- 1 Będzie tęczowe przejście dla pieszych? (960 opinii)
- 2 Od dziś zmiany w parkowaniu w Gdańsku (378 opinii)
- 3 "Stawka zerowa" w strefie parkowania (92 opinie)
- 4 Jeden po pijaku, a drugi z zakazem - kolejni kierowcy zatrzymani (32 opinie)
- 5 Salon Toyota Walder świętuje 20. urodziny (28 opinii)
- 6 Znowu zmiany na ul. Morskiej (69 opinii)
Młody drifter z Trójmiasta bokiem do przodu przez świat
Zobacz co potrafi młody drifter z Gdyni
Dopiero w styczniu tego roku został pełnoprawnym kierowcą kat. B, ale z całą pewnością swoimi umiejętnościami za kółkiem zawstydziłby niejednego motoryzacyjnego wyjadacza. Poznajcie utalentowanego chłopaka, wielką nadzieję krajowego driftu, który snuje marzenia o startach w najlepszych zawodowych ligach świata. To Sebastian Matuszewski, 18-letni drifter z Gdyni.
Lipcowe przedpołudnie. Żar leje się z nieba. Istne tropiki. Zameldowaliśmy się na Autodromie w Pszczółkach i oprócz ekstremalnego gorąca czujemy zaraźliwy zapach palonej gumy, słyszymy głośny pisk zdzieranych opon i widzimy tumany unoszącego się dymu. Dopiero po chwili naszym oczom ukazał się on - wyżyłowany Nissan 200SX połykający kolejne zawijasy niedawno wybudowanego toru, a w nim... kierowca w białym, charakterystycznym kasku, niczym popularny Stig. I wciąż nie potrafimy oderwać wzroku od latającego bokiem samochodu. Poznajcie historię młodego driftera z Trójmiasta.
Michał Jelionek: Driftowego bakcyla połknąłeś bardzo dawno temu. Ponoć pierwsze opony zdzierałeś już w wieku 3 lat.
Sebastian Matuszewski: Dokładnie tak. Jako małe dziecko śmigałem po babcinym parkiecie czerwonym jeździkiem. W zasadzie ciągle jeździłem bokiem, przez co ostro rysowałem deski. Rodzice krzyczeli i wciąż wymieniali "buciki", bo bardzo szybko się kończyły. Tak naprawdę samochodami pasjonowałem się od zawsze.
Z reguły młodzi ludzie przygodę ze sportami motorowymi rozpoczynają od kartingu, a później siłą rzeczy najwytrwalsi, najlepsi, a tym samym nieliczni przebijają się do ścigania w rajdach samochodowych. Ty obrałeś trochę inną ścieżkę.
Ja również zaczynałem od gokartów, ale rzeczywiście wybrałem nieco inny kierunek. Potężnymi jednostkami i swego rodzaju motoryzacyjną rywalizacją zaraziłem się podczas rundy Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski w Sopocie. Mieszkałem niedaleko, więc przejazdy obserwowałem z balkonu. Dzięki tej imprezie na dobre zaraziłem się sportami motorowymi. To był strzał w dziesiątkę. Dzisiaj nie wyobrażam sobie innego życia. Pod wpływem impulsu wybór padł na drift. Zainspirowała mnie różnorodność i potężna moc driftowozów, ale również brak ograniczeń w tym sporcie. Bo tak naprawdę każdy może stworzyć samochód, który mu się marzy.
Drugim Kubicą zostać nie chciałeś.
Rajdy samochodowe to również bardzo widowiskowy sport. Żeby liczyć się w stawce trzeba być naprawdę bardzo utalentowanym kierowcą. W moim przypadku zwyciężył drift. Zawsze pociągały mnie auta egzotyczne, pojazdy różnorodne. W rajdach, przez wszelkie obostrzenia i podział na klasy, tego niestety nie ma.
Przygodę z poważnym driftem rozpocząłeś już w wieku 16 lat. W tak młodym wieku miałeś możliwość rywalizacji z topowymi drifterami w naszym kraju. Powiedz, jak trudnym rzemiosłem jest sztuka jazdy bokiem do przodu?
Przede wszystkim w drifcie liczy się chłodna głowa. Osoby, które nad tym nie panują, mogą sobie wyrządzić dużą krzywdę. Trzeba myśleniem wyprzedzać pewne sytuacje i przed podjęciem decyzji zastanowić się nad późniejszymi efektami. Ślizgając się po torze musimy być pewni w 100 proc. tego, co robimy, każdego podjętego kroku.
Moc auta czy umiejętności kierowcy - co w drifcie ma większe znaczenie?
Auto i poziom kierującego to jedno, ale w tym sporcie ogromne znaczenie ma również tor. Są tory, na których dobrze spasowany samochód daje olbrzymią przewagę, ale są również tory wolniejsze, na których słabszym pojazdem możemy wiele nadrobić. Nie oszukujmy się, w drifcie auto i jego moc mają kluczowe znaczenie, ale pamiętajmy, że samochód sam nie jeździ. Potrzebny jest jeszcze kompetentny sternik.
Skoro tak istotnym elementem jest samochód, to opowiedz nam o swojej perełce.
To Nissan 200SX model S-14. Pod jego maską drzemie silnik BMW 4,4 V8 generujący moc 320 KM. W tej chwili dysponujemy dodatkowymi 100 KM z nitro. Jesteśmy w stanie wymienić jeszcze dyszę, żeby tego nitro było więcej, ale wiąże się to ze sporym ryzykiem wybuchu silnika. Wciąż staramy się gonić czołówkę, bo w tym momencie tak naprawdę posiadając 420 KM mamy najsłabsze auto w stawce. Walczymy z tym, ale pewnych rzeczy ze względu na brak finansów nie da się przeskoczyć.
Gablota Nissana i silnik BMW to dla wielu profanacja. Czy takie połączenie trochę się nie gryzie?
Nierzadko spotykam się z krytyką, ale zrobiliśmy bezawaryjne połączenie. Jeżdżę tym autem trzeci sezon i dotychczas jeszcze nic nie wybuchło. Nissan serwisowany jest na bieżąco w Pruszkowie i tak naprawdę oprócz zużycia części eksploatacyjnych, z autem nie dzieje się nic poważnego. I to jest najważniejsze. Dużym atutem jest łatwy dostęp do części, które ściągamy od naszych zachodnich sąsiadów. I trzeba przyznać, że jest w czym wybierać. W przypadku japońskiego silnika wybór części jest dużo mniejszy, a przy tym eksploatacja jest droższa, a w naszej sytuacji generowanie dodatkowych kosztów nie wchodzi w grę.
Nissan 200SX, Nissan Skyline GT-R, Nissan 350Z, Mazda RX-7 czy Toyota Supra - to ścisła czołówka samochodów wybieranych przez drifterów. Dlaczego tak bardzo japońscy producenci aut zdominowali świat driftu?
Moim zdaniem fenomen japońskich samochodów tkwi w ich wyważeniu. Montując przeróżne silniki mamy pewność, że auto będzie wyważone mniej więcej 50 na 50, dzięki czemu pojazd prowadzi się doskonale. Dużym atutem jest też miejsce przeznaczone na silniki. Przykładowo, w Nissanach pod maskę zmieścimy większość jednostek. Ostatnio modnym staje się korzystanie w japońskich samochodach z amerykańskich "potworów", chociażby z Corvette'y.
Na moment wróćmy do kwestii finansowych. Żeby marzyć o zawodowym drifcie trzeba dysponować potężnym budżetem. Wystarczy spojrzeć na czołowe polskie stajnie.
Drift wymaga ogromnego wkładu finansowego. Im bardziej chcemy się rozwijać i piąć po szczeblach kariery - tym więcej tych pieniędzy musimy inwestować. Oprócz utrzymania samochodu, jego eksploatacji oraz modyfikacji, ze sporymi wydatkami wiążą się bardzo odlegle wyjazdy. Na zawody trzeba zabierać coraz więcej opon. Jeżeli chcemy, żeby trakcja była lepsza to również należy inwestować w ich jakość. W zależności od asfaltu koszt jednej nowej opony wynosi od 300 do 450 zł, a na zawodach możemy ich spalić nawet 40. Wyścig zbrojeń cały czas idzie do przodu i tak naprawdę osoby z dużym budżetem mają widoczną przewagę. Robimy wszystko, żeby w jakimś stopniu takich drifterów dogonić. Stosujemy różne sztuczki niegenerujące dużych kosztów. Jednak w pewnym momencie zasób trików się kończy. W tym momencie bardziej się bawimy i nie spinamy na nierealne wyniki. Wyciskamy jednak z auta maksimum i robimy to, co w naszej mocy.
Moglibyśmy wymienić wielu polskich sportowców, którzy w swoim życiu osiągnęli ogromne sukcesy pomimo braku dogodnych warunków do trenowania. To niestety duża bolączka. Mówi się, że polscy drifterzy to europejska czołówka, ale miejsc do podnoszenia swoich umiejętności jest jak na lekarstwo.
Dokładnie tak. Miejsc nie ma. Mieszkamy w Trójmieście i zawsze ubolewaliśmy nad brakiem toru na Pomorzu. Na całe szczęście coś w tym temacie się ruszyło. Powstał rewelacyjny Autodrom Pomorze w Pszczółkach, na którym mamy przyjemność kręcić pierwsze kółka. Póki co, jest doskonale.
Jak często nazwisko Matuszewski widnieje na listach startowych w zawodach z najwyższej półki w Polsce?
W sezonie bierzemy udział w średnio 5-6 imprezach. I tutaj znowu trzeba zrzucić wszystko na ograniczony budżet. Jakby były pieniądze - to tych zawodów byłoby zdecydowanie więcej. Moglibyśmy jeździć co tydzień, dwa tygodnie po całej Europie. Są ligi zawodowe, czy to na wschodzie, czy to na zachodzie kontynentu. Jest gdzie jeździć, tych zawodów jest naprawdę bardzo dużo. Aktualnie jeździmy w topowej lidze w Polsce, ograniczając się jedynie do niej, ale mam pewne marzenia, które mam nadzieję, że się kiedyś spełnią.
Co to za marzenia? Niech zgadnę - podbój Starego Kontynentu, a następnie zawojowanie całego drifterskiego świata z japońską ligą D1 na czele?
Wiadomo. Siedząc wieczorami przed komputerem oglądam najlepszych drifterów globu. I wtedy pojawia się w głowie myśl: chciałbym z nimi kiedyś wystartować. I mam głęboką nadzieję, że kiedyś się to spełni. Liczę, że w przyszłości uda mi się wystąpić w Stanach Zjednoczonych albo Japonii.
Mocno trzymamy kciuki.
Wywiady
Miejsca
Opinie (51) 1 zablokowana
-
2015-08-10 11:28
Drifter?
Driver,szofer,kierowca...
- 5 20
-
2015-08-10 11:33
tłumaczenie: (4)
- dlaczego zostałeś drifterem ?
- ponieważ moi rodzice mają dużo kasy, a ja okazałem się za słaby w rajdach/wyścigach samochodowych.- 59 25
-
2015-08-10 16:21
Przede wszystkim (2)
jeżdżenie autem to nie sport, nie nazywajcie tego sportem !
- 2 15
-
2015-08-10 23:49
smieszne (1)
Dla Ciebie sport to pewnie pilka nozna : ) pff
- 5 0
-
2015-08-11 12:02
zalosne
ta pilka nożna , chyba na konsoli albo komputerze :)))))
- 2 0
-
2016-10-10 20:07
zazdrość nienawiść
- 0 0
-
2015-08-10 12:00
Już mi się podoba...
kasa, kasa i jeszcze raz kasa... bez wysadzenia paru bankomatów nie pośmigasz...
- 19 4
-
2015-08-10 12:05
(4)
A ja sie pytam kiedy to "driftujące" coś stojące na lawecie zniknie z parkingu pod blokiem zajmując dwa miejsca parkingowe...
- 32 8
-
2015-08-10 12:50
(2)
Spoko sąsiad, nie dwa tylko półtora:P
- 7 1
-
2015-08-10 13:11
(1)
Ja nie po złości tylko z ciekawości sie grzecznie zapytalem :) ale widzę ze juz sprawa załatwiona ;)
- 2 1
-
2015-08-10 16:17
Gorczycowa ?
- 1 0
-
2015-08-10 17:25
Komus zal d.pe sciska...
- 2 4
-
2015-08-10 12:18
klasa (1)
fajowy filmik :) młody daje rade
- 14 7
-
2015-08-10 16:54
Nie chcę jego rad.
- 0 0
-
2015-08-10 13:05
Info do autora (2)
Ani tor pierwszy ani kierowca. W pomorskim były już tory i kierowcy driftowozów. Artykuł sponsorowany?
- 13 6
-
2015-08-10 13:15
Pomorskie
https://youtu.be/jFAG6MvBOM8
- 2 0
-
2015-08-10 13:19
A gdzie jest napisane, ze to pierwszy tor i pierwszy drifter?
- 4 1
-
2015-08-10 14:41
Pisać o czymś nie mając o tym pojęcia... (2)
"kierowca w białym, charakterystycznym kasku"
Co jest charakterystycznego w białym kasku? Może to, że większość kasków do sportu samochodowego jest biała z fabryki?
"koszt jednej nowej opony wynosi od 300 do 450 zł, a na zawodach możemy ich spalić nawet 40"
Na oponach się jeździ, a nie je pali. Za 12tys. PLN to już można wystartować w poważnych zawodach typu RSMP/WSMP/GSMP.- 9 14
-
2015-08-10 15:00
(1)
To kask Stiga z Top Geara misiu kolorowy. Moze dlatego jest charakterystyczny? A taki Więcek na samym treningu potrafi zniszczyć z 50 opon.
- 5 4
-
2015-08-10 16:20
i po co ?
- 2 6
-
2015-08-10 14:50
Brakuje pytania
Co twoi rodzice na to że bawisz się bez alkoholu? Jak możesz niszczyć polskie tradycje
- 20 5
-
2015-08-10 15:20
dobry mlody
Widać że ma do tego predyspozycje. To nic że jest młody, to jeszcze dla niego na korzyść działa, gdyż może ładnie rozwinąć skrzydła. Co do tego, że japończycy tworzą najlepsze samochody do driftu, to racja. Ja bym jeszcze do kompletu dorzucił GT86, też daje rade w takich sytuacjach.
- 6 4
-
2015-08-10 15:45
Jakie jest twoje miejsce pracy? (4)
Ojciec Sp. Z o.o.
- 18 6
-
2015-08-10 15:59
lepiej żeby wciągał MOCARZA i popijał browary pod blokiem? (2)
Zazdrościsz że komuś się powiodło? Porysujesz moje Porsche gwoździem?
- 12 4
-
2015-08-10 20:35
Nie
lepiej niech się idzie uczyć, a nie szaleć na ulicy
- 0 3
-
2015-08-10 21:21
^ ^
mocarza idioto sie paliło to po 1 po 2 Porsche wycięte z automanika nie da rady porysować jak już porwać , każdy lubi co innego jak mam w tym małolat zajawke i rodzicie mozliwosci finansowe to niech lata nawet cały rok
- 3 0
-
2015-08-10 16:35
zazdrość przez Ciebie przemawia co?
co w tym złego, że ktoś dorobił się czegoś w życiu?
Z radością wspiera syna. Bo go stać! Sam na to zapracował. Nie znasz, to nie oceniaj...cebulo
Nie chciało się nosić teczki, trzeba dźwigać woreczki! Tyle powiem :)- 8 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.