- 1 "Lex deweloper" pomoże na Przymorzu? (81 opinii)
- 2 Nadal szukają nurka przy Westerplatte (91 opinii)
- 3 Za rok pojedziemy Obw. Metropolitalną (228 opinii)
- 4 4- i 7-latek opuścili mamę. Pojechali do parku (40 opinii)
- 5 Kandydaci z KO do Europarlamentu (271 opinii)
- 6 KO chce w Gdyni dwóch wiceprezydentów (66 opinii)
Karnowski zagrał va banque i znów wygrał
Dla zwolenników: sprawny, lubiący ryzykowne decyzje, często stawiający wszystko na jedną kartę, bardzo skuteczny. Dla przeciwników: autorytarny, narzucający wszystkim swoją wolę, realizujący swoje pomysły, choćby musiał iść po trupach.
Taki przynajmniej był do wybuchem tzw. afery sopockiej. Po niej zmieniło się prawie wszystko, ale o tym za chwilę.
Do lipca 2008 roku zyskał sławę jednego z najlepszych polskich samorządowców. Karierę zaczął bardzo szybko, bo w roku 1990, czyli w dwa lata po ukończeniu studiów. Został najmłodszym radnym Sopotu. Z miejsca wybrano go na wiceprezydenta miasta. Sam zaczął rządzić dopiero osiem lat później, kiedy przejął prezydencki fotel po Janie Kozłowskim, który wtedy został marszałkiem Pomorza, a dziś jest europejskim posłem PO.
Jak mówią jego współpracownicy, działał szybko i ryzykowanie, ale skutecznie. Miał plan, aby z Sopotu uczynić modny, luksusowy kurort i plan ten stopniowo realizował. Jego program rewitalizacji sopockich kamienic pokazywano jako wzór nie tylko w naszym kraju. Stawiał na duże, widowiskowe inwestycje: przebudowę całego centrum miasta, nowoczesną halę sportową na granicy Sopotu i Gdańska.
Zaliczał też jednak wpadki. O pomyśle Karnowskiego na ograniczenie handlu alkoholem przy głównej ulicy miasta - słynnym Monciaku - mówiła cała Polska. Skończyło się tylko na medialnym szumie i klęsce w batalii z piciem na ulicach, co by nie mówić, najbardziej rozrywkowego z polskich kurortów.
Grunt jednak, że o Sopocie się mówiło. Karnowski sprawił, że Sopot nie schodził z czołówek ogólnopolskich gazet i plotkarskich serwisów, był modnym i przyciągającym bogatych turystów miastem. Wszystko to zresztą odwróciło się później przeciwko niemu.
- Zrobił dla miasta wiele, nie mam zamiaru go w żaden sposób przekreślać, jednak ma swoje wady. Duże. Najbardziej zniechęciła mnie do niego jego pycha i to, że nie potrafi przeciwników traktować z szacunkiem. A współpracownikom na każdym kroku lubi pokazywać, kto tu rządzi - charakteryzuje z kolei Karnowskiego Jerzy Hall, przez lata jego współpracownik, od niedawna polityczny oponent wybrany do Rady Miasta Sopotu z listy Kocham Sopot.
Jeden z pracowników sopockiego magistratu: - Wiem, że z boku Jacek wygląda na osobę niezbyt sympatyczną, ale to tylko pozory. Potrafi krzyknąć, zdenerwować się, wyrzucić komuś w niezbyt parlamentarny sposób błędy, jest autorytarny i często mało subtelny, ale dba o swoich ludzi. Kiedy już mu przejdzie złość przychodzi i przeprasza. Nie ma przed tym oporów. My go naprawdę lubimy.
Ale chyba nie wszyscy: - To cham, na korytarzu urzędu potrafi obrzucić pracownika stekiem wulgaryzmów. Szef musi trzymać ludzi krótko, ale są granice - mówi inny pracownik.
To jednak nie trudny charakter jest największą rysą na wizerunku Karnowskiego. W 2008 roku nic nie zapowiadało prawdziwej burzy, jaka miała się przetoczyć przez Sopot. O Karnowskim mówiono, że jest na swojej ostatniej samorządowej prostej. Chwilę wcześniej świętował swoje 10-lecie na stanowisku prezydenta miasta. Miał tylko dokończyć kilka największych projektów, doczekać do końca kadencji i wyruszyć na polityczny front na szczeblu centralnym.
Pozycję wyjściową miał doskonałą. Był jednym z założycieli PO, był też, przez lata, skarbnikiem partii w regionie. Na piłkarskim boisku, w słynnej drużynie "Politycy i przyjaciele", grywał w ataku z samym Donaldem Tuskiem. Do transferu do wyższej ligi jednak nie doszło.
11 lipca 2008 roku całą Polskę obiegło nagranie rozmowy Karnowskiego z sopockim biznesmenem (również członkiem PO) Sławomirem Julke. Karnowski miał w nim domagać się mieszkania, za pozytywną decyzję na temat zabudowy poddasza jednej z kamienic. Kilka dni później rozpoczęło się śledztwo w tej sprawie i, jak mówią urzędnicy, "drałowanie urzędu przez wszystkie możliwe służby".
W mediach Karnowskiego - synonim sukcesu, zastąpił Karnowski - symbol niejasnych powiązań na styku polityki i biznesu, "układu" i korupcji. Sam główny bohater afery jednak nie zamierzał rezygnować, zawiesił jedynie swoje członkostwo w PO (później wystąpił z partii). Do dymisji się nie podał.
Nie zmieniły tego nawet prokuratorskie zarzuty i noc spędzona "na dołku" po zatrzymaniu przez CBA. Karnowski od początku zarzekał się, że jest niewinny, a mówiąc o "jednym mieszkaniu dla mnie" miał na myśli jedynie wspólną inwestycję ze Sławomirem Julke. Sugerował także, że za wszystkim stoją służby, które chciały uderzyć nie w niego, ale w premiera (Julke przed złożeniem doniesienia do prokuratury rozmawiał z Tuskiem, mając przy sobie dyktafon).
Sam premier, przynajmniej początkowo, nie chciał wspierać swojego kolegi. Po tym, jak Karnowski usłyszał zarzuty, pojawiły się ze strony władz PO naciski mające doprowadzić do jego dymisji. On jednak znów zaryzykował i zagrał va banque. Doprowadził do referendum w sprawie swojego własnego odwołania... i wygrał je. Sopocianie zaufali mu, a on obiecał, że kończąca się kadencja będzie jego ostatnią.
Obietnicy jednak nie dotrzymał, znów zagrał va banque i w wyborach wystartował. Chociaż po pierwszej turze, w której pokonał swojego wieloletniego zastępcę - Wojciecha Fułka - jedynie 20 głosami, wydawało się, że kończąca się właśnie kadencja może być jego ostatnią, ostatecznie Karnowski wygrał, powiększając nawet swoją przewagę.
W niedzielę skakał z radości po stole w sopockim Harnasiu. Jego zwycięstwo nie jest jednak tak przekonujące, jak mógł się tego spodziewać jeszcze kilka miesięcy temu. Blisko połowa sopocian głosowała przecież na jego konkurenta.
Nad Karnowskim wisi też cały czas cień rzucany przez toczące się śledztwo. Co prawda kilka miesięcy temu sąd cofnął skierowany przeciwko Karnowskiemu akt oskarżenia do poprawki, ale nie jest to równoznaczne z oczyszczeniem go z zarzutów.
- Chcę łączyć, a nie dzielić - stwierdził tuż po tym, jak zliczono głosy z wszystkich 21 sopockich komisji wyborczych. Na razie Sopot nigdy jeszcze nie był tak podzielony, jak po tych wyborach.
Opinie (228) ponad 20 zablokowanych
-
2010-12-06 12:49
fajna mycka
pasuje mu
- 15 6
-
2010-12-06 12:52
I Będzie żyło się jeszcze lepiej !
- 12 7
-
2010-12-06 12:56
A co On ma (2)
na głowie na tym pierwszym zdjęciu???
- 9 1
-
2010-12-06 12:58
myckę od Olisadebe !
stroi za nim
- 5 3
-
2010-12-06 13:13
Ja by się brzydził
założyć to coś na głowę!!!
- 5 4
-
2010-12-06 12:58
I znowu zrobiono z nas błaznów ,jacyś obcy wybrali za nas???
- 16 2
-
2010-12-06 12:59
A co u Sławka Julke???
Zapadł się chłopak pod ziemię...
a może nagrywa płytę???
Gratulacje Panie Jacku.- 16 22
-
2010-12-06 12:59
teraz pewnie należy oczekiwać kiedy wieli comeback do PeŁo (1)
- 19 2
-
2010-12-06 13:18
.. nowak juz zakupił głoxdzik, tusek leci zmedalem
za nasze i wasze dobro, ale rózne
- 2 2
-
2010-12-06 13:00
a co zrobi PKW, że na tym portalu (1)
w sobotę i w niedziele w czasie ciszy wyborczej prowadzono agitację za KARNOWSKIM ?
- 16 5
-
2010-12-06 15:52
ktoś musiałby powiadomić o tym PKW
- 1 1
-
2010-12-06 13:01
Koniec
No dobra, koniec tego balowania!!!!!!! Czas się wziać do roboty! Jak mawiał Klasyk na swoich plakatach wyborczych \" W SOPOCIE CZAS NA ZMIANY!\". Na początek mam już pewnego, jednego takiego, kandydata do wywalenia! Mam nadzieję że to nastąpi niebawem, bo jak nie, oj, to będę się gniewał!!!
- 3 6
-
2010-12-06 13:04
wygral przez kombinacje
zameldowal 1000 osob to wygral - PORUTA I KOMPROMITACJA . KTO POZWOLIL NA MELDOWANIE. CIEMNA KARTA< JAK POWIEZDIAL JEDEN Z PROF PRAWA W OGOILE NIE POWINIEN KANDYDOWAC
TE JEGO KORUPCYJNE jak wszyscy mowia BUDOWLE ZESZPECILY SOPOT
starcil klimat i charakter- 20 12
-
2010-12-06 13:06
co on ma na glowie (1)
co ten facet ma na glowie, czy ja zle widze - STRASZNE znowu nas wykiwali
- 9 2
-
2010-12-06 13:49
?
Wygląda jak jarmułka...
- 3 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.