Gwiazda z najwyższej półki - mówi się o Katie Smith. 27-letnia Amerykanka jest podstawową zawodniczką reprezentacji USA, zdobywczynią złotych medali mistrzostw świata w 1998 roku oraz igrzysk olimpijskich w 2000 roku. To jej grę przychodzą oglądać widzowie podczas meczów ligi WNBA. Mistrzowski klub z Gdyni jest dopiero jej pierwszym klubem w Europie.
- O twoje usługi ubiegało się wiele klubów w Europie. Dlaczego wybrałaś grę nad polskim morzem?- Nie jechałam w ciemno. Wiedziałam, że
Lotos to od wielu lat najlepsza drużyna w Polsce, jedna z najlepszych w Europie. Także i w tym sezonie gdyńscy działacze mają ambicję odegrania znaczącej roli w Eurolidze. Mam im w tym pomóc. Kolejnym elementem przesądzającym o związaniu się z Lotosem jest fakt, że wcześniej znałam kilka zawodniczek z tego klubu. Przede wszystkim Margo Dydek i Gordanę Grubin, nieco mniej Marie Ferdinand.
- Wcześniej nie miałaś powodu, by przyjechać na Stary Kontynent?- Najprostsza odpowiedź brzmi: po co ruszać się ze Stanów, skoro tam gra się najlepiej w koszykówkę. Ale to byłaby bufonada. Szczerze mówiąc, wcześniej wiele czasu poświęcałam naszemu zespołowi narodowemu. Czas dzieliłam pomiędzy ligę WNBA i reprezentację.
- W Polsce, mimo wcześniejszych zapowiedzi twojego przyjadu, niemal wszyscy byli przekonani, że jednak nie będziesz reprezentowała barw Lotosu.- Sezon był dla mnie bardzo męczący. Chciałam odpocząć po rozgrywkach WNBA i stąd moje spóźnienie. Wiele jednak nie straciłam, uciekł mi zaledwie jeden mecz ligowy. Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze, dziewczyny są miłe, otwarte, podobnie jak ja. Szybko znalazłyśmy wspólny język.
- Zbierałaś informacje o poziomie ligi polskiej?- Nie. Spodziewam się, że nie będzie łatwo, ale naszym nadrzędnym celem jest obrona tytułu mistrzowskiego i coś tam w Eurolidze?
- Coś tam?- Nie chcę zapeszać. Nie buduje się tak silnej drużyny, tylko po to, by ona była. To jest naprawdę ogromny potencjał.
- Od początku, jesteś postrzegana jako jej największa gwiazda.- Jeśli ktoś chce mnie tak nazywać, to jego sprawa. Przyjechałam tutaj wygrywać z drużyną, a nie po to, by śrubować indywidualne statystyki. Mam udokumentowane osiągnięcia. Poza tym jest takie fajne powiedzenie, pod którym się podpisuję:
"Jesteś tak dobra, jak dobry rozegrałaś ostatni mecz".
- Czy sklasyfikowałabyś siebie w pierwszej dziesiątce najlepszych koszykarek świata?- Może. Nie powiem "nie", ponieważ znam swoją wartość, ale tworzenie tego typu klasyfikacji jest bardzo złudne. Grając w jednym zespole można stanowić o jego sile, a w innym być tylko jego uzupełnieniem. Ponadto wiele zależy od trenera, taktyki, od tego, jakie zadania ma się do wykonania na parkiecie. Moje indywidualne umiejętności są duże, wiem o tym. Ale nie zadzieram nosa. Ta świadomość pomaga mi tylko w uzyskaniu pewności gry. Na co dzień jestem tylko Katie, a nie Katie-gwiazda.
- Jesteś zadowolona z przyjęcia w Gdyni?- Najzupełniej. Choć... był jeden mały zgrzyt, ale wszystko się wyjaśniło. Od klubu dostałam samochód daewoo lanos, lecz nie było w nim automatycznej skrzyni biegów, o której wcześniej wspominałam działaczom Lotosu. Z Gdyni odpisano mojemu agentowi, że zainstalowanie jej w tym modelu nie jest możliwe, ale agent zapomniał mnie o tym poinformować. Nie było jednak problemu. Wystarczyło mi pół godziny próbnej jazdy po parkingu, bym oswoiła się z tym autem.
- Jeszcze wiele lat gry w koszykówkę przed tobą, ale ty już wiesz kim chcesz być po zakończeniu kariery.- Tak, chcę zostać dentystką. Podobnie jak mój tata. Chcę pomagać ludziom w ich problemach. Bolący ząb może naprawdę obrzydzić życie. Myślę, że mam do tego smykałkę.
- Pewnie równie wielką jak do gry w kosza. Czy te dwie dziedziny mają punkty styczne?- Na pewno nie lubię znęcać się nad rywalkami (śmiech). Punktów stycznych jest tu niewiele. No może to, że trzeba być bardzo skoncentrowanym, precyzyjnym, trzeba też umieć zachować zimną krew.
- Jaka Katie Smith jest po meczu, po treningu?- Jestem zwyczajną dziewczyną. Lubię pospać, pójść na pizzę, posłuchać RNG, obejrzeć dobry film. A nade wszystko uwielbiam bawić się z moim pieskiem. Wabi się Puppy i z pewnością w Polsce będzie mi go bardzo brakowało.
Rozmawiał:
Krystian Gojtowski