- 1 Rolnicy znowu zablokują Gdańsk (390 opinii)
- 2 Martwy noworodek znaleziony w Gdyni (292 opinie)
- 3 Można ją zwiedzić, zanim zostanie otwarta (95 opinii)
- 4 Przejście wzdłuż Motławy znów możliwe (68 opinii)
- 5 To jedyna szansa dla tej obwodnicy (237 opinii)
- 6 Oszukiwali "na BLIK-a", trafili do aresztu (94 opinie)
Kartki na prąd, czyli co ma energia do reglamentacji
Cena prądu na giełdach europejskich wystrzeliła w kosmos niczym rakieta Elona Muska. Eksperci szacują, że koszt kilowatogodziny może być w przyszłym roku wyższy nawet o 25% w stosunku do obecnego. Przyczyny są znane - to zapóźnienie Polski w transformacji energetycznej. Kolejne rządy, zamiast inwestować w energetykę jądrową, źródła odnawialne, a przede wszystkim technologie energooszczędne, podtrzymywały węglowy skansen.
Wpływy z zezwoleń na emisje (20 mld złotych tylko w tym roku) "przejadano" na kupowanie poparcia oraz przysłowiowe "słomiane misie" (efektowne, ale ekonomicznie chybione projekty w rodzaju lotniska w Radomiu czy wież niedoszłej elektrowni w Ostrołęce).
Dobry moment na refleksję o czasach słusznie minionych
Na to nałożyły się chybione decyzje Europy Zachodniej, przede wszystkim Niemiec. Jakiś czas temu z powodów politycznych postawiła na źródła odnawialne. Dodatkową korzyścią miał być status lidera źródeł odnawialnych - i kokosowe zyski przemysłu produkującego wiatraki i panele.
Tyle że przy braku technologii magazynowania nadmiarowej energii zbieranej w wietrzny i słoneczny dzień oraz "oddawania" jej do sieci, oznaczało to konieczność suplementowania (tzw. backupu) podczas nocy oraz jesienno-zimowej szarugi. To - plus antyatomowe obsesje tamtejszych "zielonych", prących do wyłączania sprawnych elektrowni jądrowych - doprowadziły do uzależnienia od importu gazu, z polityczną zależnością od Rosji w pakiecie.
Nord Stream 2 podzielił Europę, a dodatkowo dał Gazpromowi możliwość ekonomicznego i politycznego nacisku. Europa teraz płaci za swoje "odnawialne" (a de facto gazowe) marzenia historycznie najwyższymi cenami energii, podziałem oraz wysokimi emisjami dwutlenku węgla (w 2021 będą wyższe niż 2020). My zaś zostaliśmy z rachunkami za energię wysokimi w tym i jeszcze wyższymi w przyszłym roku. I to mimo podjęcia pewnych racjonalnych i słusznych decyzji ponad podziałami, jak np. budowa świnoujskiego Gazoportu czy program jądrowy.
Splot wewnętrznych i zewnętrznych przyczyn to dobry moment na refleksję o czasach słusznie minionych. Obalony w 1989 (wydawałoby się!) ustrój PRL, tzw. realny socjalizm, charakteryzował się tym, że bohatersko rozwiązywał problemy, które sam stworzył. Jednym z permanentnych problemów nieefektywnej gospodarki nakazowo-rozdzielczej były braki towarów podstawowej potrzeby.
Kartki, początkowo przywitane z ulgą (przypomnijmy, reglamentacja mięsa była jednym z postulatów Solidarności w 1980 roku), nie rozwiązały żadnego z problemów gospodarki socjalistycznej. Stworzyły natomiast setki nowych. Podrabiano je chętniej niż banknoty (były wszak cenniejsze). Ukrywano zgony krewnych, aby dłużej móc pobierać kartki im przynależne. Wręczano jako łapówki. Ostatecznie, wprowadzono "kartki na kartki", tj. książeczki przydziałów, gdzie ewidencjonowano dystrybucję kartek, aby nikt nie sięgnął po nienależne.
Niewydolność systemu kartkowego sprawiała, że nawet władza w niego nie wierzyła. Partyjni dygnitarze mieli więc "talony" - dodatkowe przydziały na dobra szczególnie atrakcyjne, np. kolorowy telewizor albo samochód osobowy.
I tak - dyrektor państwowego przedsiębiorstwa z nominacji partyjnej kupował towar deficytowy po okazyjnej cenie, na talon. Używał go - a następnie odsprzedawał po cenie wyższej niż ta, za którą kupił, osiągając dodatkowy dochód.
Nie inaczej było z cenami urzędowymi. Ponieważ ten sam towar mógł posiadać dwie ceny, tj. urzędową (niższą) oraz komercyjną (wyższą), towary tajemniczo znikały ze sklepów z cenami urzędowymi. Osoby o odpowiednich "dojściach" albo "chodach" (tak mówiono wówczas na kontakty) kupowały towar na rynku reglamentowanym i odsprzedawały go do sklepów komercyjnych lub upłynniały na bazarach po cenach rynkowych. Dziennik Telewizyjny pokazywał bohaterskich milicjantów walczących ze "spekulantami" mniej więcej z taką częstotliwością i w takim kontekście, w jakim dzisiaj pokazuje Donalda Tuska mówiącego po niemiecku.
Tyle lekcji historii, czas powrócić do naszej rzeczywistości
Ponieważ system kartkowy i tak był niewydolny, pojawiła się jeszcze jedna patologia - sklepy za żółtymi firankami. Tam dostępne były towary deficytowe, po cenach niższych niż na rynku oraz bez kartek i kolejek. Tyle że same sklepy dostępne były tylko dla wiernych funkcjonariuszy reżimu - a w szczególności milicji i Służby Bezpieczeństwa oraz partyjnych dygnitarzy.
Tyle lekcji historii, czas powrócić do naszej rzeczywistości. Ten system na naszych oczach jest odtwarzany, choć nie jest łatwo to dostrzec. Już mamy ceny urzędowe na wybrane dobra dla wybranych grup odbiorców.
Konsumenci mają prąd taniej niż odbiorcy instytucjonalni i biznesowi. Rząd zapowiada teraz "ochronę najsłabszych" przed wysokimi cenami w przyszłym roku. W teorii wszystko brzmi dobrze, ale można się spodziewać, że - niczym system kartkowy - rozwiąże to jedne problemy, ale stworzy inne - np. dość łatwo można sobie wyobrazić, że jeśli kryterium takiej pomocy będzie status zatrudnienia (np. preferencyjne ceny będą obowiązywać dla emerytów), to czeka nas przerejestrowywanie liczników na emerytów w rodzinie.
A potem - przepinanie gospodarstw z jednej klatki na licznik zaprzyjaźnionego emeryta, który za uprzejme podzielenie się dotowanym prądem będzie zapewne pobierał jakieś profity, finansowe lub niefinansowe.
Jeśli zaś kryterium będzie dochodowe - to jedyny bezrobotny w bloku zostanie lokalnym dystrybutorem energii. Itp. Itd., natura nie znosi próżni, a pamięć lat minionych oraz sposobów radzenia sobie z peerelowską rzeczywistością ("kombinowania") jest ciągle żywa. Pewnie nawet telewizja będzie piętnować "energetycznych spekulantów", tak jak niegdyś bazarowych sprzedawców deficytowej wołowiny i czekolady wyprowadzonej z oficjalnej dystrybucji na czarny rynek.
Mamy już także talony na towary deficytowe dla wiernych funkcjonariuszy. Dziennikarze wydawnictwa Polska Press, przejętego niedawno przez państwowy Orlen, otrzymali właśnie talony na paliwo na stacjach koncernu. Jest to oczywiście rodzaj podwyżki - ale także premia za pisanie zgodnie z obowiązującym, partyjnym przekazem.
I są już także pierwsze sklepy za żółtymi firankami. Niedawno w Warszawie uruchomiono ukrytą stację benzynową, na której paliwo jest tańsze i na której mogą tankować rządowe limuzyny i sami notable. Po tym, jak wścibscy dziennikarze nagłośnili sprawę, umożliwiono tankowanie na niej wszystkim chętnym, ale nie ma wątpliwości, że takie historie będą się powtarzać.
Na koniec, mamy już kartki. Na razie tylko na podróże. To bon turystyczny, który "dostaje" każdy rodzic dziecka i który można wykorzystać w ograniczonej liczbie placówek wypoczynkowych; ale coraz częściej mówi się o tym, że świadczenia społeczne (np. 500+) będą wypłacane na karty, za które można kupić jedynie towary podstawowej potrzeby, a nie luksusy, tj. np. alkohol.
Fakt, że na razie nie stoimy w kolejkach, aby wykupić kartkowy przydział mąki i nie handlujemy kartkami na masło po zmarłych dziadkach, nie powinien nikogo zmylić. W obliczu kilkuprocentowej (a wkrótce pewnie dwucyfrowej) inflacji oraz galopujących cen nośników energii, pokusy automatycznej indeksacji płac, urzędowych cen maksymalnych oraz reglamentacji dóbr będą pojawiały się coraz częściej. Pamiętajmy - w krótkim okresie rozwiązania etatystycznej gospodarki wyglądają sensownie i na chwilę łagodzą skutki. Ale nigdy nie usuwają przyczyn - a jedynym beneficjentem są cwaniacy, kombinatorzy oraz oligarchia i nomenklatura władzy.
A kiedy wszystko ostatecznie się rozreguluje, potrzeba będzie znowu bolesnych działań, takich jak reformy Balcerowicza, aby przywrócić ekonomiczną i cenową równowagę.
Dodatkowo, do lamusa trzeba odłożyć odnawialne plany. Tak długo, jak nie ma technologii magazynowania energii, źródła odnawialne mogą jedynie uzupełniać krajowy miks energetyczny. Jeśli chcemy obniżać emisje (a nie ma wątpliwości, że powinniśmy), to musimy konsekwentnie inwestować środki z pozwoleń w energooszczędność, dywersyfikacje źródeł (np. planowany gazociąg z Danii), łącza transgraniczne, modernizację sieci oraz nowe bloki - przede wszystkim jądrowe. Tylko to, na dłuższą metę, pozwoli chronić środowisko i jednocześnie ograniczyć rachunki za energię.
O autorze
Jakub Chabik - inżynier, menedżer, publicysta, naukowiec. Zajmuje się technologiami informatycznymi. Od ponad 20 lat popularyzuje naukę, technikę oraz biznes w mediach. Od ponad 20 lat bezgranicznie zakochany w Trójmieście i Pomorzu. Od 5 lat wykładowca Politechniki Gdańskiej.
Opinie wybrane
-
2021-10-25 05:26
(3)
Kryzys energetyczny panuje w całej Europie. W Norwegii cena prądu, którym ogrzewa się domy jest tak wysoka, ze wielu ludzi będzie marzła w nadchodzącej zimie. Rząd mówi o dofinansowaniu najbiedniejszych, ale reszta tez chce otrzymać pomoc. Pisze o tym, żeby uświadomić Wam, ze sprawa nie dotyczy tylko Polski. To są skutki polityki energetycznej
Kryzys energetyczny panuje w całej Europie. W Norwegii cena prądu, którym ogrzewa się domy jest tak wysoka, ze wielu ludzi będzie marzła w nadchodzącej zimie. Rząd mówi o dofinansowaniu najbiedniejszych, ale reszta tez chce otrzymać pomoc. Pisze o tym, żeby uświadomić Wam, ze sprawa nie dotyczy tylko Polski. To są skutki polityki energetycznej uni europejskiej, która chce uratować świat przed zmianami klimatycznymi:))). W Chinach otwierają cały czas nowe kopalnie węgla, podczas gdy w Europie je zamykają. Norwegia eksportuje prąd do Niemczech i Anglii a my płacimy za to, ze teraz jest u nas deficyt wody w magazynach i ceny są obłędnie wysokie. Ci, którzy handlują energia zarabiają miliardy naszym kosztem.
- 10 3
-
2021-10-25 07:01
(2)
Norwegia nie jest członkiem Unii Europejskiej, ekspercie.
- 5 1
-
2021-10-25 10:27
Norwegia jest członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a także należy do Schengen.
Nie będąc więc formalnie częścią Unii, tak naprawdę w istotnym stopniu jest z nią związana.- 2 0
-
2021-10-25 08:37
I co z tego? Rząd tego kraju to podobny sort id. tow co czerwoni towarzysze komisarze z Brukseli
- 1 1
-
2021-10-24 20:18
Należy natychmiast postawić 6 elektrowni atomowych w strategicznych miejscach Polski (4)
Jeżeli teraz nie zareagujemy, to zginiemy w biedzie i ubóstwie. Trzeba jak najszybciej uniezależnić się od dostaw energii elektrycznej zza granicy. Oraz skończyć z węglem, a przynajmniej zmarginalizować jego wykorzystanie.
- 11 4
-
2021-10-24 22:26
Dlaczego mielibyśmy (1)
Skonczyć z węglem?
- 1 3
-
2021-10-24 23:18
Żeby nie płacić opłat CO2
- 2 0
-
2021-10-24 21:44
Przecież uran jest z zagranicy (1)
- 2 1
-
2021-10-24 23:19
Avocado też i co z tego?
- 1 2
-
2021-10-25 05:57
Czyja wina? (1)
Ma pan tyle tytułów przy nazwisku że aż boję się pisać swojej opinii.Jestem emerytem i pamiętam czasy PRL.Dajmy spokój z opisem.Opisujemy tylko końcówkę PRL i się śmiejemy.Transformacja zniszczyła bardzo dużo dobrego przemysłu.Zakłady wymagały tylko unowocześnienia.Dlaczego odpuszczono Żarnowiec hutę w Katowicach FSO w Warszawie o stoczniach nie
Ma pan tyle tytułów przy nazwisku że aż boję się pisać swojej opinii.Jestem emerytem i pamiętam czasy PRL.Dajmy spokój z opisem.Opisujemy tylko końcówkę PRL i się śmiejemy.Transformacja zniszczyła bardzo dużo dobrego przemysłu.Zakłady wymagały tylko unowocześnienia.Dlaczego odpuszczono Żarnowiec hutę w Katowicach FSO w Warszawie o stoczniach nie wspomnę.Bo co bo to było z PRL.Jak zwykle propaganda.Kto wykorzystał transformację kto się uwłaszczył.Cwaniactwo z lewa prawa i ze środka.Są okolice gdzie słupy trakcji elektrycznej są jeszcze z PRL.Kto rozpuszcza w dalszym ciągu górników?PRL nie chyba ktoś inny.Mamy różne spojrzenie na Polskę i niech tak zostanie.
- 8 6
-
2021-10-26 08:55
i ten karzełek co prywatyzował RUCH , aż mu ślinka na kase ciekła
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.