Zakochany w morzu 9-latek ze Śląska dostał prezent od podchorążych z Gdyni
Ma wyrzutnie z nowoczesnymi pociskami przeciwokrętowymi, a także specjalistyczne wozy łączności i stacje radiolokacyjne. Morska Jednostka Rakietowa to obecnie najlepiej wyposażona jednostka Marynarki Wojennej. Do jej zadań należy m.in. ochrona baz morskich, a także ważnych obiektów wojskowych i przemysłowych na polskim wybrzeżu.
Czy wiedziałe(a)ś wcześniej o istnieniu Morskiej Jednostki Rakietowej?
- Znajdują się tam urządzenia niejawne, w związku z tym wszystkie osoby, które je obsługują, muszą posiadać odpowiedni certyfikat. Wejście dla osób postronnych jest znacznie ograniczone - wyjaśnia kmdr por. Maciej Jonik, dowódca I Dywizjonu Morskiej Jednostki Rakietowej.
Na stanie jednostki jest kilka typów pojazdów. Wśród nich m.in. wozy dowodzenia, ruchome centra łączności, stacje radiolokacyjne i wyrzutnie rakiet. Na co dzień stacjonują w jednym kompleksie wraz z 44. Bazą Lotnictwa Morskiego w Siemirowicach na Pomorzu. Ale że Morska Jednostka Rakietowa jest mobilna, wozy bywają w różnych miejscach na polskim wybrzeżu.
Do zadań jednostki, która powstała na bazie Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego, należy bowiem osłona morskich baz Marynarki Wojennej, a także ważnych obiektów wojskowych i przemysłowych na wybrzeżu. Do tego MJR ma wspierać polskie okręty.
- Morska Jednostka Rakietowa jest jednostką brzegową wchodzącą w skład 3. Flotylli Okrętów, czyli największego związku taktycznego Marynarki Wojennej. Podstawowym zadaniem MJR jest współpraca z naszymi okrętami w zakresie zwalczania głównie celów nawodnych oraz - w ograniczonym zakresie - samodzielne zwalczanie celów lądowych - tłumaczy kpt. mar. Przemysław Płonecki, rzecznik 3. Flotylli Okrętów.
Do walki z okrętami przeciwnika służą bezpośrednio nowoczesne norweskie rakiety typu Naval Strike Missile. Mają zasięg ponad 200 kilometrów i są trudne do zestrzelenia.
Pocisk manewrujący typu wystrzel i zapomnij
- Operator zawczasu może zaprojektować trajektorię dolotu rakiety do celu. Natomiast działanie systemu rakietowego można najprościej opisać tak: jest to system typu "wystrzel i zapomnij" - tłumaczy kmdr por. Jonik.
Głowica bojowa rakiety waży ponad 120 kg. W porównaniu na przykład do pocisków manewrujących, które mają niszczyć cele lądowe, jest to niewiele. Jednak do walki z okrętami jak najbardziej wystarczy.
- Tego rodzaju głowica jest w stanie wykluczyć okręt z walki, a nawet, przy bezpośrednim trafieniu w park amunicyjny lub maszynownię, doprowadzić do tego, że okręt zatonie - przekonuje dowódca I Dywizjonu MJR.
Poza tym zaletą rakiet, które dostarczył norweski Kongsberg Defence & Aerospace, jest to, że są trudne do wykrycia i zestrzelenia, a do tego ich mocną stroną jest precyzja. Potwierdziły to tegoroczne ćwiczenia Morskiej Jednostki Rakietowej w Norwegii.
Celem rakiety, którą wyposażono w głowicę telemetryczną (służącą do pomiarów) był kontener na jednostce pływającej. Pocisk miał go trafić, przelecieć przez wnętrze i wpaść do wody.
- Było bezpośrednie trafienie we wskazany cel. Strzelanie wyszło bardzo precyzyjnie - wspomina z dumą kmdr por. Jonik.
Zanim jednak rakieta zostanie wystrzelona z wyrzutni, żołnierzom potrzebne są szczegółowe informacje, a także rozkazy. Za ich dostarczenie odpowiedzialne są załogi innych wozów.
Śledzenie celów, łączność i przeładunek rakiet
Poza wozami dowodzenia niezwykle ważnym ogniwem systemu są pojazdy MCC. Jak tłumaczy mat Krzysztof Tuszyński, są to ruchome węzły łączności, które zapewniają zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną łączność.
- Wóz ma nieograniczony zasięg pod względem łączności. A mianowicie pracuje w systemie satelitarnym, jak również w podstawowych systemach HF, VHF czy UHF - wylicza starszy operator.
Załoga wozu liczy cztery osoby. Są to dowódca, dwóch starszych operatorów i kierowca-elektromechanik. Tyle samo żołnierzy odpowiada za działanie innego pojazdu - stacji radiolokacyjnej TRS-15C. Poza dowódcą pracują w jej wnętrzu trzej technicy, z czego jeden jest ponadto kierowcą.
- Jest to trójwspółrzędna stacja radiolokacyjna, która służy do wykrywania, śledzenia i prowadzenia obiektów powietrznych i morskich. W kanale powietrznym możemy śledzić i prowadzić wszystkie obiekty do 240 kilometrów i do wysokości 30 000 m. A w kanale morskim prowadzimy w odległości do 50 km - wylicza mł. chor. Stanisław Dubaj, dowódca stacji.
Dlatego, w przypadku celów nawodnych, które znajdują się poza zasięgiem stacji, dywizjon ma otrzymywać informacje z zewnątrz - od okrętów czy statków powietrznych. Po wykonaniu zadania, wyrzutnie mogą natomiast uzupełniać kontenery z rakietami w warunkach polowych.
- Do transportu i przeładunku rakiet służy wóz TLV. Podobnie jak pozostałe jest na podwoziu polskiej produkcji marki Jelcz. Pojazdy bardzo dobrze sprawdzają się w terenie - opowiada ppor. mar. Wojciech Krasucki.
Rakiety i wozy dla kolejnego dywizjonu
Obecnie MJR czeka na dostawy sprzętu dla II Dywizjonu. W ramach podpisanego w 2014 roku kontraktu, jednostka ma otrzymać do końca maja 2018 r. 23 specjalistyczne pojazdy oraz ponad 20 rakiet. Dostawcami, podobnie jak poprzednio, będą norweski Kongsberg Defence & Aerospace oraz polska spółka PIT-RADWAR.
Mimo pozyskania kolejnego nowoczesnego sprzętu, bolączką jednostki pozostaje nadal obrona przeciwlotnicza. Do dyspozycji żołnierze mają bowiem jedynie przenośne zestawy rakietowe GROM krótkiego zasięgu oraz poradzieckie armaty przeciwlotnicze ZU-23-2.
Zobacz też śmigłowce szturmowe na poligonie