• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bez fanfar i fajerwerków

Alina Kietrys
11 września 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Gdynia wita festiwalowych gości dużo mniej okazale niż w ubiegłych latach. Przed centrum festiwalowym w Teatrze Muzycznym nie ma migającego okrętu ani tłumu gapiów Rozwieszone festiwalowe chorągiewki szarpie wiatr. Łowczynie autografów schowały się przed deszczem, zresztą nie miały kogo ścigać. Kilka reklamowych gadżetów umieszczono przed teatrem i to wszystko.

- Finansowa dziura dała znać o sobie, a po powodzi powinno być skromniej - powiedział Leszek Kopeć, producent festiwalu, na pierwszej konferencji prasowej. Maciej Karpiński, dyrektor artystyczny festiwalu, natomiast stwierdził, że festiwal rozkwita, tak jak polskie kino. - Ilość filmów (31) oraz ilość debiutów (12) to powód do radości, a więc produkcja jest znacząca - uznał Maciej Karpiński. Proporcja młodych twórców biorących udział w festiwalu jest też zdaniem szefa artystycznego wyjątkowa..

Festiwal ma formułę otwartą i nie zastosowano żadnej selekcji filmów. Ideą Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jest prezentowanie wszystkiego, co powstało w ciągu minionego roku. W Gdyni jednak nie obejrzymy ani "Wiedźmina", ani filmu Jerzego Antczaka o Chopinie, ani "Golasów", bowiem producent sam wycofał ten film, uznając festiwal w Gdyni za miejsce "obce ideologicznie", a "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza to oczywiście film poza konkursem.

Przed oficjalnym otwarciem festiwalu pokazano znany już z ekranów film Jarosława Żamojdy "Sześć dni Strusia". Ceremonia otwarcia przebiegła w miłej atmosferze, aczkolwiek bez nadzwyczajnych fajerwerków, bowiem trudno uznać za wydarzenie pomysł reklamowania "po swojemu" filmu Jerzego Kawalerowicza, z Maciejem Nowakiem, dyrektorem Teatru "Wybrzeże", w roli Nerona. Formułę otwierającą oficjalnie 26. festiwal w Gdyni wygłosił Tadeusz Ścibor-Rylski, szef Komitetu Kinematografii. Najbardziej oczekiwanym - poza bankietem - zdarzeniem festiwalowym pierwszego dnia był film Yurka Bogayewicza "Boże skrawki". Jest to opowieść o losach 12-letniego żydowskiego chłopca, którego w 1943 roku ukrywa chłopska rodzina.
Na razie jedyną widoczną i obleganą festiwalową gwiazdą jest Dorota Stalińska, która przyjechała na kilka dni i - jak powiedziała "Głosowi" - postanowiła dobrze wykorzystać festiwal dla siebie i zorientować się, co się naprawdę dzieje w polskim kinie.
Głos WybrzeżaAlina Kietrys

Opinie

Najczęściej czytane