Rozmowa z Mateuszem Jachlewskim
Przed świętami jako kapitan poprowadził młodzieżową reprezentację Polski do finałów mistrzostw Europy. Mołdawii, Grecji i Ukrainie rzucił w Tczewie osiemnaście bramek. Dzisiaj o godzinie 18.00 wraz z kolegami z DGT
AZS AWFiS Gdańsk Mateusz Jachlewski zagra z Gwardią Opole o punkty w ekstraklasie.
- W ostatnich latach piłka ręczna idzie w kierunku wysokich i silnych zawodników. Ty na ogół jesteś jednym z najniższych na parkiecie. Nie żałujesz wyboru sprzed lat?
- Zaczynałem od koszykówki, ale tam jeszcze bardziej brakowało mi centymetrów. W piłce ręcznej niżsi, ale szybcy zawodnicy z powodzeniem mogą sprawdzić się na skrzydle. Wiedział o tym mój tata, który był trenerem piłki ręcznej. Zaprowadził mnie do Jana Prześlakiewicza. Z SP 80 z Przymorza przeniosłem się do SP 92 na Zaspie i zostałem szczypiornistą gdańskiego MKS.
- Za trenerem poszedłeś do SMS Gdańsk, a stamtąd do reprezentacji?
- Tak. Po pierwszej klasie liceum utworzona została reprezentacja. Od razu zostałem do niej powołany. Zresztą większość stanowiła w niej SMS. W kadrze gram od czterech lat.
- Długo czekaliście na sukces, który stał się waszym udziałem w Tczewie.
- Rzeczywiście. Pierwsze eliminacje do mistrzostw Europy zagraliśmy przed rokiem. Na turnieju w Serbii i Czarnogórze zajęliśmy... ostatnie miejsce. Teraz nie zamierzamy poprzestać na wygraniu zawodów w Tczewie. Chcemy jechać na finały i walczyć o jeden z medali.
- Czym wytłumaczyć postęp, jaki zrobiliście w ciągu minionego roku?
- W kadrze jest lepsza atmosfera, dojrzeliśmy... Bardzo dużym atutem był także własny parkiet. Kibice byli naszym ósmym zawodnikiem. Właściwie nerwy były tylko przez kilka minut w meczu z Ukrainą. Przegraliśmy pierwszą połowę 10:12, ale drugą rozpoczęliśmy od pięciu bramek.
- Fakt, że większość z was w ostatnich miesiącach trafiła do ekstraklasy ma przełożenie na grę reprezentacji?
- Oczywiście. Zdobyliśmy nowe doświadczenia, staliśmy się pewniejsi. Chociaż więcej chyba nie trenujemy. Raczej te zajęcia, w połączeniu z pracą, którą wykonaliśmy w SMS, zaczyna procentować.
- Łatwiej wchodzić do ekstraklasy, do drużyny tak młodej jak DGT AZS AWFiS, czy lepiej byłoby, gdyś mógł się uczyć u boku kilku starszych zawodników?
- Z pewnością lepiej stało się, że tafiłem do młodej drużyny. Co prawda jest duża rywalizacja o miejsce w składzie, ale mamy też świadomość, że podczas gry nie możemy oglądać się na nikogo, że nikt za nas nie wygra, nie podejmie walki. To dodatkowo mobilizuje. Ponadto łatwiej nam było zaistnieć w drużynie, bo przyszliśmy z SMS w szóstkę i nadal trzymamy się razem.
- W ekstraklasie na dole tabeli wszystko jasne. Zdegradowane zostaną zapewne AZS AWF Biała Podlaska i wasz dzisiejszy rywal - Gwardia Opole. Skoro zrealizowaliście swój podstawowy cel na ten sezon, to czy nie zabraknie wam motywacji na pozostałe mecze?
- Mamy o co grać. Cały czas walczymy o siódme miejsce. Ponadto każdy mecz to nowe doświadczenie, zawsze można wynieść coś dobrego dla siebie.
- Jaki dorobek bramkowy zadowoli cię na mecie rozgrywek?
- Nie robię takich planów. Najważniejsze by drużyna wygrywała. Wiem, że na razie takie mecze jak z Płockiem, kiedy rzuciłem siedem bramek, są wyjątkiem, a nie regułą.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
