• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

H jak Holland, czyli kokaina w polskim rugby

Krzysztof Wójcik
15 grudnia 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Andrzej J. ps. Holland, niegdyś postawny, doskonale zbudowany sportowiec, w czasie procesu wyglądał jak cień samego siebie. Andrzej J. ps. Holland, niegdyś postawny, doskonale zbudowany sportowiec, w czasie procesu wyglądał jak cień samego siebie.

Zanim go aresztowano i oskarżono o gigantyczny przemyt kokainy, był stawiany za wzór sportowca, a potem biznesmena. Sponsorował Lechię i polską reprezentację rugby. Skaza na jego życiorysie to 100 kg kokainy, którą sprowadził do Polski z Kolumbii.



Kiedy kilka lat temu wszedłem do gdańskiego więzienia, by zobaczyć się z Andrzejem J., bardziej znanym pod pseudonimem "Holland", przywitała mnie wychudzona postać, w niczym nie przypominająca obytego z kamerami gwiazdora polskiej reprezentacji rugby i Lechii Gdańsk. Jego zachowanie też się zmieniło. W pierwszych słowach "Holland" zastrzegł, że wywiad będzie kosztował kilka tysięcy złotych. Na tym zresztą skończyła się nasza rozmowa.

Równie gwałtownie skończyła się błyskotliwa kariera sportowca. Latem 1999 r. policja zatrzymała go w jego własnym pubie "Holland" przy al. Grunwaldzkiej we Wrzeszczu. Kilka godzin później prokuratura ujawniła, że rugbista jest zamieszany w gigantyczny przemyt narkotyków sprzed lat - chodziło o próbę sprowadzenia do Polski w 1993 r. 111 kg kolumbijskiej kokainy. Transport wpadł na granicy z Niemcami.

Prawdopodobnie nigdy nie doszłoby do ujawnienia roli "Hollanda", gdyby nie rozliczenia w gangu przemytników. Sześć lat po przemycie rugbistę wsypał Grek Thomas M. "Eduardo": - J. miał mi płacić za milczenie. Nie chciał, więc zacząłem mówić - zeznawał.

W ten sposób z dnia na dzień zakończyła się kariera "Hollanda". Policjanci skuli go kajdankami w jego pubie, bo po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się biznesem. Świetnie prosperowała sieć myjni Beaver, którą założył wspólnie z przyjacielem nieżyjącego "Nikosia", Wojciechem K., i prominentnym trójmiejskim prawnikiem, Jerzym Zajadło.

- Choć plotki o narkotykowych biznesach "Hollanda" krążyły przez wiele lat, to nigdy wcześniej nie udało się go złapać za rękę - wspomina oficer CBŚ. - W legendy obrastały imprezy rugbistów gdańskiej Lechii w lokalnych knajpach, gdzie duża część drużyny wciągała kokę, a po zabawie trzeba było czyścić stoły z białego proszku. Tak się bawili rugbiści.

O tym, że nie są aniołkami, wiedzieli dobrze policjanci z wydziałów ścigających złodziei samochodów. Już w latach 90. kilku rugbistów Lechii Gdańsk, w tym Andrzej J,. miało sprawy, dotyczące kradzieży i przemytu samochodów. "Holland" odpowiadał za paserstwo. Proces przed gdańskim sądem zakończył się wyrokami w zawieszeniu.

Jak "Holland" poznał innych gangsterów? Wiąże się to z początkiem jego działalności "biznesowej". Pod koniec lat 80. J. wyjechał na Węgry, gdzie handlował dolarami. Podobnie zaczynali inni trójmiejscy gangsterzy. W Budapeszcie krzyżowały się szlaki różnych grup przestępczych ze wschodniej Europy. Tam jeździli zarabiać "Nikoś" czy "Tato", jak również bossowie gangu pruszkowskiego.

Po zatrzymaniu za udział w narkobiznesie "Holland" miał wiele do stracenia. W porównaniu z wcześniejszą sprawą samochodową, tym razem groziło mu wieloletnie więzienie. W chwili aresztowania miał niespełna 36 lat i poważnie rozkręcał legalne interesy. Pomagał też finansowo rugbistom Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski. Czynnie działał w Polskim Związku Rugby.

"Holland", długo się nie zastanawiając, zaczął sypać. Kilka dni po jego aresztowaniu CBŚ zapukało do drugiego organizatora przemytu - Wojciecha U. "Telewizorka". Ten mężczyzna nie był związany z rugbistami, jego pseudonim pochodził od sklepu ze sprzętem RTV, który prowadził w Gdańsku. To dzięki niemu "Holland" wkroczył w świat wielkich pieniędzy narkobiznesu. Jak do tego doszło? Trzeba się cofnąć do Niemiec na początku lat 90. Tam w niemieckim więzieniu Kolumbijczyk o nazwisku Perez poznał Niemca Martina F. Razem siedzieli w celi i już za kratkami planowali rozkręcenie biznesu na wielką skalę. Rynkiem zbytu białej śmierci miała być Europa Wschodnia. Martin F. zwerbował do gangu kuzyna "Telewizorka" - Adama U. "Buhaja". Tak powstała międzynarodowa spółka narkotykowa. Perez miał załatwić kontakty z kartelem z Cali, a Polacy gotówkę na kokainę.

Mówi oficer CBŚ: - I wtedy zorientowali się, że mają kłopot. Kolumbijczycy nie chcieli iść na interes, w którym kasę mieliby dostać po sprzedaniu kokainy. No, ale czego Polacy nie wymyślą. Kradli luksusowe samochody w Niemczech, legalizowali w Polsce, a potem nimi płacili za kokainę. Interes kwitł świetnie. Stąd też wynikała wcześniejsza wpadka rugbistów Lechii Gdańsk na paserce kradzionych aut. Te luksusowe fury były właśnie zapłatą za kolumbijską kokę. Narkotyki na statkach przypływały do Polski, a samochody z powrotem płynęły do Ameryki Południowej. Przypuszczaliśmy, że w ten sposób przeszmuglowano około 300 aut.

Kokaina, za którą poszedł siedzieć "Holland", przypłynęła do Polski jesienią 1992 r. Prawie rok leżała w gospodarstwie pod Gdańskiem. Po kilku miesiącach miała trafić do Niemiec, a potem Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Do przemytu jednak nie doszło. Gangsterzy wpadli ze 100 kg czystej kokainy w szczecińskim hotelu Redison. Policja zatrzymała trzech członków gangu. Kolejne aresztowania odbyły się już po niemieckiej stronie granicy. Nie udało się wtedy zatrzymać głównych organizatorów kontrabandy: rezydenta gangu w Cali - "Buhaja", "Telewizorka" i "Hollanda".

Tego ostatniego wsypał dopiero po siedmiu latach "Eduardo" i to tylko dlatego, że rugbista nie chciał płacić łapówek za milczenie. Podczas przeszukania po aresztowaniu "Hollanda" w jego myjni znaleziono produkty do wytwarzania amfetaminy. W Polsce nie udało się jedynie osądzić "Buhaja", który wcześniej wpadł na przemycie narkotyków w Ekwadorze i do 2004 r. siedział w tamtejszym więzieniu. Nie mógł narzekać na traktowanie. - Przekupieni strażnicy dostarczali mu telefony satelitarne do kierowania gangiem, sprowadzali dziewczyny. Miał tam jak w raju. Z więzienia nadal zlecał przemyty - mówi oficer CBŚ.

Wpadka "Hollanda" zakończyła jego karierę w Polskim Związku Rugby. Po kilkuletnim procesie "Holland" dostał 3,5 roku więzienia - najniższą karę, jaką mógł wówczas wymierzyć sąd. Tak niski wyrok zawdzięczał współpracy z prokuraturą. Jego kompan, którego wsypał - "Telewizorek" - został skazany na 10 lat więzienia.

O autorze

autor

Krzysztof Wójcik

Dwukrotny laureat nagrody Grand Press za ujawnienie afer korupcyjnych na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego oraz w pomorskim wymiarze sprawiedliwości. Autor książek: biografii Ryszarda Krauzego „Depresja miliardera”, „Mafii na Wybrzeżu” oraz „Psów wojen. Od Wietnamu po Pakistan – historii polskich najemników”.

Opinie (72) ponad 10 zablokowanych

  • Przekupieni strażnicy dostarczali mu telefony satelitarne do kierowania gangiem, sprowadzali dziewczyny. Miał tam jak w raju

    tak miał super, że się tam osiedlił i do dziś opala się w kratkę ?

    • 19 1

  • Andrzej j jest od 2001 na wolnosci a "telewizorek" uniewiniony dostał (3)

    odszkodowanie zainteresowanym podesle link

    • 11 1

    • o ciekawostka

      j/w

      • 2 0

    • Adi wstaw proszę link (1)

      • 1 0

      • niestety wyslalem

        ale mi usuneli w moj mail jest podany jak chcesz

        • 1 0

  • aha

    sztywny jak holland

    • 5 7

  • profesor

    Zajdło wymieniony w tym artykule wykłada na uczelniach nomen omen PRAWO haha co za zycia ironia i juz wiadomo dlaczego jezdzi LEXUSEM haha

    • 39 2

  • To możliwe,że sponsorował to źródło walki o niepodległość i praworządność...? Nie to niemożliwe ....

    • 3 2

  • snieg

    JA SIE PYTAM KTO ODSNIEZY DROGI PYTAM SIE

    • 12 0

  • Panowie Jerzy i Wojciech (2)

    to również założyciele innych firm, bardzo porządni i mili Panowie. Pozdrawiam

    • 11 5

    • Aaaa piszesz o tym sławnym tow. ubezpieczeniowym??? (1)

      • 7 0

      • :)

        czyzby hestia??

        • 3 0

  • Mnie to interesuje jak was nie to nie czytajcie stożkogłowi narzekacze!

    • 8 3

  • dobrze, że nikt nie napisał: (1)

    A gdzie byli rodzice?

    • 5 4

    • a gdzie byli rodzice??

      • 9 0

  • To so prawdziwe policjanty ??

    • 0 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane