- 1 Co z pociągami SKM do Pruszcza i Tczewa? (135 opinii)
- 2 Przestępca seksualny wpadł w porcie (81 opinii)
- 3 Rozdadzą "kwietne bomby" i zasieją łąkę (47 opinii)
- 4 Martwe dziki na Karwinach. Otrute czy padły z głodu? (309 opinii)
- 5 Milion zł na projekt remontu trzech ulic (78 opinii)
- 6 Agresywny Rosjanin zatrzymany na lotnisku (205 opinii)
Lata 90. Złote czasy domorosłych fałszerzy amatorów
Kontynuujemy cykl o drobnych cwaniaczkach z przełomu wieków. Pisaliśmy już o kombinatorach, którzy jeździli komunikacją bez biletów, o sposobach na darmowe rozmowy telefoniczne, a także o tych, którzy zajmowali się tzw. krojeniem i koceniem. Dziś wspominamy podrabiane w pokojach akademickich pieniądze i drukowane na domowym sprzęcie znaczki na bilety miesięczne. Takim "biznesem" zajmowały się nastolatki.
Znaczek na przeciętny bilet kosztował kilkadziesiąt złotych. Na dłuższych trasach były oczywiście najdroższe, a to zrodziło pokusę, której niektórzy szybko ulegli.
Znaczki na bilety miesięczne drukowali studenci?
Zawsze był ktoś, kto znał kogoś, kto znał... Im mniej "ktosiów" po drodze, tym cena była niższa i bardziej zbliżona do 50 proc. wartości biletuPocztą pantoflową szybko rozeszła się wieść, że bilety na znaczki miesięczne można kupić taniej "w okolicach akademików". Wprawdzie nikt nie chodził pod domy studenckie i nie wypytywał przypadkowo napotkanych studentów, czy mają może znaczki, ale - jak to w tamtych czasach - zawsze był ktoś, kto znał kogoś, kto znał... Im mniej "ktosiów" po drodze, tym cena była niższa i bardziej zbliżona do 50 proc. wartości biletu.
Działało to przez wiele miesięcy, ale im bardziej proceder stawał się powszechny, tym szybciej można było spodziewać się tego, że zostanie ukrócony. Kontrolerzy biletów zostali bowiem dokładnie poinstruowani, czym różnią się podróbki od oryginałów, i zaczęli je masowo zabierać, przy okazji wystawiając mandat i spisując dane osób nimi się posługujących. Kolejną konsekwencją było wezwanie na komendę policji przy Nowych Ogrodach, gdzie oczywiście większość zeznawała, że kupiła znaczek, czekając w kolejce na początku miesiąca. A warto wiedzieć, że w punkcie we Wrzeszczu na przełomie miesięcy kolejka miała nawet po kilkadziesiąt osób i oczywiście do każdej z osób na jej końcu podchodził(a) kobieta/mężczyzna w bliżej nieokreślonym wieku, proponując odsprzedanie tańszego znaczka na bilet, który przez pomyłkę został kupiony dwa razy przez męża/żonę.
Mitycznego małżeństwa oczywiście nigdy nie odnaleziono, a "wszyscy wiedzieli", że znaczki były drukowane w akademikach we Wrzeszczu. Czy tak było w rzeczywistości? Policja postawiła wtedy zarzuty tylko płotkom. Ale w efekcie szybko wprowadzono hologramy zamiast znaczków, więc nie dało się już ich drukować i wycinać na domowym sprzęcie.
Pieniądze ze zwykłej drukarki rodziców
Znaczki to jednak czubek góry lodowej chałupniczej działalności poligraficznej w tamtych czasach. W latach 90. podrabiano też pieniądze. I pewnie niektórzy wyobrażają sobie teraz sceny z filmów sensacyjnych, w których zorganizowane grupy przestępcze wykradają specjalne bele papieru, mają nowoczesny sprzęt i koniecznie przekupionego byłego pracownika Mennicy Państwowej, który zna całą technologię i poprawia detale w skomplikowanej maszynerii, by uzyskać doskonały efekt "klawuchy", czyli podrobionej gotówki.
Banknoty 100-złotowe oczywiście dokładnie prześwietlano pod specjalnymi lampami. Ale 10- i 20-złotowych nikt nie sprawdzałI może tak też było, ale swego czasu prawdziwą plagą były podrobione na... domowych drukarkach niższe nominały. Banknoty 100-złotowe oczywiście dokładnie prześwietlano pod specjalnymi lampami itd. Ale 10- i 20-złotowych nikt nie sprawdzał. To sprawiło, że młodociani spryciarze wpadli na pomysł, by drukować je na domowych drukarkach.
Ktoś miał nieco lepszy sprzęt i spróbował. Problemem był jednak odpowiedniej grubości i szorstkości papier, którego z oczywistych względów nie można było kupić w sklepach. Po odpowiednim wygnieceniu podrobione 20-złotówki praktycznie nie różniły się jednak od mocno zużytych oryginałów. Trzeba przy tym pamiętać, że sfatygowane pieniądze nie były wtedy niczym szczególnym, bo zdecydowaną większość transakcji - także dużych - dokonywano w gotówce. Dlatego nikt nie dziwił się, że zwykła dwudziestka jest podniszczona.
Do czasu, gdy ktoś przesadził z zaangażowaniem, bo przy zbyt mocnym miętoszeniu farba zaczynała odchodzić na zgięciach i banknot zaczynał wyglądać jak zabawka z planszowej gry Eurobiznes. Właśnie to spowodowało, że nastolatki je upłynniające zaczęły wpadać, gdy okazało się, że kolejne banknoty pojawiają się w osiedlowych sklepach, a nawet wśród sprzedawców jagód przy kaszubskich drogach.
Tym razem policjanci stanęli na wysokości zadania i po nitce do kłębka doszli do organizatorów tego niecnego procederu, a dokładnie zbrodni, bo taka jest kwalifikacja prawna podrabiania pieniędzy i nielegalnego wprowadzania ich do obiegu. Po wyważeniu drzwi wcześniej wytypowanego mieszkania okazało się jednak, że to nie wysłannicy sycylijskich rodzin, które chciały się osiedlić w Polsce, a... dwóch braci, uczęszczających do jednego z gdańskich liceów, którzy drukowali 20-złotowe banknoty na domowej drukarce niczego niewiedzących rodziców. Sprzedawali je głównie rówieśnikom - po 7 zł za sztukę.
Sąd był dla nich łaskawy. Po długim oczekiwaniu i zaskakująco szybkim procesie przyznali się do wszystkiego, wyrazili skruchę, a rodzice zapłacili sporą grzywnę (zapewne już prawdziwymi pieniędzmi). 17-latek i 18-latek dostali też jednak karę więzienia, którą zdecydowano się zawiesić na okres trzyletniej próby.
Bracia z Gdańska znaleźli jednak niejednego naśladowcę w całej Polsce...
Opinie (126) 6 zablokowanych
-
2022-01-01 19:42
Autor (2)
Autor tej serii, chyba z opowieści rodziców i bajek zasłyszanych pisze artykuł.
- 9 14
-
2022-01-01 22:00
Albo z Braniewa pochodzi. (1)
- 7 0
-
2022-01-02 08:19
albo z elbinga
- 1 0
-
2022-01-01 20:07
Bankomat
Lata 90 wypłatę brałem dwa razy.Raz w okienku banku potem w bankomacie.
- 12 7
-
2022-01-01 20:43
W artykule jest poważna niescisłość, na foto pokazane są baknoty po denominacji,tych nie sposób podrobić (1)
na drukarkach.
masowo podrabiano stare banknoty w okresie szalejącej inflacji.
Po wymianie pieniędzy proceder umarł *naturalną śmiercią*- 12 6
-
2022-01-01 20:51
Bzdura
Takie 20 można było bez problemu kupić po 10 zł. Każdą ilość
- 8 1
-
2022-01-01 20:43
Teraz lewacy z PiS mają lepiej - mogą sobie drukować tyle kasy ile zechcą - mało tego prezes NBP `Glapa` do tego namawia :)_ (1)
- 23 12
-
2022-01-01 22:16
No tak bo inflacja wzrasta i ceny idą w górę
Robol beknie za to bo covid to jego wina.
- 2 2
-
2022-01-01 21:32
Zapomnieli napisać o fałszywych biletach PKP na pociągi międzynarodowe
- 10 0
-
2022-01-01 21:34
A słyszeliście o policjancie z Gdańska, który wysłał podrobiony banknot przekazem pocztowym.. (1)
Czyli wpłacił na poczcie polskiej zamiast go wysłać w kopercie do laboratorium w Warszawie.. .
- 20 1
-
2022-01-02 00:28
Uważaj, bo wpadną pały na chatę za zdradzanie tajemnic państwowych
I jeszcze pokażą cię w Wiadomościach TVP
- 4 2
-
2022-01-01 22:18
A pamiętacie to 5 o dziwnym kolorze, z których można było łatwo wybić środek ?
- 16 0
-
2022-01-01 22:54
O tym, ze syn s.p. Franciszki Cegielskiej tez mial wpadke z podrabianymi banknotami nie wspominacie?
- 16 1
-
2022-01-01 23:06
*W*P
*W*P
- 3 0
-
2022-01-01 23:45
To mi pasuje do czasów Peło (2)
- 10 7
-
2022-01-03 16:11
PO to pikus w porównaniu z pisuarem...
Pisuarnia to dopiero przewaly robi...na miliony i to bezkarnie
- 2 0
-
2022-04-05 11:45
peło?
ale nie było peło
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.