• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Narażeni na odwet?

19 września 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Z Marią Węgrowską redaktorem naczelnym "Polski Zbrojnej"
rozmawia Tadeusz Gruchalla

- Pakistański wysłannik w imieniu USA postawił rządzącym Afganistanem talibom ultimatum: albo wydadzą Osamę bin Ladena, albo mają się szykować na amerykańską inwazję. Czy to oznacza, że Europie grozi wojna?
- Nie ma jednoznacznej odpowiedzi - choćby dlatego, że trudno jest jeszcze określić, czym owa wojna miałaby być. Pojęcie "wojna" jest jak na razie używane w znaczeniu poniekąd przenośnym jako wojna między USA, względnie Zachodem, a - teraz pytanie - kim? Polska nie ma wroga w klasycznym znaczeniu. Czy Polska może traktować za wroga terroryzm i czy terroryzm może być wrogiem Polski? Tak. Czy w takim razie Polska będzie uczestniczyć w interwencji np. w Afganistanie? Nie sądzę, by uczestniczyła w sensie bezpośredniego udziału zbrojnego, natomiast może uczestniczyć przez polskie jednostki specjalne, bądź działania wspierające. Nie posiadamy lotnictwa, które mogłoby uczestniczyć w takiej akcji, nie mamy też odpowiedniego transportu lotniczego.

- Gdybyśmy taki sprzęt posiadali sytuacja byłaby inna?
- Nie, myślę że mimo to nie zdobylibyśmy się na tego typu akcję. Trzeba sobie zdawać sprawę z sytuacji w tamtym pełnym napięć regionie między Afganistanem a sąsiadującymi państwami, nie tylko z Rosją, ale także Pakistanem, Indiami (oba ostatnie uchodzą za kraje atomowe). Wplątywanie się w tamtejsze układy byłoby zapewne ryzykowne dla przyszłej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa naszego kraju, a być może także dla jego obywateli.

- Z wyjątkiem Afganistanu żaden kraj, do którego USA zwróciły się o pomoc, nie odmówił. Z drugiej strony, z wyjątkiem Brytyjczyków, mało kto w NATO jest gotów wesprzeć Amerykę zbrojnie w ataku na Afganistan. Jak zatem Europejczycy powinni rozumieć określenie "pomoc Stanom Zjednoczonym"?
- Niekoniecznie jako wsparcie zbrojne w znaczeniu bezpośredniego uczestniczenia w akcji wojskowej. Ale mogą, jak na przykład Turcja, udostępnić swoje bazy. Amerykanie stacjonujący w Europie mogą chcieć przerzucać swoje siły w kierunku Afganistanu. Najprawdopodobniej operować będą też z lotniskowców. Sądzę, że w znaczeniu wojskowym będzie chodzić o akcję unilateralną, a więc amerykańską, z ewentualnym wsparciem brytyjskim, co ma już swoje precedensy zarówno nad Zatoką Perską, w Iraku, jak i na Bałkanach.

- Mówi się, że ataki terrorystyczne na Amerykę były napaścią na NATO. Jeśli tak, to czy alianci nie są zobowiązani do udziału w działaniach zbrojnych?
- Przede wszystkim była to napaść na USA, w drugiej kolejności na NATO. Jest więc pytanie o interpretację artykułu V Traktatu Waszyngtońskiego, czyli aktu założycielskiego NATO, mówiącego o pomocy. Ale pomoc może być wszelaka, "łącznie ze zbrojną". Dotychczas w koncepcjach, doktrynach i rozwiązaniach operacyjnych zawsze brano pod uwagę, że ostatecznym gwarantem bezpieczeństwa całego obszaru euroatlantyckiego są USA. I to założenie wyraża się w niebywałej przewadze technologicznej Stanów nad europejskimi sojusznikami. Najsilniejsze państwa europejskie podlegają albo ograniczeniom udziału w akcji wynikającym ze swojego nastawienia politycznego (dotyczy to głównie Niemiec i Francji), albo ograniczeniom spowodowanym brakiem odpowiedniego potencjału technologicznego. Dla przykładu, same USA dysponują 64 satelitami, które operują w przestrzeni namierzając cele naziemne, natomiast państwa Unii Europejskiej, które zarazem są w NATO, dysponują tylko 5 takimi satelitami. USA mają możliwości transportu, szybkiego przerzutu wojsk i sprzętu na ogromne odległości, podczas gdy Europa takich środków ma nieporównywalnie mniej. Ponadto odnoszę wrażenie, że USA będą operować nie z Europy, lecz z kierunku Japonii i Korei Południowej, mórz, wysp i okrętów w tamtym rejonie.

- Tymczasem Jan Paweł II nawołuje do pokojowych rozwiązań, sprzeciwiając się działaniom odwetowym. Czy w tej sytuacji uniknięcie działań zbrojnych jest jeszcze możliwe?
- To, co mówi papież jest niezwykle cenne. Nie dlatego nawet, że wypowiedziała owe słowa głowa Kościoła rzymskokatolickiego, lecz dlatego, że uczynił to eksponent - najwyższy jaki może być - idei chrześcijańskiej. Tym nawoływaniem dał do zrozumienia, że nie chce konfrontacji z drugim światem, światem innych wartości niż chrześcijańskie. Nie można rozwiązać kwestii terroryzmu w konfrontacji dwóch wielkich religii, tylko trzeba spróbować podjąć taki dialog, żeby w ramach jednego świata możliwe były rozwiązania poniekąd ponad religiami.

- A zatem, czy dialog do którego nawołuje papież może jeszcze powstrzymać zapowiadane działania zbrojne?
- Jest to możliwe pod warunkiem powstrzymania się USA od odwetu. A to może teoretycznie nastąpić w razie przekazania Waszyngtonowi Osamy bin Ladena. Jak jednak wówczas nawet USA przed własną opinią publiczną będą legitymować same siebie? Bez odwetu? Z trudem tylko mogę sobie wyobrazić taką sytuację. Wydaje mi się, że prawdopodobny jest scenariusz odwrotny od sugerowanego przez pana. Mogą nastąpić natomiast o jednej porze w różnych miejscach precyzyjne uderzenia rakietowe, które wygaszą centra terroryzmu, których jest więcej niż jedno. Nie wygląda na to, by taka akcja miała nastąpić bardzo szybko.

- Bo jak można domniemywać, talibowie raczej nie wydadzą USA bin Ladena?
- Mogą zrobić coś innego; przemycić go poza Afganistan. Takim sposobem zachowana zostałaby spójność wyznawców talibanu, a z drugiej strony Afganistan nie naraziłby się na ewidentną odpowiedź zbrojną USA. Idę o każdy zakład, że aktywizacja wszelkich form wywiadu i penetracji tamtego terenu toczy się w tej chwili na tzw. wielkich obrotach.

- Co grozi Polsce w razie odwetu USA na Afganistan?
- Polska jest narażona w pewnym stopniu na odwet - w takim, w jakim narażone są na odwet państwa w NATO nie najważniejsze.
Ale zawsze istnieje pewne ryzyko, że gotowy na wszystko terrorysta uderza w punkt, który jest słabszy, ale trudno przewidywalny. Dlatego dobrze, że sięgnięto po środki bezpieczeństwa.
Głos Wybrzeża

Opinie (4)

  • z całym szacunkiem...

    dla Papieża uważam, że po wykryciu sprawców, USA powinny wyciągnąć odpowiednie kosekwencje. Znajomy określił to następująco: po akcji zasieją tam setki hektarów kukurydzy i wszystko będzie normalnie. Bez talibów i innego tałatajstwa...

    • 0 0

  • a między kukurydzą...

    a między łanami kukurydzy miejscowi chłopi wytną polanki trudne do namierzenia i jak zwykle zasieją konopie indyjskie, mak etc. Przecież to narodowy przemysł w Afganistanie !

    • 0 0

  • zle mnie zrozumiales MAC...

    sens był taki, że tam będzie TYLKO pole kukurydzy. nie bedzie ludzi.... bo i nie bedzie komu tego maku uprawiac...

    • 0 0

  • przede wszystkim uwazam za bledne okreslenie akcji przeciwko terrorystom mianem "odwetu"... uwazam ze jest to raczej akcja majaca na celu zapobieganie podobnym sytuacjom w przyszlosci...gdyby bin Ladena zlikwidowano po porzednich zamachach byc moze nie doszloby do tragedii jaka miala miejsce w USA feralnego wtorku.......

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane