- 1 Uczniowie przez zmianowość tracą czas (128 opinii)
- 2 Young adult. Na czym polega fenomen? (58 opinii)
- 3 Największy park iluminacji w Trójmieście (152 opinie)
- 4 Młoda skrzypaczka z Gdyni podbija czeską scenę (7 opinii)
- 5 Kolejki po zaświadczenie o niekaralności (136 opinii)
- 6 Nowy rok akademicki pod znakiem łączenia uczelni (67 opinii)
Dzień wagarowicza - czy młodzież jeszcze ucieka ze szkoły?
Dzień wagarowicza - Sonda z uczniami:
Dzień wagarowicza: dorośli mają urlop na żądanie, a nastolatki... wagary. W ciągu dnia widujemy ich siedzących w kawiarniach czy centrach handlowych. W godzinach lekcyjnych mijamy ich w parkach. Siedzą na ławce, gadają, zdarza się, że palą elektroniczne papierosy. Czy w czasach, kiedy codzienność uczniowska jest niemal w 100 proc. kontrolowana przez dorosłych, wagary nie "wyszły z mody"?
- Dzień wagarowicza - nastolatkowie wagarują?
- Wagary a wszechobecna kontrola dorosłych
- Dziecko nie chodzi do szkoły - co grozi wagarowiczom?
- Punkty za obecność w szkole
Dzień wagarowicza - nastolatkowie wagarują?
Czy nastolatkowie korzystają dziś z wagarów?
- Syn chodzi do IV klasy technikum, w poniedziałek dał mi znać, że 21.03 nikt nie przychodzi do szkoły. Zapytał, czy on też może zostać w domu. Dla mnie to nie problem, pamiętam, że w ubiegłym roku uparłam się, żeby poszedł, i okazało się, że w jego klasie były tylko 3 osoby, a od nauczycieli słyszeli słowa zdziwienia, że ktoś w ogóle w dzień wagarowicza przyszedł - opowiada Dagmara.
Nowy ranking szkół średnich 2023 w Trójmieście
- Mój syn zapowiedział, że w dzień wagarowicza zamierza w końcu się wyspać i grać w grę. Jest w klasie maturalnej i muszę przyznać, że na co dzień czasem mam wrażenie, że jego nauka, korki, dodatkowe zajęcia i rozwiązywanie arkuszy zajmują więcej czasu i energii niż u dorosłego człowieka na pełnym etacie. W związku z tym nie zamierzam mu przeszkadzać, ufam, że wie, co robi, a może faktycznie taki dzień pozwoli mu naładować baterie - przyznaje Marta, mama maturzysty.
- Młodszy syn (VIII klasa podstawówki), kiedy usłyszał, że jest dzień wagarowicza - zapewne wcześniej o nim zapomniał - ze 100 proc. pewnością zapowiedział, że skoro jest taki dzień, to nie wybiera się w ogóle do szkoły. Kiedy powiedziałam, że nie usprawiedliwię tej nieobecności, to raczej się nie zmartwił. Ciekawe tylko, czy nie zapomniał, że akurat tego dnia ma jakiś sprawdzian - mówi Tatiana, mama dwójki nastolatków. I dodaje, że starszy syn, który uczy się w II klasie LO w ramach wagarów idzie całą klasą z wychowawczynią na dni otwarte na Politechnice Gdańskiej.
Egzamin ósmoklasisty 2023. Rekrutacja do szkoły średniej rusza 15.05
Wagary a wszechobecna kontrola dorosłych
Część rodziców przyznaje, że dużym wyzwaniem jest - mając sporo gadżetów, narzędzi, i możliwości do tego, by kontrolować dziecko - odpuścić i pozwolić dzieciom na doświadczanie błędów i ich poprawianie.
- Odnoszę wrażenie, że "kultura wagarowania" nieco wymiera. Być może dlatego, że rodzice mają wgląd do dzienników elektronicznych i każda nieobecność natychmiast się wyda. Uczniowie walczący o wysoką średnią i wzorowe zachowanie nie mogą sobie pozwolić na nieobecności, bo stracą wtedy szansę na punkty i oceny za stuprocentową frekwencję. Kiedy zapytałam dzieci o to, czy ktoś z ich znajomych planuje zerwać się dzisiaj z lekcji, młodszy syn, który chodzi do I klasy technikum, nie wiedział, dlaczego miałby to zrobić. Powiedział też, że jeśli ktoś u niego w klasie wagaruje, to są to "wagary kontrolowane", czyli zostaje w domu za zgodą rodziców. Starszy syn, uczący się w IV klasie w tym samych technikum, wyznał, że nie pójdą na wagary, bo mają tego dnia przedmioty zawodowe, które uwielbiają. Poza tym nie chcą sobie narobić zaległości i w ogóle bez sensu błąkać się po mieście dla podtrzymania tradycji, skoro w szkole jest im po prostu wygodnie - przekonuje Ewa, mama dwójki nastolatków z Gdańska.
- Ze swojego doświadczenia powiem, że nastolatki dzisiaj chyba bardziej kalkulują, co im się opłaca, i to robią. Teraz jest większa kontrola rodziców na bieżąco - w dzienniku elektronicznym od razu widzą, kiedy dziecko nie pojawi się w szkole. Od razu jest kontakt telefoniczny, więc nie ukryje się tego jak za dawnych czasów. Do tego są jeszcze aplikacje śledzące. Dzisiaj wagary chyba opierają się bardziej na bieżącym ściemnianiu rodzicom, żeby nie pójść. Mój 17-latek nie idzie do szkoły we wtorek, 21.03, bo akurat jest dzień otwarty na polibudzie i chce sobie zobaczyć i skorzystać. I tak sobie kalkuluje frekwencję i dni, kiedy musi zgarnąć ocenę, a kiedy nie musi. Chyba to wszystko odarło wagary ze smaku zakazanego owocu - przyznaje Daniel, tata nastolatka.
Problem zaczyna się, kiedy wagary stają się receptą na wszystkie trudności, kiedy nie są sporadyczne, tylko regularne.
Matura 2023. Minister Czarnek ogłosił kolejne zmiany na egzaminie
Dziecko nie chodzi do szkoły - co grozi wagarowiczom?
Jak długo uczeń może nie chodzić do szkoły? Co grozi wagarującym uczniom i ich rodzicom? Według statystyk Systemu Informacji Oświatowej w ostatnim roku szkolnym 2021/2022 aż 3801 uczniów nie realizowało obowiązku szkolnego.
Przestali do niej chodzić, nie dostali świadectw do następnej klasy. Jednak, jak przekonują eksperci, nie wszyscy szkołę zlekceważyli. Dla wielu nastolatków powrót do zwykłej nauki okazał się ponad ich siły.
Kiedy zaczynają się kłopoty z nieobecnościami? Obowiązek szkolny dotyczy każdego dziecka w Polsce od 7. do 18. roku życia. O niespełnianiu obowiązku szkolnego można mówić wtedy, gdy uczeń w ciągu miesiąca nie pojawił się na co najmniej 50 proc. zajęć, a jego nieobecność jest nieusprawiedliwiona.
Punkty za obecność w szkole
Dodatkowo wiele szkół, które stosują punktowy system oceniania, na koniec miesiąca nagradza uczniów dodatkowymi punktami za stuprocentową frekwencję. Obecność jest też brana pod uwagę podczas wystawiania ocen semestralnych i końcowych. Zdarza się, że uczniowie nie są nagradzani za 100 proc. nieobecności usprawiedliwionych, tylko za 100-procentową obecność.
Niektórzy rodzice uważają takie zasady za dyskryminujące względem tych, którym - z różnych przyczyn - zdarzy się opuścić choć jedną godzinę lekcyjną. Podkreślają też, że nagradzanie za stuprocentową obecność (a nie brak godzin nieusprawiedliwionych), to zachęta do tego, aby przychodzić do szkoły nawet wtedy, kiedy uczniowie źle się czują.
- Nie rozumiem, dlaczego szkoły średnie tak walczą o podniesienie frekwencji. Przecież nastolatki mają swój rozum i wiedzą, jakie są konsekwencje opuszczania lekcji. Dlaczego szkole przeszkadza, że ktoś opuszcza lekcje, jeśli świetnie radzi sobie z nauką? A nawet jeśli sobie nie radzi, to poniesie te czy inne konsekwencje - nie zostanie klasyfikowany, albo zostanie mu postawiony zarzut nierealizowania obowiązku szkolnego. Jako rodzic dziecka poważnie podchodzącego do nauki wolę, kiedy w klasie nie ma tych, którzy nie chcą się uczyć. Mniej uczniów - lepszy komfort nauki. Kiedy moje dziecko mi mówi, że nie chce iść do szkoły, bo jest np. zmęczone, to pozwalam mu zostać w domu i usprawiedliwiam godziny. Nie błąka się dzięki temu po centrach handlowych, tylko siedzi w domu i ładuje baterie oraz nadrabia zaległości w nauce. Nie ma szans na nagrody za stuprocentową frekwencję, ale osiąga bardzo wysokie wyniki w nauce - przekonuje Ewelina, mam nastolatki ze szkoły średniej.
Opinie wybrane
-
2023-03-21 09:11
Ja też wagarowałam, ale dopiero w połowie liceum (4)
Koleżanka mnie "nauczyła". Był sprawdzian, ja częściowo przygotowana w pierwszym terminie dostawałam 3, a ona w drugim 4 czy 5 bo miała więcej czasu na przyswajanie materiału. Skoro nieuczciwość była promowana to też zaczęłam z niej korzystać. Mama wiedziała o każdych wagarach bo informowałam ją o sytuacji i zawsze zostawałam w domu. Nawet moja młodsza siostra uznawała, że w moim przypadku to nie są wagary skoro rodzic o nich wie. Ona wagarowała "jak trzeba":)
- 27 7
-
2023-03-21 09:19
A w dniu wagarowicza różnie bywało (3)
Pamiętam w podstawówce jak część klasy powiedziała reszcie, że ucieka z geografii i zostaje w bibliotece (ci uczniowie należeli do aktywu bibliotecznego) Oczywiście okazało się, że "aktyw" poszedł na zajęcia, a reszta mówiąc kolokwialnie miała przechlapane. Na kolejnej lekcji wszyscy byli przepytani i dostali pały, a tamtym prawdopodobnie nawet głupio nie było.
- 16 0
-
2023-03-21 11:54
Niestety należałam do tych, co zostają... :)
Jakby się rodzice dowiedzieli, że poszłam na wagary, to czekałby mnie dużo gorszy los niż hejt od znajomych z klasy... Czy to było normalne? Nie wiem.
- 2 2
-
2023-03-21 11:50
Pamiętam, dorwaliśmy czterech po szkole, szybciej im mleczaki powypadały od reszty klasy
- 3 2
-
2023-03-21 10:42
To jest klasyka. 90% klasy chce uciec z ostatniej lekcji, ale zawsze znajdzie się taki jeden czy dwóch, którzy pójdą na zajęcia... chyba każdy to przerabiał :D
- 11 0
-
2023-03-21 08:19
(1)
Ooo miło wspominam. Byłem rekordzistą w czasach szkoły podstawowej. Piękne czasy. Szwedaczka po Gdańsku. Na paczki do wrzeszczą i centrum tam z tyłu za Mcd się jeździło. Na starym mieście do koktajlbaru na Długiej. Albo siedzieliśmy jak była pogoda na górce za wieżowcem na Kartuskiej. Ech to już nie wróci.
- 47 2
-
2023-03-21 13:54
ja z koleżanką pierwsze co, to szłyśmy do kościoła
z prostej przyczyny, bo był otwarty tak rano (a nie zawsze pogoda sprzyjała), a nie było jeszcze mc donaldów, pomodliłyśmy się i od razu lżej na sercu się robiło. A potem po sklepach, gildiach lub centrum handlowe we Wrzeszczu, ach...
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.