- 1 Pisarka przyciągnęła tłumy do Sopoteki (94 opinie)
- 2 Idealne książki na jesień (30 opinii)
- 3 Quo vadis - znakomity musical z podtekstami (55 opinii)
- 4 Wielki Maraton Czytelniczy: to koniec? (78 opinii)
- 5 Duża impreza dla moli książkowych (60 opinii)
- 6 Tłumy młodych na Gdańskich Targach Książki (40 opinii)
Pomysł, by stworzyć spektakl dla młodzieży, sam w sobie jest godny pochwały. Zgodnie z nazwą bohaterów "Burzy" poznajemy, zanim rozpoczyna się właściwa akcja dramatu Williama Szekspira. Niestety premiera najnowszej produkcji Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego "Burza. Prequel" rozczarowuje, pomimo znakomitej muzyki, pomysłowej scenografii i efektownych kostiumów.
W popkulturze ten zabieg jest bardzo popularny. Jeśli coś okazuje się sukcesem, chętnie tworzy się kontynuacje osadzone w uniwersum bohaterów. Szczególnie często dzieje się tak w filmach, serialach czy grach komputerowych, gdzie sequeli (kolejnych losów bohaterów) i prequeli (wydarzeń poprzedzających to, co poznaliśmy w pierwowzorze) jest najwięcej.
W przypadku teatru zabieg ten jest dużo mniej popularny, ale motywację twórców "Burzy. Prequel" łatwo zrozumieć. Postanowili osadzić dramat Szekspira w znanym młodzieży kontekście. Tyle że "Burza" nie jest dla nich tekstem kanonicznym. Śmiem wątpić, czy w ogóle ją znają, a jeśli tak, to czy losy Prospera, Mirandy, Kalibana i Ariela są dla nich na tyle istotne, by z przyjemnością śledzili historię wykreowaną przez znakomitą dramatopisarkę wyspecjalizowaną w pisaniu dla dzieci i młodzieży Malinę Prześlugę, wychwytując odniesienia do tej i innych sztuk Szekspira.
Scenariusz autorstwa laureatki dwóch Gdyńskich Nagród Dramaturgicznych (i autorki wielu znakomitych tekstów - trójmiejska publiczność może pamiętać "Arabelę" wystawioną w Teatrze Wybrzeże czy "Pręcik" zrealizowany w Gdyńskim Centrum Kultury) przenosi nas do momentu, gdy Prospero z Mirandą przybywają na tajemniczą, pełną magii wyspę. Panująca na niej matka natura Sykoraks nie chce, by jej syn Kaliban integrował się z przybyszami.
Duch Ariel szybko daje się Prosperowi usidlić, ponieważ ma on (na zapomnianej przez cywilizację wyspie!) internet i właśnie to jest ta sieć (uzależnienie od wiedzy i wirtualna możliwość bycia w wielu miejscach naraz), którą Prospero pęta spełniającego jego wolę ducha wyspy.
Tego typu absurdów w zadziwiająco infantylnym, pełnym serialowych dialogów i uproszczeń tekście Prześlugi jest dużo więcej. Szybko okazuje się, że Prospero jest bezwzględnym tyranem dla mieszkańców wyspy i despotycznym ojcem dla Mirandy, a przede wszystkim nastawionym na zysk przedsiębiorcą i kolonizatorem dziewiczej przyrody, szalonym deweloperem - brukuje tu alejki, zalewa wszystko betonem i tworzy sztuczny miejski park z neonowymi flamingami. W ten sposób będzie chciał zaimponować byłemu wspólnikowi Alonzo i bratu Antonio, których zaprasza, by chełpić się swoim sukcesem.
W drugim akcie trafiamy już w realia tekstu Szekspira, nie jest on na szczęście wiernym odwzorowaniem sztuki, a jej streszczeniem, w którym wyodrębniono i pokreślono mocno kontrowersyjny motyw upijania małoletniego przez patostreamerów (Stefano i Trinkulo).
W tej interpretacji "Burzy" część wątków znajduje inne, niż w oryginale, zakończenie. Pojawia się kilka rozbudowanych motywów: wątek miłosny (synonim pierwszej nastoletniej miłości), ingerencja człowieka w przyrodę, kolonizacja rdzennej ludności, poniżanie i wyśmiewanie innych ze względu na kolor skóry czy pochodzenie (w spektaklu grają osoby różnych ras i narodowości), trudności w relacjach z rodzicami. Spora część z nich jednak jest prowadzona w sposób zaskakująco banalny, a braków dramaturgicznych nie przysłaniają inne, bardzo udane elementy przedstawienia.
Najlepsze wrażenie robi rozbudowana audiosfera widocznej cały czas z tyłu w centralnej części sceny Magdaleny Sowul w roli Sykoraks - centrum jej świata to imponujący stół didżejski. Zawdzięczamy jej przede wszystkim transowe, elektroniczne brzmienia rozbudowane o dźwięki saksofonu, klarnetu i innych instrumentów, na których artystka (i autorka muzyki zarazem) gra na żywo. Za jej plecami podziwiamy imponujące, dobrze skorelowane z emocjami wydobywanymi dźwiękiem wizualizacje Sebastiana Łukaszuka.
Efektownie wygląda też sama scenografia Łukasza Błażejewskiego, w której umiejętnie połączono przestrzeń wyspy z apartamentem Prospera i Mirandy nazwanym "domem z niewidzialnymi ścianami" - symbolem nowoczesności, co podkreśla też jedyny mebel - owalny stół bez rogów.
Kostiumy bohaterów (również zasługa Błażejewskiego) odpowiadają ich temperamentowi. Kaliban jest ubrany w rozsznurowaną z przodu bluzę i spodnie alladynki, Miranda nosi skromną czarną dziewczęcą sukienkę, Nimfy mienią się kolorami, a Ariel z kostiumie z jednym zielonym rękawem w stylu boa i skórzanymi szelkami od początku wygląda na rozdartego i spętanego jednocześnie. Aktorom pomaga też ciekawa, efektowna choreografia Barbary Olech
Reżyserka Joanna Zdrada nie podołała jednak zadaniu, by stworzyć z tych składników ciekawe przedstawienie. Z pewnością przeszkadza w tym język, do którego Malina Prześluga włącza młodzieżowe słówka (np. OK, boomer), jednak elementarne zasady prawdopodobieństwa zostały tu po prostu zignorowane. Nie wiadomo, czy oglądamy efekciarską bajkę dla młodzieży czy może jednak edukacyjny spektakl z przesłaniem, które ma trafić do młodych i skłonić ich do refleksji.
Z zespołu aktorskiego najlepiej prezentuje się Aleksander Kaleta w roli Kalibana, którego działania i motywacje wydają się najbardziej wiarygodne. Ciekawą i udaną rolę narratorki przedstawienia i Ariela głównie ruchem, tańcem i śpiewem kreuje Malwina Czekaj. Efektowny drugi plan tworzą roztańczone i rozśpiewane nimfy: Dominika Kimaty, Maria Wawreniuk i Monika Bubniak.
Naiwną Mirandę z wdziękiem gra Julia Latosińska, która nadużywa jednak ekspresji i krzyku. Rozczarowuje Sławomir Maciejewski, którego Prospero wydaje się postacią z niskobudżetowego serialu - całkowicie nieprzekonujący w roli ojca i biznesmena, co dziwi, bo Maciejewski jest bardzo dobrym aktorem, który wielokrotnie kreował dużo lepsze role.
Całe towarzystwo rozbitków z szekspirowskiej Burzy, które pojawia się na scenie w drugim akcie, nie ma właściwie przestrzeni na wykreowania choćby skrawka interesującej roli (trzeba się wysilić, by zrozumieć pozbawione akcentu kwestie Mamadou Góo Bâ - Alonza czy Serhija Berezhki - Lorenza). Reżyserka nie znalazła przestrzeni na stworzenie choć odrobinę pogłębionego rysu postaci nawet dla Ferdynanda (Alan Al-Murtatha) - będącego tutaj bardziej bezwolną kukłą i narzędziem w rękach Prospera niż człowiekiem.
Po interesującym, choć niepozbawionym wad pierwszym akcie następuje rażący dosłownością i reżyserskimi niedomaganiami akt drugi. Na szczęście produkcja Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego jest efektownie opakowana, ale jej przekaz wydaje się bardzo infantylny.
Czym Festiwal Szekspirowski nas jeszcze zaskoczy?
Spektakl jest pełen bodźców - kolorów, dźwięków czy wizualizacji. Brakuje mu jednak treści adekwatnej do tej całej machiny inscenizacyjnej. Zamiast qusi-młodzieżowej wersji "prequel" zdecydowanie zabrałbym młodych ludzi na właściwą "Burzę".
Spektakl
Burza. Prequel
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2024-07-26 22:55
YA
Zgadzam się z recenzentem, a nawet podziwiam, że szukał plusów tej produkcji. Tekst na poziomie "upadku literatury YA", żenujące, aż skręcało
- 8 4
-
2024-07-28 22:06
Bardzo dobry dla młodzieży
Dopasowany do młodzieży. Nawet jeśli dla was dorośli to wydaje się banalne i naiwne, to powiem wam, że dla nas takie nie jest. Zachwycił mnie i zmusił do refleksji o sobie i współczesnym świecie. Planuję przyjść jeszcze raz. Muzyka genialna! I wzruszył mnie bardzo jego przekaz.
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.