Lotos VBW Clima Gdynia przegrał w Peczu 69:93 z Olympic Valenciennes w finale turnieju Final Four Euroligi koszykarek. Mimo porażki trener Lotosu
Krzysztof Koziorowicz był zadowolony z występu.
- Cieszę się, że zagraliśmy w Peczu, że udało się dotrzeć do
finału. Przy takiej dyspozycji, jaką zaprezentował Olympic, moje zawodniczki musiałyby zagrać na sto procent, a były w niedzielę w słabszej dyspozycji. Szybki atak to ten element gry, w którym najbardziej ustępowaliśmy rywalkom. Olympic zdobył ponad 30 punktów z kontrataku. Moje koszykarki rzucały punkty po zaciętej walce, po ogromnej męce, akcjach wypracowanych mozolnie z zagrywek. To odbiera bardzo dużo sił.
- Źle zaczęłyśmy spotkanie i wszystkie byłyśmy tym zdziwione - powiedziała najlepsza koszykarka finału, Belgijka
Ann Wauters.
- Potem grałyśmy już bardzo twardo w obronie i to przyniosło efekty. Nie czuję się gwiazdą. Robiłam po prostu to, co najlepiej potrafię, by pomóc swojej drużynie w zwycięstwie. Koszykarki Lotosu miały kłopoty z rzutami z dystansu, a pod koszem Dydek i Melvin, które bardzo dobrze rozpoczęły spotkanie, z minuty na minutę opadały z sił.JOANNA CUPRYŚ, kapitan drużyny Lotosu:
Jest mi smutno, że przegrałyśmy tak wysoko, że spotkanie było jednostronne. Nie wracałyśmy do obrony, przegrywałyśmy pod tablicami, miałyśmy zbyt dużo strat. Rywalkom wychodziło wszystko. To opinia na gorąco, kiedy zobaczę na kasecie spotkanie, być może będę potrafiła wskazać inne przyczyny tak wysokiej porażki. W moim przekonaniu był to nasz najgorszy mecz w Eurolidze. Szkoda, że tak wyszło, tym bardziej, że to ostatni mecz sezonu. Siłowałyśmy się z rywalkami, zamiast grać zespołowo.