• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lasy: Wszystko zaczyna się od mojej miłości do natury

Daria Owczarek
21 grudnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Lasy Lasy

Jest malarzem, muzykiem i producentem. Trudno zliczyć jego artystyczne działania i inicjatywy, w których bierze udział. Maciej Wojcieszkiewicz znany jako Stendek, kilka tygodni temu zadebiutował ze swoim nowym muzycznym projektem Lasy. Projektem, który dopiero się rozkręca i może sporo namieszać na niezależnej scenie elektronicznej.



Daria Owczarek: Zanim przejdziemy do muzyki, powiedz skąd ona się w ogóle wzięła w twojej twórczości. Studiowałeś przecież na Wydziale Malarstwa ASP, początkowo zajmowałeś się głównie sztuką wizualną.

Maciej Wojcieszkiewicz: Zaczęło się już w dzieciństwie. Już wtedy na komputerze Commodore C64 miałem pierwsze próby z użyciem programu muzycznego. Wtedy to była zabawa polegająca na stukaniu w klawisze, które wydawały różne dźwięki. Strasznie mnie to wtedy kręciło. Przez całe życie próbowałem tworzyć różne rzeczy, wizualne i dźwiękowe. Miałem też epizod teatralny. Chodzi przede wszystkim o realizowanie siebie, zaspokajanie swoich potrzeb twórczych. Jak dostałem się na ASP, to ta zajawka muzyczna była już bardzo mocna, ale dopiero kilka lat później wziąłem się za to na poważnie. Na początku zakładałem, że pójdę raczej w kierunku wizualnym.

Ta warstwa graficzna jednak funkcjonowała gdzieś obok, bo swoje koncerty często wzbogacałeś różnymi wizualkami i zdaje się, że przykładałeś do tego mocno wagę?

To prawda, teraz stawiam bardziej na dźwięk, ale chciałbym do tego wrócić i przy okazji najbliższych koncertów dołożyć obraz do mojej muzyki. Jeszcze nie wiem, jak rozwiązać to techniczne, bo chciałbym wszystkim zająć się sam. To może być trudne, ale mam nadzieję, że mi się uda.

Wcześniej tworzyłeś jako Stendek, teraz pojawiły się LASY. To potrzeba zmiany muzycznego alter ego? Czy Stendek to już zamknięty rozdział?

Możliwe, że do tego wrócę. Jeszcze nie zrezygnowałem ze Stendka. Właściwie to już moja ksywa, wielu znajomych tak się do mnie zwraca (śmiech). Możliwe że pewne działania produkcyjne będę podpisywał jako Stendek. Jeśli chodzi o LASY, to było wiele powodów, dla których ten pomysł się pojawił. Miałem potrzebę, żeby trochę nawiązać do mojej innej pasji, jaką jest kontakt z naturą.

Ten motyw lasu musi być dla ciebie bardzo ważny. Abstrahując od samej nazwy projektu, wcześniej pojawił się też utwór zatytułowany "Forest", las pojawia się także w twoich teledyskach, często też robisz sobie leśne wycieczki.

To prawda. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że wszystko zaczyna się od mojej miłości do natury. Bardzo potrzebuję kontaktu z nią. Myślę, że nie byłoby mnie bez tej relacji. To taka moja przestrzeń. Tam łapie oddech, zbieram pomysły.

Czy pomysł stworzenia projektu LASY zrodził się właśnie w takiej przestrzeni?

Nie do końca. Tak naprawdę, to trudno nazwać to projektem. Chodziło o to, aby wydawać swoje produkcje pod innym pseudonimem. Szukając go zrodził się właśnie pomysł LASÓW, który naturalnie wynika z tej mojej pasji. To świeża rzecz. Wcześniej nie nawiązywałem do tego motywu np. w malarstwie, czy przy tworzeniu różnych form graficznych. Często w muzyce, w harmonii próbuje oddać emocje, które towarzyszą mi podczas leśnych wypraw i kontaktu z naturą. W moich utworach słychać też inspiracje miejskie, inspirują mnie także inni ludzie. Przede wszystkim słychać jednak wpływy muzyki, której słucham przez całe swoje życie.


Co Cię stymuluje do tworzenia muzyki?

Głównie muzyka (śmiech). Staram się słuchać różnych rzeczy, nie tylko tych nowych, ale odkrywać też te starsze. Właściwie od dziecka słucham elektroniki, która mnie inspirowała, ale nie skupiam się na jednym stylu czy gatunku. A to co robię, jest wypadkową tego wszystkiego. Jeśli za bardzo skręcam w jednym kierunku, to próbuje przepuścić to, co komponuję, przez wewnętrzny filtr i nabrać dystansu.

Oprócz tego, że sam tworzysz muzykę, jesteś też producentem płyt innych artystów. Swoją muzyką też zajmujesz się sam, czy wolisz oddać ją w czyjeś ręce?

Sam realizuję wszystko od początku do końca. Przy płycie "Little Giant" zająłem się też miksem i masteringiem. Staram się jednak pokazywać ten materiał innym ludziom, sprawdzam jaki jest odbiór, słucham rad. Nie zdaję się tylko na siebie. Koncertowo też nie jestem sam, wspiera mnie Jacek Prościński (Wh0Wh0, Reni Jusis), który ma duży wpływ na ten materiał. Cały czas szukam sposobów, jak grać go na żywo, żeby był jeszcze ciekawszy. Jacek wnosi dużo pierwiastka ludzkiego w koncerty. Nie jestem już tylko ja i moje elektroniczne zabawki, ale też żywa perkusja. To wynosi tę muzykę na inny poziom.

Myślałeś o tym, żeby zaangażować w koncerty także wokalistów, którzy pojawiają się na płycie?

Bardzo bym chciał, żeby ze mną występowali. Niestety tutaj w grę wchodzi kwestia logistyczna i pogodzenie kilku czynników, bo MajLo i Lari Lu sami też koncertują ze swoimi zespołami. Kiedy ich nie ma, radzę sobie samplami wokalnymi przetwarzając je na różne sposoby. Zdecydowanie jednak wolałbym ich na żywo.

Zapraszając innych do współpracy masz określoną wizję efektu końcowego, czy dajesz wolność artystom?

Zwykle zaczyna się od tego, że komponuję muzykę, a potem wysyłam ją wokalistom czy muzykom, aby dołożyli coś od siebie. Tak było w przypadku współpracy z MajLo. Bardzo szybko dograł wokal do "Wandering", podpowiedział też kilka rozwiązań muzycznych. A więc miał również wpływ na produkcję tego utworu. Swój udział miała też jego dziewczyna Asia Bieńkowska, która odpowiada za warstwę tekstową. Lari Lu z kolei dograła do "Yield" improwizowaną linie wokalną, a potem Maciej Polak (Wanda Berger) napisał do tego tekst. Można więc powiedzieć, że na początku jestem ja, a potem to praca wspólna.

Wokół płyty zaczyna się coraz więcej dziać. Zbiera same pozytywne recenzje, zdobywa pierwsze nagrody - teledysk do "Little Giant" został nagrodzony Yachem - pojawiają się też głosy, że Lasy robią konkurencje Rysom. Czujesz, że możesz być konkurencją?

Nie czuję żebym z kimkolwiek konkurował. Podobieństwo nazw obu projektów jest czysto przypadkowe. Lasy to teraz mój główny projekt. Na tym się skupiam, tutaj wkładam całą energię i chcę zrobić, jak najwięcej wokół tego. Miło, że jest to docenianie i dobrze odbierane.

Zdobyłeś też Fryderyka za produkcje albumu Reni Jusis. Jaki masz stosunek do tego typu nagród?

To ciekawa kwestia w moim przypadku. Wywodzę się raczej z alternatywnego środowiska i gdyby ktoś mi dwa lata temu powiedział, że otrzymam Fryderyka, to nigdy bym w to nie uwierzył. Nie odcinam się jednak od tego i bardzo cieszę się z tej nagrody. Chwalę się tym, bo pomaga mi to dotrzeć do ludzi, zwrócić ich uwagę na to, co robię. Poza tym byłem na gali rozdania Fryderyków od początku do końca i zdążyłem wyrobić sobie pozytywne zdanie na jej temat. Zawsze myślałem, że to taka sztuczna, popowa nagroda. A okazało się, że wiele nominacji było za naprawdę fajne rzeczy, bez wstydu i wiochy. Wielu nominowanych, a potem nagrodzonych, to artyści, których bardzo cenię.


Jak doszło do Waszej współpracy z Reni Jusis?

Jacek Prościński grał w jej zespole i dowiedział się, że planuje wydać po siedmioletniej przerwie nową płytę. Miała plan zrobić coś innego, bardziej elektronicznego czy alternatywnego, dlatego mnie polecił. Spotkaliśmy się, zaprezentowałem jej swoje kawałki, wysłałem jej kilka szkiców. Spodobało się jej i teraz już pracujemy nad kolejną płytą.

Jesteś też w jej składzie koncertowym. Gdzie czujesz się lepiej? Będąc w czyimś zespole czy koncertując solo ze swoimi projektami?

Dla mnie to trochę dwa różne światy. To inne doświadczenia, z których można czerpać. Bardzo dużo się nauczyłem podczas współpracy z Reni. Zobaczyłem, jak może wygląda profesjonalna trasa koncertowa. Jej koncerty trochę różnią się od tych, które grałem ze swoimi projektami. Często godziłem się na to, co mi dawali i nie stawiałem specjalnych wymagań, choćby technicznych. A tutaj podejście było zupełnie inne. Zawsze jest zorganizowany transport, jedzie z nami akustyk, manager, tour manager. Jak gramy z Jackiem to zazwyczaj wszystko organizuję sam, ale staram się przenosić niektóre doświadczenia ze współpracy z Reni na własne podwórko.

Jak masz plany koncertowe z LASAMI na najbliższy czas?

Plany są, ale konkretów jeszcze nie ma. Mam nadzieję, że na wiosnę uda się zagrać kilka koncertów klubowych. Latem będzie kilka występów festiwalowych, na pewno jeden jest już potwierdzony. Chciałbym, żeby było ich więcej, ale to nie jest takie proste. Z jednej strony mam już jakieś doświadczenie, nie zaczynam od zera na scenie, a z drugiej tworzę nowy projekt i muszę trochę traktować siebie jak debiutanta. Stawki nie mogą być za wysokie, musimy się godzić na spore kompromisy, dostosowywać do innych.  

Strasznie dużo rzeczy robisz. Produkujesz, nagrywasz, wydajesz płyty, remixy, koncertujesz, prowadzisz jeszcze warsztaty z obsługi programu do robienia muzyki, organizowane przez Gdański Archipelag Kultury.

Sporo tego, ale wszystko skupia się wokół muzyki. Teraz jesteśmy w trakcie drugiej edycji warsztatów. Sama idea prowadzenia zajęć jest dla mnie świeża. To jedno z bardziej wartościowych doświadczeń w moim życiu i to na wielu płaszczyznach. Najbardziej cieszy mnie kontakt z ludźmi i to przełamywanie się w relacjach z nimi. Kiedyś to był dla mnie spory problem. Wszelkie wystąpienia publiczne mnie stresowały, zwłaszcza przed większą grupą ludzi. Teraz z każdym naszym spotkaniem bardziej się otwieram.

Obie strony korzystają.

Tak, a przy okazji sam też uczę się programu. Zdarza się, że któryś z warsztatowiczów odkrywa funkcję, której do tej pory nie znałem. To takie wspólne zgłębianie tajników Abletonu.

A potem jest koncert wieńczący warsztaty.

To cieszy mnie jeszcze bardziej, kiedy widzę na scenie tych ludzi. Koncert kończący pierwszą edycję warsztatów był niesamowitym doświadczeniem, przede wszystkim dlatego, że bardzo się identyfikowałem z tymi warsztatowiczami. Dla wielu z nich to był pierwszy występ na żywo. Przypominałem sobie wtedy swoje początki, jak bardzo to przeżywałem, co wtedy czułem. To cenne doświadczenie.

Życzę zatem więcej takich doświadczeń.

Opinie (20) 5 zablokowanych

  • Nie znam gościa, ale może jest dobry.

    Muszę to sprawdzić.

    • 6 7

  • A co na Lasy pan Lachowicz ?

    • 3 1

  • Bardzo dobrze. Najważniejsze w życiu jest realizować swoje pasje.

    • 10 4

  • następny który ma wymówke żeby nie pracować a się "realizować " (3)

    • 7 14

    • jesli ma z tego pieniądz, który mu wystarcza, to w czym problem? wszyscy muszą twoim zdaniem niewolniczo tyrać na kogoś innego?

      • 4 1

    • przecież to (ciężka) praca...

      • 0 1

    • Człowiek jest człowiekiem dzięki kulturze...

      dzięki ciągłemu patrzeniu za horyzont, ciekawości świata, rozwijaniu się i przekraczaniu granic. Ja też nie żyję po to, żeby pracować, tylko właśnie "się realizować" i gorąco polecam to podejście. Życie mamy tylko jedno, szkoda je zmarnować :)

      • 4 2

  • Świetna ta plyta

    Bardzo przyjemnie się słucha i to w całości! Gratuluje!

    • 6 5

  • (3)

    już jakiś czas temu słyszałam o tym projekcie, ale dopiero teraz posłuchałam i faktycznie całkiem ciekawe.

    polecam się zapoznać, jeśli ktoś lubi elektroniczne brzmienia ;)

    • 5 5

    • Pytanie do pana Macieja:
      Jak grał pan jako "support" Telefon Tel Aviv, to był ten sam materiał? Czy coś innego? Czy LASY powstały później?

      • 1 1

    • (1)

      no po prostu nie rozumiesz tego i tyle. nie Twoja bajka.
      na nic tłumaczenia. bo i po co?
      każdy czuje coś innego.

      • 4 6

      • Takie proste

        Może i masz rację.

        • 3 1

  • Prostakiem jestem (5)

    Dochodze do wniosku, ze jestem ograniczonym emocjonalnie tlukiem.
    Tak bardzo nie rozumiem motywacji "artysto-performerow" i ich sposobu wyslawiania sie ze zaczalem sie zastanawiac czy nie jest ze mna cos nie tak.
    Czytam te wypociny ostatnio jakiejs performerki, ktora to wyszla na dach zima w bikini i zaczela czytac, potem ze bylo to tak wstrzasajace ze zarzucila te forme, a potem ze dala ludziom wejsc do swojej chaty i pozabierac swoje rzeczy. Pozniej poszla sobie rezydowac w jakims parku zeby pomoc lokalsom.
    Ten tu tez... tyle ze on cos tworzy chociaz - jest jakis efekt tego. Ale oboje opisuja te swoje "dzialania" jakby to byly jakies metafizyczne doznania, przelamywanie barier osobowosciowych, czy inne czynnosci wymagajace wyzszych stanow swiadomosci, podczas gdy chodzi o kemping pod namiotem i spacer po lesie.
    Nosz ja piernicze, czy tylko mnie przeraza poziom beznadziejstwa, braku wartosci tych dzialan i kolosalnej straty czasu?
    Sam jezyk ich wypowiedzi jest tak patetyczny i podniosly, ze mam wrazenie ze oni sami chca sie nobilitowac mentalnie wobec reszty spoleczenstwa. Nuda i odpychajacy brak autentyzmu :|

    • 12 11

    • Wystarczy że odłożysz ten bełkot na bok, bo rzeczywiście źle się czyta takie teksty, i posłuchasz tej muzyki - albo ci się spodoba albo nie. W sumie chodzi o muzykę, a nie o wywiad gdzie ilość keywordsów na centymetr kwadratowy przekracza wszelkie normy...

      • 3 1

    • Ja też nic z tego nie rozumiem i nic nie czuję

      i nie dochodzę do wniosku że jestem emocjonalnym tłukiem .Czuję się tak jak na koncertach i oratoriach Rubika .Nic do mnie nie przemawia . Weź się chłopie za malarstwo albo za jakąś dziewczynę ,która rzeźbi w glinie . Fryderyki i alternatywa to ścieżka do n i k ą d .

      • 2 2

    • Cienizna, pelna zgoda. (2)

      Ja jestem drugi co tak ma. Wiec nie jest zle! :) Pozdrawiam

      • 2 2

      • (1)

        Najważniejsze, że dobrze się ze sobą czujecie. Każdy ma inne potrzeby i bardziej lub mniej rozwinięty intelekt, emocjonalnść i autorefleksję.

        • 1 0

        • Hm... ten komentarz byl

          ... co najmniej zlosliwy, a widze powodu aby taki musial byc.
          Roznie mozna patrzec na zagadnienie rozwoju emocjonalno-intelektualnego. Przyjmowanie za sluszne sciezki, ktora mowi ze im cos dziwniejsze/zmanieryzowane itd. tym wieksza jest potrzebna o jej zrozumienia inteligencja lub wrazliwosc, jest, wydaje mi sie, mocno snobistycznym i arbitralnym pogladem. Nie mowie, ze do odczuwania sztuki nie jest potrzebny jakis tam poziom rozumienia, dystansu, umiejetnosci itd, ale tu chodzi o to czy czytanie w bikini zima na dachu ksiazki jest sztuka. Moim zdaniem nie, ale nieoniecznie musi to oznaczac ze mam niewystarczajacy poziom rozwoju intelektualno-emocjonalnego do jej rozumienia. Rownie dobrze moze to oznaczac ze tej osobie na dachu roi sie ze jej dzialanie cos znaczy, cos zmienia, porusza, ze ma sens i wartosc po prostu.

          • 0 0

  • Gites

    Fajna muza i zajefajny teledysk z tymi kolorowymi bąbelkami!

    • 6 5

  • Tak się cieszę, że to przeczytałam.

    Kilka lat temu wpadł mi w ucho kawałek "Touch", słuchałam wiele razy i myślałam sobie "ten człowiek robi coś oryginalnego, kiedyś będzie sławny". Ale na YT wciąż wyświetlenia nie rosły i już się martwiłam, że kolejny talent zniknie niedoceniony... cieszę się, że się myliłam, i życzę wielu sukcesów :)

    • 5 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane