• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Noworoczna wersja siebie. Czas coś postanowić

Piotr Krupa
31 grudnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Więcej ćwiczeń i zdrowsza dieta - to najpopularniejsze postanowienia noworoczne. Tylko dlaczego potem w fast foodach jest wielokrotnie więcej ludzi niż w siłowniach? Więcej ćwiczeń i zdrowsza dieta - to najpopularniejsze postanowienia noworoczne. Tylko dlaczego potem w fast foodach jest wielokrotnie więcej ludzi niż w siłowniach?

W postanowieniach noworocznych nie chodzi o to, aby je realizować, tylko żeby je w ogóle mieć. Dzięki nim ten Nowy Rok chociaż na początku jest jakiś taki bardziej optymistyczny.



Masz postanowienia noworoczne?

Nowy Rok już za pasem. A to oznacza, że dzisiaj jest ten ostatni dzień w roku, kiedy możemy się bezwstydnie obżerać, leniuchować przed telewizorem i szargać swoje zdrowie papierochami. Od jutra wszystko przekreślamy grubą krechą i zaczynamy nowe, lepsze życie z naszymi noworocznymi postanowieniami.

Większość z nas te noworoczne plany nawet spisze sobie w kajeciku, bo wiadomo, że jeśli coś jest spisane na papierze, to jest jakoś tak bardziej realne i dodaje wiary naszej woli, że teraz to już na pewno się uda. Dlatego, obok naszych celów na te nowe 365 dni, dorzucimy jeszcze kilka motywujących haseł lub zdjęcie mentora i gotowe. Można działać - Nowy Roku przychodź! Jesteśmy gotowi!

Warto pamiętać jednak, aby wydać te kilka złotych i zanotować te cele w nowym zeszyciku, bo jeśli weźmiemy jakiś stary notatnik, to przy kartkowaniu wpadniemy na postanowienia z zamykanego właśnie roku (lub co gorsza - jeszcze z lat poprzednich) i odkryjemy, że są one... niemal takie same. Nie ma się co oszukiwać, takie odkrycie, i to tuż przed rozpoczęciem wielkiego planu naprawczego naszego życia, może nieco podkopać rozpędzoną już motywację.

Dziś jeszcze bal, ale od jutra wszystko się zmieni

Jeszcze tylko kilka godzin, bo już jutro wszystko się zmieni. Dlatego chociaż jeszcze ostatni kęs tej pysznej pizzy, ostatni kawałeczek tego ciasta marchewkowego (w sumie skoro jest z marchwi, to może można podciągnąć je pod warzywo?), ostatni odcinek ulubionego serialu lub ostatni papierosek. Przecież już za momencik każdy z nas będzie zupełnie nowym "ja". Będziemy najlepszą wersją samego siebie - jak mówi jedna z reklam producenta odzieży sportowej, po obejrzeniu której aż chce się zerwać z kanapy i od razu zacząć ćwiczyć. Tak właśnie będzie też z nami, ale... od jutra.

Właśnie dlatego styczeń można uznać za najbardziej optymistyczny miesiąc w roku. Wszyscy są naładowani pozytywną energią i aż kipią od motywacji. Siłownie - aj, przepraszam, fitness cluby, bo siłownie to były kiedyś na szarych osiedlach - pękają w szwach niemal o każdej porze. Każdy chce udowodnić, że da radę i wytrzyma w swoich postanowieniach. Nieważne, czy to jest piąta rano czy piąta wieczorem - panuje permanentny tłok, jak na wyprzedaży torebek w jednym z dyskontów. Każdy chce chociaż przez chwilę pomachać hantlem lub potruchtać po elektrycznej bieżni. Zresztą na pływalniach jest bardzo podobnie. Wyglądają jak stawy karpiowe w grudniu - każdy się pluska, ale nikt nie pływa, bo przecież nie ma gdzie. Ale to nieważne, bo liczy się, że wyjście na basen lub siłownię można uznać za zaliczone, a przynajmniej odhaczone w kalendarzu.

Samo zdrowie. Przez dwa pierwsze tygodnie

Tylko w lokalach serwujących dania typu fast food jakoś tak pusto i mizernie. Niby klienci są, ale każdy jakiś taki zawstydzony, składa zamówienie po cichu i zaraz szybko znika, żeby nikt ze znajomych czy rodziny go nie zauważył, bo trochę wstyd zaczynać rok bez ambitnych - najczęściej zdrowotnych - postanowień. Zresztą podobnie jest w salonikach prasowych (kioski też już wyginęły, jak siłownie). Klienci też niby są, ale jacyś tacy nieobecni i wycofani. Kupują pięknie wydane magazyny o bieganiu lub ogólnie traktujące o byciu "fit", ale podczas płacenia wzrok ucieka im gdzieś za sprzedawcę, na te półki pełne tych pudełeczek z napisem, że "palenie tytoniu powoduje choroby..", które nie trafiają już do nikogo, a już na pewno nie do palaczy.

Aż pewnego dnia, popijając jednodniowy sok marchwiowy, lekko styrani po przepychance do sprzętu na siłowni, tfu, w fitness clubie, z dumą uznamy, że naprawdę w tym roku świetnie nam idzie. Jest co prawda ciężko, bo codzienne i regularne bycie "fit" jest strasznie trudne, a nawet wyczerpujące, bo wszystko boli i poza trenowaniem oraz przygotowywaniem zdrowych posiłków, to nie ma już czasu na nic innego. Pojawiają się również sporadyczne zwątpienia w stylu "jedna pizza na pewno mi nie zaszkodzi" oraz "po co ja w ogóle się tak męczę, przecież ja nigdy nie lubiłem nawet biegać." Na szczęście silna motywacja wciąż utrzymuje nas na fali. Lekkie pęknięcie następuje jednak w momencie, kiedy zerkniemy w kalendarz, na którym widnieje 15... stycznia.

Idzie luty, odłóż buty (do biegania)

Ważne, żeby w ogóle ćwiczyć i się ruszać, prawda? Nie każdy musi być od razu Ewą Chodakowską czy Pudzianem
W lutym pojawiają się już drobne odstępstwa od przyjętego planu. W fitness clubach zaczyna się trochę przerzedzać, ale jedzenie fast foodów w publicznych miejscach jest jakby trochę mniej krępujące. Poza tym, przyjęty plan naprawy swojego życia zaczyna być trochę zbyt rygorystyczny. No bo jak to, do tej pory jedliśmy hamburgery i czekoladę dosyć regularnie i żyliśmy (ba, jedzenie sprawiało nam nawet przyjemność), a teraz nie możemy skosztować tych smakołyków nawet raz w tygodniu? Czy to nie jest już trochę przesada i popadanie ze skrajności w skrajność? W życiu musi być miejsce również na jakieś przyjemności, bo inaczej człowiek zwariuje, prawda? I tak krok po kroczku przyjęty plan ulega lekkiej modyfikacji, aby był po prostu mniej rygorystyczny i bardziej taki jakiś "ludzki".

Ale to wcale nie oznacza, że rezygnujemy z postanowień noworocznych. O, co to, to nie! Motywacja może i została lekko ranna w codziennym boju, ale nadal jest bardzo silna. Tymczasem niezauważenie pojawia się wiosna. Dni zaczynają być dłuższe, więc zajęcia sportowe są już trochę nie po drodze, bo każdy z nas ma przecież także inne obowiązki, czy tam przyjemności. Zresztą czy trenowanie 3-4 razy w tygodniu jest niezbędne? Jak człowiek pobiega czy podźwiga żelastwo 1-2 razy na tydzień, to też będzie dobrze. Ważne, żeby w ogóle ćwiczyć i się ruszać, prawda? Nie każdy musi być od razu Ewą Chodakowską czy Pudzianem. Nie taki był też zresztą plan. Chodziło o to, aby po prostu zdrowiej żyć, a to przecież nam się udaje.

Jak sport latem, to tylko narodowy - grillowanie

Jak mówi stare porzekadło: jeżeli do wakacji nie udało ci się zrobić sylwetki, to w tym roku nie ma sensu już się męczyć
Jak to zwyczajowo bywa, wiosna dosyć płynnie przechodzi w lato, czyli robimy półroczne podsumowanie naszych postanowień. I w tym momencie wszystko zależy od tego, jak spojrzymy na nasze osiągnięcia - przez pryzmat szklanki do połowy pełnej czy do połowy pustej. Z jednej strony zgubiliśmy o połowę mniej kilogramów niż przewidywał nasz plan, ale z drugiej - lepiej jest zgubić chociaż kilka kilogramów niż żadnego. A jak mówi stare porzekadło: jeżeli do wakacji nie udało ci się zrobić sylwetki, to w tym roku nie ma sensu już się męczyć. Latem i tak jej nie zrobisz, a jesienią i zimą można nosić grube swetry...

To tylko przykład, bo "palacze" uznają, że i tak trzeba od czegoś umrzeć, a zamiast biegania jest grillowanie, bo to podobno też sport i to w dodatku nasz, narodowy, łączymy więc przyjemne z pożytecznym. Super fit możemy być i w następnym roku. Tylko pamiętajcie, żeby zacząć od nowego notesiku, bo w tym z tego roku znajdziecie...

Opinie (108) 8 zablokowanych

  • (1)

    Od jutra bede obserwowal stada biegaczy w nowych ciuszkach, butach i pulsometrach i jednoczesnie bede patrzyl jak stado z dnia na dzien topnieje...
    Przeczuwam rowniez wzrost populacji vaperów.

    • 17 1

    • :)))malkontent

      No i dobrze. Sprzedaż detaliczna wzrośnie, poczucie wartość tychże biegaczy również, a najbardziej zmotywowani być może będą biegać latami. Always look at the bright side of life:)

      • 1 5

  • może jestem walnięty (3)

    ale nie cierpię sylwestra

    • 29 1

    • :)

      Spokojnie, nie ty jeden/jedna :)

      • 15 1

    • ja też :-) (1)

      • 8 1

      • Wszyscy jesteście walnieci

        • 3 4

  • oświadczyć się, zmienić auto,kupić mieszkanie,kupić motocykl,zgubić resztę brzuszka..

    • 22 1

  • :) (7)

    Większość postanowień dotyczy zmiany sylwetki.
    Jeśli myślicie, że chodząc na siłownie dwa razy w tygodniu przez 3 miesiące i jeszcze bez jakiejkolwiek diety, zmienicie swoja sylwetkę...to niestety jesteście w wielkim błędzie.
    Chcecie mieć fajną sylwetkę, to trzeba na to poświęcić dość sporo czasu i być systematycznym i cierpliwym przede wszystkim. Panie przeważnie dreptają tylko na bieżni ze smartfonem w ręku albo urządzają sobie pogaduchy z koleżanką. Trening cardio jest potrzebny ale jeśli chce się mieć sprężyste ciało, to trzeba trzeba robić treningi siłowe( sztanga, hantle) i nie trzeba wcale targać wielkich ciężarów. Oczywiście trzeba się przykładać do treningów a nie robić coś na pół gwizdka.
    Taka jest cena byciem fit. Pozdrawiam.

    • 9 3

    • (1)

      Można też zająć się sensowniejszymi rzeczami. Książki, nauka języka, podróże. Jak pomyślę, ile przebiegłem w życiu, to wydaje mi się to jednak zmarnowanym czasem.

      • 6 5

      • Nie ściemniaj

        Gdybyś przebiegł chociaż km to wiedziałbyś, że to nie był stracony czas. Pewnie z ciebie filozof z nosem w książce i tyle.

        • 6 2

    • Zaczalbym od wizyty w labolatorium (4)

      Cwiczylem naprawde intensywnie ( trening metaboliczny ) plus 1 x aero. Dieta dopieta do perfekcji i zero efektow. Oczywiscie trener personalny to olal i myslal tylko o wzieciu kasy. A problemem byla i jest indulinopornosc plus niedoczynnosc tarczycy . Przy obu nie schudniesz za nic. Tak wiec radze kazdemu na poczatek zrobic wyniki w labolatorium tarczyca insa plus hormony plciowe aby oszczedzic sobie wylewanego potu i kasy.

      • 7 0

      • bo to kiepski trener byl... (3)

        .... jezeli po mc nie ma zadnych efektow, to albo klient sciemnia i objada sie albo wlasnie cos nie tak jest z hormonami - badania to podstawa ale niestety wiekszosc je odpuszcza bo komplet to wydatek kilku stowek

        • 4 0

        • w pl temat insulinoopornosci to temat tabu wsrod diabetologow... (2)

          ...mozesz miec wszystkie objawy ale jak nie bedziesz mial 40 kg nadwagi i 120 cm w pasie to wiekszosc lekarzy Cie oleje i wysle to psychiatry..... podobnie z regulacja gospodarki hormonalnej u facetow - sprobojcie waszemu lekarzowi pierwszego kontaktu powiedziec ze sie zle czujecie i chcecie zbadac poziom hormonow - tescia wolnego i calkowitego na poczatek..... wysle was na drzewo..... a cos takiego jak hormonalna terapia zastepcza nie istnieje - polska to ciemnogrod

          • 6 0

          • Wsrod dietetykow tez, niestety (1)

            • 1 0

            • Ja mam insulinoopornosc i nadczynnosc tarczycy,cwicze 3x w tygodniu po 3h na

              silowni a do tego jogurty naturalne otreby i warzywa i po miesiacu 3kg mniej

              • 1 1

  • A ja postanowiłem,że (2)

    -Już nigdy nie będę postanawiał.

    • 8 1

    • moc jest z Tobą :-) (1)

      • 5 2

      • Balbina :)

        • 0 0

  • Moje postanowienie na 2017: nie przebiegnę maratonu!

    • 17 1

  • W naszej kulturze panuje przekonanie :

    Gruby to bogaty a chudy bidak.

    • 10 2

  • 55 kg złota?

    • 2 0

  • Postanawiam pić i paliić dwa razy więcej. (1)

    Amen.

    • 5 4

    • Ale dwa razy więcej deptać

      -Napewno nie będziesz mógł

      • 3 0

  • Ja chciałbym przestać to robić i mieć dziewczynę. (1)

    • 10 1

    • rusz d*pę od komputera idz na imprezę ,a nie siedz w domu z ręką w kroku.

      boisz si.ę wyjść ,boś uzależniony od netu więc coś z tym zrób

      • 1 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane