• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kto potrzebuje telewizji lecącej w tle?

Tomasz Zacharczuk
12 sierpnia 2024, godz. 10:25 
Opinie (69)
Maraton "Przyjaciół" podczas porządków? Czemu nie. Filmy i seriale wykorzystujemy często jako tło wielu, nie tylko domowych, obowiązków. Maraton "Przyjaciół" podczas porządków? Czemu nie. Filmy i seriale wykorzystujemy często jako tło wielu, nie tylko domowych, obowiązków.

Czy oglądanie filmów i seriali w tle może pomagać nam w pracy czy domowych obowiązkach, a nawet w nauce języka obcego lub w aktywnościach fizycznych? Na pozór brzmi to niedorzecznie, ale jest wiele osób, które na odpowiedni poziom koncentracji wchodzą dopiero wtedy, gdy słyszą kwestie dialogowe z ulubionych tytułów. Czasami chodzi jednak zwyczajnie o to, by serialowi bądź filmowi bohaterowie dotrzymywali towarzystwa i wypełniali pustą przestrzeń w domu.





Zazwyczaj oglądanie filmów kojarzy nam się z wizytą w kinie lub wieczornym zaleganiem na kanapie przed ekranem telewizora bądź komputera. Niezależnie od tego, czy jest to zorganizowany, czy raczej spontaniczny seans, istotą kinowych lub domowych projekcji jest to, że koncentrujemy się tylko albo głównie na obrazie.

Tymczasem są osoby, które po "odpaleniu" jakiegoś tytułu w streamingu od razu biorą się za pracę, sprzątanie, naukę, gotowanie, scrollowanie po telefonie czy nawet czytanie książki. Na ekran spoglądają tylko od czasu do czasu, nie zagłębiają się w fabułę czy grę aktorską, rejestrują co dziesiąty albo dwudziesty dialog. Trudno w tym przypadku mówić o oglądaniu czegokolwiek, ale nie ma jednocześnie mowy o tym, by chwycić za pilot i wyłączyć lub chociażby wyciszyć telewizor.

Czy włączanie filmu lub serialu tylko po to, by leciał w tle, ma w ogóle jakiś sens? Otóż tak. I to niejeden. Gdy podczas jednego ze spotkań ze znajomymi wypłynął ten temat, okazało się, że dość wielu moich przyjaciół stosuje dokładnie tę samą strategię, ale dla każdego z nich oglądanie czegoś w tle wiąże się z zupełnie inną rutyną, innym przyzwyczajeniem, innym nawykiem.

Zwalczyć ciszę i brak motywacji



Ania od dzieciństwa nie jest przyzwyczajona do ciszy. W jej rodzinnym domu zawsze było gwarno, głównie za sprawą dwóch starszych braci. Po ich wyprowadzce na studia poziom decybeli zdecydowanie jednak spadł, a Ania zauważyła, że w tak sterylnych warunkach trudniej jest jej skupić się na odrabianiu lekcji. Zaczęła więc słuchać muzyki. Rodzice początkowo narzekali na to, że nauka przy muzyce to żadna nauka, ale gdy zauważyli, że nie ma to większego odbicia na jej szkolnych stopniach, szybko odpuścili.



Tę samą metodę Ania stosowała na studiach, ale że był to akurat okres, w którym właśnie zaczynała się moda na oglądanie seriali, to słuchanie piosenek zastąpiło zapętlanie kolejnych ulubionych tytułów. I tak już zostało. Dziś Ania pracuje głównie zdalnie i nadal musi coś włączyć, by skupić się na swoich obowiązkach.

- Cisza po prostu mnie dekoncentruje. Czuję się wtedy rozkojarzona, moje myśli szybko uciekają tam, gdzie nie powinno ich w tym momencie być, zaraz zabieram się za coś, co odciąga mnie od tego, co muszę zrobić. Mam bardziej analityczną niż twórczą pracę, więc włączenie sobie po cichu czegoś w tle absolutnie nie przeszkadza. Muzykom w pilnowaniu rytmu pomaga metronom, dla mnie taką rolę pełnią seriale - przyznaje Ania.
I po chwili dodaje, że w doborze tytułów obowiązuje jedna prosta zasada: nie może być to nic nowego, bo wtedy serial za mocno przykuje jej uwagę. Ania stawia więc na sprawdzone produkcje, które wielokrotnie już widziała. Najlepiej takie, które mają dużą liczbę sezonów. W ostatnich miesiącach przerabiała już "Chirurgów", "Pamiętniki wampirów" czy "Seks w wielkim mieście". Teraz na tapecie jest "Sposób na morderstwo".

- Dwa dni w tygodniu pracuję z biura i wtedy już oczywiście nie ma mowy o oglądaniu czegokolwiek (śmiech). Zresztą nawet tego nie potrzebuję, bo słyszę głosy koleżanek i kolegów. Wokół cały czas coś się dzieje, więc to dla mnie idealne warunki do pracy. Tak już mam. Nawet zasypiając, muszę mieć włączony telewizor albo jakąś muzykę na słuchawkach. Co ciekawe, mój mąż ma zupełnie odwrotnie. Gdy pracuje, musi mieć ciszę. Gdy zasypia, podobnie. On nawet czasami odpoczywa w ciszy, nie robiąc zupełnie nic. No dziwak (śmiech).

IMPREZY I WYDARZENIA Szukasz towarzystwa? Weź udział w szybkich randkach

wrz 16
Speed Dating (wiek 40-55)
Kup bilet
wrz 23
Speed Dating (wiek 24-30)
Kup bilet
wrz 26
Speed Dating (wiek: 22-28)
Kup bilet
wrz 27
Speed Dating | Wiek: 27-37 |
Kup bilet


Jednym oglądanie seriali pomaga w koncentracji, innych motywuje do działania. Monika nie przepada za sprzątaniem. Cotygodniowe gruntowne porządki w domu stały się jednak przyjemniejsze, gdy w tle słychać bohaterów jej ulubionego serialu.

- Jeśli masz na imię Monika, kochasz "Przyjaciół", a na dodatek twoją ulubioną postacią z tej produkcji jest twoja imienniczka, której największym natręctwem jest ciągłe sprzątanie, to jaki jest najlepszy moment na oglądanie serialu? Czas porządków! - śmieje się Monika. I dodaje: - Kiedyś włączyłam telewizor i na Comedy Central lecieli akurat "Przyjaciele". Okazało się, że słysząc w tle moich ukochanych bohaterów i ulubione kwestie, szorowanie sedesu czy pucowanie lodówki stało się jakby lżejsze (śmiech). I tak sobie spędzam sobotnie przedpołudnia z moimi "Przyjaciółmi". Tyle że już włączam serial w streamingu. W telewizji zmieniła się ramówka, a poza tym irytowały mnie częste i powtarzające się reklamy. Wkurzało mnie to bardziej niż samo sprzątanie.
Oglądanie filmów i seriali w tle często wypełnia nam ciszę, pozwala lepiej się skoncentrować lub wręcz przeciwnie - odwraca uwagę, jeśli tego potrzebujemy. Oglądanie filmów i seriali w tle często wypełnia nam ciszę, pozwala lepiej się skoncentrować lub wręcz przeciwnie - odwraca uwagę, jeśli tego potrzebujemy.

Trening fizyczny i umysłowy z serialem



W przypadku Ani i Moniki włączanie sobie czegoś w tle nie odciąga ich uwagi od obowiązków - czy to zawodowych, czy domowych. Czasami jednak chodzi o dokładnie odwrotny efekt. Rafał kilka lat temu złamał nogę. Po zdjęciu gipsu lekarz, w ramach rehabilitacji, zalecił mu jazdę na rowerze. Szkopuł w tym, że akurat zaczynała się zima. Rafał pożyczył jednak od kumpla rowerek stacjonarny i zaczął treningi w domu.

- Początkowo noga mocno dawała się we znaki. Żeby nie czuć bólu, szukałem czegoś, co odwróci od niego moją uwagę. Próbowałem z muzyką, ale na tworzenie i zmienianie playlisty traciłem za dużo czasu. Rowerek miałem w salonie, więc pomyślałem o oglądaniu telewizji. Wiesz, są w necie nawet takie filmiki, które są symulacjami różnych tras rowerowych na świecie. No ale nie weszło mi to za bardzo. Pamiętam, że wtedy każdy zachwycał się "Domem z papieru". Nie widziałem tego nigdy, więc odpaliłem sobie ten serial. Najpierw pół odcinka na rowerze, a drugie pół na kanapie. Potem jeden odcinek oznaczał już jeden pełny trening. I tak "przejechałem" dwa sezony - wspomina Rafał.
Gdy noga wróciła do pełni sprawności, nie tylko rowerek, ale też serial poszedł w odstawkę.

- Nigdy nie byłem przesadnie ani rowerowy, ani serialowy (śmiech). Od dwóch kółek wolę cztery, a "Dom z papieru" znudził mi się po drugim sezonie. Pierwsze dwa były jednak super i - choć dla niektórych zabrzmi to dziwnie - faktycznie pomogły mi w dojściu do formy. Zresztą mam znajomych, którzy - jeśli nie chce im się wyjść na siłownię - zostają w domu i ćwiczą, oglądając na telewizorze jakiś mecz albo odpalając sobie jakieś teledyski. Więc może nie jest to wcale takie dziwne - dodaje Rafał.
"South Park" jako materiał edukacyjny do nauki angielskiego? Może niekoniecznie w szkołach, ale prywatnie już jak najbardziej. "South Park" jako materiał edukacyjny do nauki angielskiego? Może niekoniecznie w szkołach, ale prywatnie już jak najbardziej.
Skoro oglądanie seriali może wpływać na poprawę naszej kondycji, to czy może na przykład podnosić nasze zdolności lingwistyczne? Idąc na studia, Michał miał już dość nieźle opanowany angielski. Przez całe liceum chodził na dodatkowe zajęcia. Rozszerzoną maturę zdał z bardzo dobrym wynikiem. Jednak dopiero na studiach, jak sam przyznaje, wszedł na jeszcze wyższy level. I nie chodziło w tym przypadku o zagraniczny wyjazd na studencką wymianę czy chodzenie na zajęcia prowadzone tylko po angielsku. Chodziło o... oglądanie kreskówek. I żeby była jasność - kreskówek dla dorosłych.

- Uwielbiałem wtedy "South Parka", "Family Guya", "Simpsonów" czy "Futuramę". Od studiów minęło już mnóstwo czasu, więc mogę się przyznać - "piraciłem" nowe odcinki na potęgę. Ściągałem je z neta, a potem oglądałem albo w oryginale, albo z angielskimi napisami, bo tych polskich nikt jeszcze nie zdążył zrobić, a mi nie chciało się tak długo czekać. Oczywiście to zupełnie inny angielski od tego, którego uczymy się w szkołach. Jest tu mnóstwo slangu, żargonu, naturalnie też przekleństw. Są modulowane głosy, więc nie jest łatwo od razu załapać, o co chodzi. Ale te wszystkie kreskówki, w które zresztą mocno wkręciłem też moich współlokatorów, pozwoliły mi się bardzo dobrze osłuchać z angielskim. Oglądanie później w oryginale "zwykłych" filmów i seriali to była już błahostka - podkreśla Michał.


Oczywiście w CV w rubryczce "język angielski" nie wypadałoby raczej wpisać "poziom kreskówkowy", ale Michałowi, który w swojej obecnej pracy musi biegle operować obcym językiem, oglądanie animowanych seriali na pewno nie zaszkodziło, choć - jak sam przyznaje - w pierwszej kolejności chodziło po prostu o rozrywkę. Dlatego teraz ulubione tytuły ogląda wraz z 11-letnim już synem.

- Ale na razie tylko "Simpsonów". Jego młode i niewinne uszy nie są jeszcze gotowe na bluzgi Cartmana - śmieje się Michał.

Pociąg relacji S01E06 - S01E07



Okoliczności oglądania seriali bądź filmów bywają więc zaskakujące, ale czasami wynikają po prostu ze zwykłej pragmatyki. Dla pracującego w centrum Gdańska, a mieszkającego w gdyńskim śródmieściu Maćka podróż powrotna do domu to jedyny moment, w którym może obejrzeć sobie coś, co go interesuje.

- Jeżdżę SKM-ką i wsiadam na Śródmieściu, więc ze znalezieniem wygodnego miejsca do oglądania czegoś na telefonie nie ma problemu. Zanim dojadę do Gdyni, zdążę obejrzeć cały albo prawie cały odcinek. Ostatnio w ten sposób nadrabiam "Ród smoka". Innej okazji niż seans w pociągu mogę nie mieć (śmiech). Mam w domu dwójkę małych dzieci, więc po powrocie z pracy jest co robić, a przecież jeszcze trzeba poświęcić czas żonie. Oczywiście we dwójkę też od czasu do czasu uda nam się zorganizować jakiś seans, ale wiadomo, wtedy trzeba pójść na jakiś kompromis. Na tylko swoje tytuły mam czas właściwie jedynie w trasie - mówi Maciek.

Chcesz wiedzieć, co się dzieje na mieście? Śledź Raport



Oglądanie filmu, serialu albo nawet TikToka nie jest rzadkością w SKM-ce, choć znacznie częściej można zobaczyć pasażerów przeglądających w telefonie internet albo czytających książkę.

- Pracuję na co dzień z dokumentami i pismami. Szczerze mówiąc, po robocie mam już dość patrzenia na literki. Dlatego wybieram jakiś serial. Czasami jednak po naprawdę ciężkim dniu, gdy nie mogę już patrzeć na ekran, wsiadam do pociągu, zakładam słuchawki, włączam muzykę, zamykam oczy i jadę. Trzeba zebrać siły, bo maluchy w domu też człowieka nie oszczędzają - śmieje się Maciek.

Obiadki z Mateuszem



Ze wszystkich zasłyszanych historii moich znajomych chyba najbardziej rozbrajająca była opowieść Kamila. I nie chodzi już o sam fakt, że włącza coś w tle do jedzenia obiadu. Chodzi o to, co włącza. A nie jest to serial z "topki" żadnej platformy streamingowej. Nie znajdziemy też tego tytułu wśród najpopularniejszych seriali.

- Moje posiłki błogosławi sam ojciec Mateusz! (śmiech). Niezła siara, co? Ale już tłumaczę. Od dłuższego czasu pracuję zdalnie, a moja żona jeździ do biura. Muszę więc nie tylko sam gotować obiad, ale i go jeść. Jedzenie w ciszy jakoś mi się nie uśmiechało, więc szukałem czegoś do oglądania. Stwierdziłem jednak, że podczas jedzenia nie warto oglądać czegoś wartościowego. Tu się człowiek czymś upaćka, tu pójdzie do kuchni po coś i zaraz traci wątek. Albo tak się zawiesi przed ekranem, że cały obiad wystygnie. To musiało być coś takiego, czego sam w wolnym czasie nigdy nie obejrzę. I pewnego dnia skaczę po kanałach, a tam "Ojciec Mateusz". Myślę sobie: niech będzie. Dzień później, obiad zrobiony, patrzę na zegarek - hmm, godzina się zgadza, włączam TV, no i jest! No to lecimy - wspomina Kamil.
Czasami wpadamy na dość oryginalne pomysły. Tak jak choćby pałaszowanie obiadów przy jednoczesnym seansie "Ojca Mateusza". Czasami wpadamy na dość oryginalne pomysły. Tak jak choćby pałaszowanie obiadów przy jednoczesnym seansie "Ojca Mateusza".
I w ten sposób obiadki z Mateuszem stały się normą, a sam Kamil te serialowe nabożeństwa traktuje jako swoje guilty pleasure.

- Znam ludzi, którzy dla beki albo żeby się odmóżdżyć oglądają jakieś "Trudne sprawy", "Hotele Paradise" itp. Dla mnie to już za duży syf. W "Ojcu ..." przynajmniej jest, pokraczna, ale jest, fabuła. No i są profesjonalni aktorzy. Czy te religijne treści mi przeszkadzają? Jestem wierzący, chociaż do kościoła nie chodzę. Poza tym wcale tej religii tak dużo tam nie ma. Głównie są kryminalne zagadki, a czasami nawet trochę humoru. Ostatnio rozwalił mnie jeden z tekstów użytych w serialu w scenie podrywu na dyskotece. Gość podchodzi do dziewczyny i wypala: "powiedz, jak to robisz, że tak gorąco się ruszasz, a tak niewiele się pocisz?". Dobre, co? (śmiech).
Hasełka na klubowy podryw Kamil raczej nie zastosuje w praktyce, bo ma żonę. Z nią akurat też jest ciekawa sprawa. Bo gdy okazało się, że Magda też zaczęła pracować zdalnie, to obiadki z Mateuszem wcale nie odeszły w niepamięć.

- Pamiętam, jak pierwszy raz przy niej odpaliłem serial. Prawie się zadławiła ze śmiechu. Ale drugiego dnia popatrzyła już na mnie jak na wariata (śmiech). Kiedyś pomyślałem: zrobię test. Usiedliśmy przy stole, zaczynam jeść, na pilot nawet nie patrzę. A ona - niby takim lekceważącym głosem - "no włącz już sobie tego Mateusza" (śmiech). Nie przyzna się, ale wiem, że się wkręciła! Od kiedy jesteśmy razem w domu, tylko od czasu do czasu włączymy sobie do obiadu serial. Zresztą te nowe odcinki są już dużo słabsze od tych wcześniejszych. Ale wiesz, to jak z odruchami Pawłowa, jak słyszę czołówkę "Mateusza", to zaczynam się oblizywać (śmiech).
W gronie przyjaciół raczej nie rozmawiamy o naszych zarobkach, ale kończąc już temat filmów i seriali w tle, żartowaliśmy, że teraz okaże się, kto tak naprawdę dobrze zarabia. Kogo po podwyżkach prądu będzie stać na to, żeby przez cały dzień puszczać sobie w tle "Seks w wielkim mieście" albo dalej stołować się u księdza z Sandomierza.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (69)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Siesta Festival 2024

115 - 470 zł
folk / reggae / world, festiwal muzyczny

Bait Fight - fishing festival 2024 (2 opinie)

(2 opinie)
52,50 - 95 zł
spotkanie, targi, pokaz

Jesień w ogrodzie (5 opinii)

(5 opinii)
kiermasz

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W jakim klubie odbywały się Żywe Środy?