusze dostaną pukawki do domu

            wtedy brukowce będą miały o czym pisać

            • 1 0

    • Jaka etyka? Etykieta...

      • 0 0

  • Pitu Pitu dzien szkolenia plac pan tysiaka... Dziekuje tej Pani a takie informacje

    to sobie za darmo w internecie przeczytam...

    • 40 10

  • ,,Zaczęłam pracę jako asystent zarządu'' (4)

    Hmmm? Ciekawe

    • 31 5

    • widzisz jak to z biegiem czasu we wspomnieniach mozna sie przesunąć o pare pieter w gore (3)

      to ciekawostka

      • 13 1

      • (2)

        kolega miał raczej na myśli zasugrowaną przez nazwę stanowiska transformację płciową...

        • 11 0

        • a skad ty mozesz wiedziec co on mial na mysli? (1)

          • 3 2

          • Wystarczy czytać ze zrozumieniem.

            • 1 0

  • A kundelki jak zwykle... (3)

    A kundelki jak zwykle ujadają, bo się komuś w życiu wiedzie i ma pomysł na siebie. Pogratulujcie Pani Łuczka sukcesu okupionego ciężką pracą zamiast jak to typowe "Polacy" krytykować i kpić.

    • 19 23

    • sukces? ciężka praca? skąd to wiadomo? Z całym szacunkiem dla tej Pani ale zajmowanie się takimi sprawami raczej nie jest efektem odniesionego sukcesu. Widzieliście kiedyś żeby doświadczony (20-30 lat doświadczenia) manager prowadził jakiś kołczing? albo wzięty biznesmen z dużym doświadczeniem (nie sezonowy) doradzał jak komunikować się w biznesie? To bardzo rzadko spotykane, jednostkowo można powiedzieć. Zazwyczaj doradzają ci którym kompletnie brak doświadczenia i wiedzy, gdyby je posiadali raczej zamilkliby z pokorą. Nic tej miłej Pani oczywiście nie insynuuję, odnoszę się szerzej do zjawiska.

      • 15 3

    • Typowe to jest wyzywanie ludzi, np. od kundelków.
      Posiadanie własnego zdania to nie brak pomysłu na siebie, to także nie zazdrość. Zazdrość i do tego jad wypływa z ciebie. Frustrat - to określenie, które przyszło mi do głowy po przeczytaniu twojego komentarza.

      • 7 5

    • czyli co ta Pani robi ?

      od prawie 20 lat 'siedzę' w handlu, jak na kraj zagmatwanych wciąż zmienianych przepisów i ustaw, to chyba całkiem spoko
      i w czym ona mi może pomóc ?
      w rozmowach z innymi cwaniakami, którzy chcą mi coś sprzedać ?
      z tymi złotoustymi Marianami w sztruksach za 15 zł/kg ?
      większość, bo zdarzają się mizeroty z którymi działam, mają potężne majątki, pęki dwusetek upchanych po kieszeniach, multum znajomych dostawców, braki w uzębieniu, miesięczne faktury za telefon w wysokości rocznych dochodów tej Pani
      i ona może mi pomóc ?
      to ja się specjalnie uczyłem gwary młodzieżowej, żeby dogadać się z dwoma typkami którzy działają w Holandii a Pani jest w stanie bez porozumiewania się ich 'gwarą'... co ?
      co jest w stanie ?
      oprócz wystawienia mi rachunku ?
      15 lat temu nauczyłem się kilku zwrotów po mongolsku i armeńsku, żeby zyskać znajomych w branży...(szmelcu, bądź chińszczyzny wedle uznania).
      co mi Pani jest w stanie zaoferować ?
      ale realnie, trzymajmy się rzeczywistości

      • 13 1

  • (3)

    "Lubię pracować z mężczyznami, bo są konkretni".

    Sama podcinasz gałąź na której siedzisz.
    Czyli praca z tobą to męka, bo nie jesteś konkretna...? (vide: to mężczyźni sa konkretni, więc kobiety nie są)

    Żenada...

    • 41 12

    • Ale ona ma rację. (2)

      Porozmawiaj z kobietami w biznesie i zdecydowana większość powie Ci to samo.
      Z facetem bardziej konkretnie i szybciej załatwisz biznes niż z kobietą.
      Po drugie dlaczego oceniasz jej odczucia i oceny i piszesz, że "żenada". Ma prawo się w tym temacie wypowiedzieć tak jak uważa.
      Ja mam prawo np. powiedzieć, że lubię prowadzić rozmowy biznesowe z osobami, które się nie pocą i nie mają mokrych koszul, bo to dla mnie jest nieestetyczne.
      Dlaczego ktoś miałby to minusować?

      • 2 2

      • Nie ma racji, bo generalizuje. Ty też. (1)

        I przykłada się do utrudniania życia innym kobietom, sama się wybijając jako "wyjątkowa".
        Nie porównuj tego do osób chodzących w mokrych koszulach - bo to konkretne opisanie osoby. Wszystkie osoby mające mokre koszule, mają mokre koszule. Nie wszystkie kobiety są niekonkretne i nie wszyscy mężczyźni są.

        • 2 1

        • nie sa konkretni

          tylko niektórzy sa konkretni

          czesc mężczyzn nie umie negocjować nie zna manier ani nie ma pojęcia o etyce

          w biznesie musi być rownowaga przewaga 1 z plci nie prowadzi do niczego

          • 0 1

  • Czy ona sie z choinki urwała ,ludzie po psie nie sprzataja a one pisze o etyce biznesu gdzie tylko kasa sie liczy i znajomosci (4)

    • 31 5

    • dokładnie!

      • 6 1

    • (1)

      A widzisz, w etyce biznesu chodzi o to aby wiedzieć kogo można wycyckać a kogo nie.

      • 5 1

      • Tak, to rzeczywiście etyczne, wycyckać kogoś.

        • 1 0

    • Jaka etyka? Etykieta...

      • 1 0

  • Biznes i etyka to jak kurtyzana i cnota. (1)

    • 31 0

    • Jaka etyka? Etykieta...

      • 1 0

  • Gratuluję kontrahentów z Polski, iż uważa Pani, że przywiązujemy wagę do punktualności, mam odmienne zdanie. (5)

    Niemcy tak, z którymi czasem współpracuję, przywiązują wagę do punktualności (mocno!),
    a Polacy - prawie nigdy.
    Wierzę, że Pani szkolenia rozpoczynają się punktualnie.

    Ostatnio byłam na szkoleniu zorganizowanym przez korpo ą ę (bardzo znany podmiot gdański), zaczęło się ponad 4o minut po czasie ustalonym !
    Organizator nie raczył przeprosić, zresztą byłam chyba jedyna, której to przeszkadzało, pozostali: kawka, ciasteczka, gadu.

    • 19 1

    • to było pod przymusem ? (1)

      normalnie, po no max 15 minutach wychodzę
      jak ja się spóźnię to się drą
      ale ktoś kto mi zawraca d. to może, tak ?

      • 2 0

      • Niestety, było ważne dla mnie- w sensie pozyskania wiedzy, którą przedstawił jeden z wykładowców,

        coś, co mi pomoże w pracy zawodowej ( działalności).
        Coś nowatorskiego, czego nie można znaleźć w necie, to jakby nowy pomysł, ale będzie praktyczny.

        • 1 0

    • Po to są te szkolenia

      Kawka, ciasteczka, gadu gadu, poznać tego i owego, kto by się przejmował samym szkoleniem.

      • 8 0

    • Bo na szkoleniu jest ważniejsze zaciągnięcie nowych relacji i znajomości niż wypociny prowadzącego. Zresztą prowadzący posłucha pytań, dopyta o sytuację faktyczną i jak została rozwiązana albo co się stało, i sprzeda na kolejnym szkoleniu.

      • 2 0

    • Duzo współpracowalem z Niemcami i z ta punktualnością to bym nie przsadzał

      • 0 0

  • (3)

    Polacy nie uważają informacji o zarobkach jako informacji poufnych. Pytają prosto z mostu kto ile zarabia.

    • 5 0

    • (2)

      I nie otrzymują odpowiedzi.

      • 9 0

      • Albo otrzymują odpowiedzi nieprawdziwe

        • 6 0

      • Ale się nie poddają i nietaktownie drążą dziurę w brzuchu tylko że zmieniają taktykę.

        • 2 0

  • Tak (1)

    Ciekawy wywiad. Mądra i silna i piekna kobieta. Macieżyństwo i biznes. Podziwiam. Brawo.

    • 5 10

    • 5 lat temu

      asystentka zarządu
      to za peło?

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Roman Walasiński

Prezes zarządu Swissmed Centrum Zdrowia. Ukończył Uniwersytet Gdański, Wydział Prawa i Administracji. W latach 1990 -1993 Okręgowa Izba Radców Prawnych w Gdańsku. Do dziś wpisany na listę Okręgowej Izby Radców Prawnych w Gdańsku. 1989-1994 Urząd Miasta Gdańska. 1997-1998 radca prawny w spółce Theo Frey Polska w Gdańsku. 1993 – 2006 własna kancelaria radcy prawnego w Gdańsku. Spółką Swissmed kieruje od 1998 roku.

Najczęściej czytane