• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Fałszywe wezwania

Olga Krzyżyńska
6 września 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Karetka do każdego wezwania
Co może zrobić lekarz pogotowia ratunkowego wezwany do leżącego na ulicy człowieka, mającego wszelkie oznaki zawału serca, kiedy ten "chory" znienacka wstaje i, zupełnie zdrowy, stroi sobie żarty?
To zdarzyło się naprawdę - w centrum Gdańska w miniony wtorek wieczorem.

- Problem jest rzeczywiście ogromny, niestety aż jedna trzecia naszych wezwań jest fałszywych i są to nie tylko takie dowcipy jak ten wtorkowy - mówi Dorota Dygaszewicz, dyrektor Wojewodzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku. - Nieraz dzwonią dzieci, żeby się "podkształcić" - rodzice pozwalają im kręcić numery alarmowe, żeby się nauczyły dzwonić, bo one są darmowe. Mamy ponagrywane takie rozmowy. Problemem są automaty w szkołach - uczniowie dzwionią z nich na przerwach gdzie się da, nieraz nasz telefon jest dosłownie "czerwony". Apelujemy - nasz numer nie do tego służy! Jeśli będzie blokowany - nie dodzwoni się ktoś, komu pomoc jest naprawdę potrzebna.

W przypadku kiedy ktoś wzywa pogotowie do, jak w opisanej sytuacji, osoby leżącej na ulicy niby z zawałem, a tak naprawdę zupełnie zdrowego dowcipnisia, też niewiele można zrobić.

- Nie mamy danych takiej osoby, bo nie mamy prawa jej legitymować. Musielibyśmy wzywać następną służbę - policję, żeby go ścigała. Może to się zmieni po wejściu ustawy o państwowym ratownictwie medycznym kiedy pracownik pogotowia będzie funkcjonariuszem państwowym - wyjaśnia Dorota Dygaszewicz. - Na razie pozostaje nam tylko przyjechać i odjechać na nasz koszt - mamy jednak tylko te pięć "erek" na miasto i nie można bez potrzeby nas angażować. Dużo groźniejsze są dla nas wezwania do dzielnic trudnych, niebezpiecznych, gdzie wzywani jesteśmy tylko po to, żeby nas zaatakować i na przykład ukraść radio. Mamy teraz w karetkach alarmy, automatycznie zamykane drzwi, ale mimo tego czujemy się zagrożeni.

- Myślę, że służby publiczne jak pogotowie ratunkowe będą zawsze narażone na tego typu dowcipnisi - powiedział "Głosowi" poseł Władysław Szkop, członek sejmowej komisji zdrowia. - Pogotowie może przeciwko takiej osobie wystąpić do sądu i żądać odszkodowania, takiego żartownisia trzeba surowo ukarać finansowo. Wezwanie policji w takich sytuacjach też jest uzasadnione. Kiedy się ileś osób ukarze za taki żart i to słono to zabawa przestanie się opłacać i dowcipnisiów będzie mniej.
Głos WybrzeżaOlga Krzyżyńska

Opinie (4)

  • O własnie...

    ...następna typowo polska cecha. Brak poczucia jakiejkolwiek odpowidzialnosci za swoje czyny.

    • 0 0

  • To jest ...

    Takie zachowanie może mieć tylko jedno określenie: BURACTWO !
    Może zabrzmi okrutnie ale tym, którzy robią sobie żarty dzwoniąc z fałszywym alarmem, życzę aby sami byli w sytuacji, w której nikt im nie pomoże.

    • 0 0

  • Nie ma sie czego dziwic

    Jeżeli będziemy wychowywać młodzież, aby szła do celu bez żadnych moralnych zachamowań, to nikt z nich nie zastanowi się nad tym czyje pienišdze marnuje i nie będzie wiedział jakš cenš może być taki żart dopóki jego to nie będzie tyczyć. Nadal pienišdze społeczne sš niczyje i każdy z młodego pokolenia myœli tylko jsk je wykorzystać dla Siebie.

    • 0 0

  • Brak odpowiedzialności?

    W zasadzie kolega Zoppoter ma rację - tyle tylko, że chyba właściwsze byłoby tu określenie 'bezkarność'... Jeśli taki 'dowcipniś' wie, że nic mu nie grozi (albo że nikt nie będzie sobie tym zawracał głowy) to nie jest niczym skrępowany i robi to, co mu przyjdzie do pustej głowy...

    W dodatku nasze przepisy skutecznie zniechęcają np. przechodniów do jakiejkolwiek reakcji (np. nastukania baranowi, albo przytrzymania do czasu przyjazdu Policji), bo 'pokrzywdzony' może oskażyć o napaść, albo ograniczenie wolności.. (dygresja: u nas nawet Policja boi się strzelać do bandytów, bo potem musi się tłumaczyć, czy aby na pewno użycie broni było zasadne). Wracając do wątku: oczywiście - brak wychowania, etc., ale dopóki wszystkim nie będzie wiadomo, że każdy 'żartowniś' zapłaci (dosłownie) za nieuzasadnione wezwanie karetki to nie ma co liczyć, że takie 'żarty' się skończą...

    O czym my zresztą mówimy - u nas banda pijanych poborowych (albo tzw. 'pseudokibiców') może zdemolować pociąg i w najgorszym razie zapłacą jakieś grosze na kolegium. A za naprawę taboru - inni podatnicy...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane