- 1 Ile da się zarobić z wykrywaczem na plaży? (73 opinie)
- 2 Co łączy groby z epoki żelaza i niemiecki lotniskowiec? (21 opinii)
- 3 Czy to pierwszy w dziejach plan Trójmiasta? (63 opinie)
- 4 Park według pomysłu ojca i córki (57 opinii)
- 5 Agresywny mężczyzna skoczył do Motławy (455 opinii)
- 6 Utrudnienia dla pasażerów SKM (150 opinii)
Inauguracja sezonu w Sax Clubie
Tym razem koncert odbywał się na dużej sali. Biletów po prostu zabrakło. "Proszę mnie wpuścić. Mogę nawet stać" - wielu takich próśb wysłuchała tego wieczoru obsługa teatru. I rzeczywiście - dodatkowi słuchacze rozsiedli się na podłodze po bokach widowni lub stali chłonąc świat muzycznej wyobraźni Leszka Możdżera. Tym razem pianista, kompozytor, aranżer, uważany za objawienie polskiego jazzu ostatniej dekady, wystąpił z recitalem solo. Zaskakująco improwizował na temat Chopina, zagrał też wyjątki z innych swoich płyt. Nie zabrakło oczywiście eksperymentów z brzmieniem fortepianu (szklanka wprost na strunach). Po koncercie przyszedł czas owacji, bisów i gratulacji. Jedna z wielbicielek uklękła przed mistrzem z różą w dłoni. Pianista nie pozostał dłużny - również padł na kolana.
Ostatnio nieczęsto można posłuchać Leszka Możdżera - od 11 miesięcy przygotowuje muzykę do "Snu nocy letniej" Szekspira. Premiera w tym tygodniu w Teatrze Muzycznym. Dlaczego w takim natłoku pracy artysta zdecydował się jednak wystąpić na koncercie?
- Recital to czysta przyjemność, relaks - zero stresu. Jestem sam, nie muszę za nikogo się martwić, pilnować, jestem odpowiedzialny tylko za to, jak zagram na fortepianie. Czegóż można chcieć więcej? - mówi Leszek Możdżer. - Wyjść na scenę samemu, zagrać koncert, spotkać się z publicznością i jeszcze dostać za to pieniądze (które zawsze się przydadzą). Potem pójść do garderoby, zebrać gratulacje i przynieść kwiaty do domu. To wspaniałe. W teatrze jest naprawdę ciężko. Trzeba dźwigać graty, nosić instrumenty, pilnować, żeby się kabel czy wzmacniacz nie zepsuł. Poza tym w orkiestrze jest 17 osób; wokaliści, balet, nagłośnienie. Wszystkiego trzeba pilnować. Mnóstwo roboty. W porównianiu z koncertem solo to jest naprawdę powstanie warszawskie.
W najbliższy piątek usłyszymy w Sax Clubie "Hand Made" - nowy projekt Wojciecha Staroniewicza - saksofonisty. Za dwa tygodnie (2 listopada) - Zaduszki Jazzowe i zespół "Old Swing Stars" - plejada gwiazd polskiego jazzu: Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz (kompozytor muzyki m.in. do "Stawki większej niż życie"), Wojciech Karolak, Andrzej Dąbrowski, Janusz Kozłowski i Przemek Dyakowski.
Opinie (3)
-
2001-10-25 10:17
.....
Koncert byl faktycznie genialny! Trafilam tam niemal prosto z pracy - zmeczona i mocno spiaca.. balam sie, ze moge - mimo calego szacunku dla tworcy - zasnac... Alez skad!
Muzyka pochlonela moj wymeczony szaroscia dnia mozg.... tworzyla kolorowe obrazy... bylo mi po prostu blogo....- 0 0
-
2001-10-22 23:14
Artyk. serdeczny i prawdziwy
Artyk. serdeczny i prawdziwy oddaje atmosferę, jaka panowała na koncercie. Byłem świadkiem owej scenki z różą. Chwilę przedtem starsza pani ocierając oczy przytuliła pianistę dziękując za przeżycia. To było wspaniałe!
- 1 0
-
2001-10-22 23:09
Byłam oczarowana
Artysta bawił się dźwiękiem.
Szklanka na strunach - to był kolejny obrazek muzyczny, który kojarzył mi się z typową scenką rodzinną: kot, kobieta i mężczyzna, nieporozumienia, gadatliwość sopranu, sprzeciw basu -i.... wszystkich pogodził kot - . Muzyka lekka, radosna...
A jak ty to widziałeś - przepraszam slyszaleś???- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.