- 1 Nie wiedzą, kto leży w tych grobach (77 opinii)
- 2 Rezerwiści idą na ćwiczenia. Kto najpierw? (506 opinii)
- 3 Był senator skazany na więzienie (281 opinii)
- 4 Mała uliczka, duży problem (231 opinii)
- 5 Zbiórka na leczenie psów z pseudohodowli (134 opinie)
- 6 Nowe podziemne zbiorniki w Akwarium (139 opinii)
Śmigłowce Mi-24 pozostają od lat bez pocisków
W razie konfliktu Mi-24 mogłyby zwalczać siły pancerne przeciwnika, ale... nie mają czym. Podstawowe śmigłowce uderzeniowe Wojska Polskiego od czterech lat nie dysponują przeciwpancernymi pociskami kierowanymi. Sprawa dotyczy między innymi maszyn z 49. Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim.
Wprawdzie Mi-24 posiadają 23-milimetrowe działka, niekierowane pociski rakietowe S-5 kalibru 57 mm oraz czterolufowy karabin maszynowy 12,7 mm, ale jest to uzbrojenie przeznaczone do innych celów niż zwalczanie broni pancernej.
Niegdyś Mi-24, które służą w Wojsku Polskim, dysponowały dwoma typami przeciwpancernych pocisków kierowanych produkcji radzieckiej. Śmigłowce w wersji D przenosiły do czterech ppk systemu Falanga o nazwie Skorpion, a Mi-24W do ośmiu rakiet 9K114 Szturm-W.
Zasięg Skorpionów wynosił do trzech, a Szturmów do pięciu kilometrów. Od czterech lat polskie śmigłowce nie posiadają jednak tego typu uzbrojenia.
- Prawdą jest, że nie ma przeciwpancernych pocisków kierowanych. Nie jest to jednak wyłącznie problem śmigłowców z 49. Bazy Lotniczej, tylko wszystkich śmigłowców w Wojsku Polskim. Rakiety zostały wystrzelane. Nie ma ich od 2012 roku - przyznaje mjr Rafał Myrcik, oficer prasowy 49. Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim.
Zainteresowanie ukraińskimi pociskami bez finału
Obecnie polskie Mi-24 mają zdemontowane prowadnice do odpalania przeciwpancernych pocisków kierowanych. Powodem jest brak tych ostatnich. Choć część prowadnic miała trafić do magazynów już wcześniej. Według naszych informacji, polskie Mi-24, które uczestniczyły w misjach na terenie Afganistanu oraz Iraku, nie były wyposażone w ppk.
Uznano, że kierowane pociski nie będą konieczne w prowadzonych tam działaniach. A poza tym odchudzenie śmigłowców miało poprawić parametry maszyn. Niemałe wysokości nad poziomem morza i wysokie temperatury nie były bowiem sprzymierzeńcami Mi-24.
Pożegnanie lotników przed wylotem na misje. Materiał archiwalny
Jak tłumaczy pruszczańska baza, ponowne zamontowanie prowadnic w śmigłowcach nie stanowi jednak problemu.
- Posłużę się małym przykładem. Montaż wyrzutni ppk na śmigłowcu, to tak jak w samochodzie osobowym montaż bagażnika na dach. Nie ma problemu, żeby założyć i ściągnąć. Jak nie wykorzystuje się bagażnika, to się go ściąga, podobnie z wyrzutniami - tłumaczy mjr Myrcik.
Tyle że jak dotąd pocisków brak. Wprawdzie w 2013 r. zagraniczne media podawały, że delegacja polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej w czasie targów w Bangkoku była zainteresowana pozyskaniem ukraińskich ppk "Corsar", ale na tym oficjalnie się skończyło.
Mi-24 bezzębne, a nowych śmigłowców nie ma
O sprawę przeciwpancernych pocisków kierowanych dla Mi-24 zapytaliśmy 20 września br. Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. Chcieliśmy dowiedzieć się m.in., czy po tym, jak zabrakło ppk dla Mi-24, ministerstwo i DG RSZ podjęły jakiekolwiek działania, aby pozyskać tego typu uzbrojenie.
W biurze prasowym MON usłyszeliśmy, że odpowiedzi udzieli DG RSZ. Te z kolei poprosiło o cierpliwość. Przez ponad dwa tygodnie nie otrzymaliśmy żadnej wiadomości. 6 października skontaktowaliśmy się więc ponownie z DG RSZ, które napisało że... "Odpowiedzi wyśle Centrum Operacyjne Ministerstwa Obrony Narodowej".
W samym lotnictwie kwestia braku rakiet jest różnie postrzegana. Jedni czekają aż prowadnice wraz z pociskami wrócą na wyposażenie Mi-24. Drudzy nie widzą większego sensu w doposażaniu starych śmigłowców.
- Powiedzmy, że z przyczyn technicznych w grę wchodziłyby pociski z wiadomego kierunku geograficznego. Tyle że w tamtym rejonie wiadomo, jak z nimi postępować. Do tego nie można byłoby ich raczej zamontować na nowych śmigłowcach, które mają zostać kupione. Zresztą nie byłoby sensu, gdyż nowe maszyny będą mieć najpewniej pociski nowszej generacji, o większym zasięgu, co ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa śmigłowców szturmowych. Pytanie więc, czy kupować teraz pociski wyłącznie po to, aby podtrzymać nawyki pilotów? - wyjaśnia anonimowo rozmówca z dużym doświadczeniem lotniczym.
Sprawa braku uzbrojenia dla śmigłowców Mi-24 zbiega się z niewiadomą, jaką jest termin zakupu nowych śmigłowców szturmowych. Przed laty planowano, że dostawy maszyn w ramach programu "Kruk" mają zakończyć się do 2020 r. Szanse na to jednak maleją.
Dopiero niedawno MON podjął decyzję o zamówieniu pierwszych śmigłowców wielozadaniowych. Natomiast pozyskiwanie maszyn szturmowych - zgodnie z planami ministerstwa sprzed lat - miało rozpocząć się po realizacji kontraktu na śmigłowce wielozadaniowe.
- Wojsko jest wykonawcą woli polityków. Jeżeli politycy ocenią, że istnieje zagrożenie, to pociski kierowane zostaną zakupione. A jeśli według nich zagrożenia nie ma, to nic się nie stanie - kończy dyplomatycznie i anonimowo nasz rozmówca.
Opinie (243) ponad 10 zablokowanych
-
2016-10-17 10:13
Artykuł mówi prawdę ale tez co nieco miesza wątki (1)
Po pierwsze, sugeruje stan floty śmigłowców Mi24 w kontekście kontraktu z Caracalami.
Tyle że, Caracale, to miały zastąpić śmigłowce Mi8 i w późniejszym czasie Mi17 czyli zupełnie inną kategorię śmigłowców.
Na śmigłowce szturmowe, ma być dopiero rozpisany konkurs, bowiem resursy Mi24 jeszcze trwają ale OK, trzeba coś z tym fantem zrobić a tu śmigłowcem jaki mógłby je zastąpić, to raczej Apache czy Comanche.
Po wtóre, opcją całkiem dobrą sa pociski SPIKE, w końcu pocisk "wytargowany" od Izraela w początkach XXI wieku, i w wersji NTD czy NLOS znajdują się na wyposażeniu 25 Brygady Kawalerii Powietrznej.
Raczej należy tu wypomnieć poprzednim władzom, dlaczego tak długo trwa uzbrajanie jednostek, choćby właśnie w SPIKE-'i a jeśli są one zbyt drogie lub trudne w produkcji czy też mają kiepskie parametry, to dlaczego od lat nic się z tym nie robi.
I to tyle w temacie maci.- 2 0
-
2016-10-17 15:06
w tekscie nie ma mowy o Caracalach
takze nie klam
- 0 1
-
2016-10-17 10:25
tak wygląda wojsko
macierewicza
- 0 0
-
2016-10-17 10:36
Podejrzewam, że potencjał militarny mieliśmy większy za czasów Mieszka I niż teraz. A jest coraz gorzej.
- 0 0
-
2016-10-17 10:43
Panowie w Warszawie cygara palili ( nie tylko u Sowy)
No o co ten hałas przecież panowie z PO w swoich planach politycznych wojny nie mieli . Twierdzili ( Komorowski) że żyjemy w najbezpieczniejszych czasach ( doktryna obronna ). Sielanka trwała by do dzisiaj gdyby nie przeczytano w zachodnich gazetach że ktoś zajął KRYM .Ustalenie KTO też tym ASOM sporo czasu zajęło . No cóż ludzie którzy rządzili naszym krajem przez ostatnie 8 lat bystrymi nigdy nie byli i może dlatego poszli do polityki .Skro naród deleguje głupców do załatwiania wspólnych interesów to nie może się dziwić że jest jak jest czyli źle.
- 1 1
-
2016-10-17 10:51
Po co jakieś tam ppk?! (1)
Macierewicz z Misiewiczem na przedzie i na pewno dobrze bedzie!!
A w ostateczności zabiorą na pokłąd chłopców z Obrony Terytorialnej, którzy atrapami kałąszy i za pomocą łuków zniszczą wraże cele!! Spocznij!!- 1 1
-
2016-10-17 11:28
Jest jeszcze (nie)latająca kaczka
- 0 0
-
2016-10-17 11:31
Grochem i kapustą walić będą..
- 0 0
-
2016-10-17 17:09
W razie konfliktu Mi-24 mogłyby zwalczać siły pancerne przeciwnika?
Pierwsze co by sie stalo to zostaly by stracone. Tego rodzaju bardzo powolne obiekty w czasie agresywnych dzialan militarnych za dlugo w powietrzu nie pozostaja. Chyba ze przeciwnik zostaje szczelnie przycisniety.
- 0 0
-
2017-10-04 19:16
banda z po
do tego doprowadziły rządy SLD, PSL i PO - i bandy pseudo prezydentów z rosji
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.