- 1 Seniorzy przejęli parkiet w Aioli (5 opinii)
- 2 Kosheen rozpalili Stary Maneż (7 opinii)
- 3 Pokaz najnowszej kolekcji torebek Batycki (1 opinia)
- 4 Duży festiwal wędkarstwa w stoczni (22 opinie)
- 5 O co chodzi z Dniem Kropki? (21 opinii)
- 6 Jest zgoda na food hall w Hali Targowej (240 opinii)
Kto potrzebuje telewizji lecącej w tle?
Czy oglądanie filmów i seriali w tle może pomagać nam w pracy czy domowych obowiązkach, a nawet w nauce języka obcego lub w aktywnościach fizycznych? Na pozór brzmi to niedorzecznie, ale jest wiele osób, które na odpowiedni poziom koncentracji wchodzą dopiero wtedy, gdy słyszą kwestie dialogowe z ulubionych tytułów. Czasami chodzi jednak zwyczajnie o to, by serialowi bądź filmowi bohaterowie dotrzymywali towarzystwa i wypełniali pustą przestrzeń w domu.
KINO A może kino? Sprawdź aktualny repertuar
Tymczasem są osoby, które po "odpaleniu" jakiegoś tytułu w streamingu od razu biorą się za pracę, sprzątanie, naukę, gotowanie, scrollowanie po telefonie czy nawet czytanie książki. Na ekran spoglądają tylko od czasu do czasu, nie zagłębiają się w fabułę czy grę aktorską, rejestrują co dziesiąty albo dwudziesty dialog. Trudno w tym przypadku mówić o oglądaniu czegokolwiek, ale nie ma jednocześnie mowy o tym, by chwycić za pilot i wyłączyć lub chociażby wyciszyć telewizor.
Czy włączanie filmu lub serialu tylko po to, by leciał w tle, ma w ogóle jakiś sens? Otóż tak. I to niejeden. Gdy podczas jednego ze spotkań ze znajomymi wypłynął ten temat, okazało się, że dość wielu moich przyjaciół stosuje dokładnie tę samą strategię, ale dla każdego z nich oglądanie czegoś w tle wiąże się z zupełnie inną rutyną, innym przyzwyczajeniem, innym nawykiem.
Zwalczyć ciszę i brak motywacji
Ania od dzieciństwa nie jest przyzwyczajona do ciszy. W jej rodzinnym domu zawsze było gwarno, głównie za sprawą dwóch starszych braci. Po ich wyprowadzce na studia poziom decybeli zdecydowanie jednak spadł, a Ania zauważyła, że w tak sterylnych warunkach trudniej jest jej skupić się na odrabianiu lekcji. Zaczęła więc słuchać muzyki. Rodzice początkowo narzekali na to, że nauka przy muzyce to żadna nauka, ale gdy zauważyli, że nie ma to większego odbicia na jej szkolnych stopniach, szybko odpuścili.
Tę samą metodę Ania stosowała na studiach, ale że był to akurat okres, w którym właśnie zaczynała się moda na oglądanie seriali, to słuchanie piosenek zastąpiło zapętlanie kolejnych ulubionych tytułów. I tak już zostało. Dziś Ania pracuje głównie zdalnie i nadal musi coś włączyć, by skupić się na swoich obowiązkach.
- Cisza po prostu mnie dekoncentruje. Czuję się wtedy rozkojarzona, moje myśli szybko uciekają tam, gdzie nie powinno ich w tym momencie być, zaraz zabieram się za coś, co odciąga mnie od tego, co muszę zrobić. Mam bardziej analityczną niż twórczą pracę, więc włączenie sobie po cichu czegoś w tle absolutnie nie przeszkadza. Muzykom w pilnowaniu rytmu pomaga metronom, dla mnie taką rolę pełnią seriale - przyznaje Ania.
I po chwili dodaje, że w doborze tytułów obowiązuje jedna prosta zasada: nie może być to nic nowego, bo wtedy serial za mocno przykuje jej uwagę. Ania stawia więc na sprawdzone produkcje, które wielokrotnie już widziała. Najlepiej takie, które mają dużą liczbę sezonów. W ostatnich miesiącach przerabiała już "Chirurgów", "Pamiętniki wampirów" czy "Seks w wielkim mieście". Teraz na tapecie jest "Sposób na morderstwo".
- Dwa dni w tygodniu pracuję z biura i wtedy już oczywiście nie ma mowy o oglądaniu czegokolwiek (śmiech). Zresztą nawet tego nie potrzebuję, bo słyszę głosy koleżanek i kolegów. Wokół cały czas coś się dzieje, więc to dla mnie idealne warunki do pracy. Tak już mam. Nawet zasypiając, muszę mieć włączony telewizor albo jakąś muzykę na słuchawkach. Co ciekawe, mój mąż ma zupełnie odwrotnie. Gdy pracuje, musi mieć ciszę. Gdy zasypia, podobnie. On nawet czasami odpoczywa w ciszy, nie robiąc zupełnie nic. No dziwak (śmiech).
Jednym oglądanie seriali pomaga w koncentracji, innych motywuje do działania. Monika nie przepada za sprzątaniem. Cotygodniowe gruntowne porządki w domu stały się jednak przyjemniejsze, gdy w tle słychać bohaterów jej ulubionego serialu.
- Jeśli masz na imię Monika, kochasz "Przyjaciół", a na dodatek twoją ulubioną postacią z tej produkcji jest twoja imienniczka, której największym natręctwem jest ciągłe sprzątanie, to jaki jest najlepszy moment na oglądanie serialu? Czas porządków! - śmieje się Monika. I dodaje: - Kiedyś włączyłam telewizor i na Comedy Central lecieli akurat "Przyjaciele". Okazało się, że słysząc w tle moich ukochanych bohaterów i ulubione kwestie, szorowanie sedesu czy pucowanie lodówki stało się jakby lżejsze (śmiech). I tak sobie spędzam sobotnie przedpołudnia z moimi "Przyjaciółmi". Tyle że już włączam serial w streamingu. W telewizji zmieniła się ramówka, a poza tym irytowały mnie częste i powtarzające się reklamy. Wkurzało mnie to bardziej niż samo sprzątanie.
Trening fizyczny i umysłowy z serialem
W przypadku Ani i Moniki włączanie sobie czegoś w tle nie odciąga ich uwagi od obowiązków - czy to zawodowych, czy domowych. Czasami jednak chodzi o dokładnie odwrotny efekt. Rafał kilka lat temu złamał nogę. Po zdjęciu gipsu lekarz, w ramach rehabilitacji, zalecił mu jazdę na rowerze. Szkopuł w tym, że akurat zaczynała się zima. Rafał pożyczył jednak od kumpla rowerek stacjonarny i zaczął treningi w domu.
- Początkowo noga mocno dawała się we znaki. Żeby nie czuć bólu, szukałem czegoś, co odwróci od niego moją uwagę. Próbowałem z muzyką, ale na tworzenie i zmienianie playlisty traciłem za dużo czasu. Rowerek miałem w salonie, więc pomyślałem o oglądaniu telewizji. Wiesz, są w necie nawet takie filmiki, które są symulacjami różnych tras rowerowych na świecie. No ale nie weszło mi to za bardzo. Pamiętam, że wtedy każdy zachwycał się "Domem z papieru". Nie widziałem tego nigdy, więc odpaliłem sobie ten serial. Najpierw pół odcinka na rowerze, a drugie pół na kanapie. Potem jeden odcinek oznaczał już jeden pełny trening. I tak "przejechałem" dwa sezony - wspomina Rafał.
Gdy noga wróciła do pełni sprawności, nie tylko rowerek, ale też serial poszedł w odstawkę.
- Nigdy nie byłem przesadnie ani rowerowy, ani serialowy (śmiech). Od dwóch kółek wolę cztery, a "Dom z papieru" znudził mi się po drugim sezonie. Pierwsze dwa były jednak super i - choć dla niektórych zabrzmi to dziwnie - faktycznie pomogły mi w dojściu do formy. Zresztą mam znajomych, którzy - jeśli nie chce im się wyjść na siłownię - zostają w domu i ćwiczą, oglądając na telewizorze jakiś mecz albo odpalając sobie jakieś teledyski. Więc może nie jest to wcale takie dziwne - dodaje Rafał.
Skoro oglądanie seriali może wpływać na poprawę naszej kondycji, to czy może na przykład podnosić nasze zdolności lingwistyczne? Idąc na studia, Michał miał już dość nieźle opanowany angielski. Przez całe liceum chodził na dodatkowe zajęcia. Rozszerzoną maturę zdał z bardzo dobrym wynikiem. Jednak dopiero na studiach, jak sam przyznaje, wszedł na jeszcze wyższy level. I nie chodziło w tym przypadku o zagraniczny wyjazd na studencką wymianę czy chodzenie na zajęcia prowadzone tylko po angielsku. Chodziło o... oglądanie kreskówek. I żeby była jasność - kreskówek dla dorosłych.
- Uwielbiałem wtedy "South Parka", "Family Guya", "Simpsonów" czy "Futuramę". Od studiów minęło już mnóstwo czasu, więc mogę się przyznać - "piraciłem" nowe odcinki na potęgę. Ściągałem je z neta, a potem oglądałem albo w oryginale, albo z angielskimi napisami, bo tych polskich nikt jeszcze nie zdążył zrobić, a mi nie chciało się tak długo czekać. Oczywiście to zupełnie inny angielski od tego, którego uczymy się w szkołach. Jest tu mnóstwo slangu, żargonu, naturalnie też przekleństw. Są modulowane głosy, więc nie jest łatwo od razu załapać, o co chodzi. Ale te wszystkie kreskówki, w które zresztą mocno wkręciłem też moich współlokatorów, pozwoliły mi się bardzo dobrze osłuchać z angielskim. Oglądanie później w oryginale "zwykłych" filmów i seriali to była już błahostka - podkreśla Michał.
Oczywiście w CV w rubryczce "język angielski" nie wypadałoby raczej wpisać "poziom kreskówkowy", ale Michałowi, który w swojej obecnej pracy musi biegle operować obcym językiem, oglądanie animowanych seriali na pewno nie zaszkodziło, choć - jak sam przyznaje - w pierwszej kolejności chodziło po prostu o rozrywkę. Dlatego teraz ulubione tytuły ogląda wraz z 11-letnim już synem.
- Ale na razie tylko "Simpsonów". Jego młode i niewinne uszy nie są jeszcze gotowe na bluzgi Cartmana - śmieje się Michał.
Pociąg relacji S01E06 - S01E07
Okoliczności oglądania seriali bądź filmów bywają więc zaskakujące, ale czasami wynikają po prostu ze zwykłej pragmatyki. Dla pracującego w centrum Gdańska, a mieszkającego w gdyńskim śródmieściu Maćka podróż powrotna do domu to jedyny moment, w którym może obejrzeć sobie coś, co go interesuje.
- Jeżdżę SKM-ką i wsiadam na Śródmieściu, więc ze znalezieniem wygodnego miejsca do oglądania czegoś na telefonie nie ma problemu. Zanim dojadę do Gdyni, zdążę obejrzeć cały albo prawie cały odcinek. Ostatnio w ten sposób nadrabiam "Ród smoka". Innej okazji niż seans w pociągu mogę nie mieć (śmiech). Mam w domu dwójkę małych dzieci, więc po powrocie z pracy jest co robić, a przecież jeszcze trzeba poświęcić czas żonie. Oczywiście we dwójkę też od czasu do czasu uda nam się zorganizować jakiś seans, ale wiadomo, wtedy trzeba pójść na jakiś kompromis. Na tylko swoje tytuły mam czas właściwie jedynie w trasie - mówi Maciek.
Chcesz wiedzieć, co się dzieje na mieście? Śledź Raport
Oglądanie filmu, serialu albo nawet TikToka nie jest rzadkością w SKM-ce, choć znacznie częściej można zobaczyć pasażerów przeglądających w telefonie internet albo czytających książkę.
- Pracuję na co dzień z dokumentami i pismami. Szczerze mówiąc, po robocie mam już dość patrzenia na literki. Dlatego wybieram jakiś serial. Czasami jednak po naprawdę ciężkim dniu, gdy nie mogę już patrzeć na ekran, wsiadam do pociągu, zakładam słuchawki, włączam muzykę, zamykam oczy i jadę. Trzeba zebrać siły, bo maluchy w domu też człowieka nie oszczędzają - śmieje się Maciek.
Obiadki z Mateuszem
Ze wszystkich zasłyszanych historii moich znajomych chyba najbardziej rozbrajająca była opowieść Kamila. I nie chodzi już o sam fakt, że włącza coś w tle do jedzenia obiadu. Chodzi o to, co włącza. A nie jest to serial z "topki" żadnej platformy streamingowej. Nie znajdziemy też tego tytułu wśród najpopularniejszych seriali.
- Moje posiłki błogosławi sam ojciec Mateusz! (śmiech). Niezła siara, co? Ale już tłumaczę. Od dłuższego czasu pracuję zdalnie, a moja żona jeździ do biura. Muszę więc nie tylko sam gotować obiad, ale i go jeść. Jedzenie w ciszy jakoś mi się nie uśmiechało, więc szukałem czegoś do oglądania. Stwierdziłem jednak, że podczas jedzenia nie warto oglądać czegoś wartościowego. Tu się człowiek czymś upaćka, tu pójdzie do kuchni po coś i zaraz traci wątek. Albo tak się zawiesi przed ekranem, że cały obiad wystygnie. To musiało być coś takiego, czego sam w wolnym czasie nigdy nie obejrzę. I pewnego dnia skaczę po kanałach, a tam "Ojciec Mateusz". Myślę sobie: niech będzie. Dzień później, obiad zrobiony, patrzę na zegarek - hmm, godzina się zgadza, włączam TV, no i jest! No to lecimy - wspomina Kamil.
I w ten sposób obiadki z Mateuszem stały się normą, a sam Kamil te serialowe nabożeństwa traktuje jako swoje guilty pleasure.
- Znam ludzi, którzy dla beki albo żeby się odmóżdżyć oglądają jakieś "Trudne sprawy", "Hotele Paradise" itp. Dla mnie to już za duży syf. W "Ojcu ..." przynajmniej jest, pokraczna, ale jest, fabuła. No i są profesjonalni aktorzy. Czy te religijne treści mi przeszkadzają? Jestem wierzący, chociaż do kościoła nie chodzę. Poza tym wcale tej religii tak dużo tam nie ma. Głównie są kryminalne zagadki, a czasami nawet trochę humoru. Ostatnio rozwalił mnie jeden z tekstów użytych w serialu w scenie podrywu na dyskotece. Gość podchodzi do dziewczyny i wypala: "powiedz, jak to robisz, że tak gorąco się ruszasz, a tak niewiele się pocisz?". Dobre, co? (śmiech).
Hasełka na klubowy podryw Kamil raczej nie zastosuje w praktyce, bo ma żonę. Z nią akurat też jest ciekawa sprawa. Bo gdy okazało się, że Magda też zaczęła pracować zdalnie, to obiadki z Mateuszem wcale nie odeszły w niepamięć.
- Pamiętam, jak pierwszy raz przy niej odpaliłem serial. Prawie się zadławiła ze śmiechu. Ale drugiego dnia popatrzyła już na mnie jak na wariata (śmiech). Kiedyś pomyślałem: zrobię test. Usiedliśmy przy stole, zaczynam jeść, na pilot nawet nie patrzę. A ona - niby takim lekceważącym głosem - "no włącz już sobie tego Mateusza" (śmiech). Nie przyzna się, ale wiem, że się wkręciła! Od kiedy jesteśmy razem w domu, tylko od czasu do czasu włączymy sobie do obiadu serial. Zresztą te nowe odcinki są już dużo słabsze od tych wcześniejszych. Ale wiesz, to jak z odruchami Pawłowa, jak słyszę czołówkę "Mateusza", to zaczynam się oblizywać (śmiech).
W gronie przyjaciół raczej nie rozmawiamy o naszych zarobkach, ale kończąc już temat filmów i seriali w tle, żartowaliśmy, że teraz okaże się, kto tak naprawdę dobrze zarabia. Kogo po podwyżkach prądu będzie stać na to, żeby przez cały dzień puszczać sobie w tle "Seks w wielkim mieście" albo dalej stołować się u księdza z Sandomierza.
Opinie wybrane
-
2024-08-12 12:50
Telewizja (5)
obojętnie kto z jakiej sieci ma abonament i obojętnie ile kanałów i tak w telewizji nic nie ma ciekawego.
No chyba że filmy przyrodnicze. Jesteśmy zawaleni starymi filmami powtarzanymi od lat niektóre kanały powtarzają te same filmy na bieżąco 24 godziny na dobę.
Film trwa 30 min reszta durne reklamy.- 72 5
-
2024-08-13 07:26
Dlatego od 10 lat nie mam tv w ogóle.
- 2 0
-
2024-08-12 20:47
Ja oglądam każdy film i co chcę za darmo.
Bez reklam oczywiście ale w TV.
- 1 0
-
2024-08-12 20:42
Ale o jakiej TV mówisz ?
Są tv jak filmowe jak np.Netflix są propagandowe z polityką jak tvp,tvn ,republika,są muzyczne ,edukacyjne ,dużo jest tego,przeważnie są za darmo jak ktoś wie gdzie wejść ,nawet kinowe są.
- 0 0
-
2024-08-12 15:57
(1)
no zgadza się ale ja nie oglądam codziennie TV więc nawet wszystkich wartościowych filmów jeszcze nie widziałem. Z resztą myślę że tego jest tyle że nawet meloman ich wszystkich jeszcze nie zobaczył.
- 4 1
-
2024-08-12 21:30
Od tego są opinie.
Ale nie tych co Oskara dostali tylko użytkowników.
- 0 0
-
2024-08-12 11:30
moje obserwacje są takie, że głównie ludzie 60+ nie potrafią żyć bez telewizora w tle (9)
w moim domu rodzinnym włączenie tv to jest pierwsza czynność rano i ostatnia wieczorem. Nieważne, że przez większość czasu nikt tego nie ogląda, i tak telewizor ryczy przez kilkanaście godzin dziennie, codziennie. Ja zupełnie się do tego odzwyczaiłam i ten harmider (głównie reklam) mnie męczy, ale jak tylko wyłączę tv, to ojciec zaraz przychodzi włączyć z powrotem :) U dziadków było tak samo, u ciotki jest tak samo, u teściów też. Nikt nie słucha, nikt nie ogląda, ale włączony musi być.
- 89 12
-
2024-08-12 22:23
Opisujesz sytuację swojej rodziny.
W naszej jest inaczej. Ja prawie nie oglądam telewizji. Lubię jak przyjdą dzieci z wnukami
- 1 3
-
2024-08-12 20:16
to oznaka bogactwa, dlatego...
- 0 5
-
2024-08-12 16:00
ja siedzę przed kompem i oglądam to samo tylko w innej formie
bo głupie filmiki na youtubie jak ktoś remontuje jakąś fajną furę, zamiast samemu zejść do garażu i robić to samo. Więc nie generalizowałbym. Jestem wczesnym 40 latkiem, który przez to ślęczenie przed kompem nabawił się dodatkowo alkoholizmu. Ale to że tradycyjna TV wyginie na korzyść internetowych materiałów wcale cywilizacji dobrze nie zrobi. Będzie to samo tylko ciężar medialny przesunie się w inne miejsce.
- 9 2
-
2024-08-12 13:49
No i? Zaś 20/30 letnie glonojady z ajfonem przyklejonym do ręki są już ok?
- 3 9
-
2024-08-12 13:34
(4)
Bo do tych ludzi jest kierowana telewizja w ogóle. Młodsze osoby praktycznie nie oglądają/nie mają tv. Myślę, że telewizja przejdzie do lamusa z pokoleniem aktualnych 60 latków.
- 13 6
-
2024-08-12 20:57
Bzdury tv jest w internecie
I oglądasz to.
- 3 0
-
2024-08-12 13:50
(2)
Ja mam i oglądam. Zdecydowanie bardziej wolę tv, niż miałbym ślęczyc przed tiktokiem lub Fame MMA. Czy coś ze mną nie tak?
- 5 0
-
2024-08-12 14:58
Wszystko ok, ale o 60+ było już wyżej
- 0 5
-
2024-08-12 14:48
Tak.
- 1 4
-
2024-08-12 10:34
(5)
Mi w latach 90 pomagało łapać zwroty po angielsku z kablówki. Szczególnie chyba z takiego kanału Filmnet o ile dobrze pamietam. Jednak najlepiej jak sie cos robi właćzyć muzyke.
- 30 3
-
2024-08-12 21:06
No właśnie widzę nie dociera.
Temat zbędny TV czy internet teraz to to samo ,każdy ma w TV internet .
- 2 0
-
2024-08-12 12:08
O tak Filmnet to był super kanał, tez sporo angielskiego z niego podłapałem. Teraz jego rolę przejął YouTube i eboki. Dzięki temu mogę spokojnie oglądać filmy w oryginale lub czytać książki po angielsku.
- 3 1
-
2024-08-12 10:45
A nie lepiej audiobooki? (2)
Po przeprowadzce do nowego mieszkania kupiłem w końcu pierwszy w życiu telewizor - i tylko dlatego, że miałem pustą ścianę i nie bardzo wiedziałem co z nią zrobić.
Najgłupiej wydane pieniądze w życiu, bo od dwóch miesięcy nie włączyłem go ani razu. Chyba czas się go pozbyć i poszukać jakiegoś ładnego obrazu...- 4 4
-
2024-08-12 11:24
(1)
Ale w/na tv można przecież oglądać wcale nie telewizję a cokolwiek z internetu. I to akurat super sprawa:)
- 7 0
-
2024-08-12 11:36
Tak dokładnie myślałem, kupując tv, że będzie pod YT, Netflixa i lokalnego Plexa. Nawet nie mam kabla od tv pociągniętego w mieszkaniu, tylko Ethernet.
Skończył jako duża ramka na zdjęcia (obrazy ze sklepu Samsung Art), a filmy z yt i tak oglądam na telefonie :)- 5 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.