• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bezkonkurencyjny "Dzień świra"

Beata Czechowska-Derkacz
23 września 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Na tegorocznym FPFF można było wyróżnić trzy rodzaje filmów - kinowe, czyli te, których na festiwalu nie było jak np. "Gulczas, a jak myślisz" Jerzego Gruzy, niezależne z budżetem kilku tys. zł i... festiwalowe, czyli te, które startowały w konkursie głównym. To oczywiście klasyfikacja nieformalna i absurdalna. Efekt jest taki, że z 21 filmów pokazywanych w konkursie głównym w pamięci pozostaną trzy, może cztery.

Nietrudno było przewidzieć, kogo nagrodzi jury pod przewodnictwem Feliksa Falka. Każdy film, który wyróżniał się w tym morzu bylejakości porządną reżyserską robotą, dobrym scenariuszem, czy chociażby niebanalnym potraktowaniem tematu witany był z nadzieją i entuzjazmem. "Dzień świra" Marka Koterskiego (Złote Lwy) z Markiem Kondratem w roli głównej (nagroda za rolę męską) od początku nie miał sobie równych. Jednak takie jaskółki jak znakomity debiut "Edi" Piotra Trzaskalskiego czy Marka Lechkiego "Moje miasto" oraz "Dzień świra" festwalu interesującym nie uczynią.

DZIEŃ ŚWIRA

To film, który albo mocna uderza, albo jest nie do zaakceptowania; tzw. letnich reakcji nie wzbudza: - Chciałem zrobić film o jednym małym człowieczku, który nazywa się Adaś Miauczyński. To nie jest reprezentatywny Jan Kowalski. I okazało się, że tylu ludzi odnalazło w nim swoje codzienne zmagania z codziennością. Powstał z okruchów, to taka... "zupa z gwoździa", ale wiedziałem, że chcę go zrobić, bo moje filmy powstają wyłącznie z głębokiej wewnętrznej potrzeby.
Marek Kondrat, który zodbył nagrodę za rolę męską przyznał, że o rolę Miauczyńskiego był gotów walczyć nawet na zdjęciach próbnych z zupełnie nieznanymi aktorami.

- To film i rola, która ma dla mnie ogromne znaczenie, bardzo ważny krok w moim życiu, bo zagranie sfrustrowanego Adasia Miauczyńskiego kosztowało mnie bardzo wiele. Wierzę jednak w to, co robi Marek Koterski i tym bardziej jestem wzruszony.

"Dzień świra" otrzymał jeszcze dwie nagrody:
Maria Chilarecka została nagrodzona za dźwięk, a Stowarzyszenie Filmowców Polskich przyznało filmowi nagrodę za twórcze przedstawienie rzeczywistości.

EDI

Znakomity i wyraźnie wyróżniający się film Piotra Trzaskalskiego "Edi" nie otrzymał oczekiwanej nagrody za debiut. Ale cztery nagrody: za zdjęcia dla Krzysztofa Ptaka, za scenografię dla Wojciecha Żogały i za drugoplanową rolę męską dla Jacka Braciaka - oraz nagroda dziennikarzy - są znamienne. Cztery nagrody otrzymał jeszcze tylko bezkonkurencyjny "Dzień świra". Piotr Trzaskalski z Wojciechem Lepianką napisali wzruszający i piękny scenariusz o bezdomnym złomiarzu, który z pokorą znosi swój los. Reżyser zaryzykował jeszcze opowiedzenie tej historii przez aktorów amatorów (główną rolę zagrał Henryk Gołębiewski, który po latach filmowego niebytu od czasu "Podróży za jeden uśmiech" powrócił obiecująco Edim na ekran), a producent (prywatny) 800 tys. zł. Rola Jacka Braciaka pozwala zaś pokładać w tym aktorze ogromne nadzieje. Jego wiecznie pijany, brudny, jąkający się i naiwny Jureczek to prawdziwy majstersztyk.

- Dostałem już najważniejszą nagrodę - powiedział Piotr Trzaskalski. - Trwające prawie siedem minut brawa publiczności.

Najważniejsze jednak dla debiutantów jest to, co będzie po nagrodach. A wylewnie filmu gratulawał Trzskalskiemu Jacek Bromski, który zapraszał go do współparcy.
Trzaskalski nie pozostał szefowi Stowarzyszenia filmowców dłużny i przyznał, że uczył się na filmie "U pana Boga za piecem", który Bromski reżyserował.

PRZEGRANI

Przegranym tegorocznego festiwalu, nie po raz pierwszy, może czuć się Cezary Pazura. "Kariera Nikosia Dyzmy" Jacka Bromskiego i "E=mc2" Olafa Lubaszenki, w których zagrał główne role nie wzbudziły entuzjazmu ani festiwalowej publiczności, ani jury. I choć Pazura jest świetnym komediowym aktorem - zdaje się, że dość niesprawiedliwie i na stałe - przylgnęła do niego łatka "robienia min".

Nie zauważono filmu Tomasza Wiszniewskiego "Tam gdzie żyją Eskimosi" ze sławnym aktorem Bobem Hoskinsem w roli głównej, któremu towarzyszył znakomity jedenastoletni Sergiusz Żymełka, znany zwłaszcza z serialu "Rodzina zastępcza". Nie zauważono także dlatego, że historia chłopca i handlarza dziećmi przedzierającymi się przez wojenną Bośnię była wzruszająca, przerażająca, ale też lekka jak puch z hoolywodzkim happy endem.

Było jeszcze kilka mniej i bardziej udanych filmów telewizyjnych, wśród których wyróżnia się "W kogo ja się wrodziłem" Ryszarda Bugajskiego i "Wszyscy święci" Andrzeja Barańskiego (nagrodzony przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji). Najgorszy zdecydowanie w tym cyklu to "Miss mokrego podkoszulka" Witolda Adamka ze scenariuszem Macieja Karpińskiego, świadczący o tym, że doszliśmy do etapu robienia filmów o filmach: - To dobra kobieta była - rzuca od niechcenia Piotr Fronczewski w jednej ze scen, nawiązując wprost do kultowej dla młodzieży sentencji Bogusława Lindy z "Psów". Do tego jeszcze Karpiński jako aktor pojawia się w epizodzie. Tzw. środowisko bawiło się setnie, gorzej z widzami. Było i trochę kina rozrywki - jak np. bardzo dobrze opowiedziany, wyreżyserowany i zagrany "Haker" Janusza Zaorskiego oraz... mnóstwo bylejakości, nachalnego mrugania okiem do publiczności, kretyńskiego rechotu, banału.

Wydaje się, że kilka filmów z "Dniem świra" na czele, gdyńskiego festiwalu nie zrobi, bo rzecz jest w proporcjach. Komercyjne kino ma swoich widzów i nie ma w tym nic złego. Polskie filmy straciły jednak najbardziej wartościowych widzów, tych którzy chodzili kiedyś na filmy Kieślowskiego, i nic nie wskazuje na to, aby miały ich odzyskać.

Na gdyńskich festiwalach narzekania na kondycję polskiej kinematografii i finansową mizerię, stały się już tradycją, ale w tym roku niemal wszyscy podkreślali zgodnie, że tak źle jeszcze nie było. To zdecydowane opinie i Jacka Bromskiego, szefa Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Janusza Zaorskiego, reżysera i Dariusza Jabłońskego, prezesa Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych. Jacek Bromski przewiduje, że za rok festiwalu nie będzie, bo nie będzie co na nim pokazywać, Janusz Zaorski twierdzi, że zdeterminowani reżyserzy mogą w ogóle przestać kręcić filmy w Polsce, a Dariusz Jabłoński zaryzykował stwierdzenie, że wszyscy producenci, i ci prywatni i z udziałem środków państwowych, zostali "równo okradzeni".

Pocieszał minister kultury Waldemar Dąbrowski, który nadzieje, podobnie jak wszyscy, pokłada w zmianach ustaw o radiofonii i telewizji, o kinematografii i powołaniu instytutu filmów polskich.

KINO NIEZALEŻNE

Niestety, własnym torem potoczył się konkurs kina niezależnego. Akredytowani dziennikarze nie byli w stanie pogodzić obu imprez. Filmy oceniało młodzieżwoe jury z Jackiem Borcuchem jako przewodniczącym. Nurt, który w tym roku wybuchł tak gwałtownie (14 zakwalifikowanych do konkursu filmów) zapowiada się obiecująco, choć nie ma powodu popadać w zachwyt. To również kino, na które postawili znani aktorzy, jak chociażby Dorota Stalińska, Ewa Kasprzyk, Krzysztof Globisz. Michał Milowicz, Gabriela Kownacka, Sławomir Orzechowski, a nawet Bogusław Linda, który pojawił się w epizodzie. Filmy, których budżet zamyka się w kilkunastu tysiącach zł ściągnęły młodą publiczność, a niektóre projekcje powtarzano. Młodzi reżyserzy, amatorzy-pasjonaci, i zawodowcy, nie pojawili się na spotkaniu Stowarzyszenia Filmowców Polskich, by rozmawiać o przyszłości. Nikt ich też specjalnie nie zapraszał.
Głos WybrzeżaBeata Czechowska-Derkacz

Opinie (16)

  • ; )

    3malem kciuki za Dzien Swira. Gratuluje to naprawde dobry film. poza DS i EDIM fajnie sie zapowiada ten Aniol w Krakowie czy jakos tak troche zerzniety pomysl z MICHAEL'a z Travolta ale moze byc niezly.

    • 0 0

  • " Niestety, własnym torem potoczył się konkurs kina niezależnego. Akredytowani dziennikarze nie byli w
    stanie pogodzić obu imprez."
    Czyli co obstawiali vipy a amatorzy-pasjonaci ich nie interesują?
    Lepiej wysłuchiwać corocznych żalów na temat kasy której nie dają oraz że było "mnóstwo
    bylejakości, nachalnego mrugania okiem do publiczności, kretyńskiego rechotu, banału."?

    • 0 0

  • Być albo nie być polskiego kina?

    Gala w Teatrze Muzycznym w Gdyni była bardzo uroczysta. Nastrojowa muzyka Krzysztofa Komedy do filmu R.Polańskiego sprawiła, że Festiwal zyskał jeszcze jednego Patrona w osobie twórcy "Lokatora" i stał się naturalną konsekwencją niedawnej warszawskiej premiery "Pianisty". Zastanawiam się tylko dlaczego Twórcy polskiego kina zdecydowanie promują tzw.maluczkich bohaterów władających wulgaryzmami. Czy fakt ten stanowi być albo nie być dla naszych rodzimych obrazów? Marzy mi się taka oto sytuacja: postacie wyrażają swe uczucia i myśli językiem Mickiewicza, Słowackiego i Miłosza, podejmując pozytywistyczne hasła w praktyce, a Kino jest ostoją ładu moralnego.

    • 0 0

  • rozczarowanie

    "dzien swira bezkonkurencyjny" - swiadczy to tylko o poziomie gdynskiego festivalu - jest tak samo niski i marny jak ten film - dno kompletne!!! (o polskiej kinematografii juz nie wspomne...)

    • 0 0

  • beznadziejny film i werdykt

    wygral klan panow machulskiego i jego "stajni' rezysera i aktora. " dzien swira " to film zenujacy i calkowicie beznadziejny, ktory obraza przecietna inteligencje wzwyz. ten werdykt potwierdza chory stan polskiego kina w ktorym o wszystkim decyduje kasa i ukladziki. prawde mowiac niedobrze mi na widok tych poklepujacych sie po plecach kolesi, zadowolonych z siebie jak nikt- ja dzis na ciebie ty jutro na mnie.
    festiwal bezsprzecznie powinien wygrac "edi" ktory podobal sie wszystkim najbardziej. widzialem opuszczajace ten seans jury ktore zzielenialo z zazdrosci, ze mlody rezyser/ debiutant/ z fajna ekipa pokazal im bezwolnym i wypalonym tatusiom jak powinno sie robic kino- prawdziwe z dusza.

    • 0 0

  • Kino niezależne...

    "Młodzi reżyserzy, amatorzy-pasjonaci, i zawodowcy, nie pojawili się na spotkaniu Stowarzyszenia Filmowców Polskich, by rozmawiać o przyszłości. Nikt ich też specjalnie nie zapraszał"...po prostu brak słów...

    • 0 0

  • mamooo

    a to w Idisz czy w swahili?? bo nie wiem po który słownik mam sięgnąć :)))))))

    • 0 0

  • I co stego ze wygral ten czy inny tytul.

    Poklepywali sie czy nie , mlodzi zbuntowani czy starzy zdemencjonowani. Na polskie filmy nikt i tak nie chce chodzic. To tylko sztuka dla sztuki. Rzadko ktory film w ostatnim dziesiecioleciu przekroczyl bariere 600000 widzow. A i to jest o duzo za malo aby sie oplacalo inwestowac w produkcje. My polacy nie lubimy wlasnej kinematografi nawet tej ktora zdobywa nagrody!Zato pojdziemy na kazda szmire rodem z choliludu. I jeszcze szczezymy zeby w zachwycie chodzby tylko cholilud pierdzial.

    • 0 0

  • Dzien Swira Rulez

    Dzien swira to jeden z najlepszych filmow jaki kiedykolwiek widzialem, najprawdziwsza prawda o polsce, nie mozna nic dodac,nic ujac. Ble takich fimow wiecj powstawalo, a moze, powtazam moze, ktos wpadnie na pomysl zeby cos zmienic w zyciu naszych polskich swirow.

    • 1 0

  • troche ciaptaku przesadzasz

    ze "nikt". wiele osob chodzi. w ciagu ostatnich paru lat bylo troche dobrych filmow polskich: sztos, dlug, kratka, czesc tereska, no i dzien swira tez wzorowy.
    nie wiem dlaczego niektorzy tak zle sie wypowiadaja o tym filmie. nie zrozumieli go czy jak?
    w dzisiejszych czasach jak na film idzie malo osob to przewaznie tylko dobrze swiadczy o filmie...

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane