- 1 Nie będzie Lumina Parku na Gradowej Górze (159 opinii)
- 2 Na te imprezy biletów już nie dostaniesz (29 opinii)
- 3 "Budda" usłyszał zarzuty za loterie w internecie i podatki (50 opinii)
- 4 Halloween w Trójmieście. Gdzie na imprezę? (67 opinii)
- 5 Budda aresztowany przez CBŚP. Słynny Youtuber w areszcie (92 opinie)
- 6 Największy park iluminacji w Trójmieście (156 opinii)
Prawdziwy smak festiwalu. Wizyta na polu namiotowym
Dzień na polu namiotowym Open'era.
Koncerty koncertami, muzyka muzyką, ale prawdziwe życie festiwalowe toczy się na polu namiotowym. Przynajmniej za dnia. Rozgrzani koncertami festiwalowicze potrafią też rozkręcić niezłą imprezę po zakończeniu oficjalnego programu.
Kto nie spał na polu namiotowym w czasie festiwalu, ten nie zna pełnego smaku Open'era. Tu noc się miesza z dniem i już po dwóch dniach może się okazać, że czas na prysznic może wypaść o... drugiej w nocy. Wtedy nie ma kolejek i jest gwarancja ciepłej wody.
Namioty stoją w niesamowitym ścisku, a linki napinające tropiki tworzą gigantyczną pajęczą sieć. Marsz między namiotami jest tym trudniejszy, że w każdym z nich stacjonują niezwykle otwarci ludzie gotowi nawiązać znajomość od ręki, w dowolnym momencie. Zagadują, wołają, zapraszają. Skąd jesteś, jak się nazywasz, co robisz?
Muzyka łączy pokolenia, miasta, narodowości. Cud, jeden z wielu - jakby napisała Wisława Szymborska. Tu wszyscy są po prostu festiwalowiczami. W ciągu dnia część rezyduje przy samochodach, na parkingu. Tu można podładować telefon (komórkę należy też wziąć ze sobą pod prysznic, bo tam są gniazdka elektryczne), schłodzić się dzięki samochodowej klimatyzacji albo zrobić makijaż korzystając z lusterka wstecznego. (Tak przy okazji - od pewnego Saudyjczyka dowiedziałem się na Open'erze, że po arabsku makijaż czyta się "makijaadż") To elementy festiwalowego surwiwalu, które warto znać żeby przeżyć na Open'erze w dobrej kondycji.
A kondycja się przydaje, bo program festiwalowy naładowany jest atrakcjami po brzegi. Już o 19 na scenę wkroczył zespół Foals i niemal od początku zaatakował hitem "My Number" z ostatniej płyty pt. "Holy Fire". Publiczność zareagowała natychmiast i już po chwili pod sceną na nowo zakręcił się taneczny wir. Yannis Phillippakis poczuł pismo nosem, zszedł ze sceny i zaśpiewał kilka piosenek twarzą twarz z fanami. Przyrządzony przez nich melanż gitar i elektroniki był słodko-gorzki, z jednej strony wręcz zmuszał do tańca, z drugiej - tchnął swego rodzaju tajemniczą melancholią.
Nie zna pełnego smaku festiwalu ten, kto nigdy nie odważył się zapędzić pod samą scenę, gdzie otwiera się piekielna brama mosh pitu. Choćby temperatura spadła nawet do zera, tam panuje zawsze tropikalny ukrop, a pot ścieka po czołach skaczących i pogujących ludzi. Stąd wyjście jest tylko jedno: trzeba poprosić sąsiada o podsadzenie i skoczyć ponad głowami publiczności na tzw. "crowd surfing". Tego wrażenia, gdy publiczność nosi cię na rękach nie da się porównać do niczego innego. Świat staje do góry nogami i staje się nieważki, nieważny, niepoważny. Po chwili lądujesz w silnych ramionach ochrony, w fosie pod sceną i... z powrotem w gąszcz ludzki.
Idealnym koncertem na takie figle był ognisty koncert Jacka White'a. Sam lider był nieco zachrypnięty, a podczas koncertu wspomagał się kroplami do nosa, ale przecież "show must go on", więc zespół grał jak natchniony. Grupa Jacka White'a z powodzeniem mieszał dźwięki charakterystyczne dla muzyki country (steel guitar, rozstrojone pianino honky-tonk, skrzypce), psychodeliczną hippisowską energią i hardrockowym kopem. Brzmiało to momentami nieco chaotycznie, ale oddział kapitana White'a nie brał jeńców, grając jak w szaleńczym transie. Zwłaszcza mógł się podobać fantastyczny bębniarz, który był tak naładowany energią, że w zasadzie pół koncertu zagrał na stojąco. Na koniec White zaserwował zachwyconym fanom "Steady as She Goes" z repertuar swojego innego zespołu The Raconteurs.
Nieco wytchnienia przyniósł koncert Bena Howarda, wyciszonego i nieco nieśmiałego Brytyjczyka, który mimo swoich dwudziestu siedmiu lat, gra niezwykle dojrzałą i zaskakująco poważną muzykę. Wśród songwriterów wyróżnia się dostojnymi aranżacjami, ciekawą techniką gry na gitarze i pięknym głosem. Na wielkim festiwalu nie ma miejsca na subtelności - piosenki Howarda na Open'erze nie zabrzmiały więc tak melancholijnie, jak na płycie. Mimo to publiczność była zachwycona występem wokalisty i chętnie śpiewała z nim choćby refren piosenki "Only Love".
Zwieńczeniem wieczoru był występ Lykke Li, przez wielu niezwykle wyczekiwany. Artystka mieszająca muzykę indie-electro z popem pojawiła się na scenie o pierwszej w nocy. Zagrała (zgodnie z programem) dość krótko, bo ledwie godzinę plus dwa bisy. Fani mogli się poczuć nieco zawiedzeni, bo było to jeden z najlepiej brzmiących koncertów na tym festiwalu. Głos szwedzkiej wokalistki był mocny, frapujący, taki, jaki znamy z nagrań. Lykke Li zagrała wszystkie swoje hity z "No Rest For The Wicked" i "I Follow The Rivers" na czele.
"No Rest For The Wicked" w wykonaniu Lykke Li.
Lykke Li śpiewa "I Follow Rivers"
Wydarzenia
Opinie (53) ponad 10 zablokowanych
-
2014-07-05 11:38
Jack White był nieziemski (1)
Ludu tyle, ze głową boli. Pod scena scisk większy niz na Blur rok temu. Ale sprostowanie - Jack na koniec zaśpiewał "Seven Nation Army" The White Stripes, a nie "Steady, as she goes". W sumie po pierwszym dniu sie balem, że frekwencja jest dużo niższa, ale jak widać tylko pierwszego dnia było słabo. Kolejne dni to istny sajgon :D
- 21 19
-
2014-07-05 22:00
Uwazaj zebys z tego podniecenia w majty nie popuścił. Sorry, w rajtuzy.
- 9 8
-
2014-07-05 12:01
nie ma chyba w Polsce wiekszego zbiegowiska fanow ryjbanow (1)
- 93 7
-
2014-07-05 19:31
i ryjbuka
- 24 1
-
2014-07-05 12:27
Lykke Li - rozczarowanie :( (4)
Artystka nie potrafiła porwać publiczności, muzyka jarmarczna, bezpłciowa, sam strój artystki świetnie się w ten klimat wpisał. I to błagalne ze sceny prośby o oklaski....niesamowite też że "najpiękniejszym widokiem jaki wokalistka w życiu widziała"...to rozświetlone, podniesione do góry komórki....:) Myślę, że z jej świetnym głosem stać ją na więcej
- 21 8
-
2014-07-05 12:34
(3)
muzyka świetna, scena piękna ale samo zachowanie wokalistki bez energii, nieszczere po prostu... i zdecydowanie za krótko. planowo, bez bisu. odwaliła swoje.
- 8 4
-
2014-07-05 13:08
cały ten "koncert" jest jarmarczny a nie poszczególni wykonawcy (2)
- 10 6
-
2014-07-05 13:48
dorosłe dzieci minusują
- 4 6
-
2015-07-02 19:20
zzz
jarmarczny koncert? wole sie nie zastanawiać jaka muzyka i wydarzenia kulturalne sa w twoim "niejarmarcznym" guscie... ;)
- 0 0
-
2014-07-05 13:05
To był dzień (4)
...Jacka! Foals świetnie rozgrzali, ale to White dał prawdziwego czadu :)
Tłum pod dużą sceną spory ale mimo wszystko chyba mniej openerowiczów w tym roku :/
Czy festiwal przetrwa?- 9 12
-
2014-07-05 13:08
jarmark powoli sie nudzi a obecne pokolenie gimbusow ma inne zainteresowania (2)
- 11 4
-
2014-07-05 16:19
Na jarmark (1)
...to do Sopotu, tam "widz na poziomie" znajdzie coś dla siebie :)
Średnia wieku na Openerze jest co raz bardziej zbliżona do wieku jego headlinerów, a jak to nie rodzice płaca za karnet to można się konstruktywnie zastanawiać, co dalej ;)- 5 4
-
2014-07-05 16:34
noszę rajtuzy pod dżinsami
jarmark ołpener mi impomuje :)
potem se wstawiam fotki na fejsa- 9 2
-
2014-07-05 15:04
Jack wiadomo gwiazda na poziomie ale dziwi mnie że nikt nie wspomina o krótkim ale bardzo konkretnym koncercie Royal Blood, to był ogień:-)
- 2 2
-
2014-07-05 13:51
kiedys myslalem ze to fajne wydarzenie (1)
dzis zmieniam zdanie - ma swoj klimat -ale klimat kultury to dawno wyszedl, wylacznie dzieci -glownie wawa - troche krakowa i z za wschodniej granicy troche norwegow.... ale glownie to nachlac nacpac i szalec hmmm nie do konca taki byl zamysl! i od poprzedniego roku jest SLABO - max 25./26lat - reszta nie da rady
- 37 7
-
2014-07-05 14:59
a ja mam 37 lat i na Pearl Jam bylem z kolegą w tym samym wieku pod samą sceną, dzisiaj na Faith No More zapewne też damy czadu w jeszcze większym gronie znajomych,widuje trochę ludzi nawet w wieku 50-60 lat więc chyba nie jest tak źle pod tym względem.Jestem na 6 edycji z rzędu i cały czas się świetnie bawię i co choćby widać po postawach poruszonych żywiołowością publiczności wykonawców nie ja jeden:-)pozdrawiam
- 12 10
-
2014-07-05 14:38
RAJSTOPY (2)
Czy to prawda,że tam faceci chodzą w rajstopach pod szortami?
- 47 4
-
2014-07-05 14:56
(1)
Nie widzialam, ale byl za to chlopiec ok15-16lat....w spodniczce...
- 11 0
-
2014-07-06 15:37
to gender
co za brak tolerancji
- 4 0
-
2014-07-05 14:57
brak kultury
Brak kultury biorących udział w festiwalu nie szanują siebie a co dopiero rodziny z dziećmi. Brak możliwości przejścia bo wszędzie pijaństwo i rozpusta. Zal żal żal
- 42 15
-
2014-07-05 15:44
ehhh
I znowu nie było mnie stać, aby wziąć udział... mam dosyć tego ujowego kraju, tej kupy kamieni oraz wszelkich dysproporcji i irracjonalności, która tutaj panuje. Uciekam na zachód i może wrócę za rok jako nowy, lepszy człowiek, godnie zarabiający człowiek.. Życie jest
- 28 13
-
2014-07-05 17:14
Naprawdę fajny materiał zrealizowany z humorem. Mnie się uczestnicy z filmu podobali :)
- 7 11
-
2014-07-05 19:47
Młodzież musi ! się wyszumieć . (2)
...
- 6 14
-
2014-07-05 21:17
hipsterzy z kasą koło trzydziestki nastawieni na "samorozwój", nie mają rodzin i dzieci to szumią zamiast młodzieży (1)
jak dojdą do czterdziestki to zaczną się domagać bezpłatnego in vitro, bo natura rządzi się swoimi prawami
- 15 6
-
2015-07-02 19:27
zzz
Księżula z ambony tak móżdzek sprał? ;] każdy żyje tak jak chce, w koncu jest jedno ;] a młodzieżą zamierzam być co najmniej (!) do trzydziestki ;)
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.