• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Letni dzień w Trójmieście: panorama Gdańska na siedem sposobów

Ewa Budnik
9 sierpnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Po całym długim spacerze moim numerem jeden jest widok z Góry Gradowej. Widać stąd, jak wielkie są dźwigi Kone, Młode Miasto, Stare Miasto i Główne Miasto. Czyli prawie całe miasto. Po całym długim spacerze moim numerem jeden jest widok z Góry Gradowej. Widać stąd, jak wielkie są dźwigi Kone, Młode Miasto, Stare Miasto i Główne Miasto. Czyli prawie całe miasto.

Oglądanie Gdańska z punktów widokowych pozwala zrozumieć miasto, trochę podumać nad jego historią i dostrzec, jak szybko się zmienia. Dodatkowo spacer od jednego punktu do drugiego daje okazję do przyjrzenia się zabytkom z bliska, odkrywania smaków, a potem spalania kalorii.



Do końca wakacji będziemy opisywać, jak można spędzić letni dzień w Trójmieście. Postaramy się unikać miejsc i atrakcji oczywistych, za to przedstawić te, które dla części z was mogą być zaskoczeniem. Czy nam się to uda? Sami ocenicie. Zapraszamy do śledzenia cyklu: Letni dzień w Trójmieście. Wczoraj opisaliśmy rowerową wycieczkę po lasach wokół Gdyni, jutro zaprosimy na przejażdżkę starą koleją.


Kiedy człowiek, który notorycznie ucieka z miasta do natury, ma nieodwołalną okazję, by spędzić trochę czasu we własnym mieście - Trójmieście? Kiedy odwiedzają go żądni zwiedzania goście...

Zwykle nie jestem zachwycona, że będę musiała się wyrwać ze swoich obowiązków, żeby być przewodnikiem, ale potem zawsze (ale to zawsze!) kończy się to moim wielkim zachwytem nad wspaniale spędzonym czasem i nowymi spostrzeżeniami.

Mam kilka popisowych tras, które pozwalają nietutejszym poznać uroki Trójmiasta, ale jeśli ich marzeniem jest obejrzenie Śródmieścia i tego, jak ono się w ostatnich latach zmieniło, to zamiast kroczyć jak każdy turysta Traktem Królewskim i Długim Pobrzeżem, czego nie znoszę, proponuję spacer w poziomie i... w pionie. Dzięki temu Gdańsk można sobie obejrzeć ze wszystkich stron i - co uwielbiam - dotknąć różnych fragmentów jego historii.

Jeszcze z nikim nie udało mi się przejść całej tej trasy, ale ostatnio kuzynka z Warszawy doskonale zrozumiała moją ideę. Dobrze, że na włóczenie się miałyśmy prawie cały dzień...

Na wieży Bazyliki Mariackiej trochę wiało, ale obie czułyśmy się jak turystki, które odkrywają nowe miejsce na świecie. Na wieży Bazyliki Mariackiej trochę wiało, ale obie czułyśmy się jak turystki, które odkrywają nowe miejsce na świecie.
Na początek największe wyzwanie: wieża Bazyliki MariackiejMapka. Ma 82 metry wysokości i aby się na nią wdrapać, pokonać trzeba 409 stopni. Uch! To naprawdę uczy szacunku do pracy dawnych dzwonników. Po drodze tłumaczę mojej kuzynce, że trzeba tu wejść, bo potem ten kościół będzie widać z prawie wszystkich innych miejsc, które odwiedzimy. Wstęp kosztował 14 zł.

Wejście na wieżę przypomina także o powojennej odbudowie miasta - po drodze widać betonowy "wierzch" kościelnych sklepień, co uświadamia, że nie są one oryginalne. Na szczycie Monika oczywiście przyznaje mi rację - warto było tu wejść, żeby mieć "czerwony Gdańsk" u stóp.

***


  • Widok z tej strony Wyspy Spichrzów nie jest może najciekawszy, ale to fajne zaciszne miejsce na kawę albo na śniadanie.
  • Ze Sky Baru pooglądać sobie można żaglówki i motorówki w gdańskiej marinie.
  • Winda do Sky Baru znajduje się w przejściu pod hotelem Holiday Inn. Niehotelowi goście wjadą tylko na siódme piętro.
Stamtąd przez nową kładkę nad MotławąMapka poszłyśmy prosto na północny cypel Wyspy Spichrzów. Latem się tam nie pojawiam ze względu na turystyczny tłum na tamtejszych trasach widokowych, z wyjątkiem właśnie odwiedzin. Trochę trudno na nie trafić, jeśli ktoś o nich nie wie.

Wejście na pierwszy z nich - do Sky Baru hotelu Holiday InnMapka znajduje się w przejściu pod budynkiem hotelu Holiday Inn. Panorama z siódmego piętra nie jest może najważniejszym widokiem na Gdańsk, ale... skoro tu jesteśmy, dlaczego nie popatrzeć na śródmiejską marinę z góry. To nam zajmuje tylko chwilę.

***


Dosłownie 50 metrów dalej, od strony ul. Chmielnej, weszłyśmy w drzwi prowadzące od tej strony do food hallu Słony Spichlerz. Po lewej stronie jest winda, którą wjeżdżamy na siódme piętro, by potem wejść jeszcze jedno piętro wyżej. Tam z kolei kręconymi schodami weszłyśmy na punkt widokowy znajdujący się na wysokości dachu dawnego spichlerza,Mapka skąd jak na dłoni widać Motławę, Długie Pobrzeże oraz kamienice Głównego Miasta. W takim miejscu warto zostać na dłużej, zwłaszcza w piękny, słoneczny dzień. Dlatego zamówiłyśmy lody. Jestem wybredna, jeśli chodzi o ten deser, ale tutaj podają naprawdę dobre, rzemieślnicze lody. Testowałam już kilka razy. Monika w pełni zgodziła się z moją rekomendacją.

***


  • Z tarasu na wysokości spichlerza Deo Gloria widać najbardziej popularne fragmenty Gdańska, ale też słychać turystyczno-śródmiejski gwar.
  • Ilekroć tu jestem, czuję się jak na wakacjach, jak w nieznanym mi mieście, które zwiedzam jak turysta.
  • Sassy Roof Top. Lody pyszne, a widok gratis.
  • Winda, którą wjechać można na samą górę spichlerza, znajduje się w przejściu ze Słonego Spichlerza w kierunku ul. Chmielnej.
Porcja słodyczy dała nam siłę na dłuższy spacer ul. Chmielną w kierunku bastionów Opływu Motławy. Z Bastionu ŻubrMapka Gdańsk zobaczyć można z jeszcze innej strony. Dawno tu nie byłam i jednak widok z tej perspektywy nie jest zapierający. Trochę żałowałam, że umieściłam to miejsce na liście... Poza tym bastion zarośnięty pokrzywami i ostami zrobił na mnie wrażenie zaniedbanego. Większą radość miałyśmy tu z obserwowania łabędziej rodziny żyjącej na opływie.

  • Panorama Gdańska z Bastionu Żubr mnie rozczarowała. Nocny widok z tego miejsca jest jednak ciekawszy.
  • Tutaj miałyśmy największą frajdę z obcowania z naturą. Tak blisko samego centrum miasta.
  • Wkurzyły mnie pokrzywy i osty porastające bastion. Kwietna łąka byłaby tak samo dzika, a jednak bardziej przyjazna.

Moja kuzynka chciała kupić kilka pamiątek z Gdańska, dlatego hulajnogami przemieściłyśmy się na ul. PańskąMapka, do mojego ulubionego Sklepu Pańska. Jego oferta jest niby skierowana do turystów, ale zawsze wychodzę stamtąd z kilkoma kartkami na każdą okazję, bo takich jak tam nie widziałam nigdzie. A kolekcja kartek z plakatami Ryszarda Kaja jest tam chyba kompletna.

***


  • Z Góry Gradowej po raz pierwszy zobaczyłam, jak wielkie są dźwigi Kone. Pierwszy raz tak wyraźnie rzuciło mi się to w oczy.
  • Patrząc na tę panoramę z całą mocą poczułam 1000 lat historii Gdańska. Od jego początków na Starym Mieście, po robotniczy przewrót w stoczni.
  • "Czerwony Gdańsk" widziany spod Krzyża Milenijnego.
  • Restauracja na Górze Gradowej ma fajne, zacienione stoliki na zewnątrz. Ponieważ to daleko od wszystkich arterii, obiad jadłyśmy w uroczej ciszy.
Stamtąd już pieszo, przez przejście pod gdańskim Dworcem Głównym, udałyśmy się na Górę Gradową, pod Krzyż MilenijnyMapka. W tym miejscu po raz pierwszy tak mocnym akcentem są stoczniowe żurawie - widać, jak mocno tereny postoczniowe powiązane są ze Śródmieściem. Nie miałyśmy ochoty na zwiedzanie wszystkich atrakcji ponapoleońskich fortów. Zgłodniałyśmy. Na szczęście od razu znalazła się odpowiedź na naszą potrzebę - letnie menu restauracji Wozownia Gdańska zdecydowanie spełniło nasze oczekiwania. Tym bardziej że obiad jadłyśmy na zewnątrz, pod akacją. Jak na letni czas przystało.

***


  • Z restauracji Panorama najłatwiej ocenić, jak duży obszar Gdańska to obszary postoczniowe oraz stoczniowe.
  • Widać też stąd Zatokę Gdańska i sposób, w jaki Trójmiasto "wpasowane" jest pomiędzy morze a lasy.
  • W restauracji na najwyższym piętrze Zieleniaka widok spokojnie podziwiałyśmy przy kawie.
  • Z restauracyjnej sali od strony dworca ostatni raz rzuciłyśmy okiem na panoramę głównego miasta.
Z Góry Gradowej szybko zeszłyśmy do ZieleniakaMapka. Tu na szczęście już nie musiałyśmy się nigdzie wspinać. Na 16 piętro wjechałyśmy windą. Widokiem na tereny stoczniowe cieszyłyśmy się przy poobiedniej kawie w restauracji Panorama. Stąd widać nie tylko stoczniowe dźwigi. Widać też znaczną część zatoki i zobaczyć można, jak Trójmiasto ją okala. W Panoramie warto przemknąć do drugiej, zwykle nieczynnej restauracyjnej sali, by jeszcze raz rzucić okiem na "czerwony Gdańsk", z dominującą jak zwykle Bazyliką Mariacką.

***


  • Ogrody na dachu ECS-u są piękne. Tu z kolei poczuć się można blisko stoczni.
  • Tak naprawdę tutaj bardziej zachwycałyśmy się miejskim parkiem na dachu niż widokami.
  • Te widoki warto też poznawać, bo w najbliższych latach będą szybko się zmieniały. Już widać, jak wiele budów toczy się wokół.
Dzień planowałyśmy zakończyć w chyba najmodniejszym w tej chwili obszarze rozrywkowym Gdańska - "na stoczni". Po drodze pasowało nam zatem wjechać jeszcze na taras widokowy na dachu ECSMapka. Nie jest to bardzo wysoki budynek, więc widoki też nie są rozległe, ale tu można się znaleźć blisko najnowszej historii Gdańska - zmian, jakie zachodzą na terenach postoczniowych. To część najnowszej historii Gdańska, która dzieje się na naszych oczach. Dużo o tym jeszcze rozmawiałyśmy tego wieczora, ale to już przy knajpianym stoliku. Wreszcie na siedząco.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (47)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane