• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kula w krainie linii prostych. O "Tam i tu" Teatru Miniatura

Łukasz Rudziński
11 maja 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Stworzenie dla "najnajów" spektaklu tanecznego o bryłach, w którym bohaterowie jedynie się poruszają, jest bardzo odważnym przedsięwzięciem. Pokazy przedpremierowe "Tam i tu" przekonują, że artystów czeka jeszcze sporo pracy by "zawładnąć" dziecięcymi sercami.



Największe wrażenie na dzieciach zrobiła ogromna, wypełniona powietrzem kula, w której pojawiła się na scenie tancerka Ula Zerek. Największe wrażenie na dzieciach zrobiła ogromna, wypełniona powietrzem kula, w której pojawiła się na scenie tancerka Ula Zerek.
Główna bohaterka spektaklu, kula (Ula Zerek, w środku) bardzo wyróżnia się na tle ciemnoszarego, jednolitego tła i szarych kostiumów innych brył (Joanna Tomasik, po lewej, oraz Hanna Miśkiewicz, po prawej stronie). Główna bohaterka spektaklu, kula (Ula Zerek, w środku) bardzo wyróżnia się na tle ciemnoszarego, jednolitego tła i szarych kostiumów innych brył (Joanna Tomasik, po lewej, oraz Hanna Miśkiewicz, po prawej stronie).
W spektaklu jest również miejsce na interakcję z dziećmi. W spektaklu jest również miejsce na interakcję z dziećmi.
"Tam i tu" to w zamyśle spektakl wprowadzający najmłodsze dzieci (w wieku 1-4 lata) w świat teatru tańca. Pretekstem do otwarcia na ruch ma być prosta opowieść o figurach przestrzennych, które zapragnęły kuli. W końcu kula pojawia się na scenie, zachwycając pozostałe figurki.

Podobnie jak przy pierwszej produkcji dla najmłodszych - "Afrykańskiej przygodzie", spektakl prezentowany jest na Scenie Kameralnej, a przed wejściem na wykładzinę z poduszkami do siedzenia należy zdjąć buty. Tym razem jednak scena jest prawie pusta (co nie dziwi w kontekście teatru tańca, jaki na niej oglądamy, jednak powoduje, że dzieci szybciej tracą zainteresowanie spektaklem). Dominuje ciemnoszary materiał, zawieszony z tyłu sceny i połączonym z wykładziną na podłodze Sceny Kameralnej z którą tworzy jednolitą, monotonną kolorystykę (scenografia Katarzyny Wołowskiej). Ciepłe barwy niewielkich przenośnych brył, przez większość spektaklu umieszczonych z tyłu sceny (lub poza nią) to trochę za mało, a gra świateł (różnokolorowy reflektor, dzięki którego widać statyczny kształt na podłodze) okazuje się za małym bodźcem by zaciekawić dzieci na dłużej.

To samo dotyczy bohaterów. Aktorki grające figurki o liniach prostych (Hanna MiśkiewiczJoanna Tomasik), mają na sobie szare, niewiele wyróżniające je z tła kostiumy, jedynie główna bohaterka - kula - jest efektowna i budzi zaciekawienie swoim złotym kostiumem. Zdecydowanie za dużo jest szarości, za mało barw i kolorów w przedstawieniu Miniatury.

Spektakl w wersji, jaką oglądają widzowie Miniatury przez cały maj (premiera przedstawienia zaplanowana jest na 25 maja, po dwóch tygodniach jego scenicznych prezentacji) zawiera "wprowadzenie" w wydarzenia w postaci głosu z offu, tłumaczącego intencje bohaterów. Jednak dzieci, nie widząc kto mówi, po kilkunastu sekundach przestają zwracać na niego uwagę. Tekstu przybliżającego figurki i ich nietypową (dość abstrakcyjną przecież) potrzebę kontaktu z kulą jest o wiele za dużo (słychać go przez kilka minut i brzmi jak przeczytany z kartki list).

Bardzo ciekawie wygląda za to choreografia i ruch sceniczny, przygotowany przez autorkę koncepcji spektaklu - trójmiejską tancerkę Ulę Zerek. Zwłaszcza sama tancerka (występująca w roli kuli) robi wrażenie na dzieciach, pojawiając się w spektaklu w wielkiej wypełnionej powietrzem kuli, następnie w intrygujący sposób z niej wychodząc (to najlepszy moment przedstawienia). Pozytywnym dodatkiem jest muzyka Patryka Zakrockiego (z duetu SzaZa) - wesoła, pogodna, nie dominująca nad wydarzeniami na scenie, ale żywa i pełna nietypowych dźwięków.

Spektaklowi brakuje jednak historii, dramaturgii i odpowiednio skontrastowanych bodźców - pamiętajmy, że obecnie już dwu-, trzylatki swobodnie poruszają się po dotykowym menu telefonów komórkowych i oglądają w telefonach filmiki o różnym poziomie dynamiki. Tymczasem przedstawienie ma niemal senny rytm. Jedynym ożywieniem jest pojawienie się kuli, co w połączeniu z wymagającą koncentracji sztuką okazuje się za mało.

Gdy tylko aktorki zaczynają odwoływać się do gestów znanych każdemu dziecku, ich działanie jest zrozumiałe (dzieci bez kłopotu rozumieją, że aktorki odbijają do siebie niewidzialną piłkę), gdy wykonują kanciaste ruchy dłońmi i ciałem (jako figury o ostrych liniach) - są dzieciom obce i nie przyciągają specjalnie ich uwagi. Nawet starsze dzieci, "nie słysząc" komentarza z offu, nie rozumieją co się dzieje na scenie. A stąd krok do nudy.

"Tam i tu" pokazywane jest na razie w formule "work and progress" i jego sceniczny kształt z pewnością będzie ewoluował. Warto przede wszystkim zadbać o dramaturgię, atrakcyjność wizualną i komunikatywność przedstawienia.

Spektakl

6.8
16 ocen

Tam i tu

teatr dla dzieci

Miejsca

Spektakle

Opinie (7)

  • (1)

    "pamiętajmy, że obecnie już dwu-, trzylatki swobodnie poruszają się po dotykowym menu telefonów komórkowych i oglądają w telefonach filmiki o różnym poziomie dynamiki."

    ?

    • 3 0

    • taka prawda

      małe dzieci błyskawicznie chwytają nawigację po smartfonach i iphone`ach - zmiana generacyjna, lepiej posługują się telefonami od swoich dziadków i to już niemal w wieku niemowlęcym

      • 5 0

  • Ocieka seksem

    Aktorzy ocierający się o brzegi kuli, to zawoalowany stosunek płciowy bohatera z kulą będącą afirmacją absolutu.
    Piszę tak jak to czuję.

    • 3 9

  • Byliśmy, widzieliśmy - zgadzamy się (1)

    Byłam z rodzinką na tym spektaklu i w pełni zgadzam się z autorem recenzji.
    Uważam dodatkowo, że skoro spektakle przedpremierowe mają formułę "work and progress" powinny być tańsze. Niestety cena jest równie wysoka jak biletów po oficjalnej premierze. No i szkoda że cena dla malucha jest taka sama jak dla rodziców :(

    • 14 1

    • odwrotnie

      cena dla rodziców jest taka jak dla maluchów :-)

      • 3 0

  • byłam z dwulatką - było ciężko
    w trakcie wiele mniejszych dzieci płakało ...
    spektakl nie powienien być adresowany do najnajów gdyż jest na wysokim poziomie abstrakcji, jaki dwulatek wie co to kąt ostry , a co to linia równoległa???
    Panie w rolach lini miały grożną niemiłą mimikę na którą maluchy reagowały płaczem i strachem ...
    Sytuacje ratowała jedynie kula-ula

    Ciemne pomieszczenie, figury nie w ciepłych barwach jak pisze pan recenzent tylko w barwach podstawowych , nie przyciągały uwagi.
    Nie było żadnej gry świateł.

    osobiście uważam że spektakl ambitny i powinien być adresowany do dzieci 4-6 letnich które mogły by w pełni korzystać z przedstawienia

    póki co nikomu nie polecę nic poza afrykańską przygodą dla najnajów w miniaturze

    • 7 1

  • byliśmy z 2 i 4 latkiem

    w 100% zgadzam się z opinią "mamy". nie jest to spektakl dla dzieci od 1-4 lat. poziom abstrakcji był taki, że ja czasami musiałam zastanowić się o co aktorom chodzi. Jedyny fajny moment to chwila w której wtoczono kulę. jednak trwało to może minutę. Kto wymyśla dla takich maluszków spektakl bez słów, bez kolor, bez dynamiki i akcji??? Chyba ktoś, kto nie ma do czynienia z tak małymi dziećmi.

    Z chęcią wybrałabym się z dziećmi na afrykańską przygodę, jednak zdobycie biletów graniczy z cudem. Dziwne, że dyrekcja teatru nie widzi, że jest tak duże zainteresowanie tym spektaklem, a w kwietniu w repertuarze AFRYKAŃSKIEJ PRZYGODY brak.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane