Dwóch tysięcy złotych za nielegalną aborcję domagali się od młodego mężczyzny lekarz i ochroniarz z prywatnego gabinetu ginekologicznego. Grozili pobiciem chłopakowi oraz jego rodzinie.
Na policję zgłosił się 20-latek, który twierdził, że ginekolog i ochroniarz żądali pieniędzy za aborcję u jego dziewczyny. Grozili wywiezieniem do lasu i pobiciem.
Policjanci ustalili, że chłopak przyszedł z dziewczyną do prywatnego gabinetu na rutynowe badanie. O zabiegu dowiedział się po wyjściu kobiety z gabinetu. Wówczas zażądano, by zapłacił 2 tys. zł - nie za badanie, lecz za.. dokonanie aborcję.
- Pieniędzy nie miał - mówi mł. asp.
Marta Grzegorowska, rzecznik komendanta miejskiego policji w Gdańsku. - Wtedy ochroniarz zaciągnął go do samochodu i zaczął obwozić po najbliższej rodzinie. Oni też nie mieli takiej kwoty. Ochroniarz groził, że zostaną spaleni. W końcu puścił chłopaka, stawiając mu ultimatum. Młody mężczyzna natychmiast zgłosił się na policję.
Lekarz - 40-letni
Kazimierz W. - został tymczasowo aresztowany. Ustalono, że gabinet w bloku jednego z gdańskich osiedli działał od 2 lat i odbywało się tam wiele nielegalnych aborcji. U zatrzymanego znaleziono kamizelkę kuloodporną, kajdanki, broń pneumatyczną, na którą nie miał zezwolenia, a także recepty in blanco z pieczątkami innych lekarzy.
Lekarz odpowie za nielegalną aborcję i posiadanie broni bez zezwolenia. Grozi za to odpowiednio - do trzech i do ośmiu lat więzienia. Ginekologowi oraz ochroniarzowi - 28-letniemu Markowi S. - postawiono także zarzut usiłowania wymuszenia, za co grozi do 10 lat więzienia.
- Na razie trudno to komentować - mówi
Barbara Sarankiewicz - Konopka, przewodnicząca Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku.
Musi być przeprowadzone postępowanie w tej sprawie. To tak jak w przypadku zarzutów, że lekarze mordowali pacjentów i podawali pavulon, a potem w postępowaniu okazuje się, że to nieprawda. Musi tu wkroczyć policja i prokuratura. Jeżeli jednak okaże się, że zarzuty są prawdziwe, Okręgowa Izba Lekarska skieruje sprawę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej, a ten z kolei - do sądu lekarskiego. Jednocześnie zapewne będzie toczyło się postępowanie w sądzie cywilnym. Jeżeli to wszystko się potwierdzi, to postępowanie lekarza można nazwać, delikatnie mówiąc, nagannym. To prawdziwa tragedia.