• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Legendarny trener gdańskiej piłki ręcznej

Jacek Główczyński
29 września 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

Energa Wybrzeże Gdańsk

Leon Wallerand 1921 - 2011 Leon Wallerand 1921 - 2011

Wydawało się, że jest trwałym elementem gdańskiego życia sportowego. Nawet, gdy już przestał trenować piłkarzy ręcznych Wybrzeża i Spójni, gdy już nie szkolił całych zastępów świetnych szczypiornistów, których do tej dyscypliny sportu, tak jak Bogdana Wentę potrafił pozyskać nawet z lekkoatletycznego stadionu, gdy nie uczył w "Conradinum", bywał na wielu meczach, głównie we Wrzeszczu, w którym mieszkał. Nie szukał splendoru, a skromnie siadał na ogół przy wejściu hali. Niestety, Leon Wallerand odszedł... Przeżył 90 lat.

.

"Zmarł mój Dziadek, a zarazem twórca potęgi piłki ręcznej na Wybrzeżu" - napisał do nas Maciej Wallerand. Informacja wręcz niewiarygodna, gdyż pan Leon jeszcze w sobotę obserwował mecz SPR Spójni Wybrzeża, starał się być, jak zawsze, na bieżąco, tego co w jego ukochanej dyscyplinie i w ogóle gdańskim sporcie najważniejsze.

Niestety, nie ma Go już wśród nas. Pogrzeb trenera, który wychował ponad 40 reprezentantów Polski seniorów, a w zakresie piłki ręcznej przeszkolił ponad 1500 zawodników, odbędzie się w najbliższy wtorek, 4 października, o godz. 14 na cmentarzu Srebrzysko, a uroczystości żałobne poprzedzi msza, która w kościele św. Stanisława Biskupa we Wrzeszczu, przy al. Legionów 13, rozpocznie się dwie godziny wcześniej.

Miałem szczęście znać pana Walleranda. Pierwszy raz gościem w jego domu byłem w grudniu 1997 roku. Przygotowywałem materiał o derbach Wybrzeże - Spójnia, a gdzie szukać ich początków jak nie u trenera, który w 1951 roku został pierwszym szkoleniowcem GKS, a siedem lat później powołał sekcję w drugim gdańskim klubie?

Jednak nie była to tylko rozmowa o sporcie. To była barwna opowieść o człowieku, okraszona zdjęciami z rodzinnych albumów, którego wojna rzuciła jako żołnierza armii generała Andersa aż do Włoch, to była bogata historia, jakich wiele z tamtego okresu - o ludziach, którzy mieli dylemat wracać do kraju, czy budować swoje życie na obczyźnie. Na szczęście historia z happy endem z korzyścią tak dla pana Leona jak przede wszystkim gdańskiej piłki ręcznej.

W takiej chwili, zapewne żadne słowa nie oddadzą prawdy o człowieku, który położył tak wielkie zasługi dla szczypiorniaka w Gdańsku i w Polsce oraz wychował całe rzesze uczniów. Dlatego niech przemówi On sam. Poniżej obszerne fragmenty wspomnień pana Leona, które opublikowałem na łamach "Głosu Wybrzeża" 18 grudnia 1997 roku. Wyróżnienia pochodzą od redakcji.

"W Kościerzynie, w której się wychowałem, przed wojną nikt nie znał szczypiorniaka. Z tą dyscypliną zetknąłem się w 1944 roku, gdy jako czołgista 2.Korpusu Wojska Polskiego, wyróżniający się w biegach długich, trafiłem do Centralnego Ośrodka Sportu w Sulmonie we Włoszech. Poszedłem tam jako lekkoatleta, a wyszedłem jako instruktor gier zespołowych.

Gdy dwa lata później wylądowałem ponownie w Kościerzynie trafiłem do gimnazjum, w którym jednocześnie robiłem maturę i byłem nauczycielem wychowania fizycznego... klasowych kolegów. Najchętniej uczyłem podstaw piłki ręcznej. Szybko przyszły sukcesy.

Już w 1951 roku moja drużyna zwyciężyła w Spartakiadzie Młodzieży w Warszawie, a po powrocie, na dworcu zgotowano nam iście mistrzowskie powitanie. Kilka miesięcy później trenowałem już Gwardię.

Bałem się tego milicyjnego klubu, gdyż "bezpieka" po wojnie gnębiła ludzi, którzy wrócili z Zachodu. Nie mogłem jednak gasić młodzieńczego zapału Jana Wadycha i uległem namowom Lothara Geyera, aby w GKS powołać sekcję piłki ręcznej. Pierwsza drużyna rekrutowała się spośród uczniów Gdańskich Technicznych Zakładów Naukowych.

Próbowali oni wcześniej szczęścia w gdańskiej Lechii, ale tam ich nie szanowano. Musieli grać w przepoconych strojach, które zdejmowali z siebie piłkarze. W GKS na sprzęt nie narzekaliśmy. Niestety, gnębiły nas przepisy administracyjne. Po roku pracy miałem tylko czterech zawodników, gdyż pozostali otrzymali nakazy pracy poza Trójmiastem. Skład uzupełniłem przybyszami z Bydgoszczy oraz uczniami Technikum Budowy Miasta i Osiedli.

Zanim w 1957 roku zmuszono mnie do odejścia z GKS z powodu... apodyktyczności i kiepskich kompetencji (!), zdobyłem trzy tytuły wicemistrza Polski siódemek i brązowy medal w jedenastkach.

Gdy drużynę Wybrzeża objął Tadeusz Breguła, zostawił w klubie tylko samych najlepszych. Pozostali jednak chcieli nadal grać. Tak trafili do Spójni, gdzie była hala i zapał ludzi z sekretarzem klubu, Adamem Buchwaldem na czele.

Pracowałem już wtedy "Conradinum", gdzie ściągnął mnie Jan Młynarczyk i nie myślałem o posadzie trenera. Żona mówiła: "I tak nie wytrzymasz", i miała rację. Z własnych uczniów i zawodników niechcianych w GKS stworzyłem drużynę, która już po dwóch latach znalazła się w pierwszej lidze, a jej szczypiorniści trafili do młodzieżowej reprezentacji Polski. Solidnie bowiem trenowaliśmy i nie szliśmy na żadne układy. A nieraz słyszeliśmy od śląskich drużyn: "puście nam ten mecz, a dostaniecie pół wieprza".

Rywalizacja z GKS mnie nie podniecała. Mówiłem chłopakom, żeby się nie załamywali, gdy dostaniemy w tyłek. Tak też się stało. W 1958 roku przegraliśmy aż 3:21. Nie daliśmy rady również w pierwszych derbach w ekstraklasie (24 października 1960), ale już rok później cieszyliśmy się ze zwycięstwa.

Do Spójni mam żal, bo nie dba o swoich oldbojów. Natomiast z Wybrzeża, w którym łącznie przepracowałem 31 lat, mam przykre wspomnienia. Nie zważając na moje zasługi, bo nawet gdy opuściłem klub, to przekazałem mu tej klasy zawodnika co Bogdan Wenta - późniejsze kierownictwo nie liczyło się ze mną..."

Żegnaj Panie Leonie! Obym w tym lepszym świecie bardziej doceniono jak wiele dobrego dzięki Panu zaznał gdański sport i polska piłka ręczna. Cześć Pańskiej pamięci!

Kluby sportowe

Opinie (64) 4 zablokowane

  • Leon

    Dzieki za wiadomosc, zawsze pierwszego wrzesnia spominam jak my rozpoczynalismy nasza przygode z Conradinem . Mlodzi chlopcy ktorzy z czasem przeksztalcili sie w mezczyzn.Tez wspominal p.Leona szczegolnie to jak M. Dalek krzyknal z 3 pierntra przez okno LEON a ten za 2 minuty byl u nas i zabral go do pokoju nauczlskiego, niezla kondycja a przeciez juz w wtedy byl dziadkiem.Czesc jego pamieci.

    • 6 5

  • Po prostu MISTRZ

    Tylko tacy ludzie jak PAN LEON są zdolni do tworzenia sportu na najwyższym poziomie. Pozostanie zawsze w mej pamięci jako trener i pedagog.Odpoczywaj w pokoju.

    • 6 5

  • Najlepszy Leon

    Ja byłem uczniem Pana Profesora Leona,było to w Technikum Budowlanym w Gdańsku przy ul.Siennickiej w budynku Ogólniaka .Do technikum dostałem się tylko dzięki Panu Leonowi,bo miałem krotko ostrzyżone włosy na jeża.Na jedno miejscew technikum było około 10 chętnych.Teraz chyba takich Profesorów niema bo tak ich nazywaliśmy. Cześć jego pamięci. Sławek z I b wk chyba rok 1954

    • 3 5

  • dotyczy pana Leona Waleranda

    Pan Leon Walerand byl nauczycielem wf w Technikum Budownictwa w Gdansku ul Siennicka 11 i wychowawca kl WK doprowadzil do matury 1956 roku,po likwidacji i polaczeniu szkoly z Technikum Budowlanym w Gdansku ul Grunwaldzka 238 przeszedl do Technikum Budowy Okretow-Conradinum. Jako szkola zdobyla wicemistrzostwo Polski w 1956 roku w szczypiorniaku 7 osobowym.Pierwszy przypadek szkola srednia wicemistrz Polski .

    • 6 7

  • EUGENIUSZ STENKA

    Cześć Tobie Panie Profesorze. Chylę czoła dla Twojej pracy. Spotkamy się później w dobrym świecie.

    • 2 8

  • Pamietamy

    Nie doczekalismy sie przeprosin za przesladowania polityczne z jego strony i jego zony Marii w latach 1955-72 w starej Oliwie. Cala dokumentacja zostala wywieziona na Zachod i przekazana rzadowi. Sprawdzilem jego droge wojenna do lipca 1944r w tajnym archiwum!!!

    • 4 2

  • LEON

    Ten Czlowiek zasluzyl na pewno na pamiec.W niekonwencjonalny sposob,potrafil przyciagnac wielu mlodych chlopakow do p. recznej.W Starej Oliwie,gdzie mieszkal
    bylo ich wielu,(Zaba,Dziulek,Manek,Lisek,Genek ,Kucharz i paru innych, do ktorych rowniez naleze).Chlopaki z rocznika 44-49.Pamietam nasze dlugie powroty z treningow z Panem Profesorem,dyskusje,zarty.Dzieki byl super fa
    cetem!
    Czesc Jego pamieci!

    • 6 10

  • śp. Leon Wallerand - bohater spod Monte Cassino - nauczyciel conradinum (2)

    Piszę historię Conradinum od jej powstania w dniu 10.10.1801 i historię jej fundatora Karola Fryderyka Conradiego (1742-1798). W moich opracowaniach znalazł również miejsce śp. Leon Wallerand - mój nauczyciel w-f (1963-1968). Poszukuję wszelkich informacji, dokumentów oraz zdjęć absolwentów Conradinum do 1975r. Zebrałem, napisałem i wydałem drukiem 11 tomików wraz z suplementem. Chętnie nawiążę kontakt mailowy - frackj@poczta.onet.pl

    • 0 1

    • "bohater" spod Monte Cassino (1)

      Tak oczywiscie juz od 1 wrzesnia 1939r jak sam podaje we wspmnieniach walczyl po stronie niemieckiej przeciwko II RP. Oficjalnie powolany do Wehrmachtu 18 stycznia 1943r i dostaje sie do niewoli Allianckiej w lipcu 1944r. Posiadal w czasie II WS Grupe II Niemiecka (Volksdeutsch) dlatego powolano go do Wehrmachtu. Niszczyl politycznie wraz z UB a pozniej SB nasza rodzine w Oliwie. Tato moj byl radiotelegrafista sztabowym w Sztabie Polskich Sil Zbrojnych na Zachodzie z siedziba w Edynburgu. Przez Leona Walleranda i jego zone Marie rodzina przezyla polityczna gehenne w tym sfingowane 13 spraw karnych ze strony UB / SB. Po napadzie i ciezkim politycznym pobiciu w Oliwie w 1974r rodzina postanowila wyjechac na Zachod. Mama urodzona w Warszawie brala udzial w Powstaniu Warszawskim. Obrone prawna 4 napastnikow organizowal Leon Wallerand i dostali oni tylko kary w zawieszeniu. Na sprawie napastnicy skladali zeznania, ze bili wrogow proletariatu i sily reakcyjne z Zachodu.

      • 1 0

      • śp. Leon Wallerand (1921-2011)

        Pan Bogdan Gołuński
        Z Pana wpisu wynika, że jest Pan w posiadaniu oficjalnie dokumentu o Leonie Wallerandzie o jego powołaniu do Wehrmachtu 18 stycznia 1943r i dostaniu się do niewoli Alianckiej w lipcu 1944r. jak również, że posiadał w czasie II WS Grupę II Niemiecką (Volksdeutsch) dlatego powołano go do Wehrmachtu.
        Poszukuję tego dokumentu do mojego opracowania prośba o skan dokumentu na moją pocztę mailową frackj@poczta.onet.pl
        pozdrawiam Janusz Frąckiewicz

        • 0 0

  • Tylko jakoś niewielu pamięta, że potrafił zniszczyć uczniowi życie tylko za to, że się mu raczył sprzeciwić.
    Śmierć niewiele tu zmienia. To nie był dobry człowiek.

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane