- 1 Ten serial ogląda ponad milion widzów (40 opinii)
- 2 6 wystaw do zobaczenia w październiku (19 opinii)
- 3 Koncertowy zawrót głowy (8 opinii)
- 4 Nowe dyrektorki w instytucjach kultury (158 opinii)
- 5 Trójmiejscy mecenasi kultury i sztuki (26 opinii)
Święta Bożego Narodzenia w dawnym Gdańsku
Niezależnie od religijności, Boże Narodzenie uchodzi za najważniejsze święto w ciągu całego roku. Wpływ na to ma rodzinny wymiar tych dni. I tak jest od wieków - świąteczny czas zawsze był okresem rozwoju życia towarzyskiego. Choć pod wieloma względami niezmienne pozostają tradycje związane z jego obchodzeniem, z nieodłącznymi elementami, takimi jak przedświąteczny jarmark, kolędnicy, szopki i choinki, są też pewne różnice. Zapraszamy na podróż w czasie - do dawnego, świątecznego Gdańska.
Wigilijna wieczerza
Do wigilijnego stołu zasiadano podobnie jak dziś - gdy dostrzeżono na niebie pierwszą gwiazdę. Podobno nie praktykowano tego tylko w czasie wojny, gdy ciemność panowała na niebie i w sercach, a gwiazda kojarzyła się z czymś zgoła odmiennym.
Zobacz także: Spełnione i niespełnione dziecięce marzenia pod choinką
Na wigilijnym stole zawsze czekało jedno nakrycie więcej dla zbłąkanego wędrowca. Pod obrus kładziono siano lub słomę. Zanim pojawiła się moda na choinki, przybijano ładną gałąź świerkową z szyszkami na drzwi wejściowe.
Jeśli zaś chodzi o dania wigilijne, zależały one od dostatniości domu. Obowiązkowo pieczono ciasta - piernik i babkę drożdżową. Makowiec także pojawiał się na wigilijnym stole. Tradycyjną zupą była "brzadowa", czyli zupa z suszonych owoców, przede wszystkim śliwek, gruszek, jabłek i rodzynek. Ryby przyrządzano na różne sposoby. To, jakie znalazły się na wigilijnym stole, również zależało od majętności - od najtańszych "karasi na mlyku", przez tradycyjnego karpia w galarecie, occie lub smażonego, po sandacza, szczupaka czy węgorza. Jak nakazywał postny obyczaj - potrawy były bezmięsne, a wódki i innych trunków przy wigilii nie pito.
Pod choinką dzieci znajdowały skromne podarki. Oszczędni gdańszczanie raczej kupowali prezenty użyteczne, jak obuwie czy szalik. Cieszyły znajdowane pod choinką łyżwy lub sanki, gdyż zimy bywały wówczas śnieżne. Sanki budowano własnoręcznie - z surowych desek, z niskim zawieszeniem i na wymodelowanych z deski płozach, podbitych blachą.
Po kolacji wigilijnej zaczynały się wróżby. Spod obrusa wyciągano słomki. Jeżeli trafiła się jasna, pannę czekało szczęście i szybkie wyjście za mąż. Z kolei ciemna, złamana słomka oznaczała chorobę lub śmierć. Do portfela chowano zaś łuskę karpia, która miała gwarantować powodzenie i dostatek w finansach w całym nowym roku.
Choinka
Zwyczaj stawiania na Długim Targu miejskiej choinki jest stosunkowo nowy, nie oznacza to jednak, że w przestrzeni dawnego Gdańska brakowało przyozdobionych drzewek czy innych świątecznych dekoracji. Udekorowane świerki, jodły czy sosny można było podziwiać przy samych budynkach, np. przy wejściu do reprezentacyjnego Dworu Artusa.
Znacznie starszy jest zwyczaj dekorowania i ustawiania choinek w domach. Ścinanie iglastych drzewek i przyozdabianie ich na Boże Narodzenie przywędrowało na tereny dzisiejszej Polski wraz z niemieckimi osadnikami na przełomie XVIII i XIX w.
Czytaj także: Świąteczny klimat w książkach z Trójmiasta
W międzywojennym Gdańsku choinki ubierano raczej skromnie, zawieszając na nich przede wszystkim jadalne ozdoby (jabłka, pierniki, cukierki) lub takie, które można było łatwo spalić (np. jeże z bibuły i słomiane łańcuchy).
Jarmark Bożonarodzeniowy
Również tradycja jarmarków bożonarodzeniowych była dobrze znana dawnym gdańszczanom. Ich forma jednak zdecydowanie różniła się od tych, które znamy dziś. Już w XVII w. przedświąteczne targowisko odbywało się w cieniu kościoła Najświętszej Marii Panny. Karol Ogier, sekretarz francuskiego posła, 17 grudnia 1635 r. tak opisywał jarmark:
Dzisiaj rozpoczyna się trzydniowy targ dokoła fary, na którym sprzedają dziecinne zabawki wszelkiego rodzaju. Schodzą się tu wszystkie niewiasty, a zwłaszcza dziewczęta, także i z pospólstwa, i kupują podarunki dla małych dzieci swoich i swoich krewnych. Mówią im, że jeśli się będą z należną pobożnością zachowywać w te dni narodzin Chrystusa, będą miały w bród zabawek i smakołyków. Tą nadzieją je kusząc, namawiają je do postu w wigilię Bożego Narodzenia, a przed ułożeniem się do snu ustawiają czy to miskę, czy koszyk, do którego Pan Jezus ma w nocy złożyć swoje dary. Równocześnie przywiązują dzwonki do nóg słudze czy służce, a ci w ciemnościach wkradają się z ich dźwiękiem do izby dzieci, niecierpliwie na to czekających, i wtedy dopiero chłopaczki i dziewczynki myślą, że przyszedł Chrystus. A kiedy dzień zaświta, z wielką uciechą i radością podziwiają podarunki, niby to z nieba przyniesione i z rąk ich potem nie wypuszczają, tak że - jak to najczęściej bywa - zanim dzień minie, już je popsują. Trybem takiej samej sztuczki podstawiają słudzy panom lub gościom swoje miski, aby dostać - jak się przyzwyczaili to nazywać: swojego Chrystusa - tzn. podarunki dla siebie.
W XIX i na początku XX w. jarmark organizowano we wnętrzach Dworu Artusa. Działał on jak swoisty showroom - wybrani przedsiębiorcy, rzemieślnicy i handlarze, zrzeszeni w Związku Wystawców (Bund der Schausteller) na niewielkich stoiskach prezentowali swoje produkty. Dopiero w 1925 r. odbył się w Gdańsku pierwszy jarmark w hali wystawienniczej "Technik" przy ul. Wałowej, który przypominał te dzisiejsze. Podobnie jak podczas słynnego letniego jarmarku, tak i bożonarodzeniowy jarmark ściągnął do Gdańska handlarzy spoza miasta. Wokół hali pod koniec listopada pojawiło się sporo wozów kempingowych, w których nocowali przyjezdni przedsiębiorcy.
W późniejszych latach gwar panował na Targu Rakowym czy Rybackim Pobrzeżu. Do Wolnego Miasta Gdańska tłumnie zjeżdżali też mieszkańcy wsi, którzy robili świąteczne zakupy, ale i sprzedawali płody rolne, drób i prosięta. Kupić można było też flądry, makrele, węgorze, karpie i płocie. Z drewnianych beczek sprzedawano solone śledzie, kiszoną kapustę i ogórki. Handlowano nabiałem, jajkami, świeżymi i suszonymi owocami.
Przedświąteczny jarmark w Gdańsku nazywano "Bożonarodzeniowym Dominikiem". Już w latach dwudziestych poza straganami z przeróżnymi wyrobami przygotowywano dla mieszkańców i turystów liczne atrakcje, takie jak taneczny parkiet, występy zespołów muzycznych czy świąteczne iluminacje. Pojawiały się też punkty gastronomiczne, a część z nich prowadziły organizacje charytatywne, które swój dochód przeznaczały na zapewnienie posiłków dla najuboższych gdańszczan.
Rozmowa na Boże Narodzenie: liczy się głębia spotkań
Takie jarmarki bożonarodzeniowe odbywały się jednak nieregularnie, gdyż forma ta nie cieszyła się dużą popularnością i nie stanowiła żadnej konkurencji dla domów handlowych i mniejszych, stacjonarnych sklepów, które wprost prześcigały się w ofercie bożonarodzeniowej. W międzywojennym Gdańsku prym wiodły dwa największe domy handlowe: Dom Handlowy Nathana Sternfelda, stojący na rogu ul. Długiej i Tkackiej (i jego oddział we Wrzeszczu przy skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej i Jaśkowej Doliny) oraz Dom Handlowy Braci Freymannów, położony tuż obok, na Targu Węglowym. Podobnie jak dziś, gorący okres przedświątecznych zakupów zaczynał się już w listopadzie, a jego kulminacyjnym momentem była połowa grudnia.
Kolędy, kolędnicy i spotkania opłatkowe
Wśród grudniowych wydarzeń związanych z Bożym Narodzeniem kolędowanie zawsze odgrywało dużą rolę. Koncerty kolęd i pieśni bożonarodzeniowych odbywały się w kościołach. Bardzo popularnym w całym kręgu kultury niemieckiej utworem było "O, błogosławiony" ("O du fröhliche"), skomponowane przez gdańszczanina Johannesa Falka (1768-1826).
Czas adwentu wiązał się także z wędrówkami adwentowych kolędników. Różnili się oni znacząco od kolędników świątecznych. Nie była to grupa przebierańców, lecz chodzące od domu do domu dzieci z własnoręcznie wykonanymi szopkami, śpiewające kolędy. Otrzymywały za to "co łaska" - słodycze lub drobne pieniądze.
Wspólne śpiewy towarzyszyły też spotkaniom firmowym i stowarzyszeniowym w restauracjach. Niekiedy kończyły się one nawet tańcami. Dzisiejsze spotkania firmowe, które potrafią przeciągnąć się do białego rana, nie są więc niczym nowym.
W Wolnym Mieście Gdańsku takie spotkania ponadto spełniały funkcję integrującą. Pozostająca w mniejszości społeczność polska wystawiała jasełka, łamała się opłatkiem i omawiała w rodzinnej atmosferze plany działalności na kolejny rok.
Z kolei świąteczne kolędowanie, które odbywało się po domach w towarzystwie licznie zapraszanych sąsiadów, wiązało się już ze sporym radowaniem się i piciem na potęgę. Dzieci w tym czasie ślizgały się na łyżwach po zamarzniętych stawach i jeziorach.
Świąteczne iluminacje w Trójmieście
Rozpocznij quizOpinie wybrane
-
2021-12-26 12:56
Zwyczaje Bożonarodzeniowe
Popularnym zwyczajem w Gdańsku były wędrujące po ulicach orkiestry grajków ulicznych wygrywających kolędy i pastorałki. W katedrze oliwskiej była kaplica polska w której ludność polska śpiewała polskie kolędy
- 13 3
-
2021-12-27 14:19
I parę lat póżniej Niemcy zaczęli mordować ludzi. Dziwny naród od zawsze z nimi było coś nie tak...
- 12 15
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.