• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jaki powinien być prezydent? Władca czy administrator? Polityk czy menadżer?

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
19 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
28 października 1998 roku: Podczas pierwszej sesji Rady Miasta Gdyni po wyborach samorządowych wybrano nowego prezydenta miasta i zarząd. W tym dniu Wojciech Szczurek został prezydentem Gdyni, które to stanowisko nieprzerwanie sprawuje do dziś. 28 października 1998 roku: Podczas pierwszej sesji Rady Miasta Gdyni po wyborach samorządowych wybrano nowego prezydenta miasta i zarząd. W tym dniu Wojciech Szczurek został prezydentem Gdyni, które to stanowisko nieprzerwanie sprawuje do dziś.

Jeśli większość rządząca przeforsuje pomysł na przesunięcie terminu wyborów samorządowych, to odbędą się one wiosną 2024 roku. Do urn wyborczych pójdzie aż dziewięć roczników dorosłych już ludzi, którzy urodzili się, gdy prezydentem Gdyni był Wojciech Szczurek.



Ogromna rzesza mieszkańców naszego miasta mówiąc: "prezydent Gdyni", myśli: "Wojciech". Innego prezydenta w Gdyni nie widzieli, nie znali albo nie pamiętają. Jego poprzedniczka, Franciszka Cegielska, to dla nich historia.

W efekcie mieszkańcy nie są w stanie sobie wyobrazić innej opcji, nawet gdy widzą oczywiste wady obecnej prezydentury. Stąd od lat słyszę wywody typu:

- No tak, prezydent nam się zestarzał, wypalił, stracił pomysły i świeżość, otoczył się klakierami, zadłużył miasto, nie słucha ludzi. Ale jeśli nie on - to kto?
I wtedy padają hasła typu:

- Na Horałę mam głosować, czy innego spadochroniarza przysłanego z partyjnej centrali? To już lepszy Szczurek...
Krótko mówiąc: obecny włodarz niekoniecznie wszystkim pasuje, ale na nowego nie ma pomysłu. W tekstach o "partyjnych spadochroniarzach" odczytuję tęsknotę za politykiem, najlepiej już znanym, rozpoznawalnym, który nadjedzie na białym koniu, a my wszyscy krzykniemy z ekstazy. A jednocześnie - nie chcemy polityków, jałowości ich sporów, koniunkturalizmu i podporządkowania decyzjom centrali.

Nowy, ale tak naprawdę stary. Znany, ale nie zdążył popełnić żadnego błędu - takie oczekiwania mieszkańców wobec prezydenta miasta idealnie pasowały do Roberta Biedronia, który w 2014 r. wygrał wybory na prezydenta Słupska. Nowy, ale tak naprawdę stary. Znany, ale nie zdążył popełnić żadnego błędu - takie oczekiwania mieszkańców wobec prezydenta miasta idealnie pasowały do Roberta Biedronia, który w 2014 r. wygrał wybory na prezydenta Słupska.
Niektórzy wierzą, że z tego oceanu politykierstwa wyłoni się ktoś wyjątkowy, niczym Afrodyta z morskiej piany. Ci, którzy wierzą w takie objawienie, z rozczuleniem wspominają casus Roberta Biedronia, któremu zaufali słupszczanie. Pomijam kwestię, czy byli w tym wyborze roztropni. Chcemy, by był to ktoś zupełnie nowy, a jednocześnie stary, bo znany z tego świata. Ktoś, kto zrobi to inaczej, ale wyłoniony ze świata, który właśnie tak działa, jak działa - czyli do bani.

Fundamentalny błąd w oczekiwaniach wyborców



Widzę go w kilku miejscach.

Po pierwsze - w myśleniu o tym, że powinien pojawić się ktoś z podobnym doświadczeniem, jakie ma obecny prezydent. Takiego kogoś w naszym mieście po prostu nie ma - bo jakim cudem w mieście, gdzie od ćwierćwiecza jest jeden prezydent, miałby ktoś taki być? Mógłby to być ktoś z jego najbliższego grona, ale to będzie oznaczało, że ma mentalność adiutanta, a po drugie - że nie wniesie zmiany.

Po drugie - że potrzebny jest polityk, w utartym rozumieniu tego słowa. Nic na to nie wskazuje.

Po trzecie - że wybory samorządowe to wybór władzy, osoby rządzącej. Przy takim myśleniu od razu siebie degradujemy do roli rządzonych czy poddanych, a od takiej osoby oczekujemy wręcz boskich przymiotów i widzimy, że takich osób nie ma.

Potrzebny administrator, a nie magik



Samorząd jest wspólnotą ludzi zamieszkujących wspólne terytorium i mierzących się ze wspólnymi wyzwaniami. Ta wspólnota nie potrzebuje kogoś, by nią rządził i władał. Ona, tak jak wspólnota mieszkaniowa, potrzebuje sprawnego, kompetentnego i uczciwego zarządcy. Administratora. Menadżera. I tyle.

Nie potrzebuje magika od uszczęśliwiania nas na siłę, od poprawiania nastroju i pompowania wspólnego ego.

Duża wspólnota działa tak samo jak mała



Ci z nas, którzy angażują się w życie wspólnot czy spółdzielni mieszkaniowych, wiedzą na czym polega sedno sprawy: oczekujemy, że wnoszone przez nas opłaty będą na tyle niskie, by nie stały się dla nas zbyt uciążliwe, a jednocześnie na tyle wysokie, by wystarczyły na pokrycie wszystkich kosztów i zrealizowanie zadań.

Oczekujemy sensownej komunikacji między zarządcą a wspólnotą, żebyśmy czuli, że możemy zgłosić problem i dostać klarowną odpowiedź, czy, kiedy, jak i jakim kosztem zostanie rozwiązany. Nie oczekujemy, że będzie naszym przyjacielem, że będzie jeździł po Polsce i opowiadał, jacy jesteśmy fajni, że będzie w korytarzu budynku wieszał kolejne plakietki, dyplomy i certyfikaty.

Ma racjonalnie gospodarzyć pieniędzmi, które mu powierzamy.

Prezydent nie wie lepiej od mieszkańców, czego chcą



Jeśli oderwiemy się na chwilę od wizerunku prezydenta uśmiechającego się na kolejnej gali, odbierającego kolejną nagrodę, promującego kolejne "innowacyjne" przedsięwzięcie, będzie nam łatwiej zachować właściwe proporcje i dystans.

W 2009 r. prezydent Gdyni Wojciech Szczurek wziął udział w uroczystości otwarcia "infopointu", czyli de facto ekranu LCD, wyświetlającego informacje agencyjne firmy Reuters, która w tym czasie otwierała swoje biuro w Gdyni.
W 2009 r. prezydent Gdyni Wojciech Szczurek wziął udział w uroczystości otwarcia "infopointu", czyli de facto ekranu LCD, wyświetlającego informacje agencyjne firmy Reuters, która w tym czasie otwierała swoje biuro w Gdyni.
Prezydent nie jest żadną władzą, żadnym carem, królem ani półbogiem. Jest najętym przez nas ADMINISTRATOREM. Nie robi nikomu łaski mierząc się z realnymi problemami naszego miasta i szukając metody ich rozwiązania. Wydaje NASZE, a nie swoje pieniądze, dlatego powinien robić to z wielką rozwagą i namysłem, nie ulegając emocjom i żądzy robienia kolejnego show czy pokazu.

Ma do pomocy w wykonywaniu powierzonych przez nas zadań zatrudnić sobie ekipę - ale to nie jest jego dwór, ani jego państwo. A my nie jesteśmy petentami - jesteśmy klientami. Prezydent i jego ekipa pracują dla nas, z naszego wyboru i na nasze zlecenie.

A realia są takie, że nawet nie możemy przyjść i opowiedzieć co nie działa, bo od kilkunastu lat nie ma otwartych spotkań z mieszkańcami. Możemy oczywiście porozmawiać z radnym - w poprzednim felietonie napisałem, jak stają się wasalami prezydenta, więc pewnie zmarnujemy czas.

Prezydent nie ma wiedzieć lepiej od mieszkańców, czego chcą, tak jak administrator nie ma wiedzieć lepiej od wspólnoty. To ona zleca - a on robi.

Wybory to nie konkurs krasomówczy ani piękności



Jeśli ktoś z państwa był kiedyś w zarządzie wspólnoty, która poszukiwała administratora, wie jak to działa. Zbieramy różne oferty, zapraszamy na rozmowy i dyskutujemy. Patrzymy kim jest ta osoba, co sobą prezentuje, co potrafi, jaki ma styl działania i rozmowy, żeby wiedzieć, czy dobrze się będzie z nią współpracować. Patrzymy też jakie stawki proponuje za różne elementy swojej pracy, jaki ma plan ustalania z nami swoich działań itd.

Nie robimy natomiast konkursu krasomówców, ani konkursu piękności. Nie porównujemy, kto ma ładniejszy krawat, a kto ładniejszy zapach perfum. Wybór zarządcy to nie konkurs na uwodzenie mieszkańców.

Dobry wujcio przynosi prezenty za nasze



Ale u nas ciągle jest inaczej. Czarujący uśmiech, miłe spojrzenie, gładkie słowa. Błyskotliwa odpowiedź na pytanie prowadzącego debatę, ładna ulotka na kredowym papierze. Zdjęcie z rodzinką, z psem na spacerze. Kampanijny spacer: uśmiechy, ukłonienie się starszej pani, zatrzymanie przy rodzince z wózkiem. I gotowe! I już uwiedzeni!

Kandydaci pokazują w kampanii swój wyidealizowany wizerunek, który potem nie zawsze przekłada się na ich pracę. Nz. materiały wyborcze jednego z kandydatów porzucone w gdyńskim lesie. Kandydaci pokazują w kampanii swój wyidealizowany wizerunek, który potem nie zawsze przekłada się na ich pracę. Nz. materiały wyborcze jednego z kandydatów porzucone w gdyńskim lesie.
Aha, no i jeszcze muszą być prezenty. Wyobrażacie sobie państwo zarządcę nieruchomości, który mówi: "Z okazji Dnia Dziecka kupiłem każdemu dziecku z naszego bloku lody, ciastko, zestaw klocków Lego i hulajnogę"? Zaskakujące, prawda? Jaki miły człowiek - można by pomyśleć. Tylko że administrator kupił to za pieniądze comiesięcznie wnoszone przez mieszkańców na konto wspólnoty. Kupił naszym dzieciom prezenty za nasze pieniądze - taki z niego dobry wujcio.

Coś to państwu przypomina? Mi słynny komunikat, gdy z okazji Dnia Dziecka prezydent Szczurek dał prezent wszystkim gdyńskim dzieciom, decydując o darmowych przejazdach komunikacją miejską (pomijając fakt, że to decyzja RADY MIASTA, ale w Gdyni wiemy co to oznacza).

Łaskawy prezydent, dał prezent - z naszych pieniędzy. Dobry jest pan i bardzo łaskawy.

Uczniowie z Gdyni i Sopotu także pojadą komunikacją za darmo Uczniowie z Gdyni i Sopotu także pojadą komunikacją za darmo

Kto powinien zostać następnym prezydentem Gdyni?



Nie ma kampanii, nikt się nie ogłosił, dlatego mogę spokojnie napisać to, co poniżej:

Szukając kandydatów na innego prezydenta niż nasz odwieczny, nie szukajcie go wśród celebrytów znanych z tego, że są znani. Nie wypatrujcie gdyńskich Robertów Biedroniów, nie patrzcie z nadzieją czy przerażeniem czy nadciągnie do nas Horała, Aziewicz czy Nowacka (może przyjdą, by zmobilizować elektorat swojej partii, ale wiadomo, że nie wygrają w naszym radykalnie podzielonym świecie).

Niewykluczone, że w wyborach na prezydenta Gdyni wystartują przedstawiciele ogólnopolskich partii politycznych, ale - zdaniem autora felietonu - "nie mają oni szans w naszym radykalnie podzielonym świecie". Niewykluczone, że w wyborach na prezydenta Gdyni wystartują przedstawiciele ogólnopolskich partii politycznych, ale - zdaniem autora felietonu - "nie mają oni szans w naszym radykalnie podzielonym świecie".
Wypatrujcie go wśród rozsądnych sąsiadek i sąsiadów, wśród gdyńskich przedsiębiorców, wśród ludzi zanurzonych w gdyńskich realiach, potrafiących budować zespoły, kierować nimi, rozmawiać z ludźmi, którzy lubią pracować i ufają ludziom. Przyglądajcie się ludziom, którzy zarabiali pieniądze na wolnym rynku i wiedzą, że nie biorą się one z bankomatu.

Jak rządzą ci, którzy od zawsze są na publicznej posadce z gwarantowaną pensją - już wiemy.

Problemy, z którymi w ostatnich latach boryka się Gdynia to niekoniecznie wielka polityka - jej skutki dotykają przecież wszystkich miast, a jednak jedne radzą sobie lepiej, inne gorzej.

U nas problemem jest brak strategii działań, brak pomysłu na zmniejszanie zadłużenia, rosnący nepotyzm i kolesiostwo. Prezydent odcięty od realiów i otoczony gronem klakierów. Opóźnione i niedoszacowane inwestycje. Propaganda zamiast informacji. Brak mechanizmu uczenia się na własnych błędach i marnowanie potencjału. Reaktywność zamiast proaktywności.

To brzmi jak obraz niesprawnego korpo, kierowanego przez zasiedziałych menadżerów chcących doczekać do emerytury. Zasiedziali rzeczywiście są, ale menadżerami nigdy nie byli.

Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.

O autorze

autor

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (300)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane