Rozmowa z Agnieszką Bibrzycką
Jedną z autorek wysokiego zwycięstwa koszykarek
Lotosu VBW Climy Gdynia nad Pays D'Aix Basket 13 Provance 79:49 w pierwszym meczu ćwierćfinału Euroligi była
Agnieszka Bibrzycka (12 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty). Przed grą zastanawiano się, czy podpisanie umowy z San Antonio Silver Stars będzie miało wpływ na dyspozycję psychiczną najlepszej zawodniczki Europy w ubiegłym roku. Nie miało. Zagrała swoje, czyli bardzo dobrze.
- Zwycięstwo nad Francuzkami w pierwszym meczu przyszło nadspodziewanie łatwo.
- Nie wiedziałyśmy, czego możemy się po nich spodziewać. Kasety z ich meczami to nie wszystko. Nigdy z nimi nie grałyśmy, a one potrafią zaliczyć zarówno dobry, jak i słaby występ. Zagrałyśmy na sto procent od samego początku. Już pierwsza kwarta jasno pokazała, który team w tej rywalizacji jest klasowym zespołem.
- Czy tak wysoka wygrana w pierwszym spotkaniu może was uśpić, zdekoncentrować przed piątkowym rewanżem we Francji?
- Przed dwoma laty grałyśmy w ćwierćfinale z Como. Wówczas pierwsze spotkanie wygrałyśmy różnicą 40 punktów, by w rewanżu przegrać. Decydujące spotkanie co prawda odbywało się na naszym boisku, jednak w tamtym meczu straciłyśmy sporo nerwów. Jestem przekonana, że takiego błędu teraz już nie popełnimy.
- Jak zagracie?
- Od początku do końca swoje. Swoje zagrywki, twardo w obronie i ataku. Wszystko po to, by zakończyć tę rywalizację już w dwóch meczach.
- Lotos gra znakomicie, jednak nie byłaś chyba w pełni zadowolona. Jesteś rozczarowana faktem, że spadasz w klasyfikacji najlepszych snajperek Euroligi, że rzut za trzy punkty już ci tak nie siedzi?
- Zawsze wiedziałam, że zawodniczka nie może przez cały sezon utrzymać równej formy. U mnie spadek dyspozycji, konkretnie rzecz biorąc - tej strzeleckiej, przyszedł teraz. Miałam trochę problemów zdrowotnych, ale myślę, że powoli moja gra wraca do poziomu sprzed choroby. Bardzo mocno pracuję na treningach, by wszystko było w mojej koszykówce takie jak dawniej.
- W takim zespole, jak Lotos zdobywanie punktów nie opiera się tylko na jednej zawodniczce...
- Cieszę się, że właśnie tak jest. Jeśli rzut mi nie siedzi, to z czystym sumieniem mogę się skupić na podaniach, walce w obronie, zbiórkach.
- Czy po takim zwycięstwie Francuzki są w stanie jeszcze was zaskoczyć?
- Z tego co mówiła nam Aśka Cupryś, która grała w Provance, czeka nas ciężki bój. Wiemy, że jest tam gorąca atmosfera. Nieraz widziałyśmy, jak przy dużym dopingu naszym rywalkom rosły skrzydła. Istnieje więc obawa, że możemy spalić się psychicznie. Stawka meczu będzie ogromna i być może za bardzo będziemy chciały wygrać. Na początku w naszej obronie mogą być dziury, może nie wpadać. Musimy być na to wyczulone.