• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niszczeje młyn przy Potoku Oliwskim

Jakub Gilewicz
24 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 

Dziurawy dach, góry śmieci we wnętrzach i zdewastowane pomieszczenia. Zrekonstruowany w latach 90. XX wieku budynek młyna przy ul. Pomorskiej w Gdańsku zobacz na mapie Gdańska popada w ruinę. Jego właściciel - Spółdzielnia Pracy "Radius" - obecnie nie interesuje się poprawą losu obiektu, za to nią zainteresowany jest komornik sądowy. Dług wobec miasta za użytkowanie wieczyste wynosi bowiem ponad 170 tys. zł.



Jaka przyszłość twoim zdaniem czeka zrekonstruowany młyn w Oliwie?

- Kiedyś brama była otwarta, samochody parkowały przed młynem, pies też stróżował. Ale to było dawniej, bo od lat budynek jest pusty - opowiada Krystyna, która spaceruje nieopodal z psem.

Biało-czarny budynek, który stoi nad Potokiem Oliwskim, wygląda niczym szachulcowy młyn sprzed kilku stuleci. Ale to nie zabytek - konstrukcję ma żelbetową. Wybudowano go w latach 90. ubiegłego wieku na miejscu starego młyna, który pamiętał jeszcze czasy polskich królów.

- Wiadomo, że młyn w 1591 roku przekazał opat Dawid Konarski zasłużonemu dla oliwskiego klasztoru cystersów Janowi Doryngowskiemu, a ponad 80 lat później trafił w ręce Gottfrieda Güntera, skąd wzięła się nazwa Günthershof. Następnie obok wybudowano dworek, do którego zawitał nawet francuski książę Conti. Był wtedy jednym z pretendentów do polskiego tronu - po tym, jak zmarł król Jan III Sobieski - tłumaczy Piotr Leżyński, badacz dziejów Oliwy i twórca strony www.dawnaoliwa.pl.

Przez wieki budynek młyna zmieniał swoje funkcje. Od 1736 r. działała w nim kuźnica miedzi, a następnie produkowano tu kaszę i tłoczono olej. Na początku XIX wieku przebudowano go zaś na fabrykę, w której powstawały między innymi karabiny.

- Po czym do 1860 roku funkcjonowała tu odlewnia żelaza i fabryka maszyn, a później był to już młyn zbożowy. Do 1945 roku należał do rodziny Czachowskich - wylicza Leżyński.

Tak wyglądał Güntershofer Mühle w okresie międzywojennym. Po lewej stronie młyna widać nieistniejący już dworek. Tak wyglądał Güntershofer Mühle w okresie międzywojennym. Po lewej stronie młyna widać nieistniejący już dworek.
Budynek przetrwał obie wojny światowe. Po ostatniej gospodarował w nim stary młynarz, który przeżył tu rodzinną tragedię.

- Na wakacje przyjeżdżał do młynarza wnuczek. Chłopiec razem z innymi dziećmi bawił się w policjantów i złodziei. No i jak to bywa w tej zabawie, pierwsi muszą w końcu złapać tych drugich. Złodzieja obwiązali taką klejącą taśmą izolacyjną jak do przewodów elektrycznych i zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Nie wiadomo jak chłopiec wpadł do stawu przy młynie i wszyscy uciekli. Młody uczeń utopił się. Tragedia - opowiada Benon Lisiński, przedwojenny mieszkaniec Oliwy.

Jak wspomina emeryt, stary młynarz w rok czy dwa po wypadku opuścił budynek. Następnie młyn zarządzany był przez Związek Samopomocy Chłopskiej, po czym do obiektu wprowadziła się Spółdzielnia Pracy "Gedania".

- Produkowano tu między innymi opakowania ze styropianu. Robiono to metodą mokrą, do której niezbędna była para. Z budynku obok, gdzie była kotłownia, para szła do młyna. A że miał on drewnianą konstrukcję, wilgoć niszczyła stropy i nawet interwencja prasy nie pomogła. Ucięto dyskusję, informując, że to produkcja dla wojska - nie kryje żalu Lisiński.

Doprowadzony do ruiny budynek groził zawaleniem, więc w 1989 r. rozpoczęła się rozbiórka. Odbudowywano go w latach 90. przy użyciu ówczesnych materiałów. Obiekt, w którym powstały biura, należał już wtedy do Spółdzielni Pracy "Radius". Ponadto przez lata działała tu - oferująca sejfy i meble - firma Gobi. Z czasem zmieniła ona jednak swoją siedzibę.

Zdjęcie młyna wykonane w okresie, kiedy w środku znajdowały się jeszcze biura. Zdjęcie młyna wykonane w okresie, kiedy w środku znajdowały się jeszcze biura.
Tymczasem opuszczony budynek należący do Spółdzielni Pracy "Radius", powoli zaczął niszczeć. Do tego latem 2012 r. wybuchł w nim pożar. Ogień zaczął trawić dach i poddasze, ale strażakom udało się ocalić obiekt.

- Dziura w dachu, jaka powstała po pożarze nadal pokryta jest jedynie prowizoryczną, coraz bardziej nieszczelną folią. Szkoda tego budynku - zwraca uwagę Jerzyna Kozak, która napisała w sprawie obiektu do naszego portalu.

Poza dachem pogarsza się również stan wnętrz. W pomieszczeniach, które zajęli bezdomni, zalegają góry śmieci: połamane meble, zerwana wykładzina i różnorakie folie.

- Zauważyłam, że jacyś mężczyźni wchodzą do środka, a któregoś dnia z rana widziałam, jak jeden z nich mył się w pobliskim potoku - opowiada Irena, mieszkanka Żabianki.

- Oczywiście, obiekt jest znany strażnikom - przyznaje Miłosz Jurgielewicz z gdańskiej Straży Miejskiej, po czym wyjaśnia: Chociaż obiekt przy ul. Pomorskiej 98 leży na ogrodzonym terenie prywatnym, to prowadzimy w tym rejonie działania patrolowe, zorientowane głównie na niesienie pomocy osobom bezdomnym. Reagujemy również na zgłoszenia mieszkańców. W tym roku wpłynęło jedno.

Jedno z pomieszczeń zrekonstruowanego młyna. Jedno z pomieszczeń zrekonstruowanego młyna.
Budynkiem zainteresowane jest po części również miasto. Spółdzielnia Pracy "Radius" przez lata nie płaciła bowiem za użytkowanie wieczyste nieruchomości.

- Są już wyroki sądowe i sprawy u komornika. Łącznie na 175 365,34 złotych - wylicza Dariusz Wołodźko z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Na razie egzekucja komornicza nie przyniosła oczekiwanych efektów. Problem z właścicielem mają również media, które interesują się sprawą. Spółdzielnia Pracy "Radius" nie posiada bowiem numeru telefonu, a adres jej siedziby to... budynek przy Pomorskiej 98, gdzie mieszkają bezdomni. Stąd kłopoty z uzyskaniem komentarza.

- Obiekty takie jak młyn czy zabytkowa zajezdnia w Oliwie dodają charakteru dzielnicy i naprawdę szkoda, że nikt o nie nie dba - martwi się Jerzyna Kozak.

Czytaj także: Gdańsk 1945 oczami syna przedwojennego krawca

Miejsca

Opinie (62) 2 zablokowane

  • Świetna scena do kręcenia filmów postapokaliptycznych.

    • 1 0

  • Nie mozna namierzyc Radiusa/?No cos takiego? (2)

    a jakis wpis do KRS?a jakies wczesniejsze faktury?Czy miasto i Zusy sa naprawde az tak niekompetentne ,ze nie moga znalezsc tego zarzadcy?To moze wynajmijcie prywatnego detektywa?Sprawa jest dziwna..bo naleznosc 170.tys nie narasta z dnia na dzien..Ktos pozwalal przez lata narosnac tej wielkosci dlugowi.Kto zakladal slpodzielnie Radius i kto byl w jej zarzadzie?Chyba nastapilo jakies przejecie funkcjii?Zupelna niekompetencja i kompromitacja organow skarbowych..a maja ponoc policje skarbowa i moga nawet podsluchiwac....Jak obywatel zalega z 2 tysacami za nieplacony Zuz TO..KARY,MONITY,PONAGLENIA....JAK KWOTA SIEGA 170 TYS..TO SPIJ ANIELE MOJ...z DRUGIEJ STRONY..JESLI WLASCICIEL SIE NIE POCZUWA..i nie mozna go namierzyc..to zajac nieruchomosc..wyzerowac dlugi i wynajac firmie ktora bedzie najmowac od miasta na dlugie lata z tym ,ze remont na koszt firmy i kasa do budzetu miasta ..a w razie braku szybkich dzialan ratujacy obiekt...przejecie bez odszkodowania przez miasto.Ponadtto oferent zabezpiecza podjete dzialania wplacajac na specjalne konto miasta finansowe zabezpieczenie..,ktore po odnowieniu budynku bedzie mu calkowicie zwrocone.Poza tym jesli miejsce jest na uboczu i nie ma parkingu powinno sie obnizyc cene najmu...

    • 12 2

    • no problem

      oczywiście, że żaden problem dotrzeć do właścicieli, ja swego czasu byłem zainteresowany tym budynkiem, bez problemu dotarłem do właścicieli, okazało się że to wspólnicy, którzy są mocno skonfliktowani i dlatego doszło do rozpadu spółdzielni, nie mogli się dogadać co do podziału majątku i praw, ponoć sądzili się o to, ale jak widać chyba nie do końca skutecznie, dlatego trudno to było odkupić i urządzić tam obiekt kulturalno-gastronomiczny... co tamtędy przejeżdżam to aż żal, bo takie były plany... łódki na wodę... bryczki... kameralne koncerty plenerowe letnimi wieczorami przy kieliszku wina i domowej szarlotce... ech...

      • 0 0

    • ...

      skoro tak urzędnicy miasta nie postąpili, to musi być drugie dno...

      • 0 0

  • Kolejny pożar dzisiaj w nocy.Ciekawe ile jeszcze musi zapłonie by problem znikł. Masakra

    • 0 0

  • Problem sprowadza się do tego, czy można odebrać zabytek (dobro kultury) właścicielowi, który się nim nie interesuje. (3)

    Z jednej strony mamy święte prawo własności, a z drugiej szkoda, aby taki zabytek uległ dewastacji. W tym jednak przypadku sprawa jest prosta. Skoro "interesuje się" tym komornik, to Miasto powinno wykupić nieruchomość i zadbać o nią. Tak mi się wydaje ...

    • 71 7

    • (...)

      Jedynym zabytkiem były fundamenty.
      Budynek w całosci odbudowany z prywatnych pieniedzy.
      Co wam ludzie do niego i praw własności.
      Odwalcie się i zajmijcie swoja kasa i domami.

      • 1 1

    • Chyba nie przeczytałeś artykułu: to nie jest zabytek, bo wybudowano go w latach 90-tych.

      trzeba czytać całość, a nie nagłówki.

      • 9 2

    • oczywiście, że można odebrać

      reguluje to ustawa o ochronie i opiece nad zabytkami. procedura jest jednak długa a skarb państwa nie ma odpowiednich środków, by dbać o wszystkie "bezpańskie" zabytki. prawo jest więc martwe.

      • 2 1

  • Miasto Gdańsk nie radzi sobie z zabytkami!!!

    Taka prawda.Niszczeje to wszystko potem się żali.Oddać za 1zł chętnym pomóc w pozyskaniu środków finansowych i już inaczej to wygląda i cieszy oko.

    • 1 0

  • Gdańskie zabytki

    Jak widać władze miasta i instytucje nie radzą sobie.Należy zabrać zmienić wpis w księdze wieczystej odnośnie właściciela i przekaza lub sprzedać chętnym proste!

    • 0 1

  • JAK MOŻNA NA TO POZWOLIĆ ????

    • 1 0

  • Przetrwał dwie wojny!

    XVI wieczny zabytek musiałbyc zniszczony przez polski socjalizm.......
    Płakać sie chce..

    • 1 0

  • Może squot tam zrobić?

    • 0 0

  • Spółdzielnia Radius nie istniej ale żyją ludzie którzy ją stworzyli. przecie figurują jako właściciele tego młyna

    co za problem, nie rozumiem.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane