- 1 Pokoje do wynajęcia w muzeach (14 opinii)
- 2 Zabawna komedia w Teatrze Muzycznym (10 opinii)
- 3 Pozory mogą mylić. I mylą
- 4 Najciekawsze książkowe premiery i nie tylko (10 opinii)
- 5 Tylko milioner mógł napisać taką książkę (15 opinii)
- 6 Na co jesienią do teatru? (9 opinii)
Zupa była za słona. O powieści Łukasza Orbitowskiego pt. "Chodź ze mną"
Czy też tak macie, że gdy książka jest długo wyczekiwana, robi się wokół niej głośno, autor jest znany, a może i nawet lubiany, historia zapowiada się niezwykle ciekawie, a dodatkowo akcja dzieje się w waszych okolicach, to macie ochotę przeczytać tę książkę jak najszybciej i macie wobec niej poważne oczekiwania? A potem rzucacie się do czytania jak wygłodniały brytan na kawał mięsa? Jeśli tak, to zapewne wiecie też, czym jest czkawka, która dopada po kilku łapczywych kęsach i nie wiadomo, co począć, zwłaszcza gdy danie okazuje się mniej wykwintne, niż się spodziewaliście. Nowa powieść Łukasza Orbitowskiego pt. "Chodź ze mną" wpisuje się w ten schemat.
Recenzje książek z Trójmiasta
Pozwalam sobie na takie gastronomiczno-kulinarne porównanie na wstępie, bo i w samej powieści jest takich wątków sporo. Główny bohater, Dustin Barski, jest z zawodu kucharzem i jego nożom, knajpie, którą prowadzi na Świętojańskiej, a także mięsu, które przygotowuje dla swoich klientów, autor poświęcił wiele (powiedziałabym nawet, że nazbyt wiele) stron. Czy z powodzeniem? Może lepiej to ocenią gastronomowie znający się na rzeczy. Ja jako czytelnik mogę jedynie powiedzieć, że co jakiś czas zgrzytało mi w tej powieści to i owo. I choć sama lektura należała do przyjemnych, to pozostał niedosyt po przeczytaniu całości.
Przeczytaj także: Gdynia lat 50. Zakazana miłość i wielka ucieczka w nowej powieści Orbitowskiego
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Zacznijmy od początku. O powieści "Chodź ze mną" (wyd. Świat Książki) mówiło się już od dawna i czekali na nią nie tylko fani prozy Orbitowskiego, ale też zapewne niektórzy gdynianie i inni ciekawscy. Należałam do nich i ja, a sam pisarz zapowiadał m.in w wywiadzie udzielonym dla naszego portalu, że "historia odsyła do prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w Gdyni, i prawdziwych postaci - Nikołaja Artamonowa oraz Ewy Góry, którzy porwali motorówkę i w ten sposób uciekli do Szwecji". Do tego czasy PRL-u, tajemnica UFO nad Gdynią, wielka miłość - wszystko to rokowało na naprawdę dobrą powieść.
Może moje oczekiwania były zbyt wysokie, ale trudno mi z zachwytem mówić o tym dziele. Są w nim świetne momenty, naprawdę dobre frazy (szczególnie te na temat miłości). Jest i wiele ciekawych pomysłów, wnikliwie zobrazowana Gdynia (osiedle Paged, Dom Marynarza, Inter-Club i inne modne miejscówki) i częściowo Gdańsk (okolice Politechniki i Akademii Medycznej) końca lat 50., interesujący bohaterowie (szczególnie wspaniała postać matki - Helena to bohaterka niezwykła, nietuzinkowa i na pewno na długo ze mną zostanie), a jednak widzę też jego słabe punkty.
Przeczytaj także: Gdynia miejscem akcji nowej książki Łukasza Orbitowskiego
Niezły bigos tematyczny
Idąc dalej, a pozostając w nomenklaturze kulinarnej, muszę przyznać, że to, co upichcił dla nas Orbitowski, można chyba nazwać najtrafniej... bigosem. Czegóż tu nie ma? Tak jak w poprzednich powieściach, czyli w "Kulcie" i "Innej duszy" podstawą do zbudowania fabuły są prawdziwe wydarzenia. Mamy też kawał historii (nie tylko Polski, ale i USA - lata 60. i 70. prezydentura Johna F. Kennedy'ego, jego zabójstwo, a potem Nixon u władzy, demonstracje na ulicach, itp.).
Są sceny niczym z amerykańskich filmów i sensacyjnych powieści (podwójni agenci, tajne misje, gadżety rodem z Jamesa Bonda, jak np. aparat fotograficzny ukryty w paczce papierosów). Jest wielka romantyczna miłość ponad podziałami, poszukiwanie własnej tożsamości i odkrywanie historii rodzinnej, a także motyw autotematyczny, czyli o potrzebie pisania oraz o tym, jak ta kompulsywna mania przeradza się w obłęd, ale i wiele, wiele innych.
Wątków jest naprawdę tyle, że obdarować można by nimi nie jedną, a kilka powieści. Autor strzela pomysłami, motywami i tematami jak z karabinu. I jest to w pewnym momencie po prostu dla czytelnika meczące. Jest tego za dużo i odnieść można wrażenie, że pisarz nie wiedział za bardzo, o czym chce opowiedzieć, na co położyć nacisk. Szkoda, że nie była to po prostu relacja syna z matką, bo ten temat wypadł w powieści najciekawiej i wokół takiego punktu centralnego można było zbudować resztę.
Tymczasem ten postmodernistyczny chaos jest zmyślnie zmiksowany i sprytnie fabularnie przez autora usprawiedliwiany. A to chorobą matki Dustina (okazuje się, że staruszka ma raka i nie wiadomo, czy wszystko, o czym opowiada, nie jest wytworem jej chorej wyobraźni), a to przez odlot bohatera spowodowany brakiem snu i przemęczeniem.
Przeczytaj także: Historia: UFO nad Gdynią? A może meteoryt lub amerykański satelita?
Gatunkowy kogel-mogel
Skoro tyle tematów i wątków, to i gatunkowo powieść musiała je unieść. Niektórzy twierdzą, że Orbitowski odszedł od fantastyki. Nic bardziej mylnego. "Chodź ze mną" to potwierdzenie na to, że pisarz ten wciąż świetnie czuje się w tym gatunku i chętnie do niego wraca. Muszę tu przyznać, że jeśli chodzi właśnie o fantastyczny wątek tajemniczego, nieznanego obiektu, który w 1959 r. miał się rozbić w gdyńskim basenie portowym, to wypadł on w powieści bardzo ciekawie. Łukasz Orbitowski stworzył postać "Amerykańca", który z opisu ewidentnie przypomina ufoludka znanego z popkultury. Jednak autor poprowadził ten motyw tak, że nie otarł się ani o kicz, ani nie został on przerysowany, co nie było łatwym zadaniem. Pisarz z gracją uniknął śmieszności w tym temacie.
"Chodź ze mną" to w efekcie nie tylko powieść obyczajowa z elementami science fiction, ale i momentami powieść sensacyjno-przygodowa (zwłaszcza ucieczka Heleny i Koli, a potem ich życie w USA) z elementami kryminału (jest tu kilka zabójstw) i thrillera (pojawiająca się zjawa jednego z nieżyjących bohaterów).
Ta rzeka wciąż zmienia swój bieg
Książka pisana jest krótkimi, raczej prostymi zdaniami, typowymi dla tzw. "męskiej prozy", gdzie więcej się dzieje w fabule niż w słowie. Choć nie brak też momentów refleksyjnych, co podnosi jej wartość literacką. Taka rwana, poszatkowana narracja, przeskakiwanie z jednego czasu do drugiego, a w finale jeszcze dodatkowo zmiana narratora (zupełnie niepotrzebna i wprowadzająca jeszcze większy chaos), a w zasadzie przemiana - transformacja syna w ojca (dla mnie to już było za wiele) sprawiają, że czytelnik nie jest w stanie zanurzyć się w tę historię i popłynąć z jej nurtem. Bo ta rzeka wciąż zmienia swój bieg. Czy to dobrze, czy źle - oceńcie sami.
Książka Orbitowskiego oczywiście może się podobać, ale nie będzie to raczej miłość bezwarunkowa. Choć dla mnie mocno przegadana i przeładowana treściowo, to lektura "Chodź ze mną" nie była ani stratą czasu, ani rozczarowaniem. Autor "Kultu" powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że "być może chciałby być barytonem w operze, a jest punkowcem, który potrafi drzeć mordę" i nie zaśpiewa arii. Taka właśnie jest ta powieść - żadne z niej wykwintne danie. Prędzej przesolona zupa. Ale w ładnej oprawie.
Opinie wybrane
-
2022-06-21 11:41
Tak jak napisała autorka artykułu - najlepszą częścią książki jest okładka.
Ponadto mieszkańcy Gdyni będą się irytować na pisarza za kompletny brak przygotowania merytorycznego odnośnie historii, topografii i lokalizacji w opisywanym miejscu.
- 8 3
-
2022-06-21 08:53
A mi się podobało :) (1)
Rzeczywiście w powieści wiele się dzieje, natomiast uważam, że to nie jest wada, moim zdaniem wręcz zaleta, no ale co kto lubi :) Mi książka bardzo się podobała, jedynie zakończenie troszkę smutne.
- 8 3
-
2022-06-22 07:57
Mnie, a nie mi
- 0 0
-
2022-06-21 08:37
(1)
Słaba książka, poległam w połowie
- 8 5
-
2022-06-21 16:06
Nie zgadzam się
A ja będę bronić tej książki: sprawnie napisana,tryskająca humorem, błyskotliwa i ciekawa.Ot co! Lepiej obniżyć wymagania
- 2 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.