- 1 Przestępca seksualny wpadł w porcie (52 opinie)
- 2 Milion zł na projekt remontu trzech ulic (58 opinii)
- 3 Martwe dziki na Karwinach. Otrute czy padły z głodu? (267 opinii)
- 4 Agresywny Rosjanin zatrzymany na lotnisku (187 opinii)
- 5 Mieszkają na stałe, ale się nie zameldują (109 opinii)
- 6 Działkowcy będą mieli przez to problemy? (147 opinii)
Kula czasu przywita turystów
13 maja 2008 (artykuł sprzed 16 lat)
aktualizacja: godz. 23:24
(13 maja 2008)
Najnowszy artykuł na ten temat
Latarnia w Nowym Porcie nagrodzona przez ministra
Zbliża się termin odsłonięcia zrekonstruowanej kuli czasu na latarni w Nowym Porcie. Ten nietypowy zegar został już zamontowany. Wkrótce w Gdańsku zjawi się właściciel obiektu.
- To rodzaj zegara wieżowego, który nie ma tarczy i wskazówek. Czas pokazuje spadająca kula zamontowana na maszcie - opowiada Grzegorz Szychliński, który od 18 lat prowadzi warsztat budowy i naprawy zegarów wieżowych. - Po raz pierwszy dowiedziałem się o kuli czasu z wykładu prof. Januszajtisa. Potem los zetknął mnie z właścicielem latarni w Nowym Porcie, Stefanem Jackiem Michalakiem. Na jego zlecenie podjąłem się rekonstrukcji mechanizmu, który działał w Gdańsku na przełomie XIX i XX w.
Przy rekonstrukcji urządzenia Grzegorz Szychliński korzystał z jego opisu oraz rysynków niemieckiego architeka. Dzięki temu udało się odtworzyć wymiary tego nietypowego zegara z dokładnością co do centymetra.
Harmonogram budowy kuli czasu niestety został zakłócony przez pożar kościoła św Katarzyny, gdzie w Muzeum Zegarów Wieżowych pracuje inż. Szychliński. - Tragedia pożaru postawiła nasze życie na głowie. Nie było czasu na zajmowanie się kulą, bo ważniejsze było ratowanie eksponatów, carillonu, dokumentów, to wszystkiego, czego płomienie nie strawiły. Zabezpieczenia wymagały pomieszczenia wieży, choćby doraźnego. Pan Jacek Michalak zrozumiał wagę chwili i nasze położenie i zgodził się na odłożenie rekonstrukcji kuli na pewien czas - opowiada Grzegorz Szychliński.
Na szczęscie co się odwlecze, to nie uciecze. Mimo opóźnienia, mechanizm jest już zamontowany. Montaż masztu, kuli i zasadniczych urządzeń trwał jeden dzien. Potem przyszedł czas na regulację mechanizmu i jego uruchomienie. Teraz czekamy tylko na oficjalną inaugurację.
Właściciel nowoporckiej latarni przyjedzie do Gdańska 15 maja, a na 21 planowana jest uroczystość oficjalnego uruchomienia mechanizmu. Nie wiadomo jeszcze ile razy na dobę kula będzie spadać. Początkowo był to jeden raz - w południe. Możliwe jednak, że ze względu na turystów, spadek kuli odbywał się będzie częściej.
Jak działa kula czasu
5 minut przed godziną 12 w południe kulę wciągano do połowy masztu. Za dwie dwunasta kula wędrowała na szczyt masztu, a w samo południe sygnał biegnący linią telegraficzną z Królewskiego Obserwatorium Astronomicznego w Berlinie zwalniał mechanizm. Spadająca kula oznaczała dokładnie godzinę 12 w południe w środkowoeuropejskiej strefie czasowej i w ten sposób kapitanowie statków stojących na redzie (i wszędzie tam, gdzie kula była widoczna) mogli dokładnie ustawić chronometry okrętowe.
Błąd wskazań chronometru, czyli liczba sekund, o którą urządzenie przyspiesza lub spóźnia się w skali doby, to tak zwany dzienny ruch chronometru. Urządzenie ustawiane jest najczęściej na czas brytyjskiego Greenwich. Kluczową informacją do obliczenia długości geograficznej statku jest to, o której godzinie czasu Greenwich, nastąpiła kulminacja słońca. Jednak nawet najdokładniejszy chronometr po wielu dniach żeglugi jest rozregulowany. Jeżeli zegar zmyli czas o godzinę, to statek płynący np. na równiku ma 1670 km pomyłki we własnym położeniu. W przypadku niedokładności jednej minuty jest to ok. 28 km, a jednej sekundy - 460 m. Gdy zegar okretowy miałby odchyłkę np. 10 sekund, oznaczałoby to, że pozycja rzeczywista od obliczonej różni się prawie o 4,6 km (2,5 mili morskiej), a to już rodzi niebezpieczeństwo.
Teraz spadek kuli wyzwalać będzie sygnał radiowy DCF-77 na falach długich, emitowany z Europejskiej Centrali Czasu w Mainflingen koło Frankfurtu. Jednak sama kula stanowić będzie przede wszystkim atrakcję dla turystów i pasjonatów.
5 minut przed godziną 12 w południe kulę wciągano do połowy masztu. Za dwie dwunasta kula wędrowała na szczyt masztu, a w samo południe sygnał biegnący linią telegraficzną z Królewskiego Obserwatorium Astronomicznego w Berlinie zwalniał mechanizm. Spadająca kula oznaczała dokładnie godzinę 12 w południe w środkowoeuropejskiej strefie czasowej i w ten sposób kapitanowie statków stojących na redzie (i wszędzie tam, gdzie kula była widoczna) mogli dokładnie ustawić chronometry okrętowe.
Błąd wskazań chronometru, czyli liczba sekund, o którą urządzenie przyspiesza lub spóźnia się w skali doby, to tak zwany dzienny ruch chronometru. Urządzenie ustawiane jest najczęściej na czas brytyjskiego Greenwich. Kluczową informacją do obliczenia długości geograficznej statku jest to, o której godzinie czasu Greenwich, nastąpiła kulminacja słońca. Jednak nawet najdokładniejszy chronometr po wielu dniach żeglugi jest rozregulowany. Jeżeli zegar zmyli czas o godzinę, to statek płynący np. na równiku ma 1670 km pomyłki we własnym położeniu. W przypadku niedokładności jednej minuty jest to ok. 28 km, a jednej sekundy - 460 m. Gdy zegar okretowy miałby odchyłkę np. 10 sekund, oznaczałoby to, że pozycja rzeczywista od obliczonej różni się prawie o 4,6 km (2,5 mili morskiej), a to już rodzi niebezpieczeństwo.
Teraz spadek kuli wyzwalać będzie sygnał radiowy DCF-77 na falach długich, emitowany z Europejskiej Centrali Czasu w Mainflingen koło Frankfurtu. Jednak sama kula stanowić będzie przede wszystkim atrakcję dla turystów i pasjonatów.
- Magdalena Raszewskam.raszewska@trojmiasto.pl
Miejsca
Opinie (23) 2 zablokowane
-
2008-05-14 15:53
plebs
nie tylko przeczyta ale tez napisze,ze wizytowka miasta sa jego mieszkancy a nie fasady i nadete pseudo kulturalne programy za publiczne pieniadze zenada gdanska
- 0 0
-
2008-05-14 21:50
Brawo!
Dla panów Michalaka, Szychlińskiego i wszystkich zaangażowanych w ten projekt.
- 0 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.