• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lokaj do wynajęcia, czyli kosztowności znikają z hotelu

9 kwietnia 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 

Czym grozi korzystanie z usług przypadkowych pomocników, przekonał się XIX-wieczny polski kupiec, który, choć zatrzymał się w eleganckim gdańskim hotelu, stracił brylantowe spinki i diamentową broszkę. Surowy gdański sąd wycenił tę kradzież na 3 lata więzienia!



Dom Angielski na rycinie Juliusa Gretha, wykonanej ok. 1855, czyli kilka lat po tym, jak niefrasobliwy Jan Pieńkowski stracił swoje kosztowności. Dom Angielski na rycinie Juliusa Gretha, wykonanej ok. 1855, czyli kilka lat po tym, jak niefrasobliwy Jan Pieńkowski stracił swoje kosztowności.
Dziś w Domu Angielskim mieści się akademik Akademii Sztuk Pięknych. Dziś w Domu Angielskim mieści się akademik Akademii Sztuk Pięknych.
W sierpniu 1851 r. przyjechał do Gdańska Jan Pieńkowski, szlachcic z Królestwa Polskiego. Przyjechał nie na wypoczynek, lecz na zakupy. Zaczynał się wszak Jarmark Dominikański, podczas którego można było w Gdańsku nabyć produkty, o których nikt w Kongresówce nawet nie słyszał. Tkaniny z Chin i Indii, przyprawy i owoce z wszystkich kontynentów, brazylijska kawa i cejlońska herbata to tylko część tych rarytasów.

Pan Pieńkowski zatrzymał się na Głównym Mieście, w hotelu "Angielski Dwór" (ul. Chlebnicka 16 zobacz na mapie Gdańska, dziś mieście się tu akademik Akademii Sztuk Pięknych), w pokoju numer 35. Miał jednak pecha, ponieważ zachorował mu służący, którego zabrał ze sobą z Polski. Biedaczyna oberwał się przy przenoszeniu bagaży, trzeba więc było zatrudnić któregoś z miejscowych lokai do wynajęcia. Z tym na szczęście problemu nie było. W Gdańsku najemnej służby było pod dostatkiem i już wkrótce wokół bagaży Pieńkowskiego krzątał się Jan Jakub Brück, 27-letni postawny blondyn z wielką, rudą brodą i turniurą charakterystyczną dla wszędobylskich służących.

Odtąd nowy sługa towarzyszył Pieńkowskiemu wszędzie - na zakupach, na plaży i na spacerach po gdańskich promenadach. Trwało to jednak tylko dwa tygodnie. Równo po 14 dniach polski służący ozdrowiał i Brück musiał odejść. Pozwolono mu jedynie przychodzić co jakiś czas do Pieńkowskiego, by zapytać, czy przypadkiem nie jest mu potrzebny ktoś do ekstra posług.

Dzień 5 września był słoneczny, więc z samego rana Pieńkowski wybrał się ze swym polskim sługą na miasto. Pokój oczywiście służący zamknął na klucz i schował go do kieszeni. Później opuścili hotel i nie było ich kilka godzin. Chodzili po składach, głównie tekstylnych, byli też w warsztacie bursztyniarskim, by kupić jakąś pamiątkę dla pani Pieńkowskiej. Kiedy wrócili, był kwadrans po drugiej.

- Daj klucz Janie - rzekł Pieńkowski. - Drzwi trzeba otworzyć.

Jan sięgnął do kieszeni, podał klucz i Pieńkowski włożył go do zamka. Próbował przekręcić, ale bezskutecznie. Zaczął manipulować przy zamku, kręcił kluczem w jedną i drugą stronę, ale też bez rezultatu. W końcu nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły.

- Zostawiłeś Janie drzwi otwarte!? - Pieńkowski spojrzał na służącego z naganą.
- Broń Panie Boże! - zaprzeczył Jan gwałtownie. - Zamykałem. Sprawdziłem dwa razy.
- To czemu w takim razie drzwi są otwarte?
- zapytał Pieńkowski. Drzwi otworzyły się na oścież. Ku swojemu zdziwieniu dostrzegli w pokoju jakąś postać. Stała zmieszana przy stole.

To był Brück. Blady jak ściana, mamrotał coś pod nosem. Prawą rękę trzymał w kieszeni surduta. Rezon odzyskał dopiero po dłuższej chwili.

- Chciałem zapytać, czy łaskawy pan przypadkiem mnie nie potrzebuje... - zaczął, a Pieńkowski złapał się za kieszeń. Odetchnął z ulgą. Klucz do kasety z pieniędzmi miał przy sobie.

* * *

"Łaskawemu panu" Brück nie był potrzebny, więc odprawiony został szybko. Ledwo wyszedł, Pieńkowski znowu nabrał podejrzeń.

- Czego u licha ten dureń chciał? - zapytał ni to siebie, ni to służącego.
- Nie wiem, Wielmożny Panie, wydaje mi się jednak, że myszkował po pokoju. Waza, która stała na kufrze, stoi teraz na stole.

Pieńkowski otworzył kufer. Na pierwszy rzut oka niczego nie brakowało. Podszedł do stołu. Pod blatem była szuflada, a w niej etui na różne drobiazgi. Nie musiał go otwierać. Było otwarte. Z etui znikły dwie spinki z brylantami wartości 40 talarów i diamentowa brosza wartości 10 talarów.

Pieńkowski natychmiast zgłosił kradzież portierowi, ten właścicielowi hotelu, a on z kolei zawiadomił sąd. Wszelkie podejrzenia padły na Brücka, a ponieważ zapewniał, że niczego nie ukradł, przesłuchano świadków.

Jako pierwszy zeznawał portier z "Dworu Angielskiego", Kasprowicz.

- Jak sądzicie, Casplowitz? Ukradł Brück te klejnoty? - zapytał sędzia.
- A kto by inny?
- Może to ten służący z Polski?
- To zupełnie być nie może.
- Czemuż to?
- Kosiecki to porządny chłopina.
- Skąd pewność?
- Wszyscy znają go tu dobrze. Wiele razy z panem Pieńkowskim do Gdańska przyjeżdżał. Nikt o nim złego słowa powiedzieć nie może...
- Widzieliście, jak Kosetzky zamykał pokój?
- Ja nie, ale pokojówka Schulz widziała.


Fryderyka Wilhelmina Schulz, 34-letnia kobieta o miłej powierzchowności i niskim wzroście rzeczywiście widziała, jak 5 września rano służący Kosiecki zamykał drzwi pokoju numer 35. To samo zeznał drugi portier z "Dworu Angielskiego", Christian Holz oraz posługaczka, Julianna Parubkiewicz. Byli pewni, że przed pojawieniem się Brücka pokój Pieńkowskiego był zamknięty. Nie mieli wątpliwości. To Brück otworzył drzwi dorobionym kluczem i zabrał biżuterię.

* * *

Na polecenie sądu mieszkanie Brücka zostało dokładnie przeszukane, ale niczego nie znaleziono. Mimo to został on aresztowany, a 8 lutego 1852 r. stanął przed sądem. Wciąż nie przyznawał się do winy i z uporem trwał przy swojej wersji zdarzeń. Twierdził, że gdy 5 września 1851 r. przyszedł do hotelu, drzwi do pokoju 35 były otwarte. Wszedł, a ponieważ wewnątrz nie było nikogo, chciał wyjść. Wtedy usłyszał kroki na korytarzu. To Pan Pieńkowski ze swym służącym wracał z miasta. Wiedział, że będą go o coś podejrzewać, zapewniał jednak, że z pokoju niczego nie zabrał.

Sąd nie dał mu wiary. Obciążały go zeznania wszystkich świadków oraz fakt, że był już karany. W 1848 r. skazano go na rok domu poprawy za zakłócanie porządku. Tym razem przysięgli też uznali go winnym. Za kradzież skazany został na 3 lata więzienia i na 5 lat dozoru policyjnego. Gdy o godzinie 3 po południu sędzia zamykał rozprawę, Brück chciał coś jeszcze powiedzieć, ale skarcił go przewodniczący sądu przysięgłych.

- Jeśli skazany potrzebuje wyjaśnień, to proszę rozmawiać z obrońcą - odpowiedział ostro i wyszedł z sali rozpraw.

Dom Angielski, czyli miejsce akcji

Dom Angielski to jedna z najpiękniejszych, a także najwyższych (30 m) i najszerszych (15,5 m) kamienic na terenie Głównego Miasta w Gdańsku, stoi przy ul. Chlebnickiej 16. Zbudowana w stylu renesansowym, w drugiej połowie XVI wieku. Najpierw jako dom kupca gdańskiego Dirka Lylge, później - po zmianie właściciela - wykorzystywany jako miejsce spotkań handlowych i modlitw angielskich kupców, działających w Gdańsku. Na początku XVIII wieku ostatecznie przekształcono budynek w zajazd, a w XIX wieku w hotel. Po wojennych zniszczeniach budynek odbudowano w latach 70. Dziś mieści się tu akademik i Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych.


Paweł Pizuński - historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich, Sekretnych spraw Krzyżaków, Wielkiego leksykonu rycerstwa polskiego i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opowieści publikowane w portalu trojmiasto.pl wejdą w skład drugiego tomu tej ostatniej książki.

Opinie (37) 7 zablokowanych

  • zacnie wygląda (1)

    :)

    • 25 3

    • tkaniny z Chin nadal mozna na jarmarku kupic :D

      Nic sie nie zmienia...

      • 4 0

  • Piękna historia (1)

    Proszę o więcej takich opowiadań :)

    • 44 4

    • a na końcu przychodzi Szary Wilk, wiedźmak chutliwy i wydupcył wszystkich.

      • 2 4

  • Co z działem historycznym na Trójmiasto.pl??!! (2)

    jak w temacie

    • 10 3

    • ale o co chodzi?

      przecież jest

      • 0 0

    • TO:

      http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/archiwum.php?kategoria=100&akcja=szukaj

      • 1 0

  • Szukam chętnego na stanowisko "chłopca do bicia". (2)

    Wikt, opierunek i chirurg zagwarantowane:-)

    • 6 10

    • (1)

      Dobrze, że zatroszczyłeś się o tego chirurga. Proponuję jeszcze stomatologa. Może być ci potrzebny ...

      • 1 0

      • Moze być.

        Stomatolog dorabiający po godzinach jako "chłopiec do bicia" też mi pasuje:-)

        • 0 0

  • (2)

    Teraz na jarmarku to tylko wyłącznie tkaniny z Chin i Indii ...

    • 22 1

    • W czasach o ktorych traktuje artykuł kosztowały one krocie:-) (1)

      • 1 0

      • Jakość zamieniła się w ilość i tandetę

        • 5 0

  • (4)

    wygląda jak copy wklej z jakiejś ksiązki, szczególnie te dialogi, toć przecie nie pisane, na potrzeby tego artykułu, LIPA wać panie

    • 5 41

    • Analfabeta (3)

      Prawie masz rację, szkoda tylko, że nie umiesz czytać: "Opowieści publikowane w portalu trojmiasto.pl wejdą w skład drugiego tomu tej ostatniej książki".

      • 5 2

      • więc być powinno dopisane "artykuł sponsorowany" (2)

        • 1 6

        • (1)

          Sponsorowany, bo zapłacili autorowi? Czyli każdy powinien być taki ;-)

          • 2 2

          • żal

            • 2 1

  • no popatrzcie

    niektóry i niejeden chcieliby tu napisać że ci Polacy to tacy i owacy
    że wstyd przed światem itd durnoty

    a tymczasem to Niemce już sto lat temu były łase
    na nasze

    • 12 1

  • widać, że środowisko sędziów w Gdańsku nie od dziś znane jest z surowości

    szkoda, że nie z kompetencji. Gdy wchodzę na piekarniczą mam nieodparte wrażenie jakbym wchodził do rynsztoka...

    • 7 0

  • Dzis dostalby rok w zawieszeniu o ile nie wypusciliby go za niska szkodliwosc spoleczna :) (3)

    Idac tym trendem niedlugo to w ogole nie beda karac, a za morderstwo dozywocie bedzie zbyt barbarzynska kara i w ramach pokuty skazany zostanie skierowany na rok prac spolecznych.

    • 13 1

    • znikomą a nie niską, mądralo. (2)

      Czytelnik Faktu i SE z ciebie, przejdź się pary razy do sądów na wokandę może, i później się wymądrzaj

      • 0 2

      • znalazł się mądrala - wokanda to harmonogram spraw, które sąd rozpatruje danego dnia - więc sam się "przejdź na wokandę"; mówi się na rozprawę jeśli już

        • 2 0

      • Znikoma czy niska, nie wiem, nie konczylem prawa, a i z sadami nie mam do czynienia, natomiast mysle, ze kazdy zrozumial o co

        chodzi. Za to widac, ze ty jestes wiekszym specjalista, byc moze masz juz kilka wyrokow na koncie, czytelniku NY Timesa i Daily Telegrapha? :)

        • 0 0

  • Polak -biznesmen , Szkop - złodziej ............. (1)

    jak to się przez te wieki pozmieniało................

    • 11 2

    • Wszystko dlatego że Szkop-złodziej postanowił zamiast kraść zadziałać ostrzej i zacząć mordowac, do tego dołączył sie jego koleżka Ruski. Ale za 50 lat to my bedziemy panami a oni wrocą na swoje podłe miejsce.

      • 2 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane