- 1 Wykupili cały nakład jej nowej książki (116 opinii)
- 2 Spokojny początek sezonu artystycznego (9 opinii)
- 3 Czy AI zastąpi artystów? (72 opinie)
- 4 Czytelnicy wybierają najlepsze zdjęcie (66 opinii)
- 5 Jedna z najważniejszych nagród w Gdyni (7 opinii)
Pełna usterek miejska baśń o dorastaniu. O spektaklu "Beautiful Thing - Miejska Baśń"
Każdy z nas jest lub kiedyś był młody i przeżywał swoje pierwsze fascynacje, wierząc, że zdobędzie świat, który przecież tylko na to czeka. Trudno więc nie kibicować twórcom "Beautiful Thing - Miejskiej Baśni", którzy porwali się na bardzo trudny a zarazem ambitny temat - dojrzewanie młodzieży z patologicznych rodzin i kiełkującej, w tym właśnie środowisku, miłości homoseksualnej. Gdyby oceniać tylko zaangażowanie i chęci młodych wykonawców, mielibyśmy do czynienia z udaną offową propozycją. Niestety tak nie jest.
Zaczyna się na podwórzu, przed drzwiami wejściowymi do mieszkań, snującej się bez celu i niemiłosiernie znudzonej nic nie robieniem Leah; zamkniętego w sobie, ale ciekawskiego Jamiego oraz Stevena - wysportowanego i aktywnego chłopaka, który skrywa w sobie jakąś tajemnicę. Bezczelną Leah, stłamszonego Jamiego i ciągle rozkojarzonego Stevena łączy jedno - żadne z nich nie zna rodzinnej sielanki. Leah mieszka z matką, której prawie nie widuje, matka Jamiego doprowadza syna do szału i daleko jej do wizerunku idealnej mamy, choćby przez podejrzaną reputację u sąsiadów, a Steven zazdrości pozostałej dwójce, w szczególności Jamiemu, tego, że w ogóle ma matkę. Sam ma wprawdzie ojca, który często bywa w domu, ale spokój jest tylko wtedy, gdy go nie ma, bo życie pod jednym dachem z agresywnym ojcem pijakiem (i bratem - handlarzem narkotyków) po każdej libacji zamienia się w piekło.
Nic więc dziwnego, że przerażony Steven często ucieka przed brutalnym ojcem do sąsiadów. Dla Jamiego wspólne nocne rozmowy z przystojnym kolegą, z którym dodatkowo z braku innych łóżek śpią razem, to punkt zwrotny. Zaczyna odkrywać, że w swoich fantazjach, zamiast dziewczyn z okładek kolorowych magazynów, miejsce ma kolega mieszkający za ścianą... Istotnym kontrapunktem dla dojrzewających dzieciaków jest szorstka i nieczuła na pierwszy rzut oka matka Jamiego, Sandra, po raz kolejny usiłująca ułożyć sobie życie u boku nowego mężczyzny (Tony).
Taki zestaw wyraźnie zarysowanych bohaterów zapowiada wiele ciekawych konfrontacji i sytuacji, w które coraz mocniej wikłają się sąsiedzi z londyńskiego przedmieścia. Temat budzenia się świadomości własnej homoseksualnej orientacji u nastolatków dotąd w teatrze nie pojawiał się zbyt często, dlatego też sztuka Jonathana Harveya zyskała dużą popularność i wystawiona była już kilkadziesiąt razy na całym świecie, trafiając m.in. na West End, do Nowego Jorku, Paryża, Szanghaju czy Hong Kongu. W Sopocie przygotowali ją absolwenci trójmiejskich uczelni o profilach artystycznych.
Spektakl powstał dzięki duetowi Krystian Krewniak - Daniel Chodyna. Ten pierwszy podjął się reżyserii i tłumaczenia sztuki, uwspółcześniając ją i uzupełniając o polskie wstawki. Drugi został producentem spektaklu, asystentem reżysera i autorem kostiumów. Obaj wspólnie przygotowali skromną, ale wystarczającą scenografię przedstawienia, zaś Chodyna dodatkowo zagrał rolą Stevena. Niestety, od początku do końca szwankuje reżyseria - niemal każda scena jest rozwleczona, kwestie bohaterów z dziwną manierą są przeciągane, przez co dramaturgia wielu scen się rozmywa.
Aktorzy na czele z najciekawszą w całym spektaklu w roli Sandry (matki Jamiego), Karoliną Żuk i wspomnianym Danielem Chodyną, czyli scenicznym Stevenem, nieustannie potykają się o nieudolne tłumaczenie tekstu, tylko momentami zabawne czy błyskotliwe. Brakuje reżyserii postaci, a młodzi aktorzy (mający doświadczenia głównie muzyczno-estradowe) nie do końca radzą sobie z psychologiczną konstrukcją bohaterów. Nie można odmówić im za to zaangażowania i odwagi.
Najciekawszą, wiarygodną postać tworzy Karolina Żuk - jej bohaterka jako jedyna ewoluuje wraz z czasem trwania spektaklu. Stosunek Sandry do syna i obecnego partnera jest najciekawszym wątkiem przedstawienia i aż szkoda, że znajduje się w cieniu dojrzewania Jamiego do akceptacji swojego homoseksualizmu. Niestety właśnie Bartosz Sołtysiak grający tę postać wypada najbardziej nieprzekonująco. Lepiej jest w przypadku Marty Burdynowicz, czyli zbuntowanej Leah, której bohaterka wyróżnia się naturalnością, szczególnie podczas licznych rozmów o wszystkim i niczym z ludźmi, którzy jej nie rozumieją. Zaskakująco mało widoczny jest Jeremiasz Gzyl jako Tony. Aktor ten w wielu trójmiejskich produkcjach udowadniał, że dysponuje wielką energią sceniczną, zupełnie nieobecną w sopockim przedstawieniu.
Sopocka "Beautiful Thing - Miejska Baśń" to odpowiedź na ważny, wciąż za mało obecny w społecznej świadomości temat. Określanie własnej seksualności i tożsamości dla wielu młodych ludzi jest dużym wyzwaniem (szczególnie gdy przeżywają dylematy Jamiego i Stevena) i dlatego bardzo dobrze się stało, że młodzi twórcy zdecydowali się zrobić o tym spektakl. Warto jednak pomyśleć o solidnym liftingu, skróceniu i skondensowaniu przedstawienia, by oprócz wartościowego przekazu miało ono także adekwatną do niego jakość teatralną.
Spektakl
Beautiful Thing - Miejska Baśń
Miejsca
Spektakle
Opinie (6) 1 zablokowana
-
2016-09-23 09:21
beautiful thing
Dobre tłumaczenie ,dobra reżyseria wbrew temu co pisze ten pan znawca sztuk ?
dobra gra aktorska :) drobne poprawki przydadza się ,bo widać tremę ale warto dać szansę i reżyserowi i aktorom bardzo polecam tę sztukę i rodzicom i młodzieży !!! warto walczyć o swoje !!! a to juz do wszystkich- 0 1
-
2016-09-19 15:09
Jestem na tak
Były emocje i prawdziwość. Jak we wszystkim można coś poprawić, jednak poleciłabym sztukę znajomym. Brawo reżyser za podjęcie trudnego tematu, brawo aktorzy za świetną, w mojej opinii, grę.
- 4 1
-
2016-09-19 11:39
beautiful thing (1)
JA jestem odmiennego zdania ,reżyser w blyskotliwy i bardzo delikatny sposob potrzedł do drażliwego i marginelizowanego w Polce tematu , sceny są płynne,zagrane bardzo dobrze przez młodych aktorów ,drobne potknięcia zdarzają się nawet wielkim aktorom a grający w tej sztuce są na początku tej drogi i podołali tematowi przekaz był jasny i czytelny ,noo chyba ,że się czytac nie umie !
- 3 4
-
2016-09-19 11:59
do pana Rudzinskiego
Czy zna pan angielski ? Może pan przetłumaczy sztukę? Nie bez powodu Krystian Krewniak otrzymał prawa autorskie ! Dozywotnio i bezpłatnie ! Właśnie za tłumaczenie a pan przetłumaczył coś że sie pan tak wymądrza ? Niech pan napisze co , to ocenimy pana tłumaczenie :p
- 1 4
-
2016-09-18 19:48
a na innej scenie? (1)
A będzie to można obejrzeć w innej przestrzeni? Lokalizacja teatru mi nie odpowiada, a samą sztukę i tak chętnie bym obejrzała.
- 5 2
-
2016-09-18 22:41
Tak. Planowane są spektakle wyjazdowe. Więcej info na facebook
Pozdrawiam :D- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.