• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dzikie zwierzęta w mieście. Karmić czy nie?

Marzena Klimowicz-Sikorska
30 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Sami zachęcamy dzikie zwierzęta do obecności w mieście. Musimy przestać je karmić - to jedyny sposób na to, by ograniczyć ich liczebność. Sami zachęcamy dzikie zwierzęta do obecności w mieście. Musimy przestać je karmić - to jedyny sposób na to, by ograniczyć ich liczebność.

Środki antykoncepcyjne dla gołębi i odławianie dzików - takie zabiegi są bezskuteczne tak długo, jak długo będziemy dokarmiać w mieście dzikie zwierzęta. Jak więc sobie radzić z nieproszonymi gośćmi, którzy uprzykrzają nam życie w mieście?



Ornitolog Leszek Damps przypomina, że nie powinno się karmić w mieście dzikich ptaków. Ta zasada dotyczy też innych zwierząt, m.in. dzików. Ornitolog Leszek Damps przypomina, że nie powinno się karmić w mieście dzikich ptaków. Ta zasada dotyczy też innych zwierząt, m.in. dzików.
Dzikie zwierzęta są w mieście, bo ludzie przyzwyczaili je do karmienia. O ile jeszcze podczas srogiej zimy można dokarmiać słabsze osobniki, to w pozostałe pory roku już się tego nie powinno robić. I dotyczy to wszystkich dziko żyjących zwierząt - od gołębi, po łabędzie, mewy i dziki, których w Trójmieście nie brakuje.

- Dziki zadomowiły się w mieście, bo ludzie je do tego przyzwyczaili - mówi Arkadiusz Gruzda, łowczy z najstarszego na Pomorzu Koła Łowieckiego nr 1 w Gdyni. - Wystarczy rzucić dzikowi jedną kromkę, by przychodził w to samo miejsce przez lata z całą swoją rodziną.

Przeczytaj też: Karmisz gołębie? To po nich posprzątaj.

Choć to bardzo pożyteczne zwierzęta - w lesie zjadają szkodniki i dzięki ryciu polepszają jakość gleby ułatwiając nasionom kiełkowanie - w mieście i na polu nie są mile widziane. Trójmiejskie lasy są w stanie wyżywić ok. 500 sztuk tych zwierząt. Żeby utrzymać taką populację w ryzach leśnicy muszą uciekać się do rozmaitych sztuczek.

Karmisz dzikie zwierzęta w mieście?

- Dziki uwielbiają wyjadać nasiona z pól, które znajdują się tuż przy lasach. Żeby ograniczyć szkody przygotowujemy tzw. pasy zaporowe. To szeroki na ok. 3 m pas, który wysypuje się kukurydzą. Zwierzęta wydłubując po ziarenku są pod koniec dnia tak zmęczone, że nie mają siły iść w pole. Inna metoda to prowadzenie upraw np. ziemniaków na naszych polach w środku lasu - dodaje łowczy. - Dzik to jednak leniwe zwierze, pójdzie więc tam, gdzie jedzenie jest na wyciągnięcie ręki. Dlatego, by pozbyć się dzików z miasta, trzeba przestać je karmić.

Rocznie leśnikom udaje się odławiać ok. 200 sztuk. Zwierzęta są łapane w humanitarny sposób i wywożone ok. 100 km od Trójmiasta. Bardzo rzadko się je odstrzela.

Dzik w mieście to nie tylko zagrożenie na drodze.- Może też przenosić wściekliznę, choć ta bardzo rzadko występuje w naszych lasach. Nie należy też jeść niezbadanego mięsa dzika, bo może być zarażone bardzo groźną dla człowieka chorobą - włośnicą- dodaje Arkadiusz Gruzda.

Jednymi z najmniej lubianych zwierząt w mieście są gołębie i mewy. Z nimi sprawdza się ta sama metoda, jak u dzików - łatwy łup przyzwyczaja je do żerowania na osiedlach.

