• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jemy na mieście: Punkt Gdynia - dobry smak

Agnieszka Haponiuk
31 lipca 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
W Punkcie Gdynia jedzenie niemalże nie miało słabych stron. Oceniam lokal na piątkę z plusem. W Punkcie Gdynia jedzenie niemalże nie miało słabych stron. Oceniam lokal na piątkę z plusem.

Jemy na mieście to cykl artykułów, w których opisujemy trójmiejskie restauracje. Testowane dania zamawiamy na własny koszt i nie zapowiadamy wizyty. Piszemy szczerze, lekko i unikając nadmiernej pretensjonalności. Dziś recenzujemy restaurację Punkt Gdynia (dwa tygodnie temu zapowiadaliśmy recenzję z Tu można marzyć, jednak dowiedzieliśmy się, że niebawem całkowicie zmieni się menu. Udamy się tam za jakiś czas). Poprzednio byliśmy w  świetnym wegańskim bistro House of Seitan we Wrzeszczu. Za dwa tygodnie opiszemy sopocką Bagażownię - już tam byliśmy.



Pewnego niedzielnego popołudnia udałam się z dwiema koleżankami do Gdyni. Jedna z nich przybyła z innego miasta, więc chciałam jej pokazać wszystko, co Gdynia ma najlepszego. Na obiad wpadłyśmy do Punktu Gdynia przy Władysława IV 59 zobacz na mapie Gdyni.

Właściciele określają ten lokal jako resto&bar, czyli połączenie restauracji z niezobowiązującą atmosferą z barem. Całkiem spora sala dla gości urządzona jest ciekawie. Goście mogą usiąść na kolorowych, pluszowych krzesłach, fotelach i kanapach. Jest naprawdę przytulnie i aż chce się zapaść w te kanapy, posiedzieć dłużej nad kolejnym koktajlem i przekąską.

  • Punkt Gdynia
  • Punkt Gdynia
  • Punkt Gdynia
  • Punkt Gdynia
  • Punkt Gdynia
  • Punkt Gdynia
Ściany pomalowano na różne odcienie szarości, nie zabrakło również małych roślinek i metalowego ażurowego przepierzenia, które dzieli salę na dwie części. Na podłodze kamienne, duże kafle w rdzawych i szarych odcieniach. Pod sufitem wiszą ażurowe czarne lampy. Gdzieniegdzie połyskuje złoto. Efektownie prezentuje się tapeta z fragmentem obrazu "Sen" Henriego Rousseau. Krótko mówiąc: wnętrze zaprojektowane przez Krystiana Rassmusa jest dopracowane i miłośnikom ciekawego designu się spodoba.


Z kolei karta spodoba się fanom jedzenia z różnych stron świata. Znajdziemy w niej wietnamską zupę pho, włoskie makarony, pizzę w amerykańskim stylu i burgery czy dania z kuchni polskiej, jak np. popularne policzki wołowe z kaszą gryczaną. Co tydzień na tablicy proponowane są nowe dania i jeśli któreś z nich skradnie podniebienie gości, zostaje wprowadzone do stałego menu.

Na początek zamawiamy dwie przystawki:
- z karty stałej: bułeczki bao / noga z kurczaka / kimchi / marynowany ogórek / orzechy ziemne / miód (18 zł);
- z tablicy (obsługa poinformowała nas, że ta przystawka najpewniej znajdzie się w karcie): proziaki / chleb sodowy / domowa ricotta / tatar ze słonego pstrąga / oliwa paprykowa / lody chrzanowo-koperkowe / ogórek (24 zł).

Następnie dwie zupy (jedyne w karcie):
- wietnamska zupa pho / wołowina / makaron ryżowy / kolendra / chili / limonka (15 zł);
- krem z pomidorów / oliwa bazyliowa / ser Bursztyn (12 zł).

Spośród dań głównych nasz wybór pada na rybę i mięso, makaronów niestety w tym dniu zabrakło:
- polędwica z dorsza / soczewica / seler / por / papryka wędzona / rukola / sezam (42 zł);
- policzek wołowy / kasza gryczana / warzywa sezonowe (45 zł).

Jagodzianka z mlekiem gdańskim Jagodzianka z mlekiem gdańskim
Na deser skusiłyśmy się na domową jagodziankę z mlekiem gdańskim (10 zł). I tu duży ukłon z mojej strony przesyłam do szefa kuchni - mleko gdańskie, jeden z najstarszych i najbardziej popularnych deserów starodawnej kuchni gdańskiej przyrządzany z migdałów, śmietany i cukru, znany był już w XVI wieku. W Punkcie był wyborny, a jeszcze ciepła jagodzianka najlepsza, jaką jadłam. Ale zacznijmy od początku.

Proziaki Proziaki
Pulchne, wytrawne proziaki z tatarem z arcydelikatnego solonego pstrąga, lodami koperkowo-chrzanowymi i domową ricottą wbiły nas w fotele. To była doskonała kompozycja smaków i tekstur bez jednej fałszywej nuty. Mam nadzieję, że ta przystawka zagości w stałej karcie.



Bułeczki bao Bułeczki bao
Puszyste bułeczki bao ze słodko-ostrym nadzieniem i chrupiącymi orzeszkami również były smakowite. Zniknęły z talerza w okamgnieniu.

Wietnamska zupa pho Wietnamska zupa pho
Zupa pho bardzo różniła się od tej, którą znam. Ta była gęsta, lepka i gładka, bardzo ciemna, esencjonalna z długim finiszem. Z każdą kolejną łyżką odkrywałam inną warstwę smaku słonego i słodkiego. W pierwszym momencie w ogóle nie wyczułam charakterystycznego dla pho korzennego bukietu przypraw, dopiero po przegryzieniu ostrej jak diabli chili wyłoniła się bardzo delikatna, słodkawa nuta cynamonowo-anyżowa. Bardzo nieoczywiste pho, bardzo smaczne i bardzo umami.

Krem z pomidorów Krem z pomidorów
Krem z pomidorów był cudownie aksamitny, z mocną słodyczą pomidora, która została przełamana chipsami z aromatycznego sera Bursztyn. Zupa pierwsza klasa.

W Punkcie Gdynia jedzenie niemalże nie miało słabych stron. Oceniam lokal na piątkę z plusem. W Punkcie Gdynia jedzenie niemalże nie miało słabych stron. Oceniam lokal na piątkę z plusem.
Polędwica z dorsza okazała się odrobinę przeciągnięta i mocno przypieczona, przez co była trochę za sucha. W tym daniu główną rolę zagrały jednak pierwszorzędne dodatki. Chrupiąca czarna soczewica z podsmażonym selerem naciowym i porem z mocną nutą wędzonej papryki była kapitalna. W pierwszej chwili myślałam, że jem soczewicę z boczkiem, a to wędzona papryka nadała ten fajny, bekonowy posmak. Na uwagę zasługuje też sos z czerwonej kapusty, bardzo przyjemny w smaku.


Policzek wołowy Policzek wołowy
Policzek wołowy był mięciusieńki, kruchy, soczysty w aromatycznym, subtelnie anyżowym sosie, w towarzystwie świetnie przyrządzonej kaszy gryczanej, a całości dopełniały słodkie buraki z jabłkiem. Prostota w perfekcyjnym wydaniu.

Wszystko mi się tu podoba. Wystrój, ta przytulność, która sprawiła, że spędziłyśmy w Punkcie bite trzy godziny. Fachowa obsługa, która wie, co serwuje. Oraz - co najważniejsze - pierwszorzędne jedzenie. Chciałoby się powiedzieć: wszystko w punkt.

Punkt skradł nasze kulinarne serca i sprawił, że wyszłyśmy nie tylko najedzone, ale i zachwycone smakami. Wystawiam piątkę z plusem i bardzo proszę, niech proziaki i mleko gdańskie na stałe wejdą do menu.

O autorze

autor

Agnieszka Haponiuk - Długo była związana z trójmiejskimi mediami. Od kilku lat gotuje, stylizuje, fotografuje i pisze o jedzeniu. Uwielbia odtwarzać smaki z dalekich podróży, starych książek kucharskich oraz odwiedzanych restauracji. Prowadzi blog Smakiem na pokuszenie.

Miejsca

Miejsca

Opinie (97) 6 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Hmmm.... (19)

    I za ten zestawik 156 zł ? Rozumiem,że to na jedną osobę ? Czyli razy dwa....no dziękuję kredytu nie będę brał i polecam Bar Słoneczny smaczny od 1959 roku.... pozdrawiam

    • 94 23

    • a biedronka? (5)

      chleb, pasztet i pomidorek. A na obiad kilo kartofli , cebula i miesko mielone wieprzowe. Mniam, mniam. I na harnasia wystarczy

      • 28 9

      • Gdyby to, co widzisz powyżej jakością odbiegało od tego, co jest w Biedronce, spoko (4)

        Ale jak restauracja wysyła ludzi do Lidla na promocję, żeby kupili składniki do dania za 150zł za kleksa, to już niezłe robienie w bambuko...

        • 17 12

        • kolejny znawca

          ktory tak naprawdę nie ma zielonego pojećia o gastronomii i po co głupio komentujesz?

          • 11 13

        • Polskie wydaje mi sie/ wiem lepiej w pigułce

          • 2 3

        • nawet gdyby odbiegało jakością to taka cena to wielka przesada

          • 3 0

        • To idz za tymi ludzmi, patrz co kupuja, kup to samo i sobie zrob w domu taniej.

          • 0 1

    • Dokladnie (5)

      Parę kleksów na talerzu i 300 zł. W barze mlecznym słoneczko jem za 20 zł że wszystkim.

      • 17 7

      • Kto powiedział że masz tam codziennie jeść (2)

        Współczuję rodzinie lub znajomym. Wasz maks to zabranie połówki na randkę do mlecznego.

        • 11 12

        • Dokladnie

          To jest max :)

          • 0 0

        • Ale nalot marketingowców.

          Kiedyś na Waszych kientów było fajne określenie: Frajer.

          • 5 0

      • Ze wszystkim. I zapomniałeś dodać, że ze wszystkimi...

        Lumpami, menelami, żulami i bezdomnymi, obszcz*nymi i cuchnącymi. Pasujesz tam jak ulał, warszafiaku!

        • 4 4

      • Boze, chlopie. Jedz co chcesz, gdzie i za ile. Dla mnie mozesz jesc caly dzien cebule i popijac woda.

        • 1 1

    • Ale będzie awantura (3)

      Jak u nas zaczną się pojawiać naprawdę wykwintne restauracje z 2 gwiazdkami Michelin (bo tych z trzema to po prostu nie będzie).

      "Za obiad 700 zł? I jeszcze trzeba 2 miesiące wcześniej rezerwować, bo później po prostu nie ma miejsc? Skandal! To powinno być zakazane! Ja zawsze jem hot-dogi w budzie przy Wzgórzu Św. Maksymiliana i jest dobrze! Polaka nie stać na nic innego niż chleb ze smalcem!" ;)

      • 13 9

      • Punkt (2)

        Jaka głupota czekać na stolik 2 miesiące, jaką głupota płacić za kolacje 500zl nawet zarabiają 10 000msc
        Co za czasy, musisz jeździć na wakacje (koniecznie fotorelacja na insta), jeść w drogich restauracjach (tutaj konieczne jest również zdjęcie, najlepiej w kompozycji Talerz+paragon}) inaczej jesteś Janusz, skanera albo biedak

        • 15 11

        • Nikt nie każe, nie zabrania i się nie naśmiewa (1)

          Ludzie względnie zamożni (nie mylić z celebrytami) najczęściej unikają rozgłosu i wszystkich instagramów i facebooków. Nie czekają na nic 2 miesiące, po prostu rezerwują wiele rzeczy z wyprzedzeniem i jak wydarzenie w kalendarzu wyskoczy, że dziś jemy tu i tu, to jemy. To jest równie naturalna czynności jak umycie zębów rano. Co więcej, znam przynajmniej dwóch, którzy płacą tyle za każdym razem (notabene zarobki 10 tys miesięcznie, tj. 2 średnie krajowe to ma multum osób) - a nigdy nie kupili samochodu "premium". Inne priorytety, inny styl życia. Afiszowanie dotyczy nowobogackich i frustratów.

          • 14 2

          • dziękuję...

            ... za mądry, wyważony kometarz.

            • 1 0

    • Jesli za drogo to po co się Pan żalisz

      Jedz w Slonecznym, smacznego.

      • 8 10

    • Bar Słoneczny

      Feee... Brzydzę się jeść wśród meneli i bezdomnych, obszcz*nych, cuchnących. Jak można w takim smrodzie jeść?

      • 3 4

    • Nie stac Cie to dorabiasz ideologie. Nikt Cie nie zmusza do chodzenia tam czy gdzie indziej. Siedz w domu, jedz cebule i popijaj dynaturatem ale nie mow ludziom co maja robic.

      • 2 1

  • brzmi dobrze! (4)

    ze nie zauważyłem tego wcześniej, ale Władysława IV nie sluzy do spacerowania i trzeba wiedzieć, gdzie się człowiek chce udać konkretnie. To jest własnie skutek samochodozy panującej w Gdyni

    • 27 15

    • zlikwidować samochody

      zlikwidować gospodarkę

      • 2 6

    • Lubisz bez samochodu to sie przejdź chodnikiem ktorego pod dostakiem i sobie (2)

      obejrzyj co interesujące nie siej zamieszania, na Władysława jest od cholery chodników ścieżek i bus pasów

      • 4 0

      • Jak na 6 pasów ruchu + zatoczki (1)

        To droga dla pieszych i rowerów tylko po stronie torów nie jest jakimś specjalnym osiągnięciem. Oznacza to bowiem w praktyce to, że w kierunku Batorego rowerzysta ma prawo poruszać się po jezdni, a w przeciwnym piesi muszą wielkokrotnie lawirować na drugą stronę fragmentu rowerowego tegoż ciągu. Więc ma rację, że poniekąd zmotoryzowani są na Władysława IV faworyzowani - co jest o tyle dziwną polityką, że to ścisłe centrum. Wystarczy popatrzeć, jak temat miejskiej alei rozwiązuje np. Barcelona.

        • 0 0

        • To niech sie porusza po jezdni albo jedzie DR pod prad. Z czym ty masz wlasciwie problem, jestes bezrobotny czy pracujesz w urzedzie, ze wymyslasz sobie sam problemy?

          • 0 0

  • (2)

    Dwa tygodnie temu była zapowiedź restauracji Tu można marzyć, a tu taka zmiana?

    • 7 2

    • Zmienia się tam menu (1)

      Pójdą jak już wprowadzą nową kartę

      • 1 0

      • Akurat. Slabo pewnie wypadli to pan radny kombinuje

        • 0 0

  • Dlaczego zupa pho, nazywa się pho, skoro wcale nią nie jest? (7)

    • 44 1

    • powinna nazywać się czernina bo bardziej ją przypomina. (5)

      Byliśmy tam i ta zupa pho (fuj) tra ge dia! Z każdą łyżką bardziej paskudna, gęsta, klejąca, mięso w niej gumowate. Makaron gdzieś na dnie ale do tej fazy nie doszedłem i odstawiłem na bok.

      • 8 1

      • Mam wrażenie, że ktoś w tej restauracji stwierdził, (4)

        iż ludzie nazwę znają, ale tak naprawdę nie wiedzą, co to pho, więc można podać cokolwiek. Jednakże świadomość ludzka jest coraz większa, a ta zupa obok pho nawet nie stała.

        • 13 0

        • gdybyś był w (3)

          wietanmie to wiedziałbyś, że nie ma jednego rodzaju Pho, to po pierwsze, a po drugie gdybyś czytał ze zrozumieniem, to zauważyłbyś, że autorka napsiała wyraźnie, że ta zupa była inna niż dotychczasowe pho, które jadła. W Polsce trudno o dobre pho i wszyscy mysla, ze rosol z makaronem ryzowym to pho.

          • 4 7

          • Ok, czyli jak pod nazwą pho, zapodasz flaczki,

            dalej jest ok, bo to będzie inne pho, niż autorka kiedykolwiek jadła?

            • 11 1

          • a widziales w wietnamie takie pho jak w tej restauracji?

            • 7 1

          • Tak się akurat składa, że w Wietnamie spędziłem 4 miesiące

            i nigdy, przenigdy nie dostałem takiej zupy, jak tu zaprezentowana. To prawda, że nie ma jednego, jedynego przepisu na nią, ale są jednak pewne kanony, których Wietnamczycy zawsze się trzymają.

            Podam Ci pomidorową i też będzie to inne "pho" niż kiedykolwiek jadłeś.

            • 13 0

    • jak mozna sie snobowac na specialiste od zupy pho???? Na kim ty chesz tym wrazenie zrobic?

      • 0 1

  • 42pln za odrobinke Dorsza (1)

    Dzięki tym felietonom wiem gdzie nie chodzić.
    Ale też było tutaj kilka ciekawych odkryć

    • 59 7

    • To rabunek w biały dzień!

      Porcja jak dla dziecka w cenie jak dla seniora!

      • 5 0

  • dlaczego tego wszystkiego jest tak mało??? (10)

    nie jem dużo ale nawet ja się nie najem.

    • 55 2

    • (2)

      Dlatego, że teraz restauracje są do "smakowania" a nie do najedzenia się - takie mam odczucia....

      • 13 2

      • Bardzo dobry chwyt marketingowy. (1)

        Trzeba wmawiać ludziom, że nie mają oczekiwać jedzenia w restauracji.

        Ciekawe, czy następnym krokiem będzie wąchanie "nieoczywistej, anyżowo-cynamonowej nuty zapachowej", bez dotykania, bo tak knajpa jeszcze więcej może wydoić z frajerów...

        • 23 0

        • Dlatego lubie kuchnie wloska. Pizza nie moze byc mikro, lasagne musi byc syte, tiramisu, czy innymi pysznosciami tez mozna zaspokoic apetyt. I nie mowie o osiedlowej pizzerii na blokowisku tylko o restauracjach prowadzonych przez wlochow. Tam za mniej 100 zl mozna sie ledwo wytoczyc z lokalu a byc pewnym ze zjadlo sie oryginslne wlodkie produkty i zdrowa, srodziemmomorska kuchnie. Ale w tych kleksowo chipsowych restauracjach jakos unikaja wloskiej kuchni

          • 1 1

    • (2)

      Nie jest malo. Te zdjecia sa zle zrobione. Zawsze jak robi sie fotke zarcia to musi obok byc jakis odnosnik.

      • 1 10

      • Specjalnie są zrobione bez odnośnika, żeby nie było widać, jak śmiesznie małe są porcje. (1)

        Spójrz na pierwsze zdjęcie, to ze stolikami.
        Widzisz szerokość klepek w stole?
        Teraz masz punkt odniesienia do zdjęć z daniami...

        • 11 0

        • A jaka jest szerokosc jednej klepki w stole?

          • 0 0

    • bo w restauracji zamawiasz: (3)

      przystawke, zupe, danie glowne i deser a jak jestes glodny to zamawiasz wiecej, przeciez nikt nie zabrania. Mozesz zamowic kilka dan z karty i najesc sie do woli.

      • 5 10

      • Nie przetłumaczysz ma być jeden talerz na pół stolika i wszystkiego łopatą nawalone za 15 zł w sumie (2)

        taki kraj

        • 5 7

        • nie nawalone łopatą, ale normalne ceny. w Polsce niemożliwe

          • 3 0

        • A potem takiego zaproszą na menu degustacyjne w Białym Króliku

          Przez pierwsze trzy dania klnie, że mało, po kolejnych trzech wchłanianych na czas wymięka - a to dopiero połowa drogi ;)

          • 1 5

  • byłam na wakacjach w Barcelonie. (1)

    tam w centrum miasta można zjeść lepiej, taniej i porcje są większe....

    • 55 11

    • Tez bylam i taniej nie bylo...

      • 0 0

  • (2)

    gdyby w karcie znalazła się kaszanka, prestiż spadłby o połowe a każdy znawca kręciłby nosem. Gdyby jednak nazwać ją po angielsku, dać 1/10 porcji i wycenić x10 nagle okazałoby się, że to "umami" i w ogóle trendi

    • 63 4

    • (1)

      Ale czepiasz się, że nie ma nic o kaszance, której nie ma w menu i nie można się do tego przyczepić? Nieźle!

      • 2 10

      • Nie stac go to dorabia ideologie.

        • 0 0

  • Powinni uprzedzać w menu (3)

    Że polik wołowy jest przyrządzany z anyżem. Nie każdy musi być fanem jego smaku, nie mówiąc już o połączeniu. Gość zechce wołowiny, a otrzyma smak anyżu, łeeee. Lepiej postawić na klasyczne demi glace.

    • 37 2

    • tu raczej była (1)

      nuta anyży, co wcale nie znaczy, że policzek był podawany z anyżem. Ale bardzo czesto łączy sie policzek wołowy z anzyzem , a nie z demi glace .

      • 2 3

      • to tak jak z kminkiem

        Czujesz tę jedną "nutę", a fałsz ciągnie się przez cały "utwór".

        • 11 0

    • Mozna sie zawsze zapytac na miejscu i ewentualnie poprosic bez anyzu.

      • 0 2

  • (2)

    Ceny bardzo przystępne.
    Wpadnę z rodziną

    • 23 32

    • dla minusujacych informacja:

      autor komentarza ironizował.

      • 19 1

    • wpis właściciela baru??

      • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane