- 1 Halloween w Trójmieście. Gdzie na imprezę? (54 opinie)
- 2 Budda aresztowany przez CBŚP. Słynny Youtuber w areszcie (89 opinii)
- 3 Trójmiejscy aktorzy w znanych serialach (20 opinii)
- 4 Joker 2: tym razem się nie udało (64 opinie)
- 5 Czy food trucki się... przejadły? (56 opinii)
- 6 Pierwsza tajemnicza kolacja w Trójmieście (37 opinii)
Recenzja filmu "Głupcy". Opowieść, która podzieli widzów
Kino - jak symulator wirtualnej rzeczywistości - pozwala zajrzeć do odrealnionego często świata z zachowaniem poczucia bezpieczeństwa i bez żadnych konsekwencji. Z pomocą filmowców eksplorujemy więc kosmos, podróżujemy w czasie czy - tak jak w "Głupcach" - trafiamy na nadmorskie pustkowie, które jest tłem opowieści o kazirodczym związku matki i syna. Tomasz Wasilewski zabrał się za ekstremalnie trudny temat, który dla większości nas jest całkowicie abstrakcyjny w sensie poznawczym i tylko w filmowej formie możliwy do zbadania. O ile wystarczy nam tchu, bo "Głupcy" przygniatają ociężałą symboliką i na dłuższą metę niebywale męczą.
Destrukcyjna, krzywdząca, zakazana. Obraz takiej miłości wyłania się z poprzednich projektów Tomasza Wasilewskiego, który w "Płynących wieżowcach" czy "Zjednoczonych stanach miłości" ilustrował ludzkie relacje raczej w przyciemnionych i zmąconych zarazem barwach. Jego bohaterowie niemal zawsze balansowali na granicy społecznej akceptacji i emocjonalnego wyczerpania. Poznawaliśmy ich w krytycznych momentach, które obalały przy okazji również i nasz system wartości. Nic więc dziwnego, że twórczość jednego z najbardziej dociekliwych obserwatorów w rodzimym kinie wymagała od widzów nie tylko odpowiedniej wrażliwości, ale i otwartości na idee oraz sytuacje, które niepokojąco wgryzały się w naszą psychikę.
W "Głupcach" Wasilewski idzie dalej niż kiedykolwiek, więc i publiczność musi być przygotowana na dość mroczne studium zakazanej miłości. Bohaterami filmu są bowiem 62-letnia Marlena (Dorota Kolak) i dwie dekady młodszy Tomek (Łukasz Simlat). Oboje w otoczeniu wszechobecnej nadmorskiej przyrody żyją z dala od miejskiego zgiełku i ludzkiej atencji. Nie bez powodu. Całkiem szybko okaże się, że duża różnica wieku nie jest jedyną krępującą okolicznością ich intymnych relacji. W pieczołowicie ukrywany przed światem związek uderzą sztormowe fale, gdy Marlena sprowadzi do domu nieuleczalnie chorego syna. Właśnie wtedy rodzinna tajemnica zostanie najmocniej narażona na ujawnienie.
Trudny temat w równie trudnej formie
Od pierwszych scen pewnego rodzaju zakłopotanie, niepewność i onieśmielenie towarzyszące Marlenie i Tomkowi są niemal namacalne. Podskórnie czuć, że pomiędzy tą dwójką istnieją ściany, których nie chcą dostrzec. Wolą się nimi odgradzać od reszty społeczeństwa, co wydaje się w tej sytuacji nie tylko logiczne, ale przede wszystkim bezpieczne. Nie wiadomo jednak tak naprawdę, na ile trwały jest fundament ich nietypowego związku. I tu właśnie odczuwalna jest pierwsza z wielu scenariuszowych bolączek. Wasilewskiego, zapewne słusznie i zgodnie z jego stylem narracji, interesuje przede wszystkim punkt zapalny, czyli nadchodzący kryzys. Jednak bez nakreślenia odpowiedniego tła i zobrazowania początku romansu zostajemy pozbawieni wielu wskazówek, które mogłyby poszerzyć objęty społecznym tabu temat.
Bazujemy więc jedynie na tym, czym karmi nas reżyser. Reżyser, dodajmy, lubujący się w niedopowiedzeniach, ascetyczny wręcz w konstruowaniu dialogów i zafascynowany ekranową symboliką. Tego typu zabiegi z powodzeniem sprawdzały się w poprzednich filmach Wasilewskiego. Tutaj komplikują dodatkowo i tak przecież niezwykle wymagający emocjonalne dla widza wątek, do którego zrozumienia potrzebne są po prostu bardziej czytelne środki. Nie pomaga też dynamika ekranowych wydarzeń i praktycznie brak punktu kulminacyjnego, bo finałowa deklaracja Marleny jest zwyczajnie spóźniona i zbyt oczywista. Im bliżej końca, tym "Głupcy" coraz bardziej grzęzną w ociężałej symbolice, którą z powodzeniem mogłoby zastąpić kilka dialogów. Bez wątpienia to obraz jest najważniejszy dla Wasilewskiego, ale w tym przypadku liczba wizualnych bodźców zupełnie mija się z celem i staje się nużąca.
Aktorzy imponują dojrzałością, ale scenariusz ich mocno ogranicza
Tym większa to szkoda, że świetną operatorską pracę wykonał Oleg Mutu, rumuński twórca mający już na koncie współpracę z polskim reżyserem przy okazji "Zjednoczonych stanów miłości". W "Głupcach" kapitalnie prezentują się przede wszystkim szerokie kadry nadmorskiego krajobrazu. Zresztą przyroda w tym filmie również ma swoją funkcję narracyjną. Początkowo oszałamiająca pięknem i rozmachem natura podsyca iluzoryczne wrażenie wolności Marleny i Tomka. Faktycznie czuć, że ze swoim uczuciem muszą kryć się na końcu świata (tak to wygląda w kadrach Mutu). Potem dudniący wiatr i sztormowe fale stają się przytłaczające, wywołują wrażenie osaczenia, pewnego rodzaju klaustrofobii, co ma oczywiście związek z coraz gęstszą atmosferą w domu pary kochanków.
Imponujące zabiegi operatorskie (która dopełnia mistrzowska wręcz scenografia, szczególnie w mieszkaniu Tomka i Marleny) i tak zapewne bledną przy ogromie aktorskiej pracy, jaką wykonali Dorota Kolak i Łukasz Simlat. Znana z desek Teatru Wybrzeże artystka trzykrotnie miała odmawiać Wasilewskiemu roli. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę emocjonalny ciężar towarzyszący wcielaniu się w postać Marleny. I nie chodzi tylko o jej relacje z Tomkiem, ale i obłożnie chorym synem (to już znacznie lepiej poprowadzony w filmie wątek). Poświęcenie Kolak jest nie do przecenienia. Imponujący warsztat aktorski, nieczęsto spotykana w tym zawodzie wrażliwość i dojrzałość zarazem. Podobnie jednak, jak w przypadku Łukasza Simlata, trudno mi pozbyć się wrażenia, że pełen niedoskonałości scenariusz i tak nie wydobył z tej dwójki maksimum ich możliwości. W żaden sposób nie zmniejsza to jednak mojego szacunku wobec duetu wybitnych artystów, którzy zaangażowali się w ten kontrowersyjny projekt.
Film, który ciąży, nuży i pozostawia z niedosytem
Czy aby jednak tak kontrowersyjny, jak mogłoby się wydawać? Wygląda to trochę tak, jakby Wasilewski sięgnął po niemal kompletnie zmarginalizowany w kinie i społeczeństwie temat, ale ograniczył się tylko do jego zasygnalizowania. Zabrakło już konkretnej wizji na dalsze poprowadzenie bohaterów i rozwinięcie wątku kochanków-banitów. Należało chyba jednak oczekiwać bardziej kompleksowej analizy "miłości na wygnaniu", bo samo stawianie pytań o granicę ludzkiej intymności wydaje się po prostu zbyt banalne i oczywiste. Taka jest jednak funkcja kina, by sięgać po tematy niewygodne i zapewne odrzucające już na wstępie wielu potencjalnych widzów. Gdzie jednak jak nie w kinowej sali konfrontować swój system wartości ze zjawiskami, których na co dzień nie znamy lub których się boimy?
Choćby z tego powodu warto zwrócić uwagę na "Głupców", ale nie da się ukryć, że jest to filmowe doświadczenie z gatunku tych najmocniej obciążających intelektualnie. Czy emocjonalnie? Niestety raczej nie i tego w nowym filmie Wasilewskiego brakuje najbardziej. Osobiście trudno mi było do końca wgryźć się w ten filmowy materiał, bo przez większość seansu czułem się jak Marlena w jednej z końcowych scen, gdy porywisty wiatr, złowrogi szum fal i zaciemnione niebo potęgowały niepokój, bezradność i chęć ucieczki jak najdalej stąd.
OCENA: 4,5/10
Film
Opinie wybrane
-
2022-08-14 12:54
Polskie kino (1)
Polskie kino obyczajowe to absolutne mistrzostwo na skalę światową. Emocje dosłownie czuć dookoła. Takie filmy jak np. Pręgi z 2004 czy Bez wstydu z 2012 to filmy które są ponad nominacjami do nagród. Są poza skalą ocen. Tu chyba będzie podobnie. To bardzo dojrzałe kino i trzeba do niego dorosnąć emocjonalnie.
- 39 30
-
2022-08-15 22:17
Hahaha żart
- 3 2
-
2022-08-14 12:10
Ciężki film i ciężka atmosfera.Ale opieka,szczególnie nad niepełnosprawnym dzieckiem to wyzwanie życia dla rodzica i ogrom pracy i cierpliwości.Jeśli do tego dochodzi związek z młodszym,który często potem zepchany jest na drugi tor,mamy zaiste mieszankę życiową. Plus za zdjęcia,choć scenariusz bym bardziej rozbudował o dodatkowe wątki.Film dla wrażliwych,to nie papka w hamerykańskim stylu kiczu i tandety.
- 34 13
-
2022-08-14 22:56
Nie wystarczy obsadzić Dorotę Kolak, żeby zrobić dobry film.
Kolak jest genialna, jak zawsze...Mimo tego film był naprawdę zły.
- 21 9
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.