- Dokarmianie ptaków jest wskazane, ale tylko w okresie zimowym. W pozostałych porach nie należy tego robić - mówi Marta Pacyk z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. - Wiele osób nie wie też o tym, że karmienie ich chlebem nie jest dobrym rozwiązaniem. Chleb ma w sobie sól, a ta wyciąga z organizmu wodę, do której zimą ptaki nie mają dostępu. Dlatego jeśli już karmić, to ziarnami, a np. łabędzie - ugotowanymi (bez soli) warzywami - ziemniakami czy marchwią.

Dokarmianie przez ludzi spowodowało, że niektóre gatunki zmieniły swoje naturalne przyzwyczajenia. - Przez dokarmianie ptaków wczesną jesienią ludzie doprowadzili do tego, że wiele z nich, głównie kaczki i kosy, zmieniły swoje naturalne zachowania - zamiast odlatywać, zostają na zimę w mieście - mówi Leszek Damps, ornitolog z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Drobnych Ssaków "Ostoja" w Trójmieście, który zajmuje się m.in. liczeniem i obrączkowaniem ptaków.

O tym, jak trudno jest ograniczyć populację gołębi przekonała się Wenecja, gdzie liczba tych ptaków dawno przewyższyła liczbę jej mieszkańców. Władze miasta zdecydowały się więc na... podawanie gołębiom środków "antykoncepcyjnych".

- Do ziarna dodawano specjalnie przygotowany preparat, który miał ograniczyć przyrost populacji - mówi Marta Pacyk. - Nie osiągnięto jednak spektakularnych efektów. Ta metoda ma zresztą wady - raz, że trudno jest dostać taki środek, dwa - trzeba go podać tylko gołębiom, tak by nie ograniczyć populacji innych ptaków, co jest bardzo trudne. Ostatecznie w całej Wenecji wprowadzono całkowity zakaz karmienia gołębi, co miało na celu odzwyczajenie ich od żerowania w mieście.

A co z mewami, które również tak chętnie dokarmimy? - Na wysypisku na Szadółkach nieraz potrafi żerować jednocześnie od 5 do 8 tys. mew - mówi ornitolog - Choć postrzegamy je jako "pasożyty" zapominamy, że to one prowadzą naturalny recykling organicznych odpadów, które tam trafiają, zmniejszając przez to ich ilość, i - co za tym idzie - fetor.

Tak długo, jak ludzie będą karmić dzikie ptaki, tak długo te będą zanieczyszczać chodniki i przenosić groźne dla ludzi choroby. Jedną z nich jest ornitoza.

- Zarazić się nią mogą głównie osoby mające długi kontakt z ptakami. Choroba ta przenosi się drogą kropelkową - niebezpieczne jest więc wdychanie pyłów, zwłaszcza w miejscach, gdzie jest nagromadzony wysuszony kał ptaków. Rzadko jednak odnotowuje się u ludzi przypadki zarażenia ornitozą. - dodaje Pacyk.

Żeby skutecznie i humanitarnie ograniczyć liczbę miejskich gołębi trzeba by zainwestować w... inne ptaki. - Najlepiej w takie drapieżniki jak jastrząb czy krogulec, które żywią się gołębiami. W Gdańsku na pewno jest jedna para lęgowa sokoła wędrownego, który na swoim terenie skutecznie reguluje populację gołębi. To jednak za mało - mówi Leszek Damps.

Wiosną w mieście pojawia się jeszcze jeden problem. - Kiedy zbliża się wiosna do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Ostoja trafia wiele piskląt tzw. podlotów, czyli nie w pełni lotnych młodych ptaków, które są często zabierana przez ludzi, którzy znajdują je np. na trawniku, myśląc, że młode zostały opuszczone - dodaje ornitolog. - Nie powinno się zbierać takich pisklaków, chyba że widać, że są ranne. Ptaki mają po prostu w zwyczaju rozpierzchać się po okolicy zanim uzyskają pełną zdolność do lotu po to, żeby zminimalizować ryzyko straty, gdyby drapieżnik zastał je w gnieździe. Ptasi rodzice wiedzą, gdzie one są i karmią je, a po kilku dniach takie pisklaki uzyskują pełną zdolność do lotu i razem z rodzicami fruwają sobie po okolicy.

Miejsca

Opinie (129) 9 zablokowanych

  • Mewy nie są lubiane (1)

    dlatego sopoty wzieły se mewe do herbu. ale moze to chodzi o inne mewy

    • 4 1

    • mewki kur....

      Chodzi o mewki:)

      • 1 0

  • Kiboli (1)

    trzeba utylizować a nie karmić

    • 5 4

    • Lepiej kastrować...

      mniej testosteronu, mniej agresji, wtedy nawet ryki na stadionie będą milsze dla ucha.

      • 1 2

  • Szkoda że u nas nie ma misiów

    na przykład misiów Grizzly. Dokarmiałabym :D

    • 2 0

  • Lasy oliwskie ogrodzone, stare owocujące drzewa wycięte (buki i dęby) (1)

    To czym mają się żywić dziki? Dlatego odwiedzają śmietniki i buchtują na trawnikach.

    • 9 3

    • Całe lasy oliwskie wycieli

      Nic nie zostało

      • 3 0

  • Stanowcze NIE dla gołebi! (2)

    • 8 5

    • A może tak dla szczurów stanowcze "nie"

      To ludzie przez swoją ignorancję i niechlujstwo karmią te zwierzęta, które roznoszą śmiertelne choroby.

      • 2 0

    • wczoraj co innego krzyczałaś

      • 1 1

  • nick (1)

    nie karmic
    jest wiosna

    • 3 0

    • niech poboierają energię ze słońca

      • 1 0

  • Jak zwkle... (1)

    artykuł jest o dzikich zwierzętach, część tumanów nie odróżnia dzikiego od udomowionego kilka tysięcy lat temu i sądzi że jak coś żyje na podwórku ale nie ogląda z piwem w łapie sportu w tv to jest dzikie.
    Tych co przychodzą z lasu nie dokarmiać ale te które współżyją z nami od dawna jak koty dokarmiać, przecież nie kupią sobie jedzenia, myszy też nie złapią bo skąd, w sposób sensowny i cywilizowany kontrolować populację.
    Człowiek dawno temu zszedł z drzewa a jeszcze nie potrafi ogarnąć wielu spraw, niektórzy mentalnie nadal siedzą na drzewie i dochodzą do etapu walki szpadlem o ogień.

    • 10 3

    • Ekhem

      No właśnie udomowionego, to co robi na podwórku? Kotek ładny był, a potem wyrzucamy? Potem zamiast wysterylizować i przygarnąć, karmimy gdzie popadnie. Rodzi się ich coraz więcej i więcej. Dokarmiamy i udajemy mądrych ludzi i kochających zwierzęta. Ci ludzie w większości dokarmiają i na tym się kończy. Jednego roku jest kotów 10 , a drugiego 20, potem 30 i liczba rośnie. Wystarczy spojrzeć na stocznie w Gdyni...
      Zresztą podejdź do takiego udomowionego kotka, bidulek sam nic nie upoluje, bo przecież nie jest w ogóle drapieżnikiem.

      Coś mi się wydaje, że sam jeszcze z drzewa nie zszedłeś. Komentarzem na temat "kiboli" potwierdziłeś swoje buractwo cukrowe... wyjdź do ludzi, a nie żyjesz wśród kotów tumanie

      • 4 0

  • Karmić (1)

    patologią społeczną

    • 3 1

    • Najsmaczniejsza jest ta patologia od Korwina!

      • 0 0

  • alfons (1)

    A ssaki lesne sie do nich zaliczaja?

    • 1 0

    • dokarmiane parówkami

      • 0 0

  • dziki witomino (1)

    • 2 0

    • dobra nazwa dla klubu piłkarskiego

      serio serio

      • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane