• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowy szef pomorskiego sanepidu w pierwszym wywiadzie: "Zagrożenie nie ustąpiło"

Piotr Kallalas
17 maja 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
"Mam nadzieję, że trendy się utrzymają i nauczymy się żyć z koronawirusem, ograniczając do minimum poziom zakażeń. Dopiero po jakimś czasie będziemy mogli ocenić, co było bezpośrednim powodem spadku zachorowań na inne choroby, jest bowiem wiele czynników do rozpatrzenia. Liczę na to, że pewne aspekty higieny zostaną z nami na dłużej". "Mam nadzieję, że trendy się utrzymają i nauczymy się żyć z koronawirusem, ograniczając do minimum poziom zakażeń. Dopiero po jakimś czasie będziemy mogli ocenić, co było bezpośrednim powodem spadku zachorowań na inne choroby, jest bowiem wiele czynników do rozpatrzenia. Liczę na to, że pewne aspekty higieny zostaną z nami na dłużej".

- Na pewno nie jestem żadnym rewolucjonistą i dla mnie istotą sprawy jest wykonywanie obowiązków zawodowych w prawidłowy sposób - mówi dr Maciej Merkisz. Nowy pomorski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny w pierwszym wywiadzie opowiada o wizji zarządzania służbami sanitarnymi w regionie, planowanej polityce kadrowej, a także o obecnej sytuacji epidemiologicznej, szczepieniach i antyszczepionkowcach oraz o możliwych scenariuszach walki z COVID-19.



Jak oceniasz działanie służb sanitarnych na Pomorzu?

Czy długo zastanawiał się pan nad propozycją objęcia urzędu wojewódzkiego inspektora sanitarnego?

Dr Maciej Merkisz: Uważam, że decyzje należy podejmować w miarę szybko, ale oczywiście muszą być przemyślane. Zawsze rozpatruję to w kategorii - czy będę w stanie podołać wszystkim wyzwaniom. Natomiast tematyka służby zdrowia nie jest mi obca, a dodatkowo nie ukrywam, że moja dotychczasowa praca bazowała na kontaktach z inspekcją sanitarną. Zarządzając szpitalem, nie da się funkcjonować bez ścisłej współpracy ze służbami sanitarnymi. To na pewno pomogło mi podjąć decyzję i cały czas pozwala patrzeć szerzej.

Trudno było porzucić zawód lekarza na rzecz zarządzania placówkami medycznymi?

Właściwie nigdy do tego nie doszło. Po studiach medycznych w Gdańsku pracowałem w Instytucie Położnictwa i Chorób Kobiecych w ówczesnej Akademii Medycznej na oddziale noworodków. Jestem specjalistą pediatrii i neonatologii, jednak zawsze stawiałem na dywersyfikację i stąd decyzja o realizacji specjalności ze zdrowia publicznego: z medycyny społecznej oraz z organizacji ochrony zdrowia. Od samego początku starałem się spełniać zarówno jako lekarz, jak i osoba zarządzająca. Znajomość obu tych stron bardzo się przydaje - szczególnie w strefie służby zdrowia, gdzie trzeba mieć pełny ogląd sytuacji, a nie jedynie wycinek. Po wielu latach uważam, że należy dokonywać wyborów, jednak możliwość powrotu daje pewną swobodę i pozwala uniknąć wypalenia.

Jak wygląda pana aklimatyzacja w instytucji? Czy odwiedził pan już wszystkie placówki terenowe?

Wszystkich placówek jeszcze nie odwiedziłem, ale w pandemii część spotkań odbywa się również zdalnie i jesteśmy w stałym kontakcie. Wykonuję to, co do mnie należy, i staram się w pełni wdrożyć. Jako pediatra neonatolog zawsze byłem zdania, że podstawa to praca zespołowa, która jest również najbardziej efektywnym rodzajem pracy, i uważam, że miarą sukcesu jest granie w jednym zespole.

Z jaką wizją rozpoczyna pan pracę?

Każda instytucja musi wykonywać to, do czego jest powołana. Tutaj przepisy są jasne i musimy się z tym zmierzyć. W tym wypadku nie ma możliwości wyznaczania sobie odrębnych kierunków, bo są one ściśle określone. Bardzo ważna jest jawność wykonywanych świadczeń, a epidemia pozwoliła wdrożyć często zupełnie nowe narzędzia informatyczne. Nie jest moją intencją, aby tworzyć nowe ścieżki, ale aby jak najlepiej wykorzystywać obecne struktury i oczywiście dalej je rozwijać w oparciu o nowoczesne możliwości.

Czytaj też: Czy COVID-19 z nami zostanie? "Koronawirus zmienia się wolniej od wirusa grypy"

Czy w pomorskich strukturach szykują się zmiany kadrowe?

Jest to za krótki czas, aby móc dokonać większej zmiany, jednak na pewno nie jestem żadnym rewolucjonistą i dla mnie istotą sprawy jest wykonywanie obowiązków zawodowych w prawidłowy sposób. To podstawowy element oceny pracownika. Czuję, że praca zespołowa przebiega dobrze i absolutnie nie jestem zwolennikiem niszczenia tego. Natomiast w momencie, kiedy zaobserwuję możliwość poprawy czy podniesienia jakości, to będę chciał wykorzystać różne elementy.

Wydaje się, że sytuacja epidemiologiczna jest stabilna. Czy służby sanitarne przygotowują się na kolejne scenariusze epidemii?

Obecna sytuacja daje pewien oddech, ale nie może spowodować uśpienia naszej uwagi i czujności. Musimy brać pod uwagę, że są również inne zadania, które trzeba wykonywać równolegle. W tej chwili przygotowujemy się na różne scenariusze, które są związane przede wszystkim z nowymi wariantami wirusa. Działamy w kierunku pełnej analizy, ponieważ można spodziewać się, że właśnie nowe mutacje będą stanowić największy problem w najbliższej przyszłości. Mamy jednak nadzieję, że kolejna fala nie będzie tak wielka - mamy już o wiele większą wiedzę i wypracowane schematy reagowania. Z jednej strony cieszymy się ze spadków, ale to nie oznacza, że nie przygotowujemy się na kolejne wyzwania.

  • "Nie obserwujemy rozluźnienia, bowiem pion epidemiologiczny wspierali pracownicy z innych działów. Nie chodzi więc o kwestię większego oddechu, a bardziej o możliwość reorganizacji pracy".
  • "Nie obserwujemy rozluźnienia, bowiem pion epidemiologiczny wspierali pracownicy z innych działów. Nie chodzi więc o kwestię większego oddechu, a bardziej o możliwość reorganizacji pracy".
We wrześniu, październiku ubiegłego roku służby sanitarne przeżywały wyjątkowy moment kryzysowy pod względem natężenia pracy, który wynikał również z niedofinansowania. Czy kryzys epidemiczny może okazać się szansą na zwrócenie uwagi, że służby sanitarne są bardzo ważne bez względu na panującą epidemię?

Ministerstwo bardzo mocno na to stawia, wzmacniając epidemiologię, a więc gałąź, która wykrywa zagrożenia, działa profilaktycznie i ochronnie. Niewątpliwie wzmocnienie jest zauważalne. Drugą kwestią jest przeskok dotyczący globalnego myślenia o sektorze medycznym. Dopiero współpraca między wszystkimi sektorami i jednostkami służby zdrowia daje efekty. Cała miara postępu wynika z faktu, że coś zaistniało. Doszło do zmiany, która wymogła dalsze działania.

Inną kwestią jest jednak problem wieloletnich zaniedbań finansowania służby zdrowia, który od dłuższego czasu jest podnoszony zarówno przez specjalistów, jak i przez organizacje pacjenckie. Wszystko wskazuje, że uśpiona została również nasza czujność pod względem możliwości wystąpienia poważnego zagrożenia epidemiologicznego. Pandemia tymczasem powiedziała: sprawdzam.

To prawda, obserwujemy, że dobrobyt może uśpić, ale nikt sobie nie wyobrażał, że dojdzie do takiej sytuacji, która zamknie granice, a także doprowadzi do ograniczenia kontaktów osobistych. Nikt nie był w stanie tego przewidzieć.

"Wydaje mi się, że nasze społeczeństwo jest bardzo świadome i idziemy w stronę wyszczepienia 70 proc. mieszkańców, co da nam ochronę populacyjną". "Wydaje mi się, że nasze społeczeństwo jest bardzo świadome i idziemy w stronę wyszczepienia 70 proc. mieszkańców, co da nam ochronę populacyjną".
Wracając jednak do obecnej sytuacji epidemiologicznej - czy spadki zakażeń oznaczają również większy oddech dla pracowników służb sanitarnych?

Nie obserwujemy rozluźnienia, bowiem pion epidemiologiczny wspierali pracownicy z innych działów. Nie chodzi więc o kwestię większego oddechu, a bardziej o możliwość reorganizacji pracy. Musimy wrócić teraz do poziomu sprzed epidemii - więcej uwagi poświęcać kontrolom w innych dziedzinach. Natomiast trzeba cały czas mieć z tyłu głowy, że bardzo łatwo możemy wrócić znowu do groźnej sytuacji. Obserwujemy spadek napięcia, ale na pewno zagrożenie nie ustąpiło.

Czy spadek liczby zakażeń także w obrębie innych chorób - jak rotawirusy czy grypa - jest obiecujący? Czy też bardzo szybko wrócimy do stanu sprzed epidemii?

Mam nadzieję, że trendy się utrzymają i nauczymy się żyć z koronawirusem, ograniczając do minimum poziom zakażeń. Dopiero po jakimś czasie będziemy mogli ocenić, co było bezpośrednim powodem spadku zachorowań na inne choroby, jest bowiem wiele czynników do rozpatrzenia. Liczę na to, że pewne aspekty higieny zostaną z nami na dłużej. Do tej pory proste komunikaty dotyczące mycia rąk często nie trafiały na podatny grunt. Na pewno nie wszystkim, ale wielu osobom epidemia otworzyła oczy.

Czytaj też: Czy kobiety w ciąży powinny szczepić się przeciw COVID-19?

Dyskusja dotycząca noszenia maseczek rozpoczęła się tuż po rozpoznaniu pierwszych przypadków zakażeń i trwa do dziś. Obecnie spierają się już nie tylko laicy, ale także specjaliści. Jakie jest pana zdanie?

Jak najbardziej jestem za noszeniem maseczek i mówię to z perspektywy byłego dyrektora szpitala. Takie zabezpieczenie gwarantuje większą ochronę. W tym wypadku każde ograniczenie transmisji wirusa gra na naszą korzyść. Dodatkowo musimy opierać się na przepisach - o wszystkich rzeczach można dyskutować, jednak prawo należy respektować. Warto zwrócić uwagę, że nie jesteśmy w stanie w całości wyciszyć przypadków COVID-19. Mam jednak nadzieję, że uda się znacznie stłumić chorobę - być może do czasowego występowania jedynie w niektórych regionach.

"Jesteśmy na dobrej drodze i miejmy nadzieję, że odporność osiągniemy w ciągu 2-3 miesięcy. W mojej opinii ruchy antyszczepionkowe nie powinny tego zaburzyć". "Jesteśmy na dobrej drodze i miejmy nadzieję, że odporność osiągniemy w ciągu 2-3 miesięcy. W mojej opinii ruchy antyszczepionkowe nie powinny tego zaburzyć".
Czy antyszczepionkowe podejście części społeczeństwa może wpłynąć na realizację Narodowego Programu Szczepień przeciw COVID-19?

Wydaje mi się, że nasze społeczeństwo jest bardzo świadome i idziemy w stronę wyszczepienia 70 proc. mieszkańców, co da nam ochronę populacyjną. Nikt nie mówił, że uda się zaszczepić 100 proc. osób, choć pewnie byłoby to pożądane. Obecnie już ponad połowa mieszkańców regionu jest zaszczepiona pierwszą dawką. To daje nadzieję na powodzenie całej akcji. Jesteśmy na dobrej drodze i miejmy nadzieję, że odporność osiągniemy w ciągu 2-3 miesięcy. W mojej opinii ruchy antyszczepionkowe nie powinny tego zaburzyć.

Pomorze od pewnego czasu jest zaliczane do czołówki regionów pod względem liczby odmów szczepień z kalendarza obowiązkowej profilaktyki. Czy kary nie powinny być ostrzejsze dla rodziców pozbawiających swoje dzieci dostępu do profilaktyki i tym samym zagrażających osobom, które z przyczyn zdrowotnych nie mogą się szczepić?

Będąc lekarzem, nigdy nie miałem większych problemów, jeśli chodzi o zgodę na szczepienie noworodków. Zawsze pojawiały się wątpliwości, ale nie wydaje mi się, że zwiększanie karania da lepsze efekty. Jestem zdania, że najważniejsze jest przekonywanie i edukacja poprzez precyzyjne i jasne tłumaczenie.

"Będąc lekarzem, nigdy nie miałem większych problemów, jeśli chodzi o zgodę na szczepienie noworodków. Zawsze pojawiały się wątpliwości, ale nie wydaje mi się, że zwiększanie karania da lepsze efekty". "Będąc lekarzem, nigdy nie miałem większych problemów, jeśli chodzi o zgodę na szczepienie noworodków. Zawsze pojawiały się wątpliwości, ale nie wydaje mi się, że zwiększanie karania da lepsze efekty".
Nie zmienia to faktu, że utrzymuje się tendencja spadkowa w przypadku poziomu wyszczepialności przeciw niektórym chorobom.

To jest trend cywilizacyjny. Pojawiają się komentarze niezgodne z doniesieniami naukowymi, a internet daje niestety duże możliwości w tej materii. Myślę, że u nas ten spadek nie jest tak istotny, jak w innych krajach. Natomiast trzeba powiedzieć, że skutki nieroztropnych działań będą oddziaływać negatywnie na innych. Najważniejsze jest zachowanie odporności populacyjnej.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (58)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane