• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dyscyplina to konieczność. Kapitan Daru Młodzieży o pracy na statku

Szymon Zięba
23 lipca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Kapitan Rafał Szymański, komendant Daru Młodzieży. Kapitan Rafał Szymański, komendant Daru Młodzieży.

Do naszej redakcji zgłosił się absolwent Uniwersytetu Morskiego w Gdyni i były załogant Daru Młodzieży podczas rejsów w 2014 i 2015 roku oraz kobieta, która odbywała praktyki na Statkach Szkoleniowych Uniwersytetu Morskiego w Gdyni. Zdecydowali oni podzielić się swoimi krytycznymi uwagami, dotyczącymi służby m.in. na gdyńskim żaglowcu. By wyjaśnić wskazywane w listach wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa na pokładzie jednostki, dyscypliny oraz atmosfery panującej na pokładzie żaglowca, poprosiliśmy o rozmowę kapitana Rafała Szymańskiego, komendanta Daru Młodzieży.



Docierały do pana głosy dotyczące kiepskiej atmosfery w załodze Daru Młodzieży? Mam tu na myśli przede wszystkim praktykantów pokładowych.

Mówi Pan o uwagach odnoszących się do czasów sprzed sześciu lat. Na Darze Młodzieży trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy doskonałą atmosferą, a zdyscyplinowaniem, które jest podstawą bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś z natury rzeczy nie może znieść dyscypliny, to zawsze będzie się czuł się źle na morzu - na jakimkolwiek statku. Bo my z dyscypliny zrezygnować nie możemy - zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i ze względów organizacyjnych. Proszę sobie wyobrazić, że bywa, iż na Darze jest nas w sumie około 180 osób. Zapanowanie na tak dużą załogą na tak małej przestrzeni, jakim jest pokład żaglowca wymaga pewnych regulacji, które wprowadzają ograniczenia "wolnościowe".

Co ma Pan na myśli?

Chociażby to, że nie można przebywać o określonych porach dnia w pewnych miejscach żaglowca, że trzeba być punktualnym, itd. I to często rodzi frustrację wśród młodych ludzi. Być może dlatego, że wcześniej żyli trochę pod kloszem: w domu mieli posłane łóżko, posprzątany pokój, internet, kiedy chcieli - byli sami. Nagle takiego klosza zabrakło i ludzie różnie na to reagują. I my - jako kadra kierownicza - stajemy na głowie, żeby z jednej strony ten "dryl" nie był uciążliwy, żeby młodzi ludzie potrafili zaakceptować rzeczy, które są na morzu konieczne, a z drugiej strony - co najważniejsze - ostatecznie potrafili znaleźć w nich przyjemność.

Zdarza się, że załoga Daru Młodzieży liczy 180 osób. Zdarza się, że załoga Daru Młodzieży liczy 180 osób.
Rozumiem, że na żaglowcu - mimo iż jest to jednostka cywilna - panuje hierarchia i dyscyplina. Pytanie jednak, czy nie zdarza się, że przekraczana jest cienka granica między dyscypliną a mobbingiem. W listach, które trafiły do naszej redakcji, autorzy niezależnie od siebie wskazywali m.in. na dyskryminujące zachowanie bosmanów, którzy studentów odmawiających wejścia na maszty określać mieli "ci*ami", grozili niezaliczeniem praktyk czy karnymi wachtami. Zdaję sobie sprawę, że kandydat na marynarza, który nie chce wejść na maszt, być może pomylił zawody...

Niekoniecznie.

To znaczy?

Nie ma przymusu wchodzenia na maszt i nie pamiętam, żeby był kiedykolwiek. Nie ma to także wpływu na zaliczenie takiej osobie praktyk, czy na wystawioną końcową ocenę, a także na traktowanie praktykanta. Na pokładzie są osoby, które mają lęk wysokości i w ogóle nie wykonują takich zadań. Są też takie osoby, które mają gorszy dzień i wówczas nikt ich do wchodzenia na maszt nie zmusza - nawet jeżeli robiły to wcześniej.

Uczniowie nie mają obowiązku wchodzenia na maszt. Uczniowie nie mają obowiązku wchodzenia na maszt.
A jednak autorzy wspominanych listów wskazywali, że podczas porannej rozgrzewki mieli obowiązek wejścia na maszt.

Owszem, taka rozgrzewka jest i faktycznie studenci wspinają się na maszt. Jednak nikt do tego nie jest przymuszany. Ci, którzy nie chcą i odmówią zajęć "na wysokości", nawet na całej praktyce - a mamy takie osoby - dostają ćwiczenia zastępcze: pompki, przysiady. Chodzi po prostu o to, żeby się rozruszać. Warto zaznaczyć, że mamy studentów, którzy na początku obawiali się wejścia na maszt, odmawiali, ale po czasie przekonywali się do tego i zgłaszali na ochotnika - że jednak chcą spróbować.

Rozumiem, że taki student, podczas wejścia na maszt, jest odpowiednio zabezpieczony.

Oczywiście.

W jednym z listów, autorka podkreśliła, że uprząż, która zabezpiecza marynarza na wysokości, jest tylko po to, aby podpiąć się w dwóch miejscach masztu: pod platformą i w momencie gdy jest się na rei. Tylko i wyłącznie w tych dwóch przypadkach.

To prawda i nie ma w tym nic dziwnego. To standardy obowiązujące na żaglowcach na całym świecie - a nie tylko na Darze Młodzieży. Osoby, które kwestionują słuszność tej procedury, powinny poczytać fachową literaturę.

A sprzęt, którym zabezpieczone są osoby wchodzące np. na maszty na żaglowcu, jest sprawdzany pod kątem technicznym? Posiada odpowiednie certyfikaty?

Ręczę za to, że każdy taki sprzęt posiada certyfikat i jest w dobrym stanie. Codziennie przeprowadzana jest jego wyrywkowa inspekcja podczas zbiórki wachty, a raz na miesiąc inspekcja szczegółowa.

Jak ona wygląda?

Marynarze przychodzą ubrani w szelki zabezpieczające, a instruktor i bosman mają obowiązek przeprowadzenia wyrywkowego sprawdzenia sprawności sprzętu. Niezależnie od tego, średnio co pięć lat, pasy zabezpieczające wysyłane są do producenta na "odnowienie" certyfikatu. W ostatnim czasie wysłaliśmy nasz sprzęt do takiej oceny. Wrócił z certyfikatem i bez zastrzeżeń - między innymi dlatego, że samodzielnie potrafimy ocenić stan naszego wyposażenia. Jeżeli stwierdzamy jakiekolwiek uszkodzenie natychmiast sprzęt zostaje wycofany z użycia i złomowany.

Panie kapitanie, ale oprócz listu do naszej redakcji trafiło zdjęcie uprzęży - łączenia lin i karabińczyków, które się wpina pod platformą lub na rei - oklejonej taśmą klejącą...

To inicjatywa studentów.

Takie zabezpieczenie?

Raczej ułatwienie. Karabińczyk jest tak skonstruowany, że po prostu się okręca. Oklejenie go taśmą i ustawienie w odpowiedniej pozycji, ułatwia późniejsze "wpięcie" się do linki asekuracyjnej. My takiego oklejania bezwzględnie zakazujemy, bo pod taśmą może pojawić się uszkodzenie, które przez oklejenie może zostać przeoczone.

  • Takie oklejanie sprzętu jest niedopuszczalne.
  • Tak wygląda zabezpieczenie, z którym marynarze wspinają się na maszty.
  • Tak wygląda zabezpieczenie, z którym marynarze wspinają się na maszty.
To są procedury bezpieczeństwa, a jak dbacie o dobrą atmosferę na pokładzie? Osoby, które na żaglowiec trafiają po raz pierwszy, mogą czuć się zagubione, nie tylko przez wspomnianą przez pana dyscyplinę, ale też zapewne przez nie zawsze dyplomatyczny język, który usłyszeć można na pokładzie - i na co zwracały uwagę osoby, które napisały do naszej redakcji.

Może na początek wyjaśnię: na żaglowcu są trzy grupy praktykantów, zwane wachtami. Każda taka wachta wybiera swojego starszego wachty, który ma bezpośredni, nieskrępowany dostęp do kadry statkowej. On może przyjść do każdego z nas, np. do starszego oficera i jego asystenta - i przekazać mu wszystkie uwagi, prośby czy wnioski. One są natychmiast analizowane i podejmowane są odpowiednie działania.

A gdyby ktoś chciał pominąć starszego wachty i porozmawiać, np. bezpośrednio z panem?

Może to zrobić. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto pływał na mojej zmianie i chciał porozmawiać o mobbingu, o złym traktowaniu i powie, że ja odmówiłem, to będzie to po prostu kłamca. Nie ma szans na to, żeby ktoś został zlekceważony. Mój mentor i wzór do naśladowania - pan Komendant kpt.ż.w. Tadeusz Olechnowicz [polski kapitan żeglugi wielkiej i żeglarz, ostatni komendant "Daru Pomorza" - red.] był pierwszym, który łamał bariery między niedostępnym komendantem, a załogą. My - pokolenie które on wychował - mamy to w pamięci i tego się trzymamy.

Codziennie prace praktykantów na Darze Młodzieży - relacja z Rejsu Niepodległości. Materiał z 2018 roku.



Opinie (319) ponad 50 zablokowanych

  • Opinia wyróżniona

    Dyscyplina musi byc (15)

    I nie ma zadnego tlumaczenia... pracuje na morzu od 20lat i od tego czesto zalezy zycie ludzkie... nie ma miejsca na robienie co sie chce... Dar byl zawsze pierszym miejcsem gdzie odsiewano ludzi ktorzy sie do tego nie nadaja... Wzmozone czepianie sie bosmanow jest tylko namiastka tego co czeka studentow w prawdziwym zyciu na morzu... i nie ma nic w tym zlego... nawet fala jest potrzebna, bo potem w pracy juz naprawde jestes sam i nikt Ci nie pomoze i jak ruszysz w 6miesieczny rejs bez zadnego wsparcia, bez kolegow to moze byc roznie..
    Prawda jest ze rzeczywiscie obecne pokolenie jest slabsze psychiczne i duzo osob po prostu nie nadaje sie do pracy na morzu a jednak tu trafiaja... I sa slabsi zarowno merytorycznie jak i psychicznie... Kiedys do WSMki bylo 5 osob na jedno miejsce, wiec odsiew byl duzy i trafiali ludzie inteligentni i Ci ktorym zalezalo... teraz jest lapanka byle zapelnic miejsca w szkole... i niestety to widac w pracy..

    • 270 31

    • tyle, że na prawdziwym statku taki bosman sobie nie pofika (10)

      hyc za burtę i po godzinie - to nikt już bosmana nie odnajdzie

      • 11 36

      • Dzisiejsze ciocie w rurkach nie wiedzą co to dyscyplina.

        • 39 8

      • echh.... (8)

        Sugerujesz, ze "osobnik nielubiacy dyscypliny", po "słownej reprymendzie" bosmana bedzie probowal go zamordowac? Pi*a co sie zali w gazecie po opi***lu??? Hehehe....
        Zaloga to rodzina, zdarzaja sie wasnie a mlodzi musza zasluzyc na szacunek, ale to co zasugerowales raczej a) nie zdarzy sie nigdzie poza twoim chorym umyslem b) po czyms takim nawet kajaka nie zobaczysz z bliska nie mowiac o zamustrowaniu gdziekolwiek...

        • 13 9

        • (4)

          Ci co pływają wiedzą, że z Filipińczykami były takie incydenty, szczególnie, kiedy bosman był z Europy

          • 6 11

          • Nieprawda (3)

            Kandydatkę na Darze odbyłem 38 lat temu, z Filipami pracuję jakieś 30 lat i uważam ich za najlepszych, najbardziej wrażliwych a jednocześnie najbardziej odpornych psychicznie matrosów. Wychodzi to teraz, kiedy zamszaki siedzą po 12 i wiecej miesiecy na statkach i jakoś to znoszą; rownocześnie tzw.Europejczycy ( Polacy, Rumuni, Chorwaci, Niemcy) kwiczą i odjeżdżają bez wyjątków już po paru tygodniach ponad swój kontraktowy czas. Legendy o durnocie wyspiarzy miały uzasadnienie ćwierć wieku temu; obecnie z politowaniem patrzę na takie opinie.

            • 14 4

            • (1)

              "Zamszaki"? WTF?!

              • 4 3

              • YLM!

                • 1 0

            • Smok?

              • 2 0

        • (2)

          Jak to dobrze że nie muszę pracować z takimi pożal się boże prawdziwymi menszczyznami (a nie "piz*mi").

          Jakie to menskie być gnojonym przez starszych (wiekiem, stopniem), a potem gnoić młodszych.

          • 10 1

          • (1)

            Skoro najwieksza twoja odpowiedzialnoscia jest stan bilonu w kasie i wypakowywanie towaru, to tak zwane "doswiadczenie zyciowe" ci nie grozi... Luz.

            • 1 4

            • No tak, jak ktoś nie pływa na statkach to pracuje w markecie.
              Gratuluję szerokich horyzontów na tym twoim mostku.

              • 3 1

    • obecne pokolenie często sie do żadnej pracy nie nadaje, niestety... (2)

      • 21 4

      • nieprawda!! (1)

        Oni jak najbardziej się nadają do..................bycia Youtuberami, Gemerami , Stremerami (czy jak to się tam nazywa). Generalnie wszystkim by tylko siedzieć na d................, nic nie robić i by gruba kaska sama płynęła jak "Manna z nieba"
        Ps-jak na nich patrzę to trzeba tylko Bogu dziękować że żadnej wojny nie mamy, bo na wybuch pierwszego pocisku większość z nich albo by spitalała w te pędy za granicę i tam gdzie jest internet, albo by stali i czekali co im Google lub Youtube podpowie!!

        • 7 2

        • Jak wybuchnie wojna za kilka lat, to oni z fotela będą sterowali dronami bojowymi, a Ty pójdziesz w kamasze. Taka będzie różnica. Wojsko też się zmienia i tzw "komputeryzacja" już tam dotarła.

          • 3 4

    • Plus za duzo tej glupiej demokracji ktora nie

      pozwala na konieczna rygorystyke na statku.

      • 0 1

  • z kim rozmowa

    z kim rozmowa kapitanem czy komendantem daru mlodziezy

    • 1 7

  • Jestem absolwentem Akademii Morskiej, odbywałem praktyki na Darze (7)

    I muszę przyznać, że takich prymitywów jak stała załoga tego statku nie spotkałem nigdy później na statkach handlowych... Niestety... Obecnie pracuję jako oficer na statku handlowym, oczywiście też panuje porządek i dyscyplina, zdarza się że muszę pouczy lub przywołać do porządku jakiegoś załoganta ale np. za użycie wulgaryzmu w stosunku do marynarza mógłbym polecieć z roboty... Ci co pływają wiedzą o czym mówię.

    • 40 5

    • (5)

      co niestety? że nigdy później nie spotkałeś?

      • 3 2

      • (4)

        niestety że tacy ludzie zdarzają się na statkach szkolnych uczelni morskich

        • 5 5

        • (3)

          i dobrze, że się zdarzają, nie jestem z branży, ale łatwo mi sobie wyobrazić, że statek to miejsce, w którym trzeba mieć silną, a przede wszystkim stabilną i odporną psychikę. sytuacje w pracy zdarzają się różne i chyba lepiej odsiać zawczasu ludzi, dla których wielką sprawą jest "niedyplomatyczny język" bo prawdziwie wielkie sprawy mogą ich przerosnąć.

          • 2 5

          • (2)

            widać, że nie masz nic wspólnego z branżą. Na morzu hartują cię miesiące izolacji poza domem, nieprzespane noce w sztormowej pogodzie gdzie co chwile spadasz z łóżka, ciężka praca (czasem po kilkanaście godzin dziennie) a czasem nawet tak głupie rzeczy jak niepotrafiący dobrze gotować kucharz. Rzucający bluzgami bosman do niczego nie jest potrzebny, takie zachowania to relikt minionych czasów... W życiu spędziłem już na statkach nie setki a tysiące dni i uwierz mi - wiem o czym mówię

            • 20 2

            • oczywiście, są ludzie którzy używają słowa na k zamiast przecinka, nikt na statku nie wymaga żebyś gadał jak Mickiewicz ale u normalnych armatorów personalne nazwanie podwładnego ci*ą zazwyczaj kończy się oficjalnym ostrzeżeniem (written warning) jeśli zdarzy ci się to powtórnie to w następnym porcie jesteś odsyłany do domu i tracisz robote.

              • 8 1

            • No właśnie o tym pisze, "niedyplomatyczny język" to tylko przykład z tekstu. Podstaw sobie pod to kiepskiego kucharza, ciężka pracę i zrozumiesz o co mi chodzi.

              • 2 0

    • hm

      Chyba mocno przesadzasz

      • 0 2

  • yhm kolejny święty promowany przez "dziennikarzy"
    nikt nie ma sobie nic do zarzucenia
    a młody człowiek nie żyje
    i stara śpiewka "Polacy nic się nie stało"

    • 21 7

  • Opinia wyróżniona

    (5)

    Spędziłem na Darze ponad 3 miesiące i rzeczywiście nie było łatwo. Jednak nikt nigdy nie był zmuszany do wchodzenia na maszt.
    Może i któryś z bosmanów nie należał do najprzyjemniejszych, ale potem na statkach handlowych wcale nie było lepiej. Prawda jest taka, że wielu z tych praktykantów nigdy oficerami nie zostanie i na zawsze zostaną szczurami lądowymi.
    Teraz po wielu latach patrzę na tą przygodę z uśmiechem na twarzy.

    • 183 19

    • Nagranie: Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa naszego prezesa i nie jest prawdą, że nad łóżkami dach przeciekał! Szczególnie, że prawie nie padało! Prezes dba o nas jak ojciec najlepszy! Pre...

      • 21 3

    • Mialam 3tygodnie praktyki

      Na Darze, ale to było za czasów kapitana Wiktorowicza, byłam z wydziału administracyjnego i żeby wejść na maszt musiałam dostać zgodę, wcale nas tam nikt nie wypychal na siłę.Przy wchodzeniu na maszt/gniazdo nie dostawało się lin, zabezpieczeni byli tylko Ci którzy szli na reje...

      • 12 1

    • Ja pływałem trochę ale na mniejszych jednostkach

      byłem też na obozach harcerskich a potem wojskowych. Wszystko jest ok, dopóki pod płaszczykiem "robienia z sieroty wilka morskiego" nie łamie się wszelkich możliwych standardów relacji między ludzkich czy bezpieczeństwa, nie jesteśmy już w XIX wieku (choć być może polskie żeglarstwo jeszcze w późnym Gierku).
      Ktoś powinien zrobić tam kontrolę i przeprowadzić dochodzenie.

      • 10 2

    • Dziewczynka z zabezpieczeniem przy wchodzeniu po wantach...

      .... poprostu odleciała. Opłynęłem na Darze Horn i nikt nie zleciał. Po zerwane żagle wchodziło się na reje po 20 - 30 osób przy sztormowym wietrze. Wydaję mi się, że dalej obowiązuje nakaz wchodzenia na reje w obuwiu z obcasem ( bardzo istotna rzecz przy zespołowej pracy na rejach).

      • 2 1

    • Bylo zmuszanie

      U mnie bylo zmuszanie wchodzenia na maszt i nawet sam komendat bral na dywanik i mowil, ze nie wazne, ze sie boja. Pierwsze wejscia tych ludzi na bombram reje byly w srodku nocy, w kiepskiej pogodzie i bez zadnego przeszkolenia.

      • 4 2

  • no ok ale w 1 rzecz nie uwierzę (5)

    że, na maszt nie ma obowiązku wchodzić a jak ktoś ma lęk wysokości to uslyszy:
    " nie martw się - jak masz lęk wysokości to ok - jesteśmy z tobą nie musisz wchodzić "

    srsly ? :)

    • 25 4

    • (1)

      a ja wierzę, bo zmuszanie kogoś spanikowanego może się skończyć źle, a jakoś nie słychać o masowych upadkach studentów z masztów. inna sprawa, że jakbym szła w takie miejsce, to byłoby mi zwyczajnie wstyd, że się boję wejść na maszt. to tak jakby powiedzieć, że się boję wody i nie potrafię pływać. niby można, ale wyobraź sobie załogę złożoną tylko z takich ludzi...

      • 4 4

      • Ja już na statkach spotkałem wielu ludzi którzy jak się okazało wcale nie potrafią pływać i boją się wody, różnych nacjii, ale Polaków też, sie dziwie jak oni ITR zaliczyli, fakt można się tam wymigac od zaliczania basenu

        • 0 1

    • Też tak myślę, że nie jest tak łątwo

      Ale na pewno nikt nie jest zmuczany. Na pewno jest szantażowany i mobbingowany, ale mobbing to trudny temat - w takim miejscu, na atakim żaglowcu musi być szczególna dyscyplina. Od tego może zależeć życie całej załogi - od zachowania 1 osoby. Nie może być tak, że marynarz powie - eee, dziś mi się nie chce. eee, boję się... To nie miejsce ani na zabawę ani na indywidualizm.

      • 2 2

    • Jak ja pływałem 99r jak ktoś nie wszedł 50 pompek w zamian .

      • 1 1

    • Tak nie bylo

      1991, 1993 bylem na Darze. Na zbiorkach wachtami, w czasie sprzatania czy stawiania zagli bylo tak:
      Ochotnicy na bombram wystąp! Zwykle wystepowalo pol wachty z ktorych wybierano 6ciu,
      Nastepnie ochotnicy na bram, podobnie. Od gornego marsla w dol wskazywal bosman lub instruktor. ZAWSzE możnabyło powiedzieć ja się nie czuję chociaż każdy wstyd pewnie palił od wewnątrz.
      Nie było wtedy klepania po plecach, były gadki o zajmowaniu miejsca lepszym, bardziej predysponowanym, ale to chyba bylo bardziej tytulem motywacji.
      Nie pamietam przypadku mobbingu za odmowe skakania po gaju.
      Ale tez glowy nie dam, sam chodzilem chetnie po masztach i nie interesowalem sie losem tych nielicznych (w mojej wachcie byl tylko jeden, z wydz. mechanicznego) ktorzy sie tego bali.
      Osobiscie uważam, że jeśli masz jakiekolwiek leki, czy ograniczenia wybierz sobie inny, spokojniejszy zawód.
      I Dar wlasnie to ma takim ludziom uzmyslowić.

      • 1 1

  • Nie mogę tego czytać (4)

    Co to w ogóle jest - statek szkolny czy kuter wycieczkowy po zatoce?! Tylko twarda dyscyplina i ostra selekcja.Kto nie maszeruje ten ginie.I wszystko na temat.Nie dajesz rady-nie nadajesz się. W razie czego szkoła Rydzyka przyjmuje każdego.I niech mamusia z tatusiem płacą za fanaberie swoich niedojrzałych emocjonalnie dzieci.Ech, brakuje takich ludzi jak Borówa.

    • 26 16

    • Kiedys bedziesz stary i schorowany,ciekawe jakim bedziesz wtedy twardzielem (3)

      • 4 6

      • Kandydaci to ludzie starzy i schorowani?

        Co twój wpis ma wspólnego z tematem?

        • 7 1

      • to te niedojrzałe emocjonalnie dzieci są stare i schorowane?

        • 3 0

      • Nie rozumię co ma stwierdzenie gdy będę stary i schorowany czy będę twardzielem. Otóż jestem stary-74 lata i nie jedna choroba mi dokucza. Jestem jednak z charakteru twardzielem. Na morzu spędziłem prawie 40 lat ,ono ukształtowało mój charakter..Byłem przez wiele lat bosmanem .Trzeba jednak pamiętać że każdy człowiek jest inny Wiele razy zamiast bosmańskiego okrzyku więcej pomogło i nauczyło ludzkie podanie ręki .Niejednego twardziela nauczyłem pracy na morzu bo tego niestety nie nauczy żadna szkoła.Z niejednym młokosem u siebie w kabinie wypiłem piwko i dałem mu się wygadać do bólu.Z reguły pomagało .Po prostu przy całej dyscyplinie trzeba być też ludzki.,żaden chłopak który zaczyna pracę nie ma prawa się bać przełożonych.Teraz po wielu latach gdy spaceruję po Gdyni wielu moich kolegów których uczyłem zawodu z uśmiechem mnie wita. Szkoda tylko że nie ma już naszej floty.

        • 8 2

  • Zacznijmy od tego że morze nie jest dla mięczaków czy mimoz. (2)

    I po prostu nie każdy się na morze nadaje.
    M. in. po to właśnie są praktyki na żaglowcu, żeby kandydaci przekonali się czy to jest zajęcie dla nich.
    I chwilami bywa ciężko.

    • 29 3

    • Czyli niezdatnosc do zawodu (1)

      Kazdego, nie tylko na morzu powinna byc potwierdzana smiercia kandydata? To zycze tego Twoim bliskim.

      • 0 3

      • a gdzie on zryty młotku pisał odnosił się do śmierci kandydata?

        • 1 1

  • Na pokladzie od rana ciagle slychac bosmana...

    • 14 3

  • Masakra umysłowa... (9)

    Mamisynki, mięczaki, nieogary, lamerzy, incele i piwniczaki. Lekko docisniesz: łzy i lament pod niebiosa, mamę wzywają.
    W połowie lat '90 na pokładzie DM po raz pierwszy w życiu zrobiłem 50 karnych pompek w tych cholernych szelkach - nałożonych na moleskin bo to listopad był. "Kwadrat" (kucharz) bosman "koziołek" (mówił patrz-popatrz-zobacz), kpt. żw Leszek Wiktorowicz (na wiecznej już wachcie, Panie świeć nad jego duszą) dyscyplina taka że dzisiejsze ciotki robiłyby pod siebie.

    • 32 10

    • bidaki

      Herbatniki wychowane przed monitorami z przekonaniem że wszystko wiedzą i umieją. Pogonisz trochę to ci powiedzą z przemądrzałą kpiną "po co tyle rabanu kierowniku". Dzisiaj nam się specjalnie nie chciało ale jutro jest dzień i to zrobimy. Pewnie na Darze żagle stawiają jak mają dobry dzień.

      • 9 2

    • Pamiętam, jak (7)

      z kumplami mieliśmy podmalować bukszpryt - zamiast tego położyliśmy się na tych siatkach (nie pamiętam już fachowej nazwy) i udawaliśmy robotę. Z topu fokmasztu zobaczył to bosman "Koziołek " i zaczął nas "zachęcać" do roboty. Któryś odkrzyknął że nic nie słychać i jak chce pogadać to niech zejdzie do nas. Wierzcie mi lub nie, ale "Koziołek" w grubych roboczych rękawicach złapał się sztagu i rozpoczął zjazd na bukszpryt. Nie był nawet w połowie drogi jak farba w puszkach nam się zagotowała, a pędzle zagrzały się w rękach (wiem jak to brzmi). Jak wylądował, robota była na ukończeniu hehehe to były czasy

      • 7 2

      • O ho kolejke nalej... (1)

        I ja wtedy tego bosmana...przez ramie I zanioslem na statek..Docent Furman

        • 0 2

        • Moje

          wspomnienia są lepsze niż twoje.

          • 2 3

      • Od czasu jak Ś.P. "Foka" na rękach "zszedł" po sztagu foka

        Do regulaminu DM wpisano zakaz....

        • 4 2

      • Prawda

        Ten bosman chodził też po rejach bez żadnego zabezpieczenia i opierdalał za złą pracę. Ale był spoko.
        Spędziłem na Darze prawie 7 miesięcy... :-D

        • 4 0

      • SP Tadziu Popiel zjezdzal na padunach (2)

        Ale nie awansuj kwadrata to byl zwykly steward, ale wydawal sie Bogiem bo studenciakom zarcie dawal..

        • 3 0

        • To było ćwierć wieku temu... (1)

          Rzeczywiście, coś mi tam świta że "kwadrat" był stewardem. "Koziołek" miał taką ksywę nadaną przez nas z tytułu koziej bródki - chudy, wysuszony, ile on mógł mieć wtedy lat? Pod sześćdziesiąt?

          • 2 0

          • Aktualnie kwadrat to chieff cook a młody kwadrat znaczy syn starego kwadrata jest stewardem

            • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